Meczów w tej kolejce było mniej. Legia nie grała. Zatem siłą rzeczy kontrowersji mamy do omówienia mniej, bo ostatnio co mamy do czynienia z jakimś błędem sędziowskim, to ma on miejsce w meczach z udziałem mistrzów Polski. Ale w piątej kolejce tytuł zespołu najbardziej pokrzywdzonej drużyny trafia do rąk Rakowa Częstochowa.
I tak po prawdzie tylko w tym starciu dopatrzyliśmy się kontrowersji, które trzeba zweryfikować. Jak na sześć spotkań w kolejce, to całkiem niezły wynik. Szkoda tylko, że w Krakowie zmieniamy aż trzy decyzje sędziowskie. Czyli norma wyrobiona jednym spotkaniem.
Ale po kolei. Najpierw sytuacja z pola karnego Rakowa. Piłka leci w górę, Gutkovskis nieporadnie ją sobie gasi na stopie, próbuje gonić, ale robi to:
Piłki nie dotyka, Rodina już owszem. Łotysz wsadza nogę w tryby biegnącego rywala i po prostu go przewraca. Każde takie podstawienie nogi powinno skutkować faulem, nawet jeśli jest przypadkowe czy nieporadne. Dziwimy się tylko, że taka sytuacja umknęła VAR-owcom, bo nie jest to raczej przewinienie z szarej strefy. Spóźniony napastnik Rakowa, kontakt ewidentny, piłka gdzieś indziej. Dopisujemy gola Cracovii.
Ale też gola “Pasom” za moment zabieramy. Mowa tu o trafieniu Fiolicia na 2:2, które było poprzedzone spalonym.
Ofsajd jest minimalny i zdajemy sobie z tego sprawę. Ale czas odłożyć te wszystkie gadki o “promowaniu ofensywnego stylu gry” na półkę z napisem “prehistoria”. W erze przed VAR mogliśmy faktycznie tłumaczyć sędziów, że skoro nie mają pewności, to niech puszczają akcje. Ale tutaj można zrobić stop-klatkę, można wyrysować linie, można odciąć przedostatniego obrońcę. Oczywiście wciąż jest jakiś margines błędu. Rozpisywały się o tym angielskie media, gdy nie uznawano goli, bo któryś z zawodników miał centymetr pięty na ofsajdzie. Rozpisywaliśmy się i my, gdy eksperci wyliczali – dzisiejsze kamery nie dają stuprocentowej pewności przy rozstrzyganiu spalonego.
Ale tu sytuacja jest klarowna. Zawodnik Cracovii ma pół głowy na spalonym. Czyli straty w “Niewydrukowanej Tabeli” się bilansują. Natomiast to nie koniec kontrowersji.
Czy przy stanie 2:1 dla Rakowa goście powinni wykonywać rzut karny?
Ustalmy fakty. Musiolik strzela, piłka leci do bramki, Rodin wykonuje interwencje, która zatrzymuje strzał. Mamy tu do czynienia z paradą obronną, co jest dość istotne. Bo piłka najpierw odbija się od uda piłkarza Cracovii, a dopiero później trafia go w rękę. Natomiast Rodin bierze na siebie ryzyko tego, że zostanie trafiony w ramię – właśnie wykonując paradę obronną. Ręka jest wyraźnie odstawiona od tułowia, powiększa obrys ciała w sposób nienaturalny. No i dochodzi o kontaktu piłki z ręką. Choć sytuacja jest złożona, to dla nas oczywista – wapno.
Zatem reasumując ten bałagan: Cracovii należał się rzut karny, Rakowowi również, ponadto gol Fiolicia dla “Pasów” z uwagi na spalonego nie powinien paść. Wynik meczu weryfikujemy na zwycięstwo Rakowa.