Reklama

Lech ma pretensje o złą sytuację. We Wrocławiu sędziowie się pomylili

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

15 września 2020, 18:05 • 4 min czytania 30 komentarzy

Zrobiło nam się gorąco wokół sędziów w tej kolejce, choć sam jej przebieg nie wskazywałby na to. Ale tak to się dzieje, gdy piłkarze nie znają przepisów, a na klipach pokazywanych przez sędziów przycinają komara. Lech Poznań oburzył się na podyktowanie przeciwko niemu rzutu karnego, a przecież wapno było oczywiste. Protesty Kolejorza byłyby słuszne, gdyby chodziło o skargi na gola Mathieu Scaleta…

Lech ma pretensje o złą sytuację. We Wrocławiu sędziowie się pomylili

Ale po kolei. Tymoteusz Puchacz i Dariusz Żuraw byli oburzeni tym, że sędzia Lasyk odgwizdał faul obrońcy Lecha na Lubambo Musondzie. Twierdzili, że lechita trafia w piłkę, a to rozwiązuje wszelakie wątpliwości – karnego nie powinno być. Sęk w tym, że trafienie w piłkę jest tylko jedną ze składowych czystego i skutecznego wślizgu. Czysty wślizg nie może być wykonany w sposób nierozważny – a wślizg Puchacza takim jest, bo Musonda dostaje mocny stempel nogą i kolanem Puchacza. Z kolei wślizg skuteczny powinien się wiązać z tym, że piłka na skutek interwencji obrońcy zostaje przez niego wybita. A tu mamy trącenie piłki przez Puchacza w stronę Musondy.

Piłkarze muszą przyjąć do wiadomości, że wślizg w polu karnym to zagranie ryzykowne. A trafienie w piłkę nie jest kartą wyjścia z więzienia z Monopoly. Karny dla Śląska był słuszny.

Reklama

Ale niesłusznie uznano Śląskowi gola Scaleta. Piłka rzecz jasna przekroczyła linię bramkową, ale przed strzałem napastnika Śląska faulowany był Mikael Ishak. Robert Pich uwiesił mu się na ramieniu i ściągnął ku ziemi.

To nie jest tylko klasyczne podparcie się na rywalu, ale Pich lecąc w tył po prostu zabiera Szweda ze sobą i uniemożliwia mu jakąkolwiek interwencję. Nie wiemy, czemu to zostało przeoczone przez VAR. Sytuacja jest klarowna. Może wóz bardziej skupił się na tym, czy piłka wpadła do bramki? Trudno powiedzieć. Natomiast bramka nie powinna być uznana. Pich najzwyczajniej w świecie faulował Ishaka.

Gol Tomczyka prawidłowy

Kontrowersje były też wokół gola strzelonego przez Stal Mielec w Krakowie. Paweł Tomczyk przechwycił piłkę i wykończył ją sprytnym strzałem, ale pytanie – czy wcześniej faulował?

Nie, nie faulował. Po prostu wygrał ten pojedynek o piłkę. Był szybszy, wygrał pozycję, wskoczył przed obrońcę i go przyblokował. Nie stawia stempla na stopie, a jedynie wyprzedza go w wyścigu po piłkę. Prawidłowy gol.

Reklama

Górnik powinien kończyć mecz w dziesiątkę

Zabrzanie w kolejnym meczu wyglądali bardzo dobrze. Różnicę klas w starciu z Lechią było widać gołymi okiem. Ale Górnik powinien kończyć ten mecz w dziesiątkę. Nie chodzi nam jednak o bezpośrednią czerwoną kartkę. Michał Koj zapracował w tym meczu na trzy żółte kartki – dostał tylko jedną. Część widzów twierdziło jednak, że powinien wylecieć już na początku meczu, gdy ściągał Paixao za koszulkę przy kontrze Lechii.

Ale tu po podaniu Gajosa Portugalczyk nie miał szans na dojście do piłki przed wychodzącym z bramki Chudym. Zatem nie ma mowy o DOGSO. Ale żółta kartka Kojowi się należała. W drugiej połowie dostał wreszcie napomnienie, a później pachniało jeszcze jedną żółtą kartką po faulu na Vikrim. Zatem dopisujemy Lechii jednego gola.

Nie mamy też wątpliwości, że rzut karny dla gospodarzy był prawidłowy. Pietrzak skacze z rękoma uniesionymi ponad głowę i nie ma tu znaczenia, że Wiśniewski trafia go piłką z bliskiej odległości. Klarowne wapno.

Były pewne podejrzenia, że ręką we własnym polu karnym zagrywał też Mario Maloca. Ale z dostępnych powtórek nie jesteśmy w stanie ocenić – czy ręką była, a jeśli tak, to czy piłka nie była czasem wcześniej zagrana głową przez obrońcę Lechii. Zatem nie weryfikujemy tej sytuacji.

Tym razem Legia nie została skrzywdzona

W dwóch pierwszych kolejkach mistrzostwie Polski byli krzywdzeni przez sędziów. I wydawało się, że i w Płocku arbitrzy popełnili błąd na ich niekorzyść. Bo Uryga w końcówce spotkania zastawił drogę Remy’emu, nie był zainteresowany piłką i piłkarz Legii się przewrócił.

Problem w tym, że Remy – choć upada całkiem naturalnie – to pospieszył się o jedno tempo. Legionista przewraca się jeszcze przed kontaktem z Urygą, podwija nogi i szuka karnego. O wapnie nie ma tu mowy. Słuszna decyzja sędziów.

 

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

30 komentarzy

Loading...