– Jeśli na stole pojawi się kwota w granicach miliona euro netto, to wtedy Damjan będzie mógł kontynuować karierę gdzie indziej. Choć w zasadzie powinienem powiedzieć „co najmniej” milion euro – mówi “Super Expressowi” Artur Jankowski, prezes Zagłębia Lubin. Czy to oznacza, że temat Słoweńca w Lechu lub Legii upadł? Sprawdzamy, co jeszcze słychać w dzisiejszej prasie.
“PRZEGLĄD SPORTOWY”
Polacy bohaterami Cracovii. Drużyna z Krakowa pierwszy raz zagra w finale Pucharu Polski, a zadecydowały o tym gole dwóch z trzech Polaków w wyjściowej jedenastce “Pasów”.
Najwyższa porażka Legii w tym sezonie stała się faktem. Dotąd jedynym zespołem, który wbił jej trzy gole, była Pogoń. Ale forma strzelecka Pasów nie dziwi. W lidze skuteczniejsze od nich są tylko Legia i Lech. Zespół Probierza bezlitośnie wykorzystał słabość i bezradność rywala z Warszawy i zasłużenie zagra w finale. Trener wystawił w jedenastce trzech Polaków i oni zostali bohaterami półfinału. W ekstraklasie proporcje bywały mocno zachwiane (10:1 dla obcokrajowców). Opłaciło się postawić na swoich.
Mateusz Praszelik podpisał kontrakt ze Śląskiem Wrocław. W rozmowie z Antonim Bugajskim były piłkarz Legii zdradza też, które kluby Ekstraklasy o niego zabiegały. Lista jest długa, co w sumie jednak nie dziwi – Praszelik to w końcu młodzieżowiec.
Podobno mocno zabiegało o pana kilka innych klubów. Pogoń, Piast, Górnik, Raków. Potwierdza pan?
Pojawiały się inne konkretne oferty. Przyznaję, że nalegał Raków Częstochowa i byłem zainteresowany jego propozycją z uwagi na trenera Marka Papszuna i jego sposób prowadzenia drużyny. Podobnie było z Piastem, który w końcowej fazie mocno włączył się w zachęcanie mnie, żebym przeniósł się do Gliwic. Dzwonił trener Waldemar Fornalik i muszę powiedzieć, że ma dar przekonywania. Miałem się nad czym zastanawiać, ale ostatecznie doszedłem do wniosku, że w tym zestawieniu Śląsk jest o szczebel wyżej, że tu mam najlepsze szanse na rozwój. Generalnie interesowały mnie te drużyny, które chcą grać w piłkę, a nie skupiają się na jej wybijaniu. Na koniec wybierałem między Rakowem a Śląskiem. Nie ma co ukrywać, że pytałem o opinię kolegów, którzy mieli już styczność z trenerem Vitezslavem Lavičką i każdy mówił o nim wyłącznie dobrze.
A może lepszy byłby dla pana układ, że wiąże się pan z Legią na kolejne lata i od razu jest pan wypożyczony do innego klubu?
Nie miałem na to najmniejszej ochoty, właśnie tego chciałem uniknąć. Wypożyczenie to zawsze niewiadoma, skazywanie się na niepewność. Nigdy nie wiesz, gdzie będziesz grał za pół roku. Legia może sobie pozwolić na taki styl działania, bo jest dużym, bogatym klubem. Ale to nie musi być dobre dla każdego piłkarza. Podpisałem kontrakt na cztery lata, jestem w Śląsku i mam porządek w głowie, jest stabilizacja. Proszę spojrzeć na przykład Mateusza Hołowni. Z Legią związał się też na cztery lata i co pół roku jest wypożyczany gdzie indziej. Nie każdy będzie miał takie szczęście jak Mateusz Wieteska, który w końcu wrócił do Legii i gra.
Arka Gdynia zbroi się do walki o powrót do PKO Ekstraklasy. 22-letni Hubert Adamczyk ma zostać piłkarzem gdyńskiego klubu. Obecnie jest piłkarzem Wisły Płock, ale sezon temu w pierwszej lidze zaliczył sześć goli i cztery asysty w barwach GKS-u Tychy. Czyli całkiem przyjemny wynik.
Władze Wisły Płock już jakiś czas temu zaproponowały swojemu młodzieżowcowi przedłużenie wygasającego po sezonie kontraktu, ale zawodnik jak na razie go nie podpisał. I możliwe, że już nie podpisze. Piłkarz ma bowiem propozycję przejścia do żegnającej się z elitą Arki Gdynia. Teoretycznie zamiana ekstraklasy na pierwszą ligę nie miałaby większego sensu, ale biorąc pod uwagę, że agentem Adamczyka jest Jarosław Kołakowski, a z kolei syn menedżera został niedawno właścicielem klubu znad morza, takiego ruchu nie można wykluczyć. Wszystko wyjaśni się w najbliższych dniach.
Trudne chwile byłego trenera Śląska Wrocław. Tadeusz Pawłowski odszedł z klubu i wrócił do Austrii, żeby opiekować się żoną i synem. Szkoleniowiec będzie pracował w lokalnych strukturach piłkarskich.
DARIUSZ FARON: Z końcem czerwca z powodów osobistych pożegnał się pan ze Śląskiem Wrocław i wrócił pan do Austrii. Co się stało?
TADEUSZ PAWŁOWSKI: Nie jest tajemnicą, że mam chorego syna, a teraz jeszcze żona leczy się onkologicznie. Chcę być przy bliskich i ich wspierać. Decyzja została podjęta na początku roku, tylko pandemia troszkę pokrzyżowała nam szyki, bo zamknięto granice. Poza tym i tak nie zamierzałem podróżować, by nie podejmować żadnego ryzyka i w żadnych stopniu nie narażać żony oraz syna na zainfekowanie. Zostanie w Śląsku nie wchodziło w grę. Od początku jasne było, że żegnam się z klubem, bo są w życiu ważniejsze rzeczy niż piłka nożna. Przed decyzją nie rozmyślałem, co mam zrobić. Jesteśmy w Bregenz od 35 lat, połowę życia, więc tutaj też jest mój dom.
Jak wygląda stan zdrowia syna, który od lat jest sparaliżowany po pęknięciu tętniaka?
Jest stabilny. Piotrek ma sparaliżowaną jedną stronę. Komunikujemy się poprzez pokazywanie czegoś ręką czy kiwanie głową, niektóre rzeczy syn potrafi napisać. Nieraz go egzaminuję z liczenia i Piotrek wykonuje proste rachunki. Poza tym zaczyna pomału jeść samodzielnie, pod tym względem też się trochę poprawiło. Dalej jest odżywiany dojelitowo, ale takie rzeczy jak lody czy zupy pani pielęgniarka normalnie daje mu na łyżce. Przy tego typu schorzeniach każdy nawet najmniejszy postęp daje nam wielką radość. Piotrek rehabilitował się w Austrii i Szwajcarii, ale uszkodzenia mózgu są tak duże, że trudno oczekiwać cudów. Nie mamy żadnego żalu, że Piotrek jest dziś w takim stanie, to i tak wielkie osiągnięcie, że przeżył.
Proszę opowiedzieć o swojej nowej posadzie.
Mam wokół siebie przyjaciół, którzy docenili pracę, którą wykonywałem tutaj wcześniej przez sześć czy siedem lat. Kiedy było już wiadomo, że żegnam się z Wrocławiem i wracam do Austrii, zadzwonił prezes lokalnego związku i powiedział, że będzie zaszczycony, jeśli przyjmę jego propozycję. Na etacie zatrudnione są trzy osoby, a mimo to dla mnie też znalazła się praca. Z drugiej strony jestem tutaj ceniony, więc to nie tak, że dostałem robotę za darmo.
Ostatnio pisaliśmy o tym, że Sebastian Walukiewicz ma coraz mocniejszą pozycję w Cagliari. Zauważył to także Jerzy Brzęczek, który zamierza jesienią powołać go do reprezentacji.
Ale Brzęczkowi brakuje wartościowych zmienników i świeżej krwi. Powoływani Michał Pazdan, Thiago Cionek i Artur Jędrzejczyk mają razem sto lat i selekcjoner chce znaleźć inne rozwiązania. Pomoc nadeszła z Włoch. Z 20-letnim Sebastianem Walukiewiczem w składzie Cagliari nie przegrało trzech z czterech ostatnich spotkań Serie A. Jeśli były piłkarz Pogoni utrzyma miejsce w składzie i formę, może liczyć na powołanie jesienią. Jak nie od razu we wrześniu, to w październiku, kiedy Polacy rozegrają dwa mecze w LN i jeden towarzyski (z Finlandią).
“SPORT”
Pomeczówkę z Pucharu Polski sobie odpuszczamy, więc lecimy dalej. A tam tekst o Arkadiuszu Paluszku z Górnika Zabrze, który niedawno pisał maturę, a teraz doczekał się debiutu w Ekstraklasie.
W styczniowym sparingu zabrzan z Banikiem Ostrawa (2:1) w Bieruniu Starym dostał szansę rywalizacji ze słynnym Milanem Baroszem, który ostatnio zakończył karierę. Nastolatek radził sobie więcej niż dobrze, więc kwestią czasu było, kiedy szkoleniowiec górniczej jedenastki Marcin Brosz da mu szansę debiutu w ekstraklasie. (…) Co Marcin Brosz mówił o debiucie Paluszka? – Zawsze odpowiadam na takie pytania w następujący sposób: decyduje dyspozycja na treningach, a Alek od dłuższego czasu daje sygnały, pokazuje jakość, pokazuje to, czego od niego oczekiwaliśmy, sprowadzając go do nas. Chcieliśmy sprawdzić go w ligowym meczu, a wszystko wywalczył sobie na boisku – zaznaczał trener zabrzańskiej jedenastki.
W Rybniku powstaje Centralny Ośrodek Szkolenia, który ma przysłużyć się m.in. trzecioligowemu ROW-owi. Z tej okazji rozmowa z koordynatorem projektu, Dawidem Dylichem, który w przeszłości pracował m.in. w Czechach.
W Rybniku powstaje nowy projekt piłkarski, którego ma pan być główną częścią. Proszę powiedzieć o co chodzi.
– Ma to wyglądać w ten sposób, że w Rybniku powołany został koordynator ds. piłki nożnej. Będę pełnił tę rolę. Z kolei Marek Pietras jest osobą, która koordynuje cały sport w mieście i również cały ambitny projekt. Razem jesteśmy przy tym wszystkim. Myślę, że będzie to owocna współpraca z obu stron. Postanowiliśmy stworzyć Centralny Ośrodek Szkolenia. Beneficjentami tego projektu będą ROW i RKP, ale we współpracy ze wszystkimi klubami dzielnicowymi. Celem jest podniesienie poziomu szkolenia, podniesienie poziomu sportowego, a także wyłowienie najbardziej utalentowanej młodzieży z Rybnika oraz okolic i przeniesienie jej do tworzonego przez nas Centralnego Ośrodka Szkolenia. Tak, żeby podnieść poziom sportowy tych chłopaków i wypromować ich.
Która młodzież jest bardziej utalentowana, czeska czy polska?
– Ciężko odpowiedzieć. Mimo że jesteśmy krajami pokrewnymi i że wiele się zmienia, bo choćby teraz, jak miałem okazję pracować z zespołem Piasta do lat 17, to jest to naprawdę dobry zespół. Widać pracę ludzi, którzy z tymi chłopakami pracują. Są ukierunkowani na to co robią, pracują aż miło się patrzy. Wcześniej, jak porównywałem to co jest po jednej i drugiej stronie granicy, to wydawało mi się, że Czesi są bardziej pracowici, a Polacy bardziej leniwi. Tak teraz, poprzez te doświadczenie i pracę w Piaście, to powiem, że poszło to u nas – mam na myśli pracę na treningach – mocno do przodu. Natomiast trzeba powiedzieć, że Czesi są dużo bardziej sprytniejsi jeżeli chodzi o boisko i o rozwiązywanie różnych problemowych sytuacji. W Czechach nie pracuje się z młodzieżą aż tyle nad rozumieniem gry, taktyką, a raczej przywiązuje uwagę do pewnych automatyzmów.
Podbeskidzie Bielsko-Biała powoli myśli o Ekstraklasie. Prezes Bogdan Kłys zdradza, ile transferów planują latem przeprowadzić “Bielszczanie”. Mówi też, jak wygląda kwestia odejścia Marko Roginica.
Ekstraklasa jest na wyciągnięcie ręki. W razie powodzenia, ile będzie transferów i na jakich pozycjach szukacie wzmocnień?
– Chcemy dodać jakości zespołowi i wzmocnić rywalizację, więc planujemy od 3 do 5 transferów. Na tyle musimy być przygotowani. Potrzebujemy środkowego obrońcy, bo w kadrze mamy raptem trzech takich zawodników. Jeżeli mówimy o prawej stronie defensywy, to rywalizują Filip Modelski i Bartosz Jaroch. W tej sytuacji Kacper Gach pozostaje na lewej obronie sam. Ponadto nie mamy zbyt dużego pola manewru, jeżeli chodzi o skrzydła. Jakąś alternatywą dla Karola Danielaka i Łukasza Sierpiny jest Mateusz Marzec, ale, w zależności od tego, którą stronę sobie wybierzemy, drugie skrzydło jest puste. Środek obrony, lewa obrona i skrzydła to są nasze potrzeby.
Ponoć kilku zawodników Podbeskidzia wzbudziło zainteresowanie klubów ekstraklasy. Jednym z nich jest Marko Roginić, którego chciałaby Pogoń Szczecin. Czy wpłynęło do was coś w tej sprawie?
– Żaden zawodnik bez naszej zgody z Podbeskidzia nie odejdzie, ale gdyby zaczęło się dziać coś ciekawego, gdyby wpłynęły jakieś oferty, to jesteśmy skłonni usiąść i się zastanowić. Nie wiemy, czy ktoś nie będzie chciał odejść, ale wtedy decyzja będzie należała do trenera i do mnie. Na razie nie ma konkretów. Jestem zadowolony, że żaden z naszych zawodników nie ma w kontrakcie wpisanej kwoty odstępnego. Takie plotki słyszałem, ale nie mogę ich potwierdzić.
Co dalej? Kilka wieści z pierwszej ligi. Typowany na następcę Jarosława Skrobacza Adam Nocoń jednak GKS-u Jastrzębie nie poprowadzi. Dominik Połap z kolei dobrze spisuje się w barwach GKS-u, tyle że z Tychów. Ciekawie wygląda natomiast temat Kacpra Łopaty, który długo czekał na zgodę na grę w lipcu w barwach Zagłębia Sosnowiec.
Na jednym z kibicowskich forum pojawiła się informacja, że Kacper Łopata nie zagrał z Chrobrym przez niedopatrzenie działaczy, którzy mieli zapomnieć zgłosić go do gry w lipcu. Wczoraj stanowisko w tej sprawie zabrały władze klubu. – 30 czerwca Łopacie wygasła jego umowa z Brighton, a zarazem jego wypożyczenie do Zagłębia. W świetle prawa stał się wolnym piłkarzem i paradoksalnie wtedy zaczęły się kłopoty – mówi Marcin Jaroszewski, prezes Zagłębia. (…) – Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Dopełniliśmy wszystkich formalności ze sporym wyprzedzeniem czasowym. Szkoda, że szuka się sensacji tam gdzie jej nie ma. Niczemu dobremu to nie służy – podkreśla Robert Tomczyk, dyrektor sportowy Zagłębia.
LASK Linz zmierzał po mistrzostwo Austrii, ale wpadł w tarapaty podczas pandemii. Minusowe punkty sprawiły, że lider rozgrywek nie tylko spadł z tronu, ale i wypadł poza podium. Sezon zakończył bowiem na czwartej pozycji. Skorzystał z tego Red Bull Salzburg.
Ten sezon zostanie zapamiętany nie tylko z powodu przerwy spowodowanej koronawirusem. Pandemia była też powodem niespodziewanego zwrotu sytuacji. Po rundzie zasadniczej (22 kolejki) na czele był LASK, ale w trakcie przerwy nie przestrzegał wprowadzonych przepisów stopniowego powracania do treningów. Konsekwencją było odebranie mu punktów, spadł na drugie miejsce, liderem przed play offem został Salzburg i nie oddał prowadzenia do końca. Dla LASK był to taki wstrząs, że fazę mistrzowską rozpoczął od trzech porażek i remisu, co przy tempie Salzburga spowodowało od razu przepaść między nimi.
Co z budową stadionu w Katowicach? Władze miasta zapewniają, że wszystko idzie zgodnie z planem, ale mogą pojawić się problemy. Konkretnie chodzi o działkę, która będzie tematem przetargu. Towar gorący, więc mogą znaleźć się konkurenci…
Miasto nie posiada bowiem wszystkich działek niezbędnych do wybudowania stadionu. Sądny dzień nadejdzie za niespełna dwa tygodnie. 21 lipca o 10.00 rozpocząć ma się przetarg na zakup działki o powierzchni 1660 metrów kwadratowych przy ul. Upadowej, należącej do Spółki Restrukturyzacji Kopalń, pozbywającej się terenów nieprodukcyjnych. Katowicka rada miasta już kwartał temu wyraziła zgodę na wpłacenie 30-tysięcznego wadium i przystąpienie do licytacji, której wygranie i finalne nabycie gruntu jest niezbędne do uzyskania pozwolenia na budowę stadionu. Cena wywoławcza działki to 300 tysięcy złotych netto. Miasto nie ma prawa pierwokupu, dlatego niewykluczone, że znajdą się też inni chętni, a towar jest „gorący”…
“SUPER EXPRESS”
“Superak” dziś pod znakiem kasy. Mamy krótką notkę o tym, że Arkadiusz Milik ma zarabiać w Juventusie 4,5 miliona euro – tak przynajmniej twierdzą dziennikarze neapolitańskiego “Il Matino”. Nas jednak bardziej ciekawi rozmowa z prezesem Zagłębia Lubin, Arturem Jankowskim, w której pada cena dla chętnych o usługi Damjana Bohara.
– To Zagłębie zadecyduje o jego przyszłości, nikt inny, piłkarz ma kontrakt ważny jeszcze przez rok. A my nie jesteśmy podatni na naciski, na wymuszanie transferu.
A ile oczekujecie?
– Jeśli na stole pojawi się kwota w granicach miliona euro netto, to wtedy Damjan będzie mógł kontynuować karierę gdzie indziej. Choć w zasadzie powinienem powiedzieć „co najmniej” milion euro.
“GAZETA WYBORCZA”
Nic o piłce.
Fot. FotoPyK