Reklama

Śląsk i Lech z prezentami od sędziów, Arka i Zagłębie znów krzywdzeni

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

08 czerwca 2020, 11:55 • 4 min czytania 15 komentarzy

“Arka znów pokrzywdzona” i “Zagłębie traci na błędach sędziów” – mamy wrażenie, że piszemy to w “Niewydrukowanej tabeli” co tydzień. Tym razem nastąpiła kumulacja. Gdynianie na wtopie arbitra tym razem punktów nie stracili, ale lubinianie już owszem.

Śląsk i Lech z prezentami od sędziów, Arka i Zagłębie znów krzywdzeni

Dalecy jesteśmy od tego, by szukać tu jakiegoś spisku. Po prostu panowie z gwizdkami czasami się mylą, co zresztą nasza tabela dobrze pokazuje. Natomiast nie chcemy tu zakładać foliowej czapki, nie chcemy bawić się w internetowych detektywów i z lupą dreptać po siedzibie Kolegium Sędziów w szukaniu spółdzielni przeciwko utrzymania gdynian w lidze.

Raczej Pich faulował Młyńskiego niż Młyński Picha

Niemniej rozumiemy, że kibiców Arki mogą boleć błędy arbitrów. Tydzień temu stracili punkty przez wątpliwy rzut karny w ostatniej minucie derbów, a w ten weekend prawie ograł ich Śląsk Wrocław po jedenastce z kosmosu.

Choćbyśmy nie wiadomo jaką lupę przykładali do tego starcia Młyńskiego z Pichem i choćbyśmy oglądali ją z różnych perspektyw – no nie, tu nie da się dostrzec faulu. Następstwo zdarzeń w tej akcji wygląda tak:

Reklama
  • Pich przyjmuje sobie piłkę, ale na tyle daleko, że jej nie kontroluje
  • Młyński wskakuje przed zawodnika Śląska, stawia stopę przed nogą rywala, ale jest dość pasywny
  • Pich z woleja trafia w łydkę Młyńskiego

Gdyby tu jeszcze było jakieś podstawienie nogi, gdyby tu Młyński włożył stopę akurat między nogi Picha w momencie oddawania strzału… Ale skrzydłowy Arki najnormalniej w świecie jest szybszy w walce o piłkę. I to w walce, którą wygrał. Piłkarz Śląska jest spóźniony względem rywala, nie panuje bezpośrednio nad piłką, musi ją gonić. Tu bardziej Młyński jest faulowany niż fauluje. Brak karnego, zabieramy Śląskowi gola.

W tym meczu mieliśmy jeszcze jedną kontrowersję z karnym dla Arki po ręce Puerto. Sam kontakt piłki z ręką jest klarowny, natomiast trzeba rozstrzygnąć, czy któryś z zawodników przed stoperem Śląska trąca piłkę tuż przed nim.

Obejrzeliśmy sobie to kilkanaście razy – nie, nie trąca. Puerto po prostu źle sobie to wszystko wyliczył, zatem karny słuszny. Ale radzimy zapamiętać tę sytuację, bo do podobnej kwestii jeszcze raz w tym tekście usiądziemy.

IFAB nie chce goli po rękach

Przenosimy się do Krakowa. Tam z takich stykówek mieliśmy tylko gola Klemenza, który początkowo został uznany, ale sędzia po wideoweryfikacji go anulował. I słusznie.

Reklama

Nie chodzi tu o samo wbicie piłki do siatki, ale o kluczowe dla tej akcji zagranie piłki ręką przez Heberta. Tydzień temu mieliśmy podobną sytuację – Białek odbił piłkę ręką, ta pokrążyła przed polem karnym, wreszcie lubinianie zdobyli bramkę. Ale ta została uznana, bo sam strzał nie był bezpośrednim następstwem tamtego przypadkowego zagrania. Tu kontakt piłki z ręką stopera Wisły jest przypadkowy, ale w bardzo krótkim czasie stwarza sytuację strzelecką Klemenzowi. W tym przypadku – brawo dla VAR.

Karne dla Zagłębia słuszne, wapno dla Lecha nie

Mieliśmy sędziowskie przeboje w Gdyni, ale mieliśmy je też w Lubinie. Tam odgwizdano trzy rzuty karne. Co do ręki Kostewycza – nie ma wątpliwości, ręce nienaturalnie ułożone, piłka trafia w ramię wystawione powyżej linii barków, klarowne wapno.

Część widzów miała problem z jedenastką dla Zagłębia po starciu Kamińskiego ze Starzyńskim. I faktycznie pomocnik gospodarzy dodaje trochę wrażeń artystycznych i rzuca się jak teść na wersalkę, ale nie zmienia to faktu, że młodzieżowiec Kolejorza po prostu go sfaulował. Kolano trafiło w łydkę w nodze zakrocznej i takie starcia po prostu prokurują upadki.

Największy zgryz był jednak z rzutem karnym dla Lecha. Kontakt piłki z ręką Guldana jest bardzo oczywisty, tu nie ma wątpliwości. Wszystko sprowadza się jednak do tego, by dojść do ładu z lotem tej piłki. Jeśli Kopacz trącił ją przed Guldanem – brak karnego, piłka nieoczekiwana. Jeśli nie trącił – to jak w Gdyni z ręką Puerto. Odwijaliśmy sobie tę sytuację wielokrotnie i widać, że piłka zmienia swój lot po tym, jak Kopacz zagrał ją głową.

Interwencja VAR-u była zatem zbędna – karny Lechowi się nie należał, pierwotna decyzja była słuszna. Zabieramy lechitom tę bramkę i weryfikujemy wynik na zwycięstwo lubinian.

Ciekawie to wygląda w kontekście “Niewydrukowanej tabeli”. Bo przy takim obrocie spraw Zagłębie byłoby w znacznie innej sytuacji – prędzej widzielibyśmy ich w górnej ósemce, a tak szanse na TOP8 mają iluzoryczne. Zdecydowanie lepiej wygląda u nas też sytuacja Arki czy Rakowa, a Pogoń i Lechia musiałyby się napocić, żeby zagrać w grupie mistrzowskiej.

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

15 komentarzy

Loading...