– Dziś o 12.00 w Warszawie rozpocznie się spotkanie prezesów wojewódzkich związków piłki nożnej, na którym ma zapaść decyzja o zakończeniu sezonu w niższych ligach. Niższych – czyli wszystkich tych, które są zarządzane przez okręgowe ZPN-y (od III w dół). Po południu tysiące polskich klubów wyczekiwać będą wieści ze stolicy… – czytamy w “Sporcie”. Co poza tym dziś w prasie?
“PRZEGLĄD SPORTOWY”
Czternaście klubów Ekstraklasy dostało wczoraj zielone światło na powrót do treningów. Wstrzymać się z zajęciami grupowymi muszą się jedynie w Kielcach i Gdańsku.
Przez całą środę PZPN po informacjach, które spływały do Komisji Medycznej, aktualizował listę klubów dopuszczonych do grupowych treningów. Takie zajęcia mają się odbywać przy udziale 14 osób (13 zawodników plus trener) do 9 maja. Następnego dnia aż do 24 maja, zgodnie z rozporządzeniem Rady Ministrów, treningi będą mogły toczyć się w grupie nieprzekraczającej 25 uczestników. W momencie oddania tekstu do druku związek w swoich komunikatach poinformował, że dopuszczone do zajęć treningowych w grupie 14-osobowej są wszystkie drużyny z wyjątkiem Korony Kielce i Lechii Gdańsk. Nie oznacza to jednak, że w tych klubach ktoś jest zakażony SARS-CoV-2. Po prostu testy wymazowe zostały przeprowadzone tam później lub laboratorium weryfikujące próbki nie było w stanie sprawdzić ich wcześniej. Samo wydanie zgody przez Komisję Medyczną na treningi grupowe nie jest jednoznaczne z tym, że w klubie nie było pozytywnego przypadku po badaniu genetycznym. W takiej sytuacji osoba, u której stwierdzono zakażenie koronawirusem, jest izolowana i kierowana na powtórny test wymazowy. Sprawdzane jest też, z kim taka osoba miała kontakt.
Również i Niemcy odmrażają futbol. Wczoraj dostaliśmy oficjalne potwierdzenie, że Bundesliga wróci w drugiej połowie maja, choć dokładna data nie jest jeszcze znana.
Z informacji dziennika „Bild” wynika, że zawodnicy zagrają już w kolejny piątek, ale może jednak tydzień później. Problemem jest bowiem sytuacja Werderu Brema. Na razie może tam ćwiczyć jednocześnie zaledwie czterech zawodników. Inne zespoły są w lepszej sytuacji. Wszystko przez władze Bremy. Burmistrz tego miasta Andreas Bovenschult nie krył krytycznego stosunku do powrotu piłkarzy na boiska. – Wszędzie zalecamy utrzymywanie dystansu społecznego i nagle zezwalamy na fi zyczny kontakt. To nie daje nam wiarygodności – powiedział w wywiadzie dla „Die Welt”. Po dzisiejszej akceptacji władz federalnych zawodnicy mieli dostać zgodę na wspólne treningi, ale gdyby rozgrywki zostały wznowione już za osiem dni, to gracze Werderu byliby w najgorszej sytuacji. I tak będą mieć pewnie nieco trudniej, ale przesunięcie wznowienia zmagań o kolejny tydzień tę różnicę powinno zniwelować. Tymczasem konkurent Werderu w walce o utrzymanie, ostatni w tabeli, Paderborn w poniedziałek jako pierwszy zespół w Bundeslidze wznowił pełne treningi. Jak widać, u naszych zachodnich sąsiadów także trudno o solidarność i gdy w grę wchodzą wielkie pieniądze związane z grą w Bundeslidze, to kluby zaczynają myśleć o sobie. Prawdopodobnie nikt jednak wcześniej nie organizował tajnych zajęć zespołowych, łamiąc prawo.
Rozmowa z jednym z odkryć tego sezonu – Jakub Kamiński z Lecha Poznań sprawia wrażenie bardzo dojrzałego gościa.
Słuchając pana, można odnieść wrażenie, że rozmawia się z doświadczonym mężczyzną, a nie wciąż nastolatkiem. Sam pan zresztą mówił w jednym z wywiadów, że mentalnie czuje się, jakby miał 30 lat. Skąd to się bierze?
Wyjechałem z domu, gdy miałem 12 lat i od tego czasu musiałem dużo rzeczy układać sam, a z tego powodu pewnie też trochę szybciej dojrzeć. Mogłem pójść w złą stronę, wygłupiać się, korzystać z wolności, ale wolałem dążyć w innym kierunku i dbać o to, by nie popsuć sobie dobrego imienia. Tak zostałem wychowany w domu i tego się trzymałem. Od zawsze byłem spokojną osobą. Gdyby spytać moich nauczycieli z podstawówki na Śląsku czy gimnazjum we Wronkach, chyba każdy powiedziałby, że nie było ze mną żadnych problemów. Nie jestem pewnie typowym nastolatkiem. Nie lubię na przykład marnować czasu, siedząc długo z nosem w telefonie. W ogóle nie używam go zbyt często. Jak muszę jechać rano na 7.30 do szkoły, a mam do niej dość daleko, to wstaję wcześniej, robię sobie kawę i włączam wiadomości, żeby być na bieżąco z tym, co się dzieje na świecie. Nie wiem, czy tak robi wielu 17-latków, ale stawiam, że pewnie nie do końca.
Świetna historia Józefa Kurzei – bardzo solidnego ligowca, który został ordynatorem szpitala i pomaga chorym na nowotwór.
W barwach Górnika Zabrze rozegrał około 150 meczów w lidze i w europejskich pucharach, dzieląc szatnię z takimi znakomitościami, jak Lubański, Szarmach, Szołtysik, Gorgoń czy Kostka. Dziś 72-letni Józef Kurzeja jest lekarzem radioterapii, mieszka w Niemczech i choć jest w grupie ryzyka zakażenia koronawirusem ani myśli opuścić posterunek. – Od ponad 40 lat pracuję w onkologii. Nikt mnie nie nastraszy śmiercią. Mam z nią do czynienia na co dzień – mówi Józef Kurzeja. – Oczywiście, że ludzie przechodzą infekcję wywołaną koronawirusem, a nawet umierają, ale podoba mi się to, co powiedział pewien mądry człowiek: to absurdalne, że ludzie aż tak nie przyjmują do wiadomości, że mogą umrzeć, choć przecież śmierć to jedyna rzecz, która w naszym życiu jest pewna. Mam do niej szacunek, ale nie boję się jej ani jako lekarz, ani jako praktykujący chrześcijanin. Tak bardzo przyzwyczailiśmy się do życia w komforcie, że za łatwo popadamy w psychozę. Nie nakręcajmy się.
“SPORT”
Na trening prosto z samochodu, czyli kulisy wdrażania się do zajęć na przykładzie Górnika Zabrze.
Piłkarze przyjechali na trening swoimi samochodami – już przebrani. Pierwszy etap wspólnych zajęć odbywa się według przepisów i wytycznych z zachowaniem najwyższych standardów sanitarnych. Piłkarze są podzieleni na grupy. Nie korzystają z pomieszczeń klubowych, również z szatni. Na zajęcia udają się wprost z parkingu, na którym każdy ma przypisane swoje miejsce w zależności od tego, do której grupy należy. – W obecnych warunkach wszystko musi działać jak w najdoskonalszym szwajcarskim zegarku – podkreślają w zabrzańskiej ekipie. Podobnie jest po zakończeniu treningu, kiedy to zawodnicy bezpośrednio rozjeżdżają się do domów. Po prawie dwumiesięcznej przerwie o godzinie 13.00 na zajęcia wybiegła pierwsza grupa zawodników. Druga czternastka zaczęła później. Piłkarze trenowali na bocznych obiektach stadionu przy Roosevelta. Pierwszą grupą zajmował się drugi trener Marek Kasprzyk, drugą odpowiedzialny za przygotowanie motoryczne Wojciech Mroszczyk. Wszystko koordynował pierwszy szkoleniowiec Marcin Brosz.
Ekstraklasa ma to za sobą, pucharowicze również, teraz czas na pozostałe kluby I ligi. Dziś kolejna seria testów – tym razem u pierwszoligowców.
W Tychach pod kątem testów przygotowane będą dwa stanowiska w pokoju badań antydopingowych na stadionie miejskim przy Edukacji 7. Badania rozpoczną się o godzinie 8.00. Testom poddanych zostanie 47 osób: zawodników, członków sztabu szkoleniowego oraz pracowników klubu, czyli na liście pozostały trzy wolne miejsca. – W ekstraklasie grupa drużyn niemających pozwolenia na rozpoczęcie treningów stopniowo się w środę zmniejszała, choć po pierwszej fazie testów trzeba było sporą grupę ludzi poddać dodatkowym, pogłębionym badaniom – powiedział prezes GKS-u, Leszek Bartnicki. – Być może także pośród nas są osoby, które mają już chorobę za sobą, ale to wszystko się okaże po analizie testów. Na razie więc o tym nie myślimy, tylko cieszymy się, że zmierzamy w kierunku restartu rozgrywek.
Możliwe, że dzisiaj prezesi wojewódzkich ZPN zakończą sezony w niższych ligach. W południe w Warszawie rozpocznie się spotkanie w tej sprawie.
– Myślę, że można się spodziewać jakiegoś komunikatu, choć ten główny ukaże się po zarządzie PZPN, którego posiedzenie planowane jest na wtorek 12 maja – mówi Jan Bednarek, prezes Zachodniopomorskiego ZPN-u oraz wiceprezes PZPN ds. piłkarstwa amatorskiego, który będzie gospodarzem dzisiejszego zjazdu „baronów” w Warszawie. – Rozmawiałem z przedstawicielami ponad 340 klubów, od III ligi po klasę C. Zdecydowana większość jest za tym, by zakończyć już ten sezon i takie jest też moje stanowisko. Wysłucham innych i zadecydujemy. Sytuacja jest płynna, ale przecież nikogo nie stać na takie warunki powrotu, na jakich dzieje się to na szczeblu centralnym… Po spotkaniu przygotujemy zarządowi PZPN informacje, wskażemy pewien kierunek i zapytamy, czy możemy iść w tę stronę. Nasza czwartkowa decyzja, o ile oczywiście będzie wspólna, na co mam nadzieję, wiązać się będzie ze zmianą regulaminów. Po wszystkim i tak będziemy musieli jeszcze zwołać zarządy w swoich wojewódzkich związkach, bo to my prowadzimy rozgrywki i my musimy wprowadzić w życie ustalenia z czwartkowego spotkania – dodaje Bednarek.
Włosi zaczynają treningi, ale wciąż nie wiadomo kiedy ruszy liga. I czy w ogóle ruszy. Trwa impas, konkretów nie widać.
Minister sportu Vincenzo Spadafora musiał ostatnio wysłuchać wielu pretensji i zarzutów, nazywano go „grabarzem calcio”. A gdy po konsultacjach z klubami zapadła decyzja o wznowieniu sezonu, odezwała się druga strona hejtu, uważająca to za szaleństwo. I tak źle, i tak nie dobrze. Spadafora ustosunkował się do tego w wywiadzie udzielonym dziennikowi „Corriere dello Sport” i przy okazji sam skrytykował obecny futbolowy system, coraz bardziej skomercjalizowany, zdominowany przez pieniądze. – Piłka nożna musi w kolejny sezon wejść na innych zasadach, zreformować się, zrozumieć, że aby być w zgodzie z tym, co dzieje się w kraju, musi się zmienić – oświadczył. To zresztą nie jest problem tyko włoski. 17 maja spotka się z innymi ministrami sportu, żeby z międzynarodowej perspektywy spojrzeć na tę kwestię.
“SUPER EXPRESS”
Króciutka rozmówka z Adamem Buksą, który komentuje doniesienia o tym, że jego brata Olka miałaby widzieć o siebie Barcelona.
Pewnie dotarło do pana, że młodszym bratem zainteresowali się skauci Barcelony?
– Znam te informacje. Bardzo się cieszę z tego powodu, bo to świadczy o postępach Olka, które doceniają topowe drużyny Europy. Najważniejszą rzeczą jest to, żeby Olek kontynuował swój rozwój jako piłkarz i człowiek.
Barcelona jak mało który klub może mu chyba zapewnić prawidłowy rozwój?
– Nie znam szczegółów. Nikogo nie trzeba przekonywać, że Barcelona słynie ze szkolenia młodzieży, ale ta ogólna wiedza nie wystarczy. Zainteresowanie takiego klubu to wielka nobilitacja, więc Olkowi nie pozostaje nic innego, jak dalej systematycznie pracować i robić dalsze postępy.
Poza tym – Lewandowscy mają drugą córkę, a Ekstraklasa wraca do gry. Czyli albo tabloidowe, albo przemaglowane.
“GAZETA WYBORCZA”
Merkel dała zielone światło na powrót Bundesligi, ale nie jest też tak, że w Niemczech wracają do gry bez znaków zapytania.
Decyzja zapadła po środkowym spotkaniu kanclerz z rządami 16 krajów związkowych. Szefowie ligi i klubów prą do wznowienia rywalizacji od tygodni, ale nawet wśród nich nie było pełnej jednomyślności. Protestowała część stowarzyszeń kibicowskich – ganiać po boisku, gdy inni umierają? Wątpliwości zgłaszali też piłkarze. Birger Verstraete, belgijski pomocnik FC Köln, uznał plany powrotu za „lekkomyślne”, a za „dziwaczną” decyzję, by po zdiagnozowaniu trzech (bezobjawowo) zakażonych w jego drużynie – dwóch graczy i fizjoterapeuty – poddać kwarantannie tylko ich, a nie wszystkich w klubie. – Ten fizjoterapeuta pracował z nami wiele tygodni. Z jednym z zawodników, którzy mieli pozytywny wynik testu, ćwiczyłem w parze w czwartek – mówił „Het Laatste Nieuws”, niderlandzkojęzycznemu dziennikowi z Antwerpii. – Dla piłkarzy to nie problem, ale potem wracamy do domu. Moja dziewczyna leczy się na serce, inni mają dzieci. Chciałbym, że wszyscy wyzdrowieli, zanim zaczniemy grać – opowiadał Verstraete.