Reklama

Czerwone dla Mladenovicia i Rzeźniczaka, zwracamy Wiśle gola w derbach

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

05 marca 2020, 17:48 • 4 min czytania 25 komentarzy

Po tym, jak sędzia Frankowski anulował bramkę Wiśle Kraków w derbach, byliśmy właściwie pewni, że już nic w tej kolejce nas nie zaskoczy. No i nie zaskoczyło. Choć mamy co weryfikować w “Niewydrukowanej tabeli”, to największy cyrk rzecz jasna miał miejsce w Krakowie. To jest wyczyn nie do pobicia.

Czerwone dla Mladenovicia i Rzeźniczaka, zwracamy Wiśle gola w derbach

Naprawdę chcielibyśmy dowiedzieć się – co pan Frankowski widział w tej sytuacji?

My widzimy kilka rzeczy. Widzimy dostojny krok Żukowa przed polem karnym, widzimy krok odstawno-dostawny Peskovicia w bramce, widzimy reklamę Orlenu gdzieś za siatką. Natomiast nie możemy dojrzeć tego, co zauważył sędzia główny. Otóż nasze oczy nie są w stanie dostrzec tu faulu.

Może czas na mocniejsze okulary. Albo w ogóle trzeba przerzucić się na soczewki. Być może nasze telewizory nie obsługują jeszcze takiej jakości obrazu, jaką obsługuje narząd wzroku sędziego Franowskiego. Ale puszczaliśmy to sobie w normalnym tempie, w slow-motion, klatka po klatce i – cholera – trudno nam dostrzec moment przewinienia.

Reklama

Hebert trzyma się z Rapą za barki, wygląda to jak jakaś rozgrzewka przed tańcem towarzyskim i nagle Rumun podwija nogi. Jakby rozładowały mu się baterie – koniec gry, podłącz zawodnika do ładowarki, wróć za pół godziny.

Rzecz jasna dopisujemy Wiśle tego prawidłowo strzelonego gola (właściwie dopisujemy Pelle van Amersfoortowi), wyniku na szczęście pan Frankowski nie wypaczył.

Przenosimy się do Gdańska, gdzie pod kątem kontrowersji działo się sporo. Zachowując chronologię – najpierw piłka trafiająca w rękę Fili:

O wapnie nie ma tu mowy. Podręcznikowe nabicie ręki – Fila ma naturalnie ułożone ręce, zagranie ma miejsce z bliska, obrońca Lechii nie wykonuje żadnego ruchu ręką w stronę piłki. Obrys ciała jest powiększony, ale kluczowe znaczenie ma tu naturalność ułożenia rąk – a one powiększają ten obrys zupełnie naturalnie. Gramy dalej.

W sytuacji z samej końcówki meczu, gdy Vesović przypajacował w starciu z Haydarym też skłaniamy się do żółtej dla obu piłkarzy. Vesović sięga ręką do twarzy rywala, ale mamy tu raczej jakieś takie lamusiarskie pchnięcie niż uderzenie. Zachowanie to jest idiotyczne, ale mimo wszystko stajemy na stanowisku, że napomnienie jest wystarczające. Inna sprawa, że za to rzucenie się na ziemię po pacnięciu w kark Vesović powinien otrzymać złotą podpaskę dla symulanta kolejki.

Reklama

Czarnogórzec o ten zaszczyt stanąłby w szranki z Mladenoviciem, który w 94. minucie dostał kartkę za symulkę w polu karnym. A powinno to być jego drugie napomnienie, bo wcześniej rzucił się do kogucikowania z Wszołkiem. Legionista dostał kartkę za faul na Serbie, ale i sam Mladenović powinien zostać nagrodzony kartonem. To padolino z końcówki wiązałoby się zatem z wykluczeniem. Ale że rzecz miała miejsce już w doliczonym czasie gry, to wyniku już nie weryfikujemy, uzupełniamy jedynie rubrykę “sędzia pomógł/zaszkodził”.

Teraz czas na Łódź. ŁKS wyjątkowo nie został pokrzywdzony przy braku karnego. Tu sędzia słusznie odgwizdał wapno, bo zawodnik Zagłębia nie walczy o piłkę tym wślizgiem i wykonuje klasyczną paradę obronną. W takiej sytuacji musi kalkulować ryzyko, że piłka trafi go w rękę. A że trafiła… No to słuszne wapno.

Sporo kontrowersji wzbudziła natomiast sytuacja, gdzie arbiter najpierw wskazał na wapno, a później po wideoweryfikacji odwołał swoją decyzję. Początkowo myśleliśmy, że karny się należał, ale na powtórkach widać wyraźnie, że walka o piłkę na granicy przepisów ma miejsce i po stronie obrońcy, i po stronie napastnika. Zawodnik ŁKS sprytnie łapie rękę Balicia, by w ostatniej fazie akcji paść na ziemię. Obustronna przepychanka, dajmy spokój z takimi karnymi, bo dojdziemy do punktu, gdzie za zasadne uznamy takie faule, jak ten z derbów Krakowa.

W Płocku pachniało nam bezpośrednią czerwoną kartką dla Kuby Rzeźniczaka za wejście w stylu MMA. Obrońca Wisły robi jednak wiele, by nie trafić rywala wyprostowaną nogą. Najpierw zagrywa piłkę w powietrzu, a później chowa nogę, stara się wytracić impet. Gdyby trafił przeciwnika korkami w piszczel czy kolano – tak, czerwona. Ale ostatecznie (na swoje i piłkarza Rakowa szczęście) jedynie prześlizguje się butem po nodze rywala. Żółta słuszna.

Niemniej Rzeźniczak nie powinien dokończyć tego meczu, bo w doliczonym czasie gry pierwszej połowy powinien dostać drugie napomnienie za nierozważny i spóźniony atak w nogi Szczepańskiego.

Dopisujemy gola Rakowowi za grę ponad 20 minut w przewadze, weryfikujemy też wynik na 3:0.

I to na tyle w tej kolejce. Zwracamy uwagę na to, że w “Niewydrukowanej” ŁKS nie jest już na ostatnim miejscu i strata łodzian do bezpiecznego miejsca w tabeli nie jest tak duża, jak w rzeczywistości.

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

25 komentarzy

Loading...