Europa dla większości polskich klubów? Pocałunek śmierci, pole minowe, “Ryga narzuciła nam twarde warunki”. Europa dla Legii Warszawa? Z wyjątkiem kilku wpadek z ostatnich dwóch sezonów, ciekawe miejsce do zwiedzania i walki o niezłe pieniądze. IV runda dla większości polskich klubów? Olimp, spełnienie marzeń, niemal nieosiągalny szczebel. IV runda dla Legii? Byli tam osiem razy w ostatnich dziewięciu próbach. Zero dla większości polskich klubów? Liczba zwycięskich dwumeczów w pucharach. Zero dla Legii? Liczba straconych bramek, choć przecież za nimi już trzy pełne rundy…
Co tu dużo pisać: sezon 2019/20 w europejskich pucharach potwierdził nasze najgorsze przypuszczenia. Można szydzić z Legii, co zresztą sami ochoczo robiliśmy i po Sheriffie, i po Trnawie, i po Dudelange. Można parskać na jakość ich gry, zwłaszcza na początku tego sezonu, gdy wypadli naprawdę licho na tle drużyny z Gibraltaru. Można i trzeba wymagać więcej od drużyny, która wyjęła w okienku transferowym najlepszych piłkarzy od dwóch ligowych rywali. Ale przy wszystkich zarzutach w stronę warszawskiego klubu, nie da się ukryć, że to Legia jest jedynym polskim klubem ciągnącym pucharowy wózek w logiczną stronę.
Jak co roku, wysłaliśmy w pucharowy bój kwartet. Jak niemal co roku, tylko Legia potrafiła zrobić coś więcej, niż tylko “przegrać po walce”. Spójrzmy zresztą jak to wygląda na przestrzeni ostatnich pięciu lat:
Sezon 2015/16:
Legia: 7 zwycięstw, 1 remis, 4 porażki, faza grupowa Ligi Europy
Reszta: 9 zwycięstw, 4 remisy, 7 porażek, faza grupowa Ligi Europy Lecha Poznań
Sezon 2016/17
Legia: 4 zwycięstwa, 5 remisów, 5 porażek, faza grupowa Ligi Mistrzów
Reszta: 1 zwycięstwo, 4 remisy, 5 porażek
Sezon 2017/18
Legia: 3 zwycięstwa, 2 remisy, 1 porażka
Reszta: 6 zwycięstw, 3 remisy, 3 porażki
Sezon 2018/19
Legia: 3 zwycięstwa, 1 remis, 2 porażki
Reszta: 4 zwycięstwa, 3 remisy, 7 porażek
Sezon 2019/20
Legia: 3 zwycięstwa, 3 remisy
Reszta: 2 zwycięstwa, 3 remisy, 3 porażki
Łącznie Legia w te pięć sezonów wygrała 20 spotkań, z czego niektóre z nich w fazie grupowej Ligi Europy czy fazie grupowej Ligi Mistrzów. Cała reszta naszego eksportu wygrała 22 mecze, ale trzeba pamiętać, że wiele z nich to wiktorie w pierwszej rundzie, by chwilę potem dostać w czapę już na drugim szczebelku. Tylko Lech doczłapał się do fazy grupowej, IV runda też była wyjątkiem.
Można się pieklić – ale Legia losuje łatwych rywali! Losuje łatwych, bo mimo kilku wpadek wciąż ma niezłe współczynniki, które wyrobiła sobie na rywalach obecnie zbyt ciężkich dla któregokolwiek z pucharowiczów. Mecz meczowi nierówny, ale skoro Cracovia odpada z DAC Dunajska Streda, która leci z Atromitosem chwilę później, to jak tu zarzucać cokolwiek Legii? Zwłaszcza, że ona pracuje na całą ligę. Ostatni sezon, gdzie przyzwoicie zapunktowaliśmy, to pamiętny okres z Lechem i Legią w fazie grupowej. Potem ciągnęła już nas wyłącznie warszawska drużyna, a z czasem i ona zrównała w dół.
Spójrzmy na imponującą bazę danych Berta Kassiesa.
Losie, jak to w ogóle wygląda. Współczynnik 2,00 i wyżej ugraliśmy siedem razy, z czego cztery razy zrobiła to Legia, dwa razy Lech, raz Jagiellonia.
Zżymamy się na Legię, ale nie da się ukryć: w ostatnich latach reprezentuje nas najbardziej godnie, a nawet w tym sezonie, targana kryzysami i płynąca w nieznanym kierunku, robi to, czego reszta polskich klubów nijak nie umie. Wygrywa mecze. Dwumecze. Gra w IV rundzie eliminacji. Nie traci bramek.
Szkoda jedynie kompletnie roztrwonionego potencjału po grze w Lidze Mistrzów, ale to już zupełnie odrębna historia. Pozostałe kluby nie potrzebowały wojenki właścicielskiej, żeby regularnie kompromitować się w Europie.
Fot. FotoPyk