Za nami dość spokojna kolejka Ligi Mistrzów, ale jeśli chodzi o polskie akcenty, narzekać nie możemy. I nie mamy tu nawet na myśli sędziowania Szymona Marciniaka na Parc des Princes. A to Robert Lewandowski dwa razy trafił do siatki Benfiki, dzięki czemu wyprzedził Thierry’ego Henry’ego i awansował na szóste miejsce w klasyfikacji najlepszych strzelców w historii Champions League, a to Wojciech Szczęsny zaliczył fenomenalną paradę w meczu z Valencią, a to Grzegorz Krychowiak strzelił swoją pierwszą bramkę w elicie (choć UEFA zakwalifikowała to jako samobója), a to w końcu Łukasz Piszczek wystąpił przeciwko FC Brugge. Co z tego, że wystąpił? Ano to, że dzięki temu meczowi – zakończonemu wynikiem 0-0 – pobił rekord liczby występów w Lidze Mistrzów w barwach Borussii Dortmund.
Powiecie, że to tylko ciekawostka, którą można by odnotować na siedemnastej stronie Przeglądu Sportowego i o niej zapomnieć, ale my odpowiemy – nie do końca. Nie mówimy przecież o – z całym szacunkiem – Werderze Brema, ekipie, dla której już samo pojawienie się w elicie jest wielkim osiągnięciem, nie mówiąc o grze w niej na wiosnę. Mówimy o drużynie, która w Champions League właśnie gra po raz trzynasty. O klubie, który znajduje się w wąskim, liczącym ledwie trzynaście zespołów gronie triumfatorów tych rozgrywek. Mówimy o drużynie, której kibice zarówno wiedzą, jak smakuje przegrany finał, jak i mają świadomość, jak boli odpadnięcie z rozgrywek krok przed najważniejszym meczem. Borussia Dortmund, choć przez kilka lat zmagała się z problemami i jej powrót na salony stanął pod wielkiem znakiem zapytania, zapisała piękną kartę w historii europejskiej piłki.
Widać to również po to tym, kogo na liście najlepszych wyprzedził Piszczek…
Po pierwsze: na drugie miejsce spadł Stefan Reuter, zwycięzca Ligi Mistrzów z Borussią w 1997 roku, mistrz świata z roku 1990 i mistrz Europy z 1996.
Po drugie: na najniższym stopniu podium wylądował Lars Ricken, absolutna klubowa legenda – gość, który do BVB trafił w wieku 14 lat i został aż do końca kariery, rozgrywając ponad 400 meczów w ciągu 13 lat, strzelając gola pieczętującego zwycięstwo w finale z Juventusem.
Po trzecie: Polak przebił wszystkich żołnierzy Jurgena Kloppa: Schmelzera (4. miejsce), Weidenfellera (5.), Kehla (6.), Reusa (7.), Aubameyanga (8.), Grosskreutza (9.) czy Goetze (9).
Gdy obserwowaliśmy początki tego projektu, w ogóle nie spodziewaliśmy się, że to właśnie Piszczek, przychodzący do klubu za darmo, bardziej jako zmiennik Patricka Owomoyeli, wdrapie się na sam szczyt. Jakie są szanse na to, że po nabiciu kolejnych występów (zarówno w tym sezonie, jak i w przyszłym) zostanie na nim na dłużej? Chyba całkiem spore. Polak ma na koncie 45 pięć gier w żółto-czarnych barwach w Lidze Mistrzów. Ciągle będący graczem BVB i trochę młodszy Schmelzer traci do niego cztery rozegrane mecze, ale ze względu na kontuzję jego pozycja w drużynie teraz jest zdecydowanie słabsza. W kategoriach zagrożenia na pewno trzeba patrzeć na Marco Reusa i Mario Goetze, ale szybko do zmiany na czele nie dojdzie – pierwszy traci do prawego obrońcy dziesięć występów, a drugi – szesnaście.
To oczywiste, ale nie zaszkodzi jeszcze raz powtórzyć – naprawdę imponującą karierę, również w Europie, zrobił Piszczek po przekwalifikowaniu na bocznego obrońcę. Jego pierwszy kontakt z pucharami to przecież eliminacje Pucharu UEFA 2006/07 w barwach Zagłębia Lubin i dwumecz z Dinamem Mińsk. Dwa razy pojawiał się na boisku w trakcie gry, zmieniając Macieja Iwańskiego i Tomislava Visevicia, ale nie uchronił Miedziowych przed wpadką i odpadnięciem po dwóch remisach. Później była gra w Pucharze UEFA (hat-trick w eliminacjach z Nistru Otaci) i Lidze Europy z Herthą, w barwach Borussii również wszystko zaczęło od pucharu drugiej kategorii.
W Champions League zadebiutował we wrześniu 2011, w meczu z Arsenalem rozegranym już po jego 26. urodzinach. Największy sukces osiągnął rzecz jasna sezon później, gdy banda Kloppa zatrzymała się dopiero w finale na meczu z Bayernem. Oczywiście meczu życia wtedy nie rozegrał.
I gola w Lidze Mistrzów też jeszcze nie strzelił, ale może i dobrze się składa – powinien mieć dodatkową motywację, by jeszcze mocniej przyłożyć się do występów w Champions League i poprawić bilans. Choć ten nawet i bez bramki imponuje. Jeśli chodzi o Polaków, Piszczek przegrywa jedynie z Lewandowskim i Jerzym Dudkiem. Ale tego drugiego, do którego traci ledwie dwa występy, powinien przebić jeszcze w tej edycji.
Fot. FotoPyK