Dinamo Zagrzeb po prawie 50 latach ponownie zagra na wiosnę w europejskich pucharach. Fani Spartaka Moskwa i Glasgow Rangers długo nie zapomną rollercoasteru, na który zabrali ich piłkarze obu drużyn. Olympique Marsylia na aucie, nudy w meczu Arsenalu. Działo się w Lidze Europy, zapraszamy na przegląd najważniejszych wydarzeń.
Stary, wariactwo!
Tak spotkanie, na które się dziś wybrali, wspominać będą w rozmowach z kumplami fani Spartaka Moskwa i Glasgow Rangers. Kiedy decydowali się w temperaturze 2 stopni Celsjusza (ale luzik, odczuwalna 3 stopnie) wybrać na Otkrytije Arenę, znajomi zakładający w domu ciepłe kapcie i odpalający meczyk w telewizji musieli na nich patrzyć z politowaniem. No to parę godzin później to oni mogą z politowaniem spoglądać na wszystkich, którzy nie byli świadkami tego, co się wydarzyło na stadionie Spartaka. Nie przeżyli huśtawki nastrojów rozbujanej tak mocno, że wspominać się ją będzie do końca życia.
W godzinę zdążyło paść siedem bramek, w tym dwie samobójcze. Każdy gol zmieniał kierunek wyniku, najdłuższy czas oczekiwania pomiędzy bramkami wyniósł 17 minut, najkrótszy – zaledwie minutę. Minutę, w której Spartak odwrócił 2:3 na swoją korzyść za sprawą Luiza Adriano i Sofiane’a Hanniego. Raul Riancho i Steven Gerrard przeszli przez wszystkie stany emocjonalne, z pewnością obu przybyło sporo siwych włosów.
Wybaczcie chronologię, ale trudno byłoby się połapać, co kolejno działo się na stadionie Spartaka:
– w 5. minucie samobójem pokonał swojego bramkarza Eremenko. 1:0 dla Rangersów
– w 22. minucie zrobiło się 1:1 po trafieniu Melgarejo
– w 27. Rangersów raz jeszcze na prowadzenie wyprowadził Candeias
– wysiłek kolegi na straty spisał w 35. minucie Goldson, pokonując własnego golkipera – 2:2
– Rangersi zdążyli jeszcze przed przerwą znaleźć się na wierzchu – 41. minuta to gol Middletona na 3:2
Co było dalej, to już wiecie. Minuty 58. i 59. wstrząsnęły Rangersami i dały Spartakowi prowadzenie, które ten gonił od samego początku i które za każdym razem, gdy podopieczni Stevena Gerrarda zdobywali bramki, wydawało się tak cholernie odległe.
Na koniec – ciekawostka. Piłkarze Glasgow Rangers oddali w tym meczu… 3 celne strzały.
Finalista na aucie
W maju Olympique Marsylia grał o triumf w Lidze Europy, na początku listopada już wiadomo, że w tym sezonie nawet się do tego osiągnięcia nie zbliży. Marsylię przerosła grupa z Lazio, Eintrachtem Frankfurt i Apollonem Limassol. Cztery mecze, jeden punkt, nawet z Cypryjczykami nie udało się wygrać, gdy Francuzi frajersko wypuścili 2:0 jaśniejące na tablicy wyników jeszcze w 73. minucie spotkania w Limassol.
Dziś Marsylia uległa Lazio. I może czuć niedosyt, bo do momentu strzelenia gola przez Parolo, Lazio wyglądało na ekipę, która zdecydowanie jest do ogrania. Simone Inzaghi mówił przed meczem, że by raz jeszcze ograć Olympique, trzeba zagrać tak znakomity mecz, jak na Velodrome. Cóż, okazało się to bzdurą, bo rzymianie byli zdecydowanie mniej przekonujący – a i tak zwyciężyli. Co jednak dość zaskakujące, nie po golach, a po asystach Ciro Immobile. Tej pierwszej, bardziej przypadkowej, gdy wystrzelił piłkę świecą w pole karne rywala i tak się złożyło, że trafiła ona na głowę Parolo (przy bardzo biernej postawie kryjącego go obrońcy). I tej drugiej już zdecydowanie bardziej zmyślnej, gdy uruchomił Joaquina Correę.
Marsylii nie pomógł nawet gol kontaktowy, którego Lazio w zasadzie swoim rywalom podarowało. Bawiąc się przy wyprowadzeniu piłki od tyłów, gdy akurat Francuzi założyli wysoki pressing. Trafienie Thauvina było jednak wszystkim, na co dziś marsylczyków było stać.
Pogoń z wywrotką
Apollon i Akhisar zapewniły w ramach pożegnania z szansami na awans dwa najatrakcyjniejsze – poza oczywiście spotkaniem Spartak – Rangers – spotkania. Turcy byli tak naprawdę o krok od utarcia nosa Sevilli – owszem, przegrali pierwszą połowę 0:2, nie oddając żadnego (!) strzału i dając ekipie z Andaluzji oddać ich dziesięć.
Nie wiemy, co powiedział w przerwie trener Arslan, możemy się tylko domyślać, że coś o tym, że nie ma tu nic do stracenia. Bo Akhisar natychmiast ruszył do odrabiania strat. I mało brakowało, a wszystko, co zrobiła Sevilla w pierwszej połowie, zostałoby wymazane w mniej niż kwadrans. Manu zapakował na 1:2 w 52. minucie, a cztery minuty później Gomez wyciął tegoż Manu zmierzającego sam na sam z Vaclikiem, obejrzał drugą żółtą kartkę i piłkę na jedenastym metrze ustawić mógł Vural. Strzelił mocno, precyzyjnie, ale w słupek.
To jednak nie był koniec emocji, bo tenże Vural odkupił przynajmniej część swoich win precyzyjną wrzutką na głowę Ayika. Psują okazał się jednak chwilę później Miguel Lopes, dając się nabrać na zwód na zakos Escudero i darując Everowi Banedze szansę na gola z karnego. Szansę, której ten już nie zmarnował.
…i pogoń spóźniona
Szansę na jeszcze bardziej efektowny sprint za wynikiem mieli też piłkarze Apollonu Limassol. Bo oni dali Eintrachtowi po godzinie gry prowadzić już 3:0. Adi Hutter nie bawił się w oszczędzanie zawodników, tylko posłał do boju dwie z trzech największego kalibru armat – Jovicia i Hallera, na ławce pozostawiając tylko Ante Rebicia. No i wspomniana dwójka zapakowała po golu, po czym podzieliła się zdobyczą jeszcze z Gacinoviciem.
Zapowiadało się na deklasację, ale wtedy za Hallera wszedł Rebić i zamiast jeszcze przyspieszyć grę Niemców, od tamtego momentu Apollon doszedł do głosu. Zelaya głową po wolnym – 1:3. Czerwona kartka Stendery z Eintrachtu w 81. minucie i kibicom gości zaczyna się robić ciepło. Gdyby tylko gol na 2:3 Zelayi z karnego padł nieco wcześniej niż w czwartej minucie doliczonego czasu gry mogło się jeszcze zrobić bardzo, bardzo gorąco.
Strzału życia brak, 90 minut jest
Do tego zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Gdy gra Dynamo Kijów, w ciemno można obstawiać, że na prawej stronie obrony zobaczymy znaną z Lecha Poznań twarz. Oczywiście nie liczyliśmy, że Tomasz Kędziora odpali taką rakietę, jak dwa tygodnie temu w Rennes, ale mimo wszystko nie ma prawa być zawiedziony. Jego zespół wygrał 3:1, notując drugie zwycięstwo w tej edycji LE i awansując na pierwsze miejsce w grupie dzięki większej liczbie strzelonych goli niż Astana (obie ekipy mają stosunek bramek +3).
Statystyki meczowe Kędziory?
– 76 kontaktów z piłką (3. najwyższa liczba na boisku)
– 81% celnych podań (46/57)
– 1 kluczowe podanie
– 0 dryblingów
– 3/4 wygrane pojedynki główkowe
– 1 odbiór
– 4 wybicia
– 0 przejęć
– 0 strat
Bjelica punktuje, Kądzior nie gra.
4 mecze w fazie grupowe, 12 punktów. Mało kto przypuszczał, że przygoda Nenada Bjelicy z Dinamem Zagrzeb w europejskich pucharach będzie aż tak okazała. Lider chorwackiej ekstraklasy, pewnie zmierzający po kolejne mistrzostwo kraju, najpierw odprawił Fenerbahce, potem RSC Anderlecht, niedawno Spartak Trnawa i teraz jeszcze raz nie dał szans Słowakom. Pewne 3:1, pewny awans. Dinamo po prawie 50 latach ponownie zagra na wiosnę w europejskich pucharach, były szkoleniowiec Lecha przeszedł do historii klubu. Szkoda tylko, że tak małą rolę odgrywa w tym Damian Kądzior. W lidze wyjątkowo efektowny – 2 gole, 8 asyst – w Lidze Europy co najwyżej wchodzący z ławki, czego dowodem zaledwie 30 minut w czterech meczach fazy grupowej. Dziś bez gry, mimo że skrzydłowy reprezentacji Polski przyznawał w rozmowie z nami, że po cichu liczy, iż dostanie szansę.
– W ostatniej kolejce ligowej trener wystawił zbliżony skład do tego, który może zagrać w czwartek. Izet Hajrović zaczął na ławce i później mnie zastąpił. Coraz częściej wymieniamy się – w pucharach ja go zmieniam, w lidze on mnie. Fajna rywalizacja i nie ma co ukrywać, czuję, że coraz bliżej mi do pierwszego składu na największe mecze. Forma ostatnio niezła – przyznawał Kądzior, ale jak widać – na poważniejsze szanse musi jeszcze poczekać.
W barwach Spartaka 20 minut rozegrał Patryk Małecki, ale nie pokazał za wiele. No, tak szczerze to nie pokazał nic.
Ależ to było nudne…
Arsenal Londyn – Sporting Lizbona. W teorii wygląda całkiem całkiem prawda? Problem w tym, że po pierwsze obie drużyny, biorąc pod uwagę słabość pozostałych rywali, mają praktycznie zapewniony awans, po drugie – było to widać. Momentami nawet aż za bardzo, bo fakt – Arsenal przeważał, w pierwszej połowie nie schodził z połowy rywala, ale wszystko wydawało się ospałe, momentami flegmatyczne. Ot, minęło kilkanaście minut, szansę miał Welbeck, ale sprzed linii bramkowej piłkę wybił Coates, potem oddał lekki strzał głową. Po chwili zszedł z boiska, wydaje się, że doznał bardzo poważnej kontuzji.
Generalnie zbyt wielu sytuacji nie uświadczyliśmy, więc bezbramkowy remis kompletnie nie dziwi. Tym bardziej że patrzymy na celne strzały, które oddały obie drużyny i widzimy to:
2:0.
Kurtyna.
***
Komplet wyników:
FC Astana – Jablonec 2:1
Fenerbahce – Anderlecht 2:0
Akhisar Belediye – Sevilla 2:3
Apollon – Frankfurt 2:3
BATE – Chelsea 0:1
Dyn. Kijów – Rennes 3:1
Genk – Beskitas 1:1
Krasnodar – St. Liege 2:1
Lazio – Marsylia 2:1
Malmo – Sarpsborg 1:1
MOL Vidi – PAOK 1:0
Rapid Wiedeń – Villarreal 0:0
Sp. Moskwa – Rangers 4:3
Arsenal Sporting 0:0
Bayer – Zurich 1:0
Betis – Milan 1:1
Bordeaux – Zenit 1:1
Celtik – Lipsk 2:1
Dinamo – Spartak 3:1
Ludogorets – AEK 0:0
Olympiakos – Dudelange 5:1
Rosenborg – Salzburg 2:5
Slavia – FC Kopenhaga 0:0
Vorskla – Karabach 0:1
***
I kilka najładniejszych goli:
Manu vs. Sevilla
Berge vs. Besiktas
Carcela vs. Krasnodar
Candeias vs. Spartak
Hanni vs. Rangers
Suso vs. Betis
Fot. Newspix.pl