Poniedziałkowa prasa jak zawsze podsumowuje głównie weekendowe wydarzenia. Mamy też jednak rozmowę z Damianem Kądziorem czy felieton Jerzego Dudka, który uważa, że Kamil Grosicki musi ratować swoją karierę.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Zaczynamy od ligowych relacji. Cracovia i Legia były zbyt słabe, żeby wykorzystać problemy rywala.
Nędzny mecz na zakończenie kolejki był adekwatnym zwieńczeniem losów obu drużyn w pierwszej fazie sezonu. W półtora miesiąca, które minęły od rozpoczęcia rozgrywek, Cracovia i Legia przeszły trzęsienie ziemi. W bezpośrednim starciu obie okazały się zbyt słabe, by wykorzystać problemy rywala. Przerwa na mecze reprezentacji dla obu trenerów jest wybawieniem, bo daje nadzieję na poprawienie tego, co do tej pory nie funkcjonowało. Pasy przystępują do pauzy w rozgrywkach tkwiąc na dnie tabeli, już wiedząc, że lipcowe hasła o grze o mistrzostwo Polski raptem miesiąc później brzmią jak żart. Legia jest w o tyle lepszej sytuacji, że nawet przygnieciona wieloma problemami, traci tylko sześć punktów do lidera i dwa punkty do strefy pucharowej. Co świadczy przede wszystkim o reszcie stawki.
Najpierw o meczu Miedzi Legnica z Zagłębiem Lubin.
Później o remisie Piasta Gliwice w Poznaniu. Tom Hateley najpierw sprokurował rzut karny, który dał Lechowi prowadzenie, ale później strzelił gola wyrównującego i miałby asystę, gdyby Joel Valencia nie był na minimalnym spalonym.
Obecny trener Śląska Wrocław, Tadeusz Pawłowski wprowadzał Zdenka Ondraska do Wisły Kraków. Teraz Czech pogrążył jego drużynę.
Dwie strony o I lidze. Dariusza Stolarczyka wkurza to, że znów podczas przerwy reprezentacyjnej kolejka na zapleczu Ekstraklasy będzie mocno pocięta.
Jak zawsze w terminie przeznaczonym na spotkania reprezentacji dokonuje się gwałt na pierwszoligowych rozgrywkach. Mecze są przekładane ze względu na udział zawodników I ligi w grach najróżniejszych kadr (głównie młodzieżowych). I choć wielokrotnie apelowaliśmy do PZPN o uregulowanie sprawy, nasze propozycje spływają po działaczach piłkarskiej centrali jak woda po karasiu. Udają, że nie ma problemu, a jest. Pierwsza liga to drugi poziom rozgrywkowy w Polsce, zatem zasługuje na realny terminarz, a nie na partaninę prosto z A-klasowegp podwórka. Panowie, szanujmy się.
Wracamy do kolejnych transferowych podróży Kamila Grosickiego w ostatnim dniu okienka. Nie ma ani Bursasporu, ani Sportingu Lizbona i Polak jesień spędzi w Hull.
Pewnie nie byłoby tych turbulencji, gdyby o godzinie 13 w piątek do Hull z ofertą kupna nie zgłosił się Sporting Lizbona. Do tego momentu piłkarz był zdecydowany, że jego nowym klubem będzie turecki Bursaspor. Władze Hull też były pewne, że właśnie tam wypożyczą pomocnika. Ale od wczesnego popołudnia sytuacja się zmieniła. Przed Polakiem stanęła perspektywa gry w klubie z tradycjami, dodatkowo – co ważne – w Lidze Europy. Plus życie w pięknym mieście. Anglicy z kolei pomyśleli, że skoro tak poważna marka zgłasza się po ich piłkarza, można wyciągnąć więcej pieniędzy. Dlatego negocjacje się przedłużały, władze Tygrysów walczyły jak… lwy o każdego funta. Nie zgodziły się na 500 tys. euro za wypożyczenie oraz kolejne 2,5 mln za transfer definitywny. Kolejna propozycja Portugalczyków to 3,5 mln za wykupienie Grosickiego. Piłkarz w tym czasie już zdążył uciec z Bursasporu i czekał na pozytywny finał rozmów na linii Hull – Lizbona. Anglikom ciągle jednak coś nie pasowało i ostatecznie sprawa upadła. A Grosicki zamiast do stolicy Portugalii, poleciał do domu…
Dariusz Dobek porozmawiał z Damianem Kądziorem, który przyzwoicie zaczął w Dinamie Zagrzeb. Mistrzowie Chorwacji wypuścili z rąk awans do Ligi Mistrzów, ale na pocieszenie będą w fazie grupowej Ligi Europy.
(…) Interesowały się panem także zespoły tureckie oraz Lech Poznań.
Na początku okienka transferowego kluby jeszcze czasami nie wiedzą, czego chcą. Gdy mieliśmy oferty z Dinama, Lecha i z Rosji, pojawiły się także zapytania z Turcji i Belgii. Tyle że im chodziło o to, żebym może przyjechał na miejsce i zobaczył, jak to wszystko wygląda. Razem z menedżerem stwierdziliśmy, że przystajemy na ofertę Dinama, bo to najlepsza opcja jeśli chodzi o możliwości wypłynięcia na szersze wody. Żona też ucieszyła się z kierunku chorwackiego, a nie z tureckiego czy rosyjskiego. Może jednak kiedyś przyjdzie czas, że trafię do którejś z tych lig.
Nenad Bjelica zapewne również miał duże znaczenie, jeśli chodzi o transfer do Dinama.
Osoba trenera była kluczowa. Gdy dowiedział się, że nie podpisałem umowy z Lechem, to przekonał właścicieli klubu z Zagrzebia, że warto mnie pozyskać. Bardzo mu za to dziękuję, bo trafiłem w naprawdę fajne miejsce.
Dlaczego nie doszło do transferu do Kolejorza?
Wybrałem Dinamo, po prostu. Nie ma się co oszukiwać, że Lech rozpoczął starania o mnie jeszcze wtedy, gdy trenerem był Nenad Bjelica. Gdy został zwolniony, to w Poznaniu nadal mnie chcieli, ale zdecydowałem się na Chorwację.
Dobry weekend Polaków w Bundeslidze. Błysnął Robert Lewandowski, nieźle zagrał Łukasz Piszczek, a Marcin Kamiński zadebiutował w nowym klubie i to od razu w pierwszym składzie.
Felietony Jerzego Dudka i Przemysława Rudzkiego. Ten pierwszy uważa, że Grosicki musi ratować swoją karierę.
SUPER EXPRESS
Echa ligowego weekendu. Najwięcej o kolejnej wpadce Michała Pazdana, który szybko wyleciał z boiska w meczu z Cracovią.
(…) – Czerwona kartka na początku meczu wpłynęła znacząco na jego przebieg. Wygrana w dziesiątkę z Cracovią była niemożliwa w obecnej sytuacji – powiedział trener Legii Sa Pinto, który zapowiedział też, że da zawodnikom teraz dwa dni wolnego. – Mają odzyskać świeżość mentalną przed kolejnymi ciężkimi treningami.
GAZETA WYBORCZA
Tak strajkuje Lewandowski – pisze Rafał Stec.
To przecież było nieuniknione: polski napastnik, który nie zdołał latem zmienić klubu, zesmutnieje i przestanie strzelać jak opętany, a cały Bayern Monachium, który nie zmienił składu, zszarzeje i przestanie wygrywać jak opętany.
Przeczuwaliśmy, co się stanie, ponieważ wśród fundamentalnych reguł rządzących współczesnym futbolem znajdziemy zarówno tę, która głosi, że wybitnego gracza pragnącego uciec należy wypuścić na wolność, jak i tę, która zobowiązuje wielkie kluby do stałego wydawania pieniędzy na transfery. Inaczej szatnię zatrujesz. Nawet jeśli buntownik nie pozaraża kolegów poczuciem krzywdy i ogólnym zniechęceniem, to bez wstrzyknięcia świeżej krwi grozi im stagnacja, znużenie wywołane oglądaniem ciągle tych samych twarzy, czasami deprymujący strach przed potężniejącą konkurencją – Robert Lewandowski publicznie pouczył przed rokiem swoich monachijskich szefów, że jeśli nie zaczną intensywnie inwestować w transfery, na własne życzenie wylecą z europejskiej czołówki.
Bayern złamał obie zasady. Polaka, który wypisuje się z klubu sezon w sezon – i otwarcie o tym mówi – trzyma twardo pod butem, a na zakupy nie przeznaczył ani centa, poprzestając na podpisaniu kontraktu z Leonem Goretzką (wygasła mu umowa z Schalke, więc nie kosztował nic) oraz odzyskaniu wypożyczonych Serge’a Gnabry’ego i Renato Sanchesa. Ba, monachijczycy wręcz pochudli, wyprzedając ludzi za blisko 90 mln euro.
Stoi na stacji Kolejorz. Piłkarze Lecha Poznań mają już dyszeć ze zmęczenia.
Lech Poznań ligowy sezon zaczął świetnie, ale po ledwie czterech kolejkach wpadł w kryzys. Jak co roku późnym latem. A w następnej kolejce zmierzy się z broniącą trofeum Legią.
Zatrudnienie 41-letniego Ivana Djurdjevicia – jak jego poprzedników – pomogło tylko doraźnie. Po smutnym finiszu poprzedniego sezonu zakończonym na trzecim miejscu w lidze ukoiło nieco gniew kibiców zauroczonych charyzmatycznym Serbem. Ich idol z boiska poprowadził Kolejorza do czterech zwycięstw na starcie rozgrywek, co nie udało mu się od ponad ćwierćwiecza. I to by było na tyle.
Późnym latem znów dały o sobie znać problemy z przeszłości. Kolejny raz potwierdziło się, że Lech nie potrafi regularnie zdobywać punktów i wziąć ligi szturmem. Stać go jedynie na zrywy. A kilka tygodni temu stanął w miejscu.
Fot. FotoPyk