VAR jest już w kilku czołowych ligach Europy (z Ekstraklasa na czele, hehe), zaraz pojawi się na rosyjskim mundialu. Generalnie odbiór wideoweryfikacji jest całkiem pozytywny. Ale Anglicy głośno wyrażają swoje możliwości i implementacje VAR przesuwają o kolejny rok. W sezonie 2018/19 Premier League nie wprowadzi powtórek wideo dla arbitrów.
System VAR, mimo głośnej i często uzasadnionej krytyki, coraz mocniej wchodzi do świata piłki. W bieżącym sezonie z dobrodziejstw, jakie gwarantują nowe technologie, korzysta kilka lig, na czele z Bundesligą i Serie A, wkrótce dołączy do nich La Liga, co kibice hiszpańskiej piłki przyjęli z wielką ulgą. System w poprawionej wersji będzie też obecny na mundialu w Rosji. Futbol, wzorem innych dyscyplin, otwiera się więc na to, co od dawna było nieuniknione i z reguły spotyka się to z dużą aprobatą szeroko rozumianego środowiska. Ale w każdej dziedzinie życia muszą być jakieś wyjątki od reguły. W przypadku VAR-u takim wyjątkiem jest Premier League, która właśnie odłożyła wprowadzenie systemu na stałe o kolejny sezon. Przedstawiciele angielskich klubów, którzy wczoraj podpisali się pod taką decyzją, nie uważają jednak, że zostają w tyle w stosunku do reszty. Wprost przeciwnie, ich zdaniem są w ten sposób przynajmniej o pół kroku z przodu
Nasze zdanie na temat VAR-u znacie nie od dziś. System, choć nadal są w nim pewne niedociągnięcia, ogólnie działa dobrze. Znacząco niweluje wpływ czynnika ludzkiego (czyli błędów sędziowskich) na wyniki spotkań, a to przecież najważniejsze. Niemcy, Włosi, Portugalczycy czy Amerykanie, którzy podobnie, jak my korzystają z VAR-u, również specjalnie nie narzekają. Czyli przykładów na to, że warto ułatwiać sobie życie, nie brakuje. No ale dla Anglików to i tak za mało. Tak przynajmniej wynika z oficjalnego komunikatu ligi, który brzmi następująco:
“Kluby porozumiały się w kwestii testowania nowej technologii do końca sezonu 2018/19 w celu usprawnienia systemu, szczególnie pod względem komunikacji na stadionie i z kibicami, którzy oglądają mecze w domach na całym świecie. VAR będzie wykorzystywany zdecydowanie częściej w meczach Pucharu Anglii i Pucharu Lig”
Dziwne? Bez dwóch zdań, bo Premier League to akurat takie rozgrywki, w których VAR jest po prostu niezbędny. Przy bardzo wyrównanej stawce i meczach o dużym znaczeniu rozgrywanych niemal co tydzień, powtórki wideo przyniosłyby same korzyści. Tym bardziej, że w ostatnich sezonach nie brakowało błędów sędziowskich, które później były głośno komentowane pod każdą szerokością geograficzną. Kiedy więc ktoś pyta, której lidze VAR na pewno by się przydał, właściwie z automatu myśli się o Premier League. No i oczywiście o La Liga, ale tam problem zniknie w następnym sezonie.
Zdanie kibiców i obserwatorów to jednak tylko jedna, w dodatku ta mniej ważna strona medalu. Decydujący głos w kwestii VAR-u od początku miały kluby, które od początku nie były nastawione zbyt entuzjastycznie. W marcu media informowały, że nawet jeśli VAR nowym sezonie na stałe zagości na angielskich boiska, to i tak w mocno okrojonej formie. Władze ligi rekomendowały, aby z systemu powtórek korzystać tylko w najważniejszych spotkaniach, ale nawet to nie przekonało sceptycznie nastawionych przedstawicieli klubów. Technologia nie została wprawdzie całkowicie odrzucona, jednakże przerzucenie jej na FA Cup i Carabao Cup z dopiskiem „w fazie testów” jest chyba najlepszym świadectwem niechęci.
Dlaczego Anglicy w tak zdecydowany sposób odcinają się od VAR-u? Przede wszystkim wszystko rozbija się o czytelność systemu. Podnoszone zarzuty nie różnią się jednak niczym od tych, które w innych krajach były omawianie już wcześniej. Kluby Premier League mówią chociażby o problemach ze zrozumieniem konkretnej sytuacji przez kibiców zebranych na stadionie czy przeciągającym się procesie decyzyjnym na który wpływa komunikacja na linii arbiter główny-arbiter VAR. Obie kwestie na pewno są ważne, ale jednocześnie w pełni rozwiązywalne. Specjalny system informujący o zmianach sędziowskich decyzji będzie zastosowany już podczas najbliższych Mistrzostw Świata. Nowe rozwiązanie ma polegać na ekspresowym tworzeniu specjalnych grafik, które będą wyświetlane na stadionowych telebimach. Skrócenie czasu analizy i przyśpieszenie dynamiki gry, to z kolei całkowicie angielski pomysł. Władze ligi chciały, aby na ich podwórku VAR działał trochę inaczej, a sędzia siedzący za monitorem, mógł podejmować decyzje bez konsultacji z arbitrem głównym. Koncepcja bez wątpienia ciekawa, ale czy sensowna? Tego na razie się nie dowiemy.
Bez wątpienia wpływ na decyzję, która przynajmniej na najbliższy sezon wpycha VAR do przechowalni, miały też negatywne boiskowe doświadczenia Anglików. Mowa przede wszystkim o towarzyskim meczu Anglia-Włochy, w którym sędzia Deniz Aytekin z pomocą powtórek podyktował kontrowersyjny rzut karny (od 3:45).
Na zbliżeniu wygląda to tak:
Po meczu angielscy eksperci wpadali w ciężki do zrozumienia szał. Jego źródłem nie była ani gra reprezentacji, ani postawa Aytekina, ale właśnie VAR, który stał się dla nich źródłem wszystkiego, co najgorsze w piłce. Gary Lineker na Twitrerze napisał wprost, że VAR okradł Anglię ze zwycięstwa, które właściwie było już w kieszeni, a w czasie mundialu pewnie nie raz wzbudzi salwę śmiechu. Krótko mówiąc, istna burza w szklance wody po zaledwie jednej decyzji. W dodatku – jak przyznał chociażby były uznany angielski sędzia Graham Poll – w gruncie rzeczy łatwej do obronienia.
Problematyczna sytuacja z rzutem karnym pozwala jednak Anglikom posłużyć się chyba najmocniejszym orężem podważającym sensowność VAR-u. System nie jest nieomylny i można to bardzo łatwo udowodnić. Dodatkowo, na co uwagę zwrócił Gareth Southgate, wątpliwości cały czas budzą niejasno sprecyzowane wytyczne określające możliwości korzystania z systemu. – Myślałem, że VAR jest po to, aby korzystać z niego w czystych, jednoznacznych sytuacjach. Epizod z Tarkowskim i Chiesą taki nie był. Włoch przewrócił się zanim James nadepnął na jego stopę – mówił bezpośrednio po meczu szkoleniowiec Synów Albionu.
Równie głośnym echem w angielskich mediach odbiła się także sytuacja z meczu Francja-Anglia. Kontrowersje wzbudziło wyrzucenie z boiska… Raphaela Varane’a, do którego doszło po wideoweryfikacji. Anglikom nie można więc zarzucić, że kombinując przy systemie, szyją głównie pod siebie. Po prostu uważają, że w obecnej formie, to przerost formy nad treścią. Za dowód niech posłuży komentarz Joey’a Bartona.
Don’t think that’s a sending off. Pen, yes. Red card, very harsh.
— Joey Barton (@Joey7Barton) 13 czerwca 2017
VAR, który w tym sezonie był już testowany w meczach FA Cup i Carabao Cup, niemal od początku budzi w Anglii spory sceptycyzm. Media piszą wprawdzie o progresie i kroku w stronę czegoś, czego nie można unikać w nieskończoność, ale piłkarze oraz eksperci i tak kręcą nosem. Rio Ferdinand uważa, że powtórki powinny być dostępne dla wszystkich i należy je wyświetlać równolegle z sędziowską analizą. W innym wypadku cały proces jest niezrozumiały i zwyczajnie mija się z celem. Jeszcze dalej w swoich dywagacjach posunął się Jamie Vardy, który przyznał wprost, że system jest dla niego zbyt zagmatwany. – Nikt nie rozumie, o co tak naprawdę chodzi z tym VAR-em – ani piłkarze, ani kibice. Wszystko zajmuje mnóstwo czasu. No ale w innych krajach podobno działa, więc kto to tam wie – narzekał po spotkaniu z Włochami.
Zdeklarowanych zwolenników VAR-u na Wyspach jest zdecydowanie mniej. Dotychczas pozytywnie na temat systemu powtórek wypowiadały się wyłącznie jednostki m.in. Antonio Conte i Arsene Wenger. Warto jednak zwrócić uwagę, że przeważnie, łączyło się to z meczami, w których ich drużyny traciły punkty przez błędy sędziowskie. – Liga nie chce rozwiązać problemu z arbitrami. Oni już kilka lat temu stali się profesjonalistami, ale ich poziom przez ten czas ani drgnął. Sytuację mógłby zmienić jedynie VAR. Jeśli chcemy być najlepszą ligą na świecie, to pora zacząć korzystać z technologii – to słowa Francuza po styczniowym mecz Arsenalu z West Bromem. Do rozsądku Anglików swego czasu próbował przemówić też Diego Maradona i trzeba przyznać, że sięgnął po naprawdę konkretny argument. – Z tym systemem nie byłoby „Ręki Boga” – powiedział w rozmowie z oficjalnym portalem FIFA.
Na ten moment wydaje się, że Anglicy nie dadzą się szybko przekonać do zmiany decyzji. Skoro zawiązali już własny ruch oporu, to teraz za wszelką cenę będą chcieli pokazać reszcie świata, że widzą więcej i jako jedyni podchodzą to tematu w przemyślany sposób. W następnym sezonie VAR ma być nadal testowany w mniej znaczących rozgrywkach, co docelowo ma służyć wprowadzeniu niezbędnych usprawnień. Pytanie tylko, czy ustawianie się w roli samotnej wyspy aby na pewno ma sens? Teoretycznie nauka na żywym organizmie w przypadku VAR-u wydaje się być najlepszą opcją, ale do tego niezbędny jest materiał. Zbieranie doświadczeń na podstawie pojedyńczych wniosków będzie prowadzić raczej do skrajności. A te w przypadku angielskiej piłki osadzają się w przeważającej większości po stronie krytyki systemu. No ale może właśnie na tym polega ciężka do uchwycenia metoda.
Fot. Newspix.pl