Grzegorz Krychowiak co prawda miał już za sobą pierwsze szlify w Premier League, ale ani Brighton, ani West Ham United to nie jest poziom, na tle którego chcielibyśmy oglądać reprezentanta Polski. W jego transferze do West Bromwich Albion najbardziej ekscytujące miały być mecze takie jak dzisiejszy – gdy elegancki pomocnik wychodzi na największe kluby ligi, a takim z pewnością nadal jest Arsenal. Dziś Krychowiak ze swojej roli wywiązał się całkiem poprawnie, a dołożył też coś ekstra, czego akurat nie oczekiwaliśmy od niego ani my, ani kumple z drużyny czy trener.
Ale zacznijmy od wiadomości złych. Po pierwsze – Krychowiakowi nie udało się powstrzymać “Kanonierów”, po dwóch golach Alexandre’a Lacazette’a WBA wraca do domu z zerowym dorobkiem. Po drugie – często musiał ratować się faulami, dwukrotnie w strefie, w której każdy stały fragment jest zagrożeniem bramkowym. Fakt, na tle kolegów i tak nie było źle – bo ci faulowali częściej i jeszcze bliżej bramki – Evans na linii pola karnego (gol na 1:0), Nyom w polu karnym (gol na 2:0). Oczekiwalibyśmy jednak, że w kolejnych spotkaniach tych sprytnych pociągnięć za koszulkę będzie mniej, bo Krychowiak zwyczajnie będzie wyprzedzał swoich rywali, którzy dziś niejednokrotnie byli od niego o te pół kroku szybsi.
Skoro już narzekamy – nasz człowiek chyba trochę zagapił się po strzale Sancheza z rzutu wolnego, gdy padła pierwsza bramka. Naturalnie, miał ciężej niż stojący obok a następnie strzelający Lacazette. Polak musiał się obrócić, w dodatku nie spodziewał się, że piłka po odbiciu od bramkarza i poprzeczki wyleci z powrotem w pole a nade wszystko – że poleci prosto do Francuza. Nie sądzimy, by ktokolwiek obwiniał tutaj Krychowiaka za zbyt wolną reakcję.
Tyle z tych “złych” stron meczu, co zaś po stronie plusów? Przede wszystkim – już teraz widać, że Krychowiak ma duże zaufanie u kolegów, którzy grają przez niego piłki naprawdę często, szukając go nawet przy stałych fragmentach. Trzeba tutaj zaznaczyć, że WBA w ogóle gra dość chaotycznie, więc nie wykluczamy, że wiele spośród podań do Krychowiaka było dziełem przypadku. Nie zmienia to faktu, że dziś był w grze bardzo często, w dodatku zazwyczaj nie miał problemów, by otrzymaną piłkę oddać do przodu bez straty bądź niecelnego podania. Wisienką była poniższa akcja – przejęcie, rajd i dokładne dogranie na głowę Rodrigueza lewą nogą, w pełnym biegu.
Whoscored.com wyceniło jego występ na 7,2, co jest dość wysoką notą jak na zespół przegrywający mecz 0:2. Powyżej 7,0 miał jeszcze tylko Hegazi, trzecia ocena w kolejności to 6,7 Rodrigueza i Gibbsa. Doceniono nie tylko podania, ale też dryblingi, choć zdajemy sobie sprawę, że prawdopodobnie większość z nich (no, minimalnie połowa) mieści się na powyższym gifie. Istotniejsze jest jednak to, że Krychowiak wyłączył swoją strefę. Nie pograł dziś przy nim Ramsey, nie pograli Xhaka i Elneny. Całe zagrożenie Arsenalu opierało się na dwóch wahadłowych, do których zresztą wielokrotnie zmuszony był doskakiwać właśnie polski czołg, oraz Alexisie Sanchezie, który zresztą najważniejsze zagrania wykonał ze stojącej piłki – mamy tu na myśli rzut wolny.
Co o samym meczu? Cóż, trochę żal zespołu gości, który miał kilka wyśmienitych okazji by skarcić faworyzowany Arsenal. Sytuację, po której asystę Krychowiakowi ukradł Monreal widzicie wyżej, ale to nie była jedyna groźna kontra. Szczególnie szkoda tej, w której Rodriguez był faulowany w “szesnastce” drużyny Wengera. Działo się to przy wyniku 0:0, angielski napastnik jednak zrobił coś niecodziennego. Mimo dość oczywistego przewinienia… wstał i postanowił uderzyć piłkę na bramkę. Trafił w słupek, a sędzia najwyraźniej uznał, że skoro był w stanie samodzielnie się podnieść, to nie było żadnego faulu. Duży błąd i duże poczucie niesprawiedliwości, że tak waleczny gość, który nie połasił się na łatwe wymuszenie “jedenastki” nie został za to w żaden sposób wynagrodzony.
Nade wszystko jednak żal wszystkich fanów technicznego futbolu, bo zamiast niego otrzymali dzisiaj przede wszystkim nudnawą przebijankę. Szczególnie w pierwszej połowie wydawało się, że do przecinania podań nie jest potrzebne przyspieszenie czy szybkość, ale skoczność, albo skoczność w komplecie z drabiną. Zawodnicy środka pola chcąc utrzymać wzrok na piłce musieli rozmarzonym wzrokiem patrzeć w niebo, przez które przemykała futbolówka – raz w jedną, raz w drugą stronę. Tym bardziej doceniamy rajd Krychowiaka, który stanowił wtedy bardzo przyjemną odmianę od długich piłek.
Co cieszy? Krychowiak wyrasta na lidera pomocy WBA. Co martwi? WBA na razie nie wygrało żadnego z czterech meczów z Grzegorzem w składzie. Przed nimi Watford na własnym terenie. Mamy nadzieję, że to będzie przełomowy mecz dla Polaka.