Kariera i życie Gerarda Pique kompletnie nie pasują do futbolowych standardów. Wychowany w rodzinie o wysokim statusie społecznym od dziecka miał wszystko, czego tylko dusza zapragnie. Ojciec stopera Barcelony jest znanym prawnikiem, a jego mama była dyrektorem jednego z barcelońskich szpitali. Bez wątpienia piłka nożna nie była ostatnią deską ratunku dla zawodnika. Co prawda wyszło świetnie, ale w biznesie nie idzie mu wcale gorzej. Katalończyk od kilku lat przeciera szlaki w kilku branżach i jak widać nie zamierza poprzestać. Co rusz przychodzi mu do głowy nowy pomysł, a czas realizacji to zwykle kwestia miesięcy. Tym razem padło na portal o tematyce sportowej. Dlaczego? Bo te działające obecnie, jego zdaniem są najzwyczajniej w świecie gówniane.
Parę dni temu brukowiec “Daily Mirror” opublikował zdjęcie Pique na którym zawodnik Barcelony rozmawia z policją. Pod fotografią dziennikarze japisali, że piłkarz za przekroczenie prędkości został ukarany wysokim mandatem, a także otrzymał sześć punktów karnych. Zdaniem Pique był to jednak stek bzdur, o czym poinformował za pośrednictwem Twittera.
Wytłumaczę wam, jak działa prawie cała prasa w dzisiejszych czasach.
1) Paparazzi robi ci fotkę kiedy rozmawiasz z policją.
2) Paparazzi wymyśla, że jechałem 190 km/h, a do tego otrzymałem sześć punktów karnych. Wszystko po to, aby sprzedać zdjęcia za 1500 euro. Oczywiście to wszystko kłamstwa.
3) Angielskie media kupują takie zdjęcia i kompletnie mają gdzieś, czy ta historia jest prawdziwa.
4) Większość mediów w tym kraju powiela informacje bez ich weryfikacji. Wszystko po to, aby było jak najwięcej kliknięć.
5) Wyrządzają krzywdę i nikt nie robi nic, aby to zmienić.
6) Moim celem jest w najbliższym czasie stworzyć medium, które będzie inne, prawdziwe, autentyczne i o zawodnikach. Mam dość.
Oczywiście najbardziej wydaje się być ostatni punkt, gdzie Pique wygraża się stworzeniem własnego medium. Na pierwszy rzut oka może i wygląda to mało realnie, ale stoper Barcelony potwierdził już nie jeden raz, że w biznesie nie rzuca słów na wiatr. Po głębszym namyśle wydaje nam się to całkiem realny plan, no bo Katalończyk przecież nigdy nie planował długoletniej kariery, a nowy biznes związany ze sportem przy odpowiednim finansowaniu i właściwym doborze dziennikarzy może wypaść naprawdę nieźle.
Początki w biznesie
Już po mistrzostwach świata w Brazylii, Pique chciał zawiesić buty na przysłowiowym kołku. Miałby wtedy tylko 27 lat. Do dalszego grania namówił go ostatecznie Luis Enrique, za co Pique jest mu bardzo wdzięczny. Jednak pierwsze kroki na zupełnie innym polu postawił już znacznie szybciej, gdy przed sześcioma laty założył spółkę Kerad Games w którą zainwestował niespełna dwa miliony euro. Stoper Barcelony jest osobą decyzyjną w firmie, posiada aż 80 procent udziałów. Łącznie w Kerad Games, która tworzy gry na smartfony, pracuje około trzydziestu osób. W budynku, gdzie mieści się siedziba firmy, Pique posiada swoje biuro, gdzie spędza całkiem sporo czasu. Bez dwóch zdań nie mówimy tutaj o gościu, który sypnął trochę kasy, napompował nią interes, a sam interesuje się nim z doskoku. Kerad Games to bowiem na swój sposób dziecko Pique, które jest jego oczkiem w głowie. W oczach pracowników jest idealnym szefem, ponieważ bardzo dba o swoją załogę i często podchodzi do nich indywidualnie. Prze ubiegłorocznymi świętami Bożego Narodzenia długi czas spędził przed komputerem przeszukując profile swoich pracowników na Facebooku, aby sprawdzić czym się interesują. Na tej podstawie zrobił odpowiednią listę prezentów i dopiero wtedy udał się na zakupy.
Jak do tej pory największym sukcesem Kerad Games jest gra Golden Manager, gdzie gracz wciela się w szefa i menedżera drużyny, którą odpowiednio rozbudowuje, aby osiągnąć sukces. Pomysł na grę był taki, aby użytkownik w jak największym stopniu wczuł się w swoją rolę. Twarzą gry oczywiście jest sam Gerard Pique.
Poza biznesem gier, obrońca zainwestował również w branżę gastronomiczną. Posiada około trzydzieści procent udziałów w firmie Bas Alimentaria, która zajmuje się sprzedawaniem produktów z zawartością wysokiej jakości cielęciny. Wszystkie produkty tej marki można kupić w znanych sieciowych sklepach na terenie całej Hiszpanii.
Pique zajął się również tematem e-sportu, gdzie od pewnego czasu lokuje swoje pieniądze. W ostatnim czasie to dość modny kierunek, ale wielokrotny reprezentant Hiszpanii postanowił po raz kolejny pójść krok dalej. Zamiast rozdrabniać się jak reszta i finansować czyjeś projekty, Pique sam postanowił stworzyć swoją własną drużynę od podstaw. Patrzenie się z boku bez ingerencji i pomoc finansowa nie są w jego stylu. Jeśli już w coś inwestować, to również w pełni się angażować.
Powstał już nawet projekt eFootball Pro, gdzie na jego oficjalnej stronie przed kilkoma tygodniami była prowadzona rekrutacja na kilka stanowisk. Podstawowym wymogiem przy zatrudnieniu była miłość do sportu tradycyjnego i e-sportu.
W życiu i biznesie Pique kieruje się zasadą, która jest dość wymowna – jeśli jesteś najmądrzejszy przy stole, to nie ma sensu żebyś tam siedział. Niczego się nie nauczysz. Nie powinno więc nikogo dziwić, że Katalończyk przyjaźni się z Markiem Zuckerbergiem i Hiroshim Mikitanim. Ten pierwszy to oczywiście twórca popularnego Facebooka. Natomiast Mikitani jest założycielem Rakutena, który jest największą firmą w Azji w dziedzinie handlu internetowego. Od nowego sezonu Azjaci będą głównym sponsorem Barcelony. Na mocy niedawno podpisanej umowy Blaugrana będzie najlepiej zarabiającym klubem biorąc pod uwagę głównego sponsora. Duża w tym zasługa Pique, który był inicjatorem negocjacji z japońskim przedsiębiorstwem. To właśnie on dwa lata temu w San Franciso doprowadził do pierwszego spotkania pomiędzy prezesem Mikitanim i prezydentem Bartomeu. Już wtedy wstępnie rozmawiano o ewentualnym sponsorowaniu klubu. Sam prezes japońskiego giganta wielokrotnie podkreślał też jak ważna była jego przyjaźń z piłkarzem w kontekście podpisania tej umowy. Klub również docenił swojego zawodnika i po finalizacji umowy zaproszono go wraz z Shakirą na uroczystą kolację z tej okazji.
W wolnych chwilach Pique spędza czas przy pokerze, gdzie rozwija swój umysł, a także może się wyluzować. W przyszłości po zakończeniu kariery nie zamierza jednak zostać zawodowcem, chociaż jak na gracza niedzielnego odnosi całkiem spore sukcesy. W 2011 roku zajął trzecie miejsce w turnieju bocznym w ramach EPT Barcelona. Za zajęcie tej lokaty otrzymał prawie 41 tysięcy euro. Przed rokiem również było trzecie miejsce w trakcie EPT Barcelona, ale w turnieju z mniejszym wpisowym. Poza tym Pique w turniejach pokerowych odniósł jeszcze kilka sukcesów.
– Nie sądzę, że na piłkarskiej emeryturze będę grał dużo w pokera. Lubię to jako hobby. Może zagram trochę turniejów, ale oczywiście nie jako zawodowiec. Gdy masz rodzinę i dzieci, to nie masz czasu na latanie po całym świecie i grę w pokera, ale oczywiście sprawia mi to dużą przyjemność. Każdy tytuł, który zdobyłem jako piłkarz, znaczy dla mnie dużo. Mam nadzieję, że pewnego dnia zdobędę tytuł w pokerze, ale nie ma szans na to, że zamieniłbym go z piłkarskim.
Analizując więc dotychczasowe poczynania Pique w biznesie, coraz bardziej jesteśmy w stanie uwierzyć, że on faktycznie utrze nosa papparazi. Co ciekawe, przy okazji może wyjść z tego coś naprawdę fajnego, bo obrońca Barcelony, jeśli się za coś bierze, to tylko na poważnie. I zazwyczaj z sukcesem.
Bartek Burzyński