Jego piłkarze w ostatni weekend sprawili, że dziś świeczki na torcie stawiać będzie z kwaśną miną. Pep Guardiola miał swoje 46. urodziny obchodzić jako trener, który wreszcie udowodnił wszystkim, że w lidze znacznie bardziej wyrównanej niż hiszpańska czy niemiecka, też pokaże wielką klasę. Że będzie się liczył jako jeden z najpoważniejszych graczy w batalii o mistrzostwo Anglii, a Manchester City wniesie na jeszcze wyższy poziom. Niestety, nie wszystko poszło tak, jak Guardiola miał to w planach.
Pep miał sprawić, że Manchester City będzie się bić o odzyskanie dla klubu mistrzowskiego tytułu. Czy robi to lepiej, niż za Pellegriniego rok temu?
Manchester City w tabeli Premier League 18 stycznia 2016 – 1 punkt straty do lidera
Manchester City w tabeli Premier League 18 stycznia 2017 – 10 punktów straty do lidera
Jego Manchester City miał być w grze efektywniejszy. Czy jest?
Strzały 2015/2016 (Pellegrini): średnio 16,2 na mecz
Strzały 2016/2017 (Guardiola): średnio 16,2 na mecz
Strzały celne 2015/2016 (Pellegrini): średnio 5,5 na mecz
Strzały celne 2016/2017 (Guardiola): średnio 5,4 na mecz
Bramki 2015/2016 (Pellegrini): średnio 1,87 na mecz
Bramki 2016/2017 (Guardiola): średnio 1,95 na mecz
Można by tak długo wymieniać, konkluzja jest jedna – skoku jakościowego nie odnotowano, wręcz przeciwnie – coraz głośniej słychać opinie, że Guardiola w Anglii się spalił. Niektórzy twierdzą nawet, że jest po prostu słabym trenerem i gdy konkurencja robi się zbyt zawzięta, odpada. Że popełnił całą masę błędów:
* zaczynając od skreślenia Joe Harta i wymienienia go na Claudio Bravo, o czym pisaliśmy wczoraj (całość TUTAJ)…
“To, co zarzuca się Bravo równie często, jak słabą skuteczność, to, mówiąc żargonem piłkarskim, fizyka. Joe Hart na Premier League zjadł zęby i wraz z rosnącą liczbą świeczek na torcie, rosła też muskulatura Anglika. Jeśli porównać jego sylwetkę z sylwetką Chilijczyka, gołym okiem można ocenić, kto jest lepiej predysponowany do walki w powietrzu w polu karnym. A więc do czegoś, z czego liga angielska zawsze słynęła. Można mówić, że piłka w poszczególnych krajach się dywersyfikuje, ale w Anglii czasy potężnych napastników cały czas nie przemijają. Ibrahimović, Costa, Carroll, Lukaku – to tylko początek wyliczanki.”
* … przez nieumiejętność zaadaptowania się do stylu gry zespołów przyjeżdżających na Ettihad, o czym mówił niedawno Kevin De Bruyne…
– Aspekt, który najbardziej zaskakuje Pepa w Premier League, to że sporo zespołów gra długą piłką. Czasami myśli, że zespoły, które próbują grać ładniej z innymi zespołami, z nami będą grały w piłkę, a nie tylko się broniły. Myślę, że czasami musi go to frustrować to wszystko. Wkłada tak wiele pracy i energii, by odkryć, gdzie mogą się pojawić dla nas wolne przestrzenie, by na koniec powiedzieć nam, że i tak rywal się cofnie i będzie grać długą piłkę. Wydaje mi się, że czasami myśli sobie: “po co cała moja praca?”
* … aż po nie do końca trafione pomysły taktyczne, do czego zresztą przyznał się sam:
– Czasami mam pomysł, coś w stylu: trzech z tyłu, albo zawodnik grający w określony, inny niż zwykle sposób. Czasami to nie działa.
Dlatego dziś wśród życzeń dla Hiszpana z pewnością najczęściej będą z pewnością przewijać się te, by ogarnął siebie i swój zespół. By ten zaczął grać na miarę potencjału, który pokazał choćby w wygranym meczu Champions League z Barceloną. I by zrobił to, zanim będzie za późno. Zresztą bardzo możliwe, że i Pep zdmuchując świeczki na torcie pomyśli o tym samym. Wobec sugestii na temat jego zwolnienia, które już zaczęły się gdzieniegdzie w brytyjskich mediach pojawiać, nic w tym momencie nie jest mu być bardziej potrzebne do szczęścia. Przynajmniej tego zawodowego.