Nieco feralnie ułożył się terminarz Ligi Mistrzów na ten tydzień, bo praktycznie spośród dwóch dni i szesnastu spotkań, tylko jeden możemy z czystym sumieniem określić mianem szlagieru. FC Barcelona – Manchester City – mecz z drugim, trzecim, a nawet siedemnastym dnem, który tworzy wokół siebie multum historii pobocznych. Nie oznacza to jednak, że dziś skupiać powinniśmy się jednak tylko na tym spotkaniu, bo jest jeszcze kilka spraw, które nas mocno nurtują.
1. Czy Barcelona będzie nieco bardziej gościnna dla Guardioli niż przy ostatniej okazji?
Pep Guardiola już na zawsze będzie dla Katalonii osobą szczególną. Świetny piłkarz, potem wybitny trener. Idol lokalnej społeczności, mentor wielu dzisiejszych gwiazd, a pewnie i natchnienie kilku kolejnych pokoleń. Gdy jednak wraca na Camp Nou już po drugiej stronie barykady, już jako szkoleniowiec zupełnie innego zespołu, nie może liczyć na jakąkolwiek taryfę ulgową. Wszelkie możliwe kurtuazje kończą się na konferencji prasowej i w tunelu, gdy przybija piątki z byłymi podopiecznymi.
Pierwszy mecz Guardioli na Camp Nou, gdy jego zadaniem było uprzykrzać życie Blaugranie, wypadł fatalnie. Gładkie 0:3 i kompletna bezradność wobec przeciwnika, którego poniekąd sam ukształtował. Dziś Hiszpan znów powraca na Półwysep Iberyjski i ponownie nie w roli faworyta – w grze jego Manchesteru City wciąż widać sporo niedociągnięć, wciąż nie jest jeszcze to ten styl, którą preferuje Pep.
Swoją drogą, atmosferę przed meczem podgrzał nieco Valenti, ojciec trenera. – Jego powrót do Barcelony? W jakiej roli? Chłopca do podawania piłek? Nie widzę go znów jako szkoleniowca Blaugrany. Jego czas w tym klubie już się skończył, teraz powinien skupić się na nowych wyzwaniach – wystrzelił w rozmowie z mediami, co trochę burzy sielankowo-sentymentalny obraz relacji Guardioli ze swoim byłym klubem.
2. Napoli bez Milika, ale najprawdopodobniej z Zielińskim.
Z oczywistych przyczyn nie zagra dziś Arkadiusz Milik, którego miejsce zajmie prawdopodobnie Manolo Gabbiadini, ale na placu powinien pojawić się inny z Polaków – Piotr Zieliński. Jego Napoli po dwóch kolejkach wygodnie rozsiadło się z fotelu lidera i z dużą przewagą spoglądać może na konkurencję – dzisiejszy przeciwnik, Besiktas, ma cztery punkty straty do Włochów, zaś Dynamo Kijów oraz Benfica – po pięć. Jeśli więc podopieczni Maurizio Sarriego zgarną trzy punkty, to praktycznie będą mogli już planować wiosnę pod kątem dalszych występów w Champions League.
3. Klątwa przedłużonego kontraktu.
Opiekun Borussii Moenchengladbach, Andre Schubert, wraz z przedłużeniem swojej umowy do 2019 roku, ściągnął na siebie niewyjaśnione, nieczyste moce. Jego Borussia od momentu prolongowania przez niego kontraktu nie potrafi wygrać meczu. Najpierw przegrała u siebie z Barceloną, potem dostał łomot w Gelsenkirchen, a w ostatni weekend zremisowała z Hamburgerem SV. Zremisowała, co warto podkreślić, mimo dwóch rzutów karnych, które otrzymała i czerwonej kartki dla gości.
Dziś na pewno o przełamanie łatwo nie będzie, bo Celtic – choć pozornie miał uchodzić w tej grupie za totalnego outsidera – w meczu u siebie zdążył pokazać już kły. Szkotom nie podołał Manchester City, który po zaciętym boju podzielił się punktami. Borussia będzie na domiar złego mocno osłabiona, bo praktycznie w połowie bez swojej siły ofensywnej. A w Glasgow już szykują się ponoć na to, by na trybunach zgotować solidne piekło.
4. Ile będziemy jeszcze czekać na Krychowiaka w formie?
Nie ma dobrej prasy we Francji Krychowiak, oj nie ma. Ilekroć pojawiał się na murawie w koszulce PSG, tylekroć zbierał po głowie. Krytykowano jego przygotowania fizyczne, brak szukania możliwości gry do przodu, kompletny brak zrozumienia z kolegami. – Jest najsłabszym ogniwem. Jego współpraca z Verrattim jest rozczarowująca – pisał Le Parisien.
Dziś Grzesiek ma całkiem sporą szansę na grę, bo problemy ze zdrowiem mają i Javier Pastore, i Thiago Motta. I mamy nadzieję, że jeśli Krychowiak zagra, to w końcu będzie przypominał tego Krychowiaka z poprzedniego sezonu. Wybieganego, dzielnie walczącego na całej szerokości boiska, skutecznie łatającego dziury pozostawione przez kolegów. Bo, tak szczerze powiedziawszy, gorzej być już chyba nie może. Skoro za ostatnie wygrane spotkanie z Nancy dostał jedną z najgorszych ocen na boisku, trójkę, to chyba najwyższy czas odbić się od dna.
5. Lewy, czas w końcu coś trafić.
Czy ktoś pamięta tak długą serię Roberta Lewandowskiego bez gola w klubie? Pięć spotkań, cztery w lidze i jedno w Champions League, z czego prawie w każdym pełne 90 minut na boisku. Oczywiście nie będziemy się wydurniać i nie użyjemy ani słowa „kryzys”, ani też „zniżka formy”, bo przecież w miedzyczasie Lewy walił gole w meczach reprezentacyjnych, ale przyznacie – najwyższy czas, by w końcu trafić do siatki.
Dziś rywal raczej nie z najwyższej półki, bo PSV Eindhoven, ale biorąc pod uwagę na kim wykładali się ostatnio Bawarczycy, to trudno mówić o dostarczycielach punktów. Wiele zależy dziś od tego w jakim ustawieniu wyjdą monachijczycy – w ostatnich tygodniach ich gra w dużej mierze uzależniona jest Arturo Vidala, który nadaje sens grze w środku pola, a spekuluje się, że dziś Chilijczyk może usiąść na ławce.
Ten pozornie prosty do wygrania mecz może więc mieć spore znaczenie i dla Lewego, i dla całego zespołu. Robert i Bayern potrzebują spektakularnego przełamania, by wrócić na właściwe tory. A u siebie, z o wiele niżej renomowanym przeciwnikiem, powinno być o to stosunkowo prosto.