Reklama

Niewydrukowana tabela. Weryfikacji wyników ciąg dalszy…

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

13 września 2016, 16:22 • 3 min czytania 0 komentarzy

Dwie wycieczki do Niecieczy – dwa mecze, po których trzeba czerwienić się ze wstydu. Podejrzewamy, że nic nie zmieni tego, że kibice Legii Warszawa drugą podróż do powiatu tarnowskiego będą wspominać równie źle co pierwszą, ale należy odnotować, że sobotniemu meczowi towarzyszy też dodatkowa historia. Taka, którą musimy się zająć w naszej niewydrukowanej tabeli. 

Niewydrukowana tabela. Weryfikacji wyników ciąg dalszy…

Sędzia Bartosz Frankowski generalnie ma pecha do meczów Legii. Oczywiście nie chodzi nam tu głównie o to, że miewa w nich problemy natury zdrowotnej – kiedyś przypadkowo oberwał od Douglasa, którego popchnął Kucharczyk, a ostatnio musiał skorzystać z pomocy po zderzeniu z bodajże Radoviciem – a bardziej o pretensje, które mają do niego później ludzie związani z warszawską drużyną. Czasami są one kompletnie bezpodstawne, jak np. wtedy gdy Ondrej Duda zarzucił sędziemu z Torunia, że tylko czekał na moment aż będzie mógł wyrzucić go z boiska w meczu z Lechią, a czasami jest w nich trochę racji. Do tej grupy zaliczamy mecz z Bruk-Bet Niecieczą.

Nie był to łatwy mecz dla sędziego, bo sytuacji stykowych w polu karnym było sporo. Frankowski dwa razy wskazał na wapno i są to decyzje, które się bronią, nawet w drugim z przypadków, bo Kędziora już wcześniej był nieprzepisowo zatrzymywany, jeszcze zanim nadział się na nogę Kopczyńskiego. Nierozważne zachowanie obu legionistów. Ale jedenastek powinno być więcej, dokładniej: powinna być jeszcze jedna. W 32. minucie w polu karnym gospodarzy faulowany był Łukasz Broź. To dość symptomatyczna sytuacja – piłkarz zdołał dośrodkować, więc sędzia główny skupił się na dalszym ciągu akcji. Sęk w tym, że wszystko jak na dłoni miał jego asystent, czyli nie ma usprawiedliwienia. W przypadku zagrania ręką w polu karnym Niecieczy – czysty przypadek. Faul Guilherme – żółta kartka to właściwa decyzja. Czyli zgodnie z zasadami – weryfikujemy wynik na 2-2.

Bardzo emocjonujący był również mecz w Gliwicach, gdzie Górnik Łęczna odrobił stratę trzech bramek. Ale powinien mierzyć się z jeszcze większą przepaścią. Doskonałej szansy bramkowej pozbawił gospodarzy sędzia Musiał, który powinien podyktować rzut karny za zagranie piłki ręką, którego dopuścił się Maciej Szmatiuk. Tak jak powyżej – poszkodowanej drużynie dopisujemy bramkę i z konfrontacji zwycięsko wychodzi Piast.

W pozostałych meczach sędziowie nie wpłynęli w znaczący sposób na końcowe rozstrzygnięcia. Niemniej przyczepiamy się do dwóch podyktowanych karnych. Nie użylibyśmy gwizdka w sytuacji, w której w polu karnym przewrócił się Szymon Pawłowski (mecz Lech-Pogoń). Mamy problem z tą jedenastką, jest trochę, że tak to ujmiemy “niemarciniakowa”, a to właśnie nasz najlepszy sędzia wskazał na wapno. Nie ma mowy o przewinieniu Adama Frączczaka. Wcześniej ze skrzydłowym Kolejorza walczył Mateusz Matras i nie rozdmuchiwalibyśmy kontaktu między nimi. “Miękki” karny. Za miękki. Druga jedenastka to karny podyktowany dla Śląska Wrocław. Mamy wrażenie, że decydujący był  impet interwencji Kamila Lecha, ale przecież ciężko wymagać od bramkarza, by cykał się kilka metrów przed bramką. Zawodnik Śląska zdążył lekko dziubnąć piłkę, ale padła ona łupem bramkarza, który w prawidłowy sposób pozbawił przeciwnika możliwości zdobycia bramki. Wiadomo – fikołek wyglądał efektownie, ale nie on jest  główną istotą sporu. Ale zdajemy sobie sprawę, że o jednomyślność w tym przypadku ciężko.

Reklama

Przy wynikach pozostałych spotkań nie majstrujemy.

aPGS1sn

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...