Reklama

Brawo Polska! Gdyby tylko Urban zaczął eliminacje zamiast Probierza…

Szymon Janczyk

14 listopada 2025, 23:14 • 4 min czytania 32 komentarzy

Dwa razy zagraliśmy w eliminacjach z Holendrami, dwa razy zremisowaliśmy, dwa razy nie wyglądaliśmy na zespół znacznie gorszy, który nie mógł nawet myśleć o pełnej puli. Na koniec w tabeli dzielą nas tylko punkty, które straciliśmy z Finlandią. Wypada więc zadać pytanie: jak wyglądałaby ona, gdybyśmy zaczynali kwalifikacje z Janem Urbanem, zamiast tracić czas z Michałem Probierzem?

Brawo Polska! Gdyby tylko Urban zaczął eliminacje zamiast Probierza…

Jasne, łatwo tak spłycać, upraszczać. Gdybanie to polski sport narodowy, wiedzieliśmy to jeszcze zanim Łona wspomniał o tym na tracku. Ciężko jednak nie uciekać myślami w wyobrażenia o tym, co mogłoby się wydarzyć, gdy ogląda się reprezentację Polski, która po prostu gra dobrze w piłkę. Gdy trener nie musi mówić o odwadze, żebyśmy w ogóle odwagę zobaczyli. Gdy potrafimy zagrać szczelnie, odpowiedzialnie w obronie. Wreszcie gdy nasze kontrataki, nasze działania w ofensywie, po prostu mają sens.

Reklama

Kamiński w gazie, profesor Kędziora i błąd Grabary [NOTY POLAKÓW]

Eliminacje Mistrzostw Świata 2026. Polska zremisowała z Holandią

Może nawet był to najlepszy występ reprezentacji Polski od dłuższego czasu? To trzeba usiąść, na spokojnie, lecz fakty są takie, że nie musimy doszukiwać się małych rzeczy i oglądać ich z każdej strony, żeby wybrać coś, co nas cieszy, zadowala. Długimi momentami trzymaliśmy Holendrów z daleka od naszego pola karnego, przez czterdzieści pięć minut nie pozwoliliśmy im na stworzenie dogodnej sytuacji.

Przypomnijmy — bez dwóch podstawowych środkowych obrońców, z wymuszoną zmianą w drugiej linii jeszcze przed upływem kwadransa, bez pierwszego bramkarza. Więc naprawdę było kilka potencjalnych zapalników, tymczasem wyglądało to lepiej niż dotychczas.

Zamykanie stref, przesuwanie się, zaangażowanie, świadomość, wszystko tu grało. Chodziła także ofensywa – Nicola Zalewski miał kapitalną szansę na starcie, to Jakub Kamiński oddał pierwszy celny strzał. Wreszcie Robert Lewandowski posłał do Kamińskiego taką piłkę, jakby irytowało go słuchanie o tym, że Harry Kane nie tylko trafia, ale i rozgrywa. Lewandowski też więc rozprowadził akcję i asystował koledze w taki sposób, że Virgil van Dijk, który jako ostatni stoper czuwał nad tym, żeby nic groźnego Holendrom się nie stało, znów pewnie będzie udawał, że z pobytu w Polsce pamięta tylko kibiców, nie sam mecz czy zwłaszcza jego wynik.

Niedosyt. Polska była lepsza od Holandii, ale zabrakło drugiego gola

Dziesięć sekund, dwóch ludzi, którzy w ogóle ruszyli z kontratakiem, trzy podania i gol. Wyglądało to jak za najlepszych lat, jak za Adama Nawałki. Podobnych prób podjęliśmy jeszcze kilka, niestety — z gorszym skutkiem. Niestety też bardzo szybko po przerwie daliśmy się zaszkodzić. Holendrzy nie mieli nawet przewagi w polu karnym, ale wydarzyła się seria nieporozumień:

  • Kamil Grabara minął się z piłką,
  • Michał Skóraś dał się wyprzedzić rywalowi,
  • dwóch obrońców nie zdążyło dopaść do odbitego strzału przed Memphisem Depayem.

I znów trzeba było mozolnie budować, szukać szans. Nie wychodziło nam to kiepsko, bo zaraz potem van Dijka przestawił Lewandowski, który po strzale z pięciu, sześciu metrów nie cieszył się z gola tylko dlatego, że świetnie ustawiony był Bert Verbruggen.

Można też żałować tych drobnych szans. Tu zablokowany został Piotr Zieliński, tam szansy na podanie do Kamińskiego nie dostrzegł Bartosz Kapustka. Z rytmu wytrącili nas właśni kibice, którzy wpadli na pomysł obrzucenia murawy racami, ale nic to – do samego końca to my bardziej napieraliśmy na Holendrów.

Pierwszy raz od naprawdę dawna po meczu z silnym rywalem możemy uczciwie przyznać, że dobrze się to oglądało, że nie wyglądało to jak konfrontacja piłkarskich jaskiniowców z przedstawicielem innego, lepszego świata.

Polska — Holandia 1:1 (1:0)

  • 1:0 – Jakub Kamiński 43′
  • 1:1 – Memphis Depay 47′

WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI NA WESZŁO:

fot. FotoPyK

32 komentarzy

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Mistrzostwa Świata 2026

Reklama
Reklama