Reklama

Trela: Półprzestrzenie, tercje i przeładowania. Leksykon piłkarskiej polszczyzny 

Michał Trela

Autor:Michał Trela

30 grudnia 2024, 09:38 • 15 min czytania 58 komentarzy

Czy to, że ktoś jest półprawy znaczy od razu, że jest fałszywy? Czym się różni skrzydłowy odwrócony od półskrzydłowego? Lepsze są szerokie ósemki czy opadające szóstki? Gdzie właściwie biega po boisku piłkarz z pozycji dziewięć i pół? I czy półprzestrzeń widać gdzieś między liniami? Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o trenerskim żargonie, ale wstydzicie się zapytać. 

Trela: Półprzestrzenie, tercje i przeładowania. Leksykon piłkarskiej polszczyzny 

Zmienia się język, zmienia się futbol, zmienia się język futbolu. 2024 rok przyniósł w polskim środowisku trenerskim głośną debatę o stosowaniu piłkarskiej nowomowy. To jednak procesy, których nie da się zatrzymać i odwrócić. Lepiej więc spróbować zrozumieć, o czym mowa. Jeśli język wyznacza granice świadomości, poszerzając słownik, można spojrzeć na świat szerzej. Skoro istnieje tylko to, co potrafimy nazwać, im mniej terminów stosowanych przez trenerów będzie dla kibiców czarną magią, tym łatwiej będzie zrozumieć, co mieli na myśli. Część terminów padających w tym tekście dla większości fanów zaznajomionych z piłką może być już oczywista. Część jednak może pomóc skonfrontować swoje przeczucia z tym, co ich autorzy faktycznie mogli mieć na myśli. Oto słownik piłkarskiej nowomowy 2024.

Pozycje numeryczne. Kim jest szóstka?

Spora część żargonowego nazewnictwa dotyczy piłkarskich pozycji. Te ewoluują wraz z futbolem. Nie ma już łączników, forstoperów, z rzadka wspomina się o libero. Są za to szóstki, ósemki i wahadłowi. Piłkarska polszczyzna jest uboższa niż kilka innych języków europejskich pod względem nazywania piłkarskich pozycji. Ale i ona stara się nadganiać czas, byśmy nie musieli Jacka Góralskiego i Piotra Zielińskiego wrzucać do jednego worka z określeniem „środkowy pomocnik”. Mocno rozprzestrzenione i coraz szerzej rozumiane są określenia numeryczne. Zwłaszcza w odniesieniu do czterech pozycji – szóstki, ósemki, dziewiątki i dziesiątki.

Szóstka to środkowy pomocnik, który na ogół unika gry w tłoku. Była kiedyś tendencja, by nazywać go defensywnym, lecz to tylko część prawdy. We współczesnym futbolu podział na stricte defensywnych pomocników od czarnej roboty, jak kiedyś Claude Makelele i ofensywnych, którzy nie brudzili sobie rąk pracą bez piłki, praktycznie zanikł. Szóstka także ma spory udział w budowaniu ataków. Zwykle stara się jednak mieć całą grę przed sobą. Nierzadko w sytuacji, gdy jej drużyna posiada piłkę, schodzi między stoperów, by z głębi pola rozrzucać piłkę. Często pełni funkcję rygla przed obroną. Niekoniecznie ma nawyk, by natychmiast po zagraniu ruszać do przodu w stronę pola karnego przeciwnika. Raczej pilnuje, by każdy kolega z drużyny jak najczęściej mógł zagrać jej piłkę, gdy akurat wpadnie w tarapaty i zostanie przez rywali odcięty od innych opcji. Szóstka niekoniecznie musi rozrywać linie obrony, zaliczać asysty, wbiegać w pole karne. To często wręcz niewskazane. Jej najważniejsze zadanie to nigdy nie tracić piłki. Podanie do zawodnika o takiej charakterystyce ma być jak schowanie jej w sejfie.

Podwójna szóstka

Obecność na boisku szóstki powoduje powstawanie różnych nietypowo brzmiących wariantów. Podwójna szóstka to ustawienie obok siebie dwóch zawodników o takiej charakterystyce. Określenie to było szczególnie popularne w czasach Bayernu Monachium Juppa Heynckesa, którego potrójną koronę w 2013 roku przypisywano w kręgach fachowych w dużej mierze dołożeniu do Bastiana Schweinsteigera Javiego Martineza i rozgrywanie sezonu w ustawieniu 1-4-2-3-1, w którym dwójkę przed obroną stanowiły właśnie dwie szóstki. Czyli „Doppelsechs”. Opadająca szóstka, to z kolei slangowe określenie zawodnika, który w określonej fazie meczu opuszcza drugą linię i cofa się do obrony, jak choćby Sergi Samper w Motorze Lublin. Szerokie szóstki to natomiast zawodnicy z tej pozycji, którzy w umówionych sytuacjach zajmują pozycje bocznych obrońców, pozwalając im przesunąć się wyżej na połowę rywala.

Reklama

Ósemka w piłce nożnej

Partnerem szóstki w linii pomocy często jest ósemka, czyli zawodnik nastawiony bardziej ofensywnie, którego ścieżki poruszania się są bardziej pionowe niż poziome. Gdy drużyna nie ma piłki przy nodze, ósemka ustawia się obok szóstki, współtworząc z nią parę środkowych pomocników. W fazie posiadania ósemka przesuwa się jednak do przodu, idąc w głąb połowy przeciwnika. Ceniona na tej pozycji umiejętność to dobre wyczucie momentu, w którym należy wbiec w pole karne i uderzyć piłkę głową albo nogą z drugiej linii (w razie dośrodkowania typu cutback czyli płaskiego tzw. “podania wstecznego” z linii końcowej na linię pola karnego, w momencie gdy większość oczekuje dogrania w pole bramkowe). W języku angielskim pomocników tego typu określa się jako „box-to-box”, czyli „od pola karnego, do pola karnego”, co dobrze oddaje ich sposób gry. Ósemki mają często tendencje, by po zagraniu stwarzać opcję podania do przodu. Analogicznie jak w przypadku szóstek, ósemek może być na boisku więcej. A wtedy pojawiają się też podwójne, a czasem szerokie ósemki.

Pozycja numer dziesięć

Dziesiątka, czyli ofensywny pomocnik, uchodzi za wymierający gatunek. Wciąż jednak piłkarzy z tej pozycji darzy się w wielu krajach szczególną estymą. To zawodnicy świetnie czujący się w tłoku. Zaliczający asysty, zagrywający ostatnie podania. Często najbardziej zaawansowani technicznie w drużynie, widzący najwięcej. Nie w każdym ustawieniu jest dla nich miejsce na boisku. Klasycznie ofensywny pomocnik występuje w systemie 4-2-3-1, jako bezpośrednie wsparcie dla napastnika. W modnym ostatnio 1-3-4-2-1 mówi się o graniu na dwie dziesiątki, choć tu wiele zależy od interpretacji systemu przez danego trenera. Jako że dziesiątki są w nim dwie, czasem ustawiani są na tych pozycjach tzw. podwieszeni napastnicy, którzy potrafią atakować z głębi pola i niekoniecznie trzymają się pozycji, czasem fałszywi skrzydłowi, których ciągnie do środka, niekoniecznie typowi środkowi pomocnicy w rodzaju Juana Romana Riquelme. W systemie 1-4-4-2 natomiast, gdzie w środku pola jest miejsce tylko dla dwóch zawodników, zwykle dziesiątkę trudno zmieścić, albo trzeba dla niej szukać pozycji gdzie indziej. W zeszłym sezonie typową dziesiątką w diamencie w Realu Madryt był Jude Bellingham.

Dziewiątki typowe i fałszywe

Dziewiątka to pozycja, która wymaga chyba najmniej tłumaczeń. Typowy środkowy napastnik. Lis pola karnego. Odgrywający. Typowa dziewiątka uznawana jest za zawodnika dość wysokiego, silnego, dobrze czującego się w grze tyłem do bramki. Raczej nieopuszczającego pozycji, lubującego się w fizycznej walce z rywalem i grze w powietrzu. Wypisz, wymaluj – Robert Lewandowski. Od piłkarza na tej pozycji oczekuje się, oprócz strzelania goli, także rozpoczynania pressingu, przesuwania się między stoperami tak, by nie można było zagrać piłki przez środek boiska i utrzymywania piłki w strefie ataku, zanim pozostała część drużyny przesunie się do przodu. 

Istnienie klasycznej dziewiątki sprawia, że ustawienie na szpicy kogoś o innej charakterystyce wymaga innego nazewnictwa. Obok dziewiątki często gra ktoś, kto ją wspomaga. Często to piłkarz nazywany „dziewięć i pół”, co jest zgrabnym określeniem dla kogoś będącego między dziewiątką a dziesiątką. Zwykle to piłkarz kreatywny, zaliczający asysty, lubiący grać przodem do bramki, ale za to bardzo skuteczny i umiejący się odnaleźć w polu karnym. W obecnej Ekstraklasie idealnym przykładem gracza z pozycji 9,5 byłby Jesus Imaz, ani niebędący pomocnikiem, ani klasycznym napastnikiem, a kimś pomiędzy, jednak strzelającym blisko sto goli w polskiej lidze. W światowym futbolu gracz 9,5 to Thomas Mueller. Ani skrzydłowy, ani napastnik, ani ofensywny pomocnik, a jednocześnie wszystko to po trochu. 

Ustawienie w środku ataku kogoś takiego zamiast Lewandowskiego, Afimico Pululu czy Erlinga Haalanda, typowych dziewiątek, oznacza grę bez napastnika, czyli z fałszywą dziewiątką. Często oznacza to wymienność pozycji w ataku, ruchliwość pomiędzy ofensywnymi graczami. Kryjący stoperzy nie mają jednego rywala, do którego pleców mogą się przykleić, lecz kilku zmieniających się. Czasem będzie to wbiegająca z głębi pola ósemka, czasem skrzydłowy, czasem dziesiątka. Do perfekcji ten sposób gry opanowała Barcelona Pepa Guardioli z Leo Messim jako prawdopodobnie najwybitniejszą fałszywą dziewiątką w historii. 

Skrzydłowi odwróceni i fałszywi

Słowo „fałszywy” odnosi się w dzisiejszym futbolu nie tylko do napastników, ale też choćby do skrzydłowych. Typowy skrzydłowy to zawodnik, który lubi czuć obok siebie linię boczną, ścigać się wzdłuż niej z rywalami i dośrodkowywać. To często sprinter i znakomity drybler. Współczesnym archetypem skrzydłowego byłby w polskim futbolu Kamil Grosicki czy Jakub Błaszczykowski. Czasem jednak piłkarza o takiej charakterystyce w drużynie nie ma. Ustawia się więc na boku dodatkowego środkowego pomocnika, kreatywnego, lubiącego wymieniać podania, schodzić do środka. Wówczas mówi się o fałszywym skrzydłowym. Jego ustawienie na boisku sugeruje bowiem, że jest skrzydłowym, ale w rzeczywistości wykonuje zadania dodatkowego ofensywnego pomocnika. W tej roli w reprezentacji często grywał Sebastian Szymański. Na Euro 2016 zabłysnął w niej w kadrze Adama Nawałki Bartosz Kapustka. 

Reklama

Innym rodzajem skrzydłowego są odwróceni skrzydłowi. To nic innego jak powierzenie lewonożnemu skrzydłowemu gry po prawej stronie, a prawonożnemu po lewej. Niegdyś, gdy futbol opierał się na niezliczonej liczbie dośrodkowań i uznawano, że należy bronić wąsko, a atakować szeroko, przyjęło się ustawiać po lewej stronie gracza lewonożnego, a po prawej prawonożnego. W ten sposób łatwiej im było dośrodkowywać w pełnym biegu i wykorzystywać pełną szerokość boiska (gracz prawonożny, ustawiony po prawej stronie, otrzymując podanie ze środka, przyjmie piłkę dalszą nogą, czyli prawą, ustawioną tuż przy linii). Z czasem uznano, że skrzydłowi niekoniecznie muszą dobiegać do linii końcowej. Mogą bowiem równie dobrze ścinać akcje do środka i kończyć je strzałami, o co łatwiej, gdy gra się na tzw. odwróconej nodze. Archetypem odwróconego skrzydłowego był Arjen Robben, ustawiany na prawym skrzydle, mimo że grał wyłącznie lewą nogą. Ścinał więc nieustannie akcje do środka, kończąc je strzałem i zawężał grę, zostawiając przy linii korytarz dla ofensywnych wejść bocznego obrońcy. 

Rola wahadłowych

Powrót mody na systemy z trójką środkowych obrońców sprawił, że skrzydłowi przestali grać w każdej drużynie. W niektórych musieli się przekwalifikować na wahadłowych. To pozycja łącząca zadania bocznych obrońców i skrzydłowych. Bez piłki wahadłowi są dodatkowymi obrońcami. Z piłką ustawiają się jako skrzydłowi. Interpretacja gry na tej pozycji zależy od pomysłu trenera i charakterystyki piłkarza. Wahadłowi występują jednak wyłącznie w systemach trójkowych. Gdy drużyna gra czwórką z tyłu, zadanie gry na bokach rozdzielone jest między bocznych obrońców i skrzydłowych. Niegdyś określenie skrzydłowy było zarezerwowane dla bocznych napastników, czyli systemu 1-4-3-3. W systemie 1-4-4-2 grali natomiast boczni pomocnicy. Dziś przyjęło się jednak stosować określenia boczny pomocnik i skrzydłowy zamiennie.

Półskrzydłowi i półprawi stoperzy

Istnieje jeszcze rzadko stosowane określenie półskrzydłowy. To kalka z włoskiego mezz’ala. Występuje jedynie w wariantach określonych systemów, jak 1-4-3-3 czy 1-4-1-2-1-2, czyli ustawieniu z rombem, inaczej diamentem w środku pola. Półskrzydłowy, jak sama nazwa wskazuje, jest trochę środkowym pomocnikiem, a trochę bocznym. W ustawieniu stosowanym przez Daniela Myśliwca w Widzewie zwykło się mówić, że trener cofnął Bartłomieja Pawłowskiego czy później Jakuba Łukowskiego ze skrzydła do środka pomocy. To półprawda. Po prostu przestawił ich do roli półskrzydłowych. Mezz’alą i to bardzo dobrą przez większość kariery we Włoszech był Piotr Zieliński. Czyli zawodnikiem ustawionym w drugiej linii, ale niekoniecznie w osi boiska, lecz trochę przesuniętym na bok. 

Połówki występują też wśród środkowych obrońców. Półprawy i półlewy stoper określa, który z pary albo trójki gra bliżej której strony. Dawniej w systemie trójkowym był jeszcze także libero, czyli obrońca, który pilnował całej szerokości boiska i wybijał piłki przechodzące za linię obrony. Dziś klasycznych libero już nie ma, ale o stoperach lubiących ustawić się krok za resztą defensywy mówi się czasem jako o libero (tak było ze schyłkowym Kamilem Glikiem). Częściej rola libero przypada dziś wysoko ustawionemu bramkarzowi, który wychodzi za pole karne do piłek zagrywanych za obronę. Mianem libero drugiej linii określa się natomiast czasem szóstki, czyli zawodników czyszczących strefę za pomocą, ale jeszcze przed obroną. 

A’ propos stref, warto przejść do tematów lokalizacyjnych, bo one dostarczają wielu określeń. Boisko piłkarskie jest na tyle duże, że chcąc precyzyjnie określić, o którym miejscu mowa, trzeba podzielić je na mniejsze fragmenty. Trener Tomasz Tułacz podkreślał, że on nie dzieli boiska na tercje, lecz na kwarty, ironicznie dodając, że ma nadzieję, iż nie odbiorą mu za to licencji UEFA Pro. Niezależnie od podejścia, chodzi o wytyczenie wszerz boiska trzech lub czterech linii oddzielających poszczególne strefy. 

Tercje, kwarty i półprzestrzenie

Dziś faktycznie najbardziej popularny jest podział na trzy strefy. Tercja ofensywna to ta najbliżej bramki rywala, obejmująca pole karne i strefę bezpośrednio przed nim, czyli ogólnie mówiąc tę, z której pada 99% bramek. Tercja defensywna, analogicznie, to ta najbliżej własnej bramki. Pomiędzy nimi jest tercja środkowa, obejmująca koło środkowe i okolice. Gdy słychać trenerów mówiących o tym, że ich drużynie brakowało „spokoju w trzeciej tercji”, oznacza to, że w okolicach bramki rywala tracili rezon. Określenie może być o tyle mylące, że tercje występują także w hokeju. Tam odnoszą się jednak nie tylko do lokalizacji na tafli, ale i do czasu. Trener hokejowy mówiący, że jego drużynie brakowało spokoju w trzeciej tercji, może więc się odnosić do końcówki spotkania, a niekoniecznie strefy pod bramką.

Lokalizacyjny podział dotyczy także półprzestrzeni. Tu jednak chodzi o wytyczenie linii wzdłuż, a nie wszerz boiska. Jeśli przestrzeń na przedłużeniu pola bramkowego uznać za środkową, a pasy bezpośrednio przylegające do linii bocznej za skrzydła, pomiędzy nimi pozostaną jeszcze dwie przestrzenie „niczyje”. Można je rozrysować jako pasy będące przedłużeniem linii bocznych pola karnego i pola bramkowego. Jeszcze nie w świetle bramki, ale już w szerokości pola karnego. 

Trenerzy zauważyli, że ta przestrzeń bardzo dobrze nadaje się do atakowania. Podczas gdy światła bramki bronią wszyscy, a do zabezpieczania boków są oddelegowani specjalni ludzie w drużynie rywala (boczni obrońcy, skrzydłowi lub wahadłowi), przestrzeń między bocznym a środkowym obrońcą bywa ziemią niczyją. Zawodnik ustawiający się w półprzestrzeni często nie ma krycia, bo nie wiadomo, czy ma do niego wychodzić stoper czy boczny obrońca. Dośrodkowanie czy strzał z półprzestrzeni często nie zdążą być zablokowane. Półprzestrzenie (prawa i lewa) stała się więc bardzo mocno eksplorowanymi miejscami w ostatnich latach. Mówi się o nich zarówno w języku angielskim „half spaces”, jak i choćby niemieckim „Halbraeume”. Co ważne, półprzestrzeni, w przeciwieństwie do przestrzeni, na boisku się nie „tworzy”. Ona zawsze tam jest.

Słyszy się również często, że jakiś zawodnik szukał sobie miejsca między liniami. To odnosi się nie do jakichś istniejących czy wyimaginowanych linii malowanych na boisku, lecz do formacji przeciwnika. Drużyna broniąca ustawia się zwykle w dwóch lub trzech liniach zgodnie z formacjami. Ich liczebność zależy od ustawienia, ale patrząc z góry na zorganizowany zespół zazwyczaj łatwo dostrzec zwłaszcza linie obrony i pomocy. Jeśli rywal „wkleja się w linie przeciwnika”, oznacza to, że ustawia się obok grających w szyku obrońców. Jeśli zaś szuka sobie miejsca między liniami, próbuje wejść między obronę a pomoc i tam uzyskać odrobinę przestrzeni. 

Przeładowania i asymetrie

Czasem trenerzy decydują się na szczególne wykorzystywanie konkretnych miejsc na boisku. Wówczas ustawiają zespół asymetrycznie, czyli hybrydowo. Planują na przykład na przeładowywanie któregoś ze skrzydeł. Albo którejś półprzestrzeni. Po jednej stronie wystawiają na przykład bocznego obrońcę i klasycznego skrzydłowego, a po drugiej tylko bocznego obrońcę, de facto grającego w roli wahadłowego, bo przed nim gra fałszywy skrzydłowy, ciągle opuszczający swoją strefę. Z piłką drużyna gra trójką z tyłu, bez piłki czwórką. Jedna strona jest przeładowana, gromadzi się tam znacznie więcej zawodników niż po drugiej, by wyizolować drugie skrzydło, a więc sprawić, że silny w pojedynkach grający tam zawodnik będzie miał sporo przestrzeni i tylko jednego rywala naprzeciw siebie (pozostali będą przecież musieli pilnować przeładowywanej strony). Widać to często na przykładzie reprezentacji Polski, gdzie po prawej stronie selekcjoner często ustawia piłkarzy angażujących się tam w grę kombinacyjną na małej przestrzeni, by potem szybkim przerzutem uruchomić wyizolowanego po lewej stronie Nicolę Zalewskiego.

Sporą część piłkarskiego języka dyktują dziś programy statystyczne, z których korzystają kluby z całego świata. Mierzone tam wskaźniki często przenikają potem do potocznego języka piłkarskiego. Klasycznym przykładem są oczywiście gole oczekiwane, czyli określenie, jakie było statystyczne prawdopodobieństwo zdobycia bramki z danej sytuacji przez średniego piłkarza. Poszczególne modele wyliczające gole oczekiwane biorą dziś pod uwagę różne parametry. Nie tylko miejsce na boisku, ale też liczba przeszkadzających rywali, ich odległość, to, czy strzał był oddawany nogą, czy głową oraz na jakiej wysokości nadlatywała piłka. Z goli oczekiwanych wynikają punkty oczekiwane, asysty oczekiwane i wiele innych wskaźników. 

Intensywność pressingu określa się czasem natomiast na podstawie wskaźnika PPDA, czyli liczby podań, jakie może wymienić rywal, zanim dany zespół podejmie próbę odbioru piłki. Platformy statystyczne rozróżniają dziś pressing od kontrpressingu. Ten pierwszy to sposób gry znany przynajmniej od czasów Arrigo Sacchiego, polegający na skoordynowanych, aktywnych próbach odbioru piłki w określonych momentach (sygnałach pressingowych) przez przesuwanie się całej drużyny w kierunku piłki i odcinanie rywala od możliwości podania. Takim momentem może być niewygodnie zagrana piłka do bramkarza czy błąd techniczny obrońcy. Określenie kontrpressing funkcjonuje od czasów Juergena Kloppa i Ralfa Rangnicka, stąd często słychać je pod niemieckim oryginałem „gegenpressing”. To specyficzny rodzaj pressingu, podejmowany natychmiast po stracie piłki, maksymalnie w ciągu kilku sekund. Jeśli kontrpressing się powiedzie, drużyna kontynuuje atak. Jeśli rywal spod niego wyjdzie, drużyna „opada”, czyli zaprzestaje doskakiwania do rywala i wraca na wcześniej ustalone pozycje w szyku defensywnym. Faza przejściowa zamienia się w fazę defensywną. 

Moda na fazy przejściowe

Fazy przejściowe to kolejne z modnych określeń, opierających się na teorii, wedle której mecz piłkarski dzieli się na cztery główne fazy (+stałe fragmenty gry) – fazę posiadania piłki (kiedy drużyna atakująca prowadzi akcję pozycyjną, a broniąca zdążyła już zająć ustalone pozycje), fazę bronienia (kiedy to rywal prowadzi atak pozycyjny, a druga drużyna przesuwa się bez piłki) oraz fazę przejścia z ataku do obrony i z obrony do ataku. Przejście z ataku do obrony to właśnie błyskawiczny kontrpressing po stracie, a potem sprawne zajęcie pozycji w defensywie, za linią piłki. Przejście z obrony do ataku to z kolei atak szybki – kontratak, wykorzystywanie dezorganizacji rywala po przechwycie. Drużyny bazujące na fazach przejściowych zwykle grają pressingiem, próbują aktywnie odebrać piłkę i szukają krótkich dróg do bramki rywala. 

To określenia będące zaledwie zalążkiem tego, jak mówią dziś o piłce trenerzy, piłkarze i komentatorzy. Fazy dzielą się bowiem na subfazy, a pressing ma swoje czoło i referencje. Każdy trener, każdy sztab, mają swoje, znacznie bardziej idące w detale określenia. 2025 rok może przynieść kolejne. Nie wszyscy potrzebują wyuczyć się ich definicji na pamięć, by czerpać z futbolu przyjemność. Jeśli jednak żargon coraz mocniej wnika pod strzechy, nie ma powodu, by się na to obrażać. Lepiej spróbować zrozumieć, o co autorom chodziło. Byle tylko ich język był na tyle giętki, by powiedział wszystko, co pomyśli głowa. 

WIĘCEJ TEKSTÓW AUTORA:

fot. Newspix

Patrzy podejrzliwie na ludzi, którzy mówią, że futbol to prosta gra, bo sam najbardziej lubi jej złożoność. Perspektywę emocjonalną, społeczną, strategiczną, biznesową, czy ludzką. Zajmując się dyscypliną, która ma tyle warstw i daje tak wiele narzędzi opowiadania o świecie, cierpi raczej na nadmiar tematów, a nie ich brak. Próbuje patrzeć na futbol z analitycznego dystansu. Unika emocjonalnych sądów, stara się zawsze widzieć szerszą perspektywę. Sam się sobie dziwi, bo tych cech nabywa tylko, gdy siada do pisania. Od zawsze słyszał, że ludzie nie chcą już czytać dłuższych i pogłębionych tekstów. Mimo to starał się je pisać. A później zwykle okazywało się, że ktoś jednak je czytał. Rzadko pisze teksty krótsze niż 10 tysięcy znaków, choć wyznaje zasadę, że backspace to najlepszy środek stylistyczny. Na co dzień komentuje Ekstraklasę w CANAL+SPORT.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

58 komentarzy

Loading...