Okej, dostali bęcki w El Clasico. Jasne, momentami ośmieszali się na tle Milanu w Lidze Mistrzów. Tak, Vinicius zapowiadał, że będzie 10 razy mocniejszy i ta „dycha” się zgadza, ale w liczbie nieudanych trików. Zgoda, że minęło już kilka miesięcy, a Mbappe dalej wygląda jak ciało obce w zespole. Ale czy to, co obecnie dzieje się w Realu Madryt, naprawdę trzeba nazywać wielkim kryzysem? Ba, czy słuszne są opinie, że projekt Carlo Ancelottiego powinien dobiec końca?
Kuźwa, gdzie. Nawet najlepsze maszyny potrafią się wykoleić albo przegrać, a właśnie taki stan rzeczy ma miejsce w Madrycie. Ale nie powiemy przecież, że po tak niefortunnym tygodniu drużyna z trenerem nadaje się do wymiany, nawet jeśli na Santiago Bernabeu dwóch porażek z rzędu (i to jakich!) nie widzieli od kilkunastu lat. Wiadomo, ciężkich dni i powodów do obśmiania (patrz: bojkot „Złotej Piłki”) w krótkim okresie skumulowało się tyle, że to do Królewskich raczej niepodobne. Zazwyczaj Barcelona wiodła prym w dostarczaniu scenariuszy do piłkarskiej wersji „Dlaczego ja?”, a tu proszę – nie chodzi o to, że role się odwróciły, bo do tego jeszcze daleko, lecz w Realu ewidentnie dzieje się coś złego.
Z drugiej strony, czy my skądś tego nie znamy? Real potykający się jesienią, ale włączający swoją doskonałą wersję w rundzie wiosennej? Teraz trudniej to sobie wyobrazić, natomiast nawet z taką jakością w składzie tolerancja na błędy byłaby mile widziana. Czy to dla Ancelottiego, który dla Królewskich jest trenerską legendą. Czy dla kilku piłkarzy, którzy częściej niż zwykle zawodzą, ale to nie tak, że są nieudacznikami. Albo dla Florentino Pereza, który może i niepotrzebnie kłaniał się przed ołtarzykiem Mbappe, zapominając o kilku ważniejszych wzmocnieniach na inne pozycje. Ale również ten sam Perez od dobrych kilku lat gwarantuje kibicom najważniejsze trofea i stosunkowo dobrze prowadzoną wymianę pokoleniową. A zatem sprawa nie jest oczywista i nie tak łatwo o jednostronne argumenty.
Każdy widzi, że tu i teraz Real jest daleki od najwyższego poziomu, ale ta grupa ludzi, bez cienia wątpliwości, zasługuje na większą dozę zaufania. To Real Madryt, nie Barcelona, która w ostatnich sezonach potrafiła zaliczać blamaż za blamażem w europejskich pucharach. Porażka z Milanem, zwłaszcza po wtopionym El Clasico, boli, ale nie powinna prowadzić do dyskusji wokół zwolnienia Ancelottiego. Jeśli już kogoś podważać, niech to będzie Florentino Perez i jego transferowy kaprys, który wybija na wierzch luki kadrowe Królewskich w tym sezonie.
Ktoś mógłby rzucić kontrę, że coś się wypaliło. No, to też niewykluczone, ale używajmy tego sformułowania we właściwym kontekście. Bo niby dlaczego coś nagle miałoby zepsuć się na linii Ancelotti-piłkarze, co kibice Realu zaczęli coraz śmielej podnosić? Jeśli już coś miało się spalić, wypalić albo nie dopalić, to formuła tworzenia drużyny. Serio, atak po brzegi wypakowany gwiazdami, z których część dusi się na boisku na nienaturalnej dla siebie pozycji? Część musi siedzieć na ławce? A jeszcze inna część nawet podświadomie zagra pod siebie, żeby podkreślić miejsce w hierarchii, z niekorzyścią dla zespołu? Na podobnym gwiazdozbiorze przejechało się już PSG i nie dziwi, że nawet Ancelotti, mistrz budowania relacji z gwiazdami, może w tej kwestii popełniać błędy.
Nie wiemy, czy los podobny do PSG spotka akurat Real, czy to spektakularne pęknięcie balonika, jaki napompowano latem, faktycznie się wydarzy w najbliższych miesiącach. Ale pewne jest jedno i warto o tym pamiętać: Real nauczył nas, że jest jak karaluch. Zdepczesz go, wygonisz, zatrujesz, a on i tak wróci tam, gdzie jego miejsce. Jest niezniszczalny i pokazał to wielokrotnie.
Dlatego wstrzymajmy konie i jeszcze nie mówmy o głębokim kryzysie. Jest dopiero początek listopada, a z tego co nam wiadomo, akurat w tym miesiącu trofeów najwięksi nie przegrywają. Zaraz przerwa reprezentacyjna, a więc także i czas, żeby złapać oddech i wyciągnąć mityczne wnioski. Pora na wytoczenie dział przyjdzie. Choćby w grudniu, jeśli Real nie udowodni, że ostatni okres był jedynie chwilowym zatoczeniem się w ślepy zaułek.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Reżim więzi i zabija, oni uciekli. Białoruski klub w Polsce i walka z Łukaszenką
- Superpuchar w Miami… A może na Księżycu? Kulisy absurdalnego pomysłu
- Ile Antoni Kozubal da kadrze? „Jest jak Lobotka, świetnie może się dogadać z Zielińskim”
- Jak Donald Trump wykorzystał sport w USA do wygranej?
Fot. Newspix