W dziesiątej kolejce Ekstraklasy nie zabrakło kontrowersji i, co piszemy z przykrością, nie ze wszystkich spornych sytuacji sędziowie wyszli obronną ręką. Najgorzej wypadł Tomasz Kwiatkowski, czyli arbiter poniedziałkowego starcia Pogoni z Jagiellonią, bo mylił się wielokrotnie, w obydwie strony i jednak wypaczył ostateczne rozstrzygnięcie.
Ale po kolei. W Szczecinie zaczęło się od faulu Filipa Modelskiego, który źle przyjął piłkę we własnym polu karnym, a później wpakował się nogi Rafała Murawskiego. Jako że piłka była poza zasięgiem obrońcy Jagiellonii i przy interwencji nie została trafiona, Pogoni należała się jedenastka, co jednak umknęło uwadze sędziego. Na początku drugiej połowy arbiter niejako postanowił oddać “Portowcom”, co zabrał w pierwszej części gry i podyktował karnego za lekki kontakt Góralskiego z Frączczakiem, co naszym zdaniem absolutnie należało puścić. W kwestii jedenastek, mimo fatalnej postawy arbitra, mamy więc status quo.
Niestety na tym nie koniec. Przy golu Czerwińskiego na 1:0 – w momencie muśnięcia piłki przez Frączczaka – obrońca Pogoni znajdował się na spalonym, i wydatnie na tym skorzystał. Tu jednak bura należy się asystentowi Kwiatkowskiego. Ostatnią kontrowersją z tego spotkania było ostre wejście Madery w Dwaliszwilego, po którym Gruzin będzie musiał pauzować, i przy którym – jak twierdzą lekarze – zabrakło milimetrów do poważnej kontuzji i wielomiesięcznej przerwy. Po meczu noga napastnika Pogoni wyglądała wręcz makabrycznie.
Madera za swoje wejście nie obejrzał żadnej kartki, ale – po obejrzeniu powtórek – trudno mieć o to do arbitra większe pretensje. Atak był agresywny, ale obrońca Jagiellonii najpierw trafił w piłkę, a później podbił kolanem prawą nogę Dwaliszwilego. Zrobił to o tyle niefortunnie, że Gruzin rozorał sobie swoim butem lewe kolano i musiał opuścić boisko. Żółta kartka to jednak najwyższa kara, na jaką Madera zasłużył. Inna sprawa, że defensor gości obejrzał swoją żółtą kartkę kilkanaście minut później, ale tym razem – o ironio – niesłuszną, bo za wejście, którym wykosił Piotra Grzelczaka i nawet nie dotknął piłkarza Pogoni. Podsumowując – błędów było mnóstwo, ale arbiter częściej mylił się na niekorzyść Jagiellonii, której dopisujemy punkt. Z kolei Pogoni odpisujemy dwa oczka.
Mnóstwo kontrowersji wzbudziła też sytuacja z meczu Lecha z Górnikiem, w której Paweł Raczkowski odgwizdał rzut karny po zagraniu ręką Paulusa Arajuuriego. Z jednej strony rozumiemy piłkarza, bo chcąc uniknąć kontaktu z piłką musiałby narazić się na niebezpieczny upadek bez asekuracji. Jakkolwiek patrzeć, było to coś w rodzaju odruchu bezwarunkowego. Jednakże w myśl obowiązujących przepisów arbiter będzie w stanie wybronić się z podjętej decyzji, bo całą interwencję obrońcy Lecha na siłę można zakwalifikować jako umyślną paradę defensywną. Innymi słowy, jesteśmy zmuszeni utrzymać decyzję arbitra.
Ponadto w meczu Lechii z Zagłębiem gospodarzom nie należał się rzut karny po starciu Dąbrowskiego z Wojtkowiakiem, ale – jako że gdańszczanie wygrali dwoma golami – odnotowujemy pomyłkę jedynie w rubrykach “sędzia pomógł” i “sędzia zaszkodził”. Inaczej sprawy mają się w meczu Wisły z Koroną, gdzie arbiter powinien wskazać na wapno po starciu Małkowskiego z Marszalikiem, a tego nie zrobił. Gospodarzom dopisujemy więc gola, a całe spotkanie rozstrzygamy na ich korzyść. Jakkolwiek patrzeć, “Biała Gwiazda” decyzją komisji licencyjnej straciła przed sezonem jeden punkt, a później cztery oczka z powodu błędnych orzeczeń arbitrów. W niewydrukowanej tabeli wiślacy są wiceliderem z trzema punktami straty do Piasta. Gdyby miało decydować samo boisko, jutro podopieczni Moskala walczyliby w bezpośrednim starciu o pozycję lidera.