Reklama

Marsylia: niebezpieczne miasto, niebezpieczni piłkarze. Nie tylko na boisku

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

22 września 2024, 08:56 • 13 min czytania 14 komentarzy

Tak jak Las Vegas nazywane jest miastem grzechu, tak Marsylię powoli możemy nazywać miastem strachu. Druga największa we Francji metropolia stała się stolicą przestępczości. Jest najbardziej niebezpieczna w kraju, szczególnie po zmroku, a policja oficjalnie twierdzi, że straciła pełną kontrolę nad tym, co dzieje się na ulicach portowej miejscowości. Skoro tak wygląda miasto, jak może wyglądać klub? Bardzo podobnie. Olympique, tworząc zespół, również postawił nie tylko na piłkarzy z kontrowersyjną przeszłością, co po prostu przestępców.

Marsylia: niebezpieczne miasto, niebezpieczni piłkarze. Nie tylko na boisku

Marsylia z roku na roku coraz bardziej przypomina Paryż z filmu „13 dzielnica”. Zamknięte getto, w którym rządzi przemoc, narkotyki i broń. W tej produkcji z 2004 roku, która pokazywała obraz francuskiej stolicy za sześć lat, Sodoma i Gomora były jednak zamknięte w ramach jednej dzielnicy. Natomiast przestępczość w portowej Marsylii objęła już jej wszystkie zakątki, a nie jedynie imigranckie części metropolii, w której nie należy wychodzić po zmroku.

„13 dzielnica” w rzeczywistości

Usłyszeliśmy głośne strzały, zrozumieliśmy, że to było morderstwo. Tu się urodziłam, moja rodzina jest tu od lat trzydziestych XX wieku i nigdy wcześniej czegoś takiego nie słyszałam, ani nie widziałam – powiedziała serwisowi „France Bleu Provence” jedna z mieszkanek Marsylii po zeszłorocznej strzelaninie, w której zginęły dwie osoby.

Myśleliśmy, że tutaj będziemy bezpieczni, ale ostatecznie nigdzie nie jesteśmy już bezpieczni. Byliśmy przecież w centrum miasta – powiedziała inna kobieta, wskazując na dziury w elewacji domu po kulach wystrzelonych z karabinów kałasznikow.

Marsylska policja wprost mówi, że straciła pełną kontrolę nad miastem, pomimo że po ulicach chodzą jej funkcjonariusze, żandarmi i regularni żołnierze w pełnym umundurowaniu bojowym. Reklamy narkotyków na szyldach reklamowych, dzieci uczestniczące w procesie ich dillowania, napady w biały dzień, drobne kradzieże, a także morderstwa na zlecenie to codzienność tego miasta. Północnoafrykańscy imigranci lata temu przejęli władzę nad Marsylią, handlując towarem sprowadzanym z Korsyki. Doprowadzili do sytuacji, w której 10-latek za ostrzeganie gangu o jadącej policji, zarabia więcej pieniędzy niż jego nauczycielka po pięcioletnich studiach.

Reklama

Najniebezpieczniejsze miasto Francji

Miasto stoi na głowie. Brudna forsa płynie szerokimi arteriami miasta. Trafia do kieszeni sklepikarzy, ulicznych sprzedawców, urzędników, czy funkcjonariuszy policji. Ci bardziej prawi wciąż starają się z tym walczyć, ale skala skorumpowania jest zbyt duża. Po jednym z nalotów antyterrorystów w jednym z bloków znaleziono 170 karabinów, w tym 16 kałasznikowów i 139 pistoletów, amunicję oraz granaty. Aresztowano 273 handlarzy narkotyków, u których znaleziono 37 kg kokainy, 103 kg marihuany, 120 kg haszyszu i 450 tys. euro w banknotach.

W jednym bloku.

Całe miasto liczy 900 tys. mieszkańców, natomiast wraz z przedmieściami ta portowa metropolia może gromadzić blisko dwa miliony. Nic więc dziwnego, że Marsylia znajduje się na pierwszym miejscu według Numbeo w rankingu najniebezpieczniejszych miejscowości Francji. W stupunktowej skali przestępczość ocenia się na 66,2. Jak łatwo wyliczyć, poziom bezpieczeństwa wynosi 33,8, natomiast w nocy spada do 26,56.

Trupy w oparach sziszy. Francuska piłka w mackach bandytów

Prezydent Emmanuel Macron odwiedził w zeszłym roku plac budowy więzienia Baumettes w Marsylii. Zapowiedział, że podwoi fundusze państwowe dla borykającego się z problemem gangów miasta, w którym do tego wystąpienia w 2023 roku zginęły w porachunkach 23 osoby.

Tożsamość miasta przelana na klub

Przez lata władze miasta próbowały tuszować skalę problemów, by nie uderzyło to w dobrze rozwiniętą branżę turystyczną. Podobną strategię przyjął również lokalny Olympique. Gdy w zeszłym roku OM rywalizował z Brighton w Lidze Europy, fani Mew zostali ostrzeżeni o potencjalnej wrogiej atmosferze, ale nie powinni się niczym martwić, bo policja zapewni bezpieczeństwo podczas meczu ich zespołu. Jest to o tyle złudne, że na stronie Ministerstwa Spraw Zagranicznych Wielkiej Brytanii możemy przeczytać następujące rady dla tych, którzy udają się w podróż do Marsylii:

Reklama

Istnieje wysokie ryzyko ataku terrorystycznego.

Zawsze uważaj na otoczenie.

Zachowuj czujność w miejscach publicznych.

Jeśli miało to kogoś uspokoić przed przybyciem na Stade Velodrome, to raczej przyniosło odwrotny skutek.

Paradoksalnie, z tego, że wszyscy zaczynają głośno mówić, że w Marsylii jest niebezpiecznie, miasto przejęły gangi i szaleje wysoka przestępczość, Olympique zbudował swoją nową tożsamość. Przed sezonem postanowiono jeszcze raz stworzyć drużynę, która będzie w stanie realnie nawiązać walkę o mistrzostwo Francji. Skoro w mieście roi się od przestępców, na trybunach jest podobnie – w końcu nie raz, nie dwa mecze z udziałem Les Olympiens były przerywane – to i zespół powinien być groźny. Włodarze OM wzięli sobie to mocno do serca, sprowadzając nie tylko piłkarzy z kontrowersyjną przeszłością, co po prostu przestępców!

Zawodowa intrygantka i jej posłuszny syn

Kilka dni temu nowym zawodnikiem Olympique został Adrien Rabiot. W jego przypadku należy jednak mówić o transferze Adriena i Veronique Rabiot. Matka pomocnika to prawdziwa awanturniczka. Swojego syna od zawsze trzyma pod spódnicą, przy okazji w każdym klubie, którym występował, wszczynała kłótnie, a nawet raz podżegała do bójki. Stało się tak, gdy Laurent Blanc przestał wystawiać zawodnika w składzie PSG. Z samymi władzami Les Parisiens Veronique kłóciła się wielokrotnie, a to z powodu niekonsultowanej medialnej aktywność syna, a to za brak zgody na wyjazd w roli „partnerki” piłkarza na obóz. Weszła na wojenną ścieżkę z dyrektorem sportowym Leonardo, domagała się prywatnych audiencji u Nassera Al-Khelaifiego.

A mowa tylko o PSG, które „więziło” jej syna. Z tego powodu wytransferowała go do Juventusu, gdzie nie zgodziła się na obniżkę wynagrodzenia w trakcie pandemii, nakazała Adrienowi zbojkotować treningi, czy twardo negocjowała nowy kontrakt syna, angażując w transakcję Manchester United, który był tylko pionkiem w jej intrygach. Poważnie rozważano, by dać jej zakaz przychodzenia na mecze syna w reprezentacji Francji, po tym, jak na trybunach pokłóciła się z rodzicami Mbappe i rodziną Pogby, zarzucając obu zawodnikom słabą formę, egoizm i arogancję.

Toksyczna miłość. Wszystkie skandale matki Rabiota

Teraz ta zawodowa mącicielka i jej syn przyjeżdżają do Marsylii, choć Adrien Rabiot był blisko transferu do Atletico Madryt. Sprawa się jednak wysypała, bo Veronique zaczęła tłumaczyć dyrektorowi sportowemu klubu, na jakiej pozycji powinien występować jej synalek. Los Colchoneros wycofali się szybko z podpisaniem z nim kontraktu.

Niemniej jednak to wszystko, co w skrócie opisaliśmy, to i tak najłagodniejsze przewinienia, jakich mógł się dopuścić zawodnik OM. W końcu mowa o zachowaniach, które w jakimś stopniu mają sportowy pierwiastek. Inni zawodnicy Marsylii już dawno wkroczyli na kryminalną ścieżkę.

Adrien Rabiot został już zaprezentowany jako nowy piłkarz OM. Jego transfer to jednak transakcja wiązana z jego matką Veronique.

Damski bokser i gwałciciel

W ostatnich miesiącach najwięcej mówiło się o sytuacji Masona Greenwooda. W styczniu 2022 roku jego była partnerka, Harriet Robson, oskarżyła Anglika o napaść i gwałt. Jako dowód, który później trafił w ręce policji, udostępniła zdjęcia na Instagramie. Widać na nich ślady pobicia i siniaki. Opublikowała również nagranie, na którym słychać, jak zostaje zmuszona do seksu.

„Rozłóż te pierd****e nogi”, „Mam w dupie, czego ty chcesz gówniaro”, „I tak cię zerżnę c*po” – to tylko niektóre ze zwrotów, które można usłyszeć na nagraniu.

Gdy sprawa wyszła na jaw, zawodnik próbował zastraszyć i przekupić swoją byłą partnerką, którą napastował w trakcie pandemicznego lockdownu. Nieskutecznie.

Greenwood został zatrzymany przez policję, ale wyszedł za kaucją. Chwilę później ponownie jednak trafił za kratki. Jeszcze raz próbował zmusić Robson do wycofania zeznań, łamiąc zasady zwolnienia. Tym razem udało mu się przekonać kobietę do zmiany zdania. Wyparła się bowiem ona wszystkich słów oskarżenia, a zawodnik został ostatecznie oczyszczony z zarzutów w lutym 2023 roku. Para natomiast wróciła do siebie. Urodziła im się córka i planują ślub.

Greenwood podzielił Manchester United. W tej historii nie będzie happy endu

Totalna abstrakcja, ale w Wielkiej Brytanii nie zapomnieli tak szybko o wybrykach Greenwooda. Dowody na jego winę były bowiem jednoznaczne. Dodatkowo na światło dzienne wyszły inne akcje z udziałem 22-latka. W trakcie lockdownu organizował imprezy w lokalu z Airbnb, a także zaprosił prostytutki na zgrupowanie reprezentacji Synów Albionu.

W Manchesterze Greenwood został skreślony. Spędził rok na wypożyczeniu w Getafe. Spisał się na tyle dobrze, że ustawiła się po niego długa kolejka chętnych. Finalnie latem przeniósł się do Marsylii za 26 mln euro. Efekt? Pięć bramek i asysta w czterech meczach.

Półtoraroczny rozbrat z piłką nie przechodził Masonowi Greenwoodowi w dobrej grze. W Getafe spisywał się wręcz rewelacyjnie, co przeniósł na francuskie boiska w barwach OM.

Greenwood nie jest jednak jedynym piłkarzem Marsylii, mającym na swoim koncie napaść na kobietę. W zasadzie zawodnicy OM spokojnie mogliby stworzyć zestawienie swoich największych przestępstw na wzór listy seksualnych sprośności, jaka przed laty krążyła wśród angielskich piłkarzy. Gracze dobrowolnie dołączali do grupy, gdzie zakładali się z innymi na różne kwoty o wykonanie jednej z wielu niemoralnych zachowań. W spisie można było znaleźć takie pozycje jak stosunek z dwoma kobietami, seks oralny czy analny, defekacja na partnerkę. By wygrać pieniądze, wszystko musiało być jednak udokumentowane na zdjęciach. W tej obrzydliwej zabawie prym wiódł Dele Alli.

Dewiant

Niemniej jednak zestawienie przestępstw w Marsylii byłoby równie obrzydliwe, niegodziwe i karygodne, a swoje dwa ohydne wpisy mógłby dodać Elye Wahi, który do OM dołączył w sierpniu z Lens za 25 mln euro. Na koncie ma atak na kobietę w klubie. W październiku 2021 roku 22-latka oskarżyła zawodnika o uderzenie w twarz, w wyniku którego była niezdolna do pracy. Do zdarzenia miało dojść miesiąc wcześniej w klubie nocnym L’Entrepôt w miejscowości Lattes. Napastnik nie przyznał się do stawianych mu zarzutów, a policja zamknęła sprawę z powodu braku nowych dowodów.

Wahi nie uniknął jednak konsekwencji trzy lata wcześniej. W 2018 roku został wyrzucony z College Jean-Moulin – uczelni, która współpracuje z Cean, co jednocześnie doprowadziło do zerwania z nim kontraktu przez klub. Wszystko zaczęło się od tego, że napastnik nie stawił się na treningu przed prestiżowym meczem z PSG. Jak się okazało, 12 marca 2018 roku młody zawodnik został zatrzymany przez nauczycieli, a do szkoły wezwano jego prawnego opiekuna, któremu przedstawiono powody całego zamieszania.

Pod słowną groźbą użycia przemocy fizycznej Sepe [jedno z jego trzech imion piłkarza przyp. red.] nakazał trzem kolegom pójść za nim do toalet i zmusił ich do rozebrania się – przedstawiono przebieg występku piłkarza, za który wyrzucono go z akademii.

Po trzech latach dziennikarz Romain Molina ujawnił, że część faktów z tego dnia zatajono. Oprócz tego, że Wahi miał pod groźbą zmusić trzech chłopców do rozebrania się, to dodatkowo kazał im się masturbować. Nie przeszkodziło to jednak w tym, by napastnik kontynuował karierę. By zataić sprawę, na 15 dni przeniósł się do prowincjonalnego Montfermeil. Stamtąd prowadził rozmowy z Southampton, ale finalnie przeniósł się ze zlokalizowanego na Północy Francji Caen do niedalekiego sąsiada Marsylii z południa – Montpellier.

Ludzie z HSC pytani o przeszłość Wahiego odpowiadali: – Nie było żadnej przemocy, były tylko naciski i molestowanie – powiedział Francis De Taddeo i już tu można się tylko pogardliwie uśmiechnąć, ale słuchamy słów kierownika młodzieżówki Caen (2015-18), Montpellier (2018-22), a obecnie Metz dalej.

Nie chcę umniejszać tego, co zrobił i wiem, że dzisiaj tego żałuje. W tamtym czasie pracowaliśmy z nim i jego rodziną, aby mógł się rozwijać i zmienić, w związku z czym był zmuszony opuścić ośrodek. Nie jest zboczeńcem, nie jest złośliwy. Z dnia na dzień zmuszony był rozpocząć karierę gdzie indziej – dodał, co cytuje „sofoot.com”.

Bronił go również jego były trener z JS Suresnes Pierre Ville, który winę za jego problemy zrzuca na rodzinę. W młodym wieku Wahiemu zmarł ojciec, a matka Olga i ojczym Richmond od dłuższego czasu żyli w separacji. – Próbowaliśmy chronić go przed bardzo niepokojącym środowiskiem. Miał rok opóźnienia w szkole, ale zadawał się z chłopcami, którzy byli o dwa lata starsi od niego. Poza tym w swoim mieście już za młodu był małą gwiazdą. Groziło mu wielkie niebezpieczeństwo ze strony swoich rówieśników.

I tak w Montpellier nastrzelał 32 gole, czym zapracował na transfer do Lens. Tam utrzymał się tylko przez rok, bo szybko wykupiła go Marsylia. Już w debiucie zdobył bramkę. Rozegrał dotychczas trzy mecze.

Nie do wiary, że Elye Wahi ma 21 lat a doświadczył w życiu już tylu historii, nierzadko złych.

Drogowy zabójca

W tym czasie, gdy Wahi zmieniał szkołę, uciekając od odpowiedzialności, przed grzechami przeszłości zbiegał również Amine Harit. W czerwcu 2018 roku Marokańczyk przebywał w rodzinnym Marrakeszu, choć sam urodził się we Francji, i szykował się do wyjazdu na mundial. Właśnie odebrał nagrodę dla najlepszego zawodnika Bundesligi młodego pokolenia. Było się zatem czym pochwalić w ojczyźnie. Szpan rozpoczął się od samochodu. Harit woził się nowym mercedesem i na przejażdżkę wziął swojego 14-letniego brata.

Podróż skończyła się tragicznie. Harit nie zauważył w porę wchodzącego na jezdnię pieszego. Pomimo mocnego hamowania potrącił ze skutkiem śmiertelnym blisko 30-letniego mężczyznę.

Zatrzymałem się 100-150 metrów od wypadku, bo ledwo mogłem sobie uświadomić, co się wydarzyło. Czekałem na policję, byłem w szoku. To mój najgorszy moment w życiu – powiedział na łamach „L’Equipe” pomocnik.

Harit pojechał na mundial, ale zagrał tylko w jednym meczu, a Maroko odpadło po fazie grupowej. Szybko wrócił do Gelsenkirchen, bo był wtedy piłkarzem Schalke. Marokański prokurator wydał nakaz zatrzymania jego paszportu. Później sąd ogłosił wyrok skazujący go na cztery miesiące więzienia w zawieszeniu. Po wpłaceniu kaucji w wysokości 8 600 dirham (ok. 780 euro) nie spędził za kratkami nawet doby.

Wydarzenia z Marrakeszu miały odmienić życie Harita, a przynajmniej tak mówił. Miał spoważnieć, być bardziej odpowiedzialnym, co spotęgowało mu nowo narodzone dziecko. Jego dojrzałość dało się szczególnie zauważyć, gdy nastąpiła pandemia koronawirusa i wszyscy musieliśmy siedzieć zamknięci we własnych czterech ścianach. To było za dużo dla Marokańczyka, który regularnie spotykał się ze znajomymi w shisha barze – swoją drogą również bardzo zdrowa forma spędzania wolnego czasu dla sportowca.

Gdy w końcu wpadł, a stało się to o 1:30 w Essen, po zawiadomieniu policji przez mieszkańców lokalu, Schalke nałożyło na niego karę 100 tys. euro za złamanie protokołu covidowego. Niemniej jednak znowu mogliśmy usłyszeć tę samą śpiewkę o przykrości z powodu popełnionego błędu.

To prawda. Amine był tam ze znajomym, ponieważ w domu sufit spadał mu na głowę – powiedział na łamach „Bilda” Jochen Schneider, dyrektor sportowy Schalke. Pominął jednak fakt, że w lokalu było dziesięć osób, a argument o spadającym suficie na głowę również nie brzmi zbyt przekonująco, ale słuchamy wymówki dalej.

To był błąd i Amine sobie to uświadomił. Przypomniałem mu jeszcze raz o powadze obecnej sytuacji. W tej dramatycznej kryzysowej dobie rzeczy, które wczoraj były normalne, dziś nie można już tolerować. Jest mu bardzo przykro i zapewnia, że to się więcej nie powtórzy – dodał Schneider.

Prawda jest jednak taka, że Harit był już w tamtym momencie skończony, również dlatego, że klubowi źle się wiodło, a pomocnik zarabiał krocie. Rok później odszedł po raz pierwszy na wypożyczenie do Marsylii. Później dokonano jeszcze jednego takiego ruchu, aż w 2023 roku Marokańczyk został wykupiony z Schalke za pięć milionów euro. W tym sezonie w czterech meczach zdobył już bramkę i zanotował cztery asysty.

Amine Harit chwyta za kierownicę nie tylko na ulicach Marrakeszu, ale również na boisku w barwach OM.

Kto kolejny? Skazany za doping/korupcję, kryminalista, szantażysta, pijak?

Miasto strachu stało się dla tych piłkarzy przystanią. Pomimo że coraz więcej osób nie ma poczucia bezpieczeństwa, oni w Marsylii czują się jak ryby w wodzie. Strzelaniny, przemoc, narkotyki, brawurowa jazda są dla nich jedynie wspomnieniami paru wyskoków. Dla innych przebywanie w kontrowersyjnym środowisku, gdzie mówi się i robi, co chce, jest po prostu jedynym możliwym do zaakceptowania.

Idąc tym tokiem budowania składu, Olympique w najbliższym czasie powinien ściągnąć skazanego za doping Paula Pogbę, pijanego agresora wobec kobiet Wissama Ben Yeddera, skazanego za korupcję Sandro Tonallego, szantażystę Karima Benzemę, zawodowego kryminalistę Quincy’ego Promesa, który ma na koncie handel narkotykami, czy zlecenie zabójstwa. To taka szybka ściągawka dla dyrektora sportowego.

Handel narkotykami, próba zabójstwa i miłość do Rosji. Kryminalna ścieżka Promesa

Jak widać, powstałaby z tego całkiem niezła paczka, a przecież zawsze można ściągnąć z emerytury gangstera Samira Nasriego, czy Tomasza… albo może nie. Niemniej jednak dotychczas Roberto De Zerbi trzyma wszystko w ryzach, co widać po wynikach – 10 punktów w czterech meczach i pozycja wicelidera Ligue 1. Nie wiemy jednak, czy wybrał taktykę dobrego, czy złego gliny i czy jest łasy na przekupstwa, jak cała Marsylia.

A co to będzie, jak OM awansuje do Europy?

Postrach Europy z miasta strachu. To jednak przyszłość. Na razie boi się tylko Francja i zwykli marsylianie.

WIĘCEJ O FRANCUSKIM FUTBOLU:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Obidziński: Współpraca Papszuna z Cardenasem układała się naprawdę dobrze

Bartosz Lodko
1
Obidziński: Współpraca Papszuna z Cardenasem układała się naprawdę dobrze

Francja

Ekstraklasa

Obidziński: Współpraca Papszuna z Cardenasem układała się naprawdę dobrze

Bartosz Lodko
1
Obidziński: Współpraca Papszuna z Cardenasem układała się naprawdę dobrze

Komentarze

14 komentarzy

Loading...