Reklama

Wyjść z cienia Luki Modricia. Czy nadejdzie jeszcze czas Mateo Kovačicia?

Aleksander Rachwał

Autor:Aleksander Rachwał

08 września 2024, 12:55 • 13 min czytania 1 komentarz

Kiedy jako 18-latek miał opinię jednego z największych talentów Europy, Luka Modrić przechodził z Tottenhamu do Realu Madryt. W wieku 21 lat sam został zawodnikiem Królewskich i widziano w nim potencjał na następcę 30-letniego już wtedy kolegi z reprezentacji. Kiedy Luka był wiodącą postacią zespołu, który sięgnął po trzeci puchar Ligi Mistrzów z rzędu, on odchodził szukać uznania w Anglii. Dziś ma już 30 lat i w najbliższym meczu Chorwatów z reprezentacją Polski prawdopodobnie znów wyjdzie w składzie obok blisko 39-letniego Modricia. Czy Mateo Kovačić doczeka się momentu, w którym osiągnięciami dogoni talent?

Wyjść z cienia Luki Modricia. Czy nadejdzie jeszcze czas Mateo Kovačicia?

Kariera Mateo Kovačicia to wieczne mierzenie się z własnym potencjałem. To opowieść o cierpliwości i poświęcaniu się dla drużyny. To historia o tym, że sam talent to nie wszystko, ale nawet poparcie go ciężką pracą czasami nie wystarczy, by wejść na szczyt.

Wbrew przeciwnościom

Lata dziewięćdziesiąte to okres rozpadu Jugosławii. Gdy walki przeradzają się w regularną wojnę, wiele osób decyduje się na wyjazd z ogarniętych krwawym konfliktem Bałkanów. Wśród nich są także Ružica i Stipo Kovačić, bośniaccy Chorwaci, którzy decydują się wyemigrować do Austrii. Małżeństwo osiedla się w Linzu, gdzie w maju 1994 roku przychodzi na świat ich syn, Mateo. Decyzja o wyjeździe okaże się więcej niż słuszna. Stworzenie odpowiednich warunków do rozwoju dla młodego Mateo 13 lat później pozwoli rodzinie na powrót do ukochanej ojczyzny, zaś sam chłopiec zostanie okrzyknięty jednym z największych talentów chorwackiej piłki.

Młody Mateo w podwórkowych grach wyróżnia się na tle rówieśników. Pierwsze treningi odbywa w Ebelsbergu, ale już po roku trafia do LASKu Linz. Jest na tyle dobry, że w wieku 12 lat ściąga zainteresowanie największych firm. Rodzice jednak nie dają się skusić Bayernowi, Juventusowi ani Ajaxowi. Wybór pada na Dinamo Zagrzeb. To szansa na powrót w strony, kupują więc wizję ścieżki kariery Mateo, którą nakreślił im Zdravko Mamić i przenoszą się do Chorwacji.

Reklama

Pamiętam, kiedy mój ojciec powiedział mi ‘Synu, wracamy’. Płakałem, byłem taki szczęśliwy. Na koniec okazało się, że to była najlepsza decyzja mojej kariery – wspominał po latach Kovačić, już jako piłkarz Chelsea. – Długo przed przeprowadzką do Chorwacji, moi rodzice i dziadkowie zbudowali tam dom, do którego jeździliśmy na wakacje. Nie myśleliśmy, że się przeprowadzimy, bo moje siostry i ja chodziliśmy do dobrych szkół w Austrii. Na koniec miłość do Zagrzebia i Chorwacji była większa, wróciliśmy do domu w którym moi dziadkowie żyją do dziś – wyznał w rozmowie z mediami londyńskiego klubu.

W 2009 roku świetnie zapowiadający się talent staje przed pierwszym zakrętem w drodze na szczyt. W wieku 14 lat łamie nogę. Dla chłopca żyjącego piłką, którego kariera była tak ważna dla losów całej rodziny, ta sytuacja była jak koniec świata. Jak sam później przyznał, to wydarzenie było jednym z najważniejszych, nie tylko dla jego kariery piłkarskiej, ale całego życia. Gdy doszło do kontuzji, płakał. Proces leczenia pozwolił mu zrozumieć i docenić to, co już miał.

Przechodziłem rehabilitację w miejscu, gdzie było wiele dzieci z bardzo poważnymi urazami. Niektóre bez nóg, niektóre sparaliżowane. Kiedy byłem w pokoju z tymi dziećmi, zrozumiałem, że mam szczęście. Moja kontuzja to nic, są gorsze przypadki niż mój. Zobaczyłem, że to tylko złamana noga, która się wyleczy i będę mógł znowu chodzić – opowiadał po latach.

Tak dojrzałe podejście było kluczowe w powrocie. Młody organizm z rozsądną głową na karku sprawiają, że kontuzja szybko staje się tylko wspomnieniem. Już w 2010 roku Vahid Halilhodžić wprowadza go do pierwszej drużyny Dinama. W wieku 16 lat debiutuje w seniorskim zespole, z publicznością wita się bramką. Został wtedy najmłodszym strzelcem w historii ligi.

Dogonić własny potencjał

Nim ukończy 18 lat, jest na oczach całej piłkarskiej Europy. Występujące w Lidze Mistrzów Dinamo Zagrzeb ma w składzie wielu utalentowanych piłkarzy, więc zmagania chorwackiej drużyny obserwują wysłannicy wielu potężnych klubów. Jesienią 2012 roku trenerem Interu Mediolan jest Andrea Stramaccioni. Włoski szkoleniowiec w grudniu oglądał spotkanie PSG z Dinamem z nastawieniem na potencjalny zakup Sime Vrsaljko. Do dyrektora sportowego Interu wrócił jednak z innym życzeniem: sprowadźmy Kovačicia. I to pomimo, że Dinamo przegrało w tym meczu 0:4.

Reklama

2011 rok. Kovačić i Xabi Alonso podczas meczu Realu Madryt z Dinamem Zagrzeb w Lidze Mistrzów

– Miał zaledwie 18 lat, ale od tamtego czasu naciskałem na mojego prezydenta Massimo Morattiego i już w styczniu 2013 roku, Mateo podpisał z nami kontrakt. Miał naturalną umiejętność operowania piłką. Jest szybki i potrafi zmieniać kierunek, nie tracąc przy tym kontroli nad swoim ciałem. W pojedynkach jeden na jeden potrafi pokonać każdego, a do tego jest bardzo pracowity – wspominał w 2020 roku były szkoleniowiec Interu cytowany przez The Athletic.

To były trudne czasy na San Siro. Drużyna pogrążona w chaosie od momentu rozstania z Jose Mourinho potrzebowała zmian. Portugalczyk zostawił w Mediolanie spaloną ziemię, na której niewiele mogło wyrosnąć, biorąc pod uwagę, że czterech kolejnych szkoleniowców pracowało zaledwie po pół roku. Kiedy więc w 2013 roku Chorwat trafiał do Nerazzurri, wielu chciało zobaczyć w osiemnastolatku zbawcę mediolańskiej drużyny. Kovačić przejął numer 10 po Wesley’u Sneijderze i tym samym wziął na plecy olbrzymie oczekiwania: stać się wiodącą postacią zespołu, który znów włączy się do walki o najwyższe cele.

Minęła zaledwie runda od transferu Mateo, a trenera. który go sprowadzał, już nie było w klubie. Zespół przejmuje Walter Mazzarri i zapoczątkowuje sagę kontynuowaną przez kolejnych szkoleniowców, we wszystkich klubach – częstych zmian pozycji, przekwalifikowywania Chorwata na inne zadania. Mazzarri, grający pragmatycznie, otwarcie krytykuje młodego zawodnika za braki w grze defensywnej. Presja rosnąca wraz z rozczarowującymi wynikami Interu jest olbrzymia, więc w listopadzie 2014 roku następuje kolejna zmiana trenera.

Jeśli można było mieć wątpliwości, czy relacje Mateo z Mazzarrim były dobre, to z Roberto Mancinim były one bez wątpienia fatalne. Początek nie zwiastował katastrofy. Kovačić grał tak, jak cały Inter – nierówno. Potrafił czarować fenomenalną techniką i doskonałym dryblingiem, ale brakowało dołożenia konkretów do wrażeń artystycznych. Miewał jednak na boisku momenty wybitne. Jednym z nich była kapitalna bramka po strzale wolejem zza pola karnego w meczu z Lazio, być może najładniejsza w karierze Chorwata. Z czasem jednak młody zawodnik przestawał mieć uznanie w oczach trenera, co mnożyło pytania o słabszą formę i mniejszą liczbę występów zawodnika.

Kovačić ma 20 lat. Klub taki jak Inter nie może się wokół niego skupiać. Musi powoli dojrzewać i uczyć się. Potrzebuje także czasu, aby zrozumieć pewne rzeczy, przede wszystkim taktyczne – nie gryzł się w język włoski szkoleniowiec. Piłkarz i jego otoczenie nie podzielali tej wizji. Najbardziej bezpośredni był agent Kovačicia, Nikky Vuksan:

Roberto Mancini nie korzysta z niego we właściwy sposób ani we właściwym wymiarze czasu. Ci trenerzy nie mają pojęcia jak nim grać! – atakował wówczas. Pomimo wyraźnie napiętej atmosfery i ograniczonej liczby minut spędzanych przez pomocnika na boisku, Nerazzurri – w tym ich menadżer – zapewniali, że Chorwat nadal jest przyszłością Interu. Ta przyszłość potrwała jednak tylko do końca sezonu. Inter zaakceptował ostatecznie korzystną ofertę Realu Madryt i pożegnał piłkarza. Oficjalnie jako powód podano konieczność spełnienia wymogów Finansowego Fair Play.

Nikt nie chciał sprzedawać Mateo, ale są pewne względy, które są ponad sprawy piłkarskie. Stało się tak ponieważ mieliśmy kwestię Finansowego Fair Play i musieliśmy wyważyć budżet – tłumaczył Mancini. Ciężko jednak uwierzyć, że decydujące nie było zdanie trenera.

2013 rok, Kovačić w barwach Interu w meczu przeciwko Bologni

– Nie mieliśmy żadnych relacji, ani złych ani dobrych. Nie wiem, co myślał i cieszę się, że odszedłem, bo nie wiem, co by mnie czekało – mówił Chorwat, pytany o relacje z trenerem niedługo po transferze. Najwyraźniej nie była to cała prawda, bo rok później nie pozostawił już wątpliwości, że sprawa jego odejścia była osobista: – Nie wrócę, jeśli Mancini będzie na ławce. Mam z nim dziwną relację. To prywatna sprawa i nie ma potrzeby o tym mówić – odpowiedział zapytany o możliwość powrotu do klubu z Mediolanu. Przychodził do Interu jako wielki talent, odchodził nadal z tą samą łatką. Mając 21 lat wciąż tkwił w statusie talentu, który dopiero aspiruje do bycia czołową postacią europejskiej piłki.

Cierpliwość jako cecha wiodąca

Kiedy zgłasza się klub tak wielkiego formatu jak Real Madryt, rzadko się odmawia. W Interze nie zdobył żadnego trofeum, a ambicje klubu kończyły się na nieustannych zmianach koncepcji. Przejście w tych okolicznościach do drużyny, która trofea kolekcjonuje hurtowo ciężko ocenić jako brak ambicji i odcinanie kuponów metodą na „chorwacki talent”. Gdzie wskoczyć na wyższy poziom, jeśli nie w naszpikowanym gwiazdami, traktującym brak zdobycia każdego trofeum jak porażkę Realu? O tym, jak mocny był Real, niech świadczy, że mając już bardzo mocno obsadzoną linię pomocy wydali na 21-letniego Kovačicia 30 milionów euro.

W pierwszym sezonie Chorwat mógł mieć deja vu z Mediolanu. Trener, z którym zaczyna współpracę w nowym klubie – tym razem jest to Rafa Benitez – znów wytrwa zaledwie pół roku. Ciężko jednak stwierdzić, aby przyjście Zinedine’a Zidane’a miało większy wpływ na przebieg kariery Kovačicia w Madrycie. Żelazny środek pola zespołu, który w latach 2016-2018 całkowicie zdominował Ligę Mistrzów, tworzyli Modrić, Kroos i Casemiro.

Chorwat jest więc skazany na rolę rezerwowego, zawodnika do rotacji. Największą jego zaletą staje się wszechstronność i gotowość do zastąpienia kolegów z drużyny z gwarancją zachowania odpowiedniej jakości. Miał oczywiście swój niemały wkład w sukcesy, nie musiał absolutnie czuć się niezręcznie wznosząc puchary wywalczone w tym okresie przez Królewskich. Choćby w La Liga, w mistrzowskim sezonie 2016/2017 spędził na boisku 1696 minut, tylko około 200 mniej niż Luka Modrić, wówczas borykający się z kontuzjami.

Do etatowego miejsca w podstawowej jedenastce było jednak daleko, tak samo jak do dorównania oczekiwaniom jakie można było mieć wobec kariery Chorwata, kiedy odchodził z Dinama. Brak większej liczby minut i występów w kluczowych meczach w klubie ma przełożenie na reprezentację. Oglądanie z ławki rezerwowych finału Ligi Mistrzów i meczów reprezentacji na mistrzostwach Świata przesądzają decyzję o odejściu z Realu.

2018 rok, Kovačić prezentuje trzeci puchar Ligi Mistrzów wygrany z Realem Madryt

– Chciałbym grać więcej w Madrycie ponieważ kocham piłkę i bycie na boisku. Wiem, że w Realu jest trudno o pierwszy skład, szczególnie że przybyłem w bardzo młodym wieku. Rozumiem sytuację, ale wierzę, że najlepsze będzie dla mnie odejście do innego klubu, gdzie będę miał szansę grać regularnie w wyjściowym składzie. Myślę, że mam na to szansę i tego właśnie chcę – tłumaczył w trakcie mistrzostw świata. Wciąż ma tylko 24 lata. Wystarczająco, by zdążyć nadać nowy bieg swojej karierze i zerwać z wizerunkiem wiecznego rezerwowego.

Angielski sen

Oczekiwania piłkarza ma spełnić Chelsea, do której Chorwat przenosi się na zasadzie rocznego wypożyczenia z zastrzeżoną dla londyńczyków opcją wykupu. W chwili transferu wciąż jest młodym zawodnikiem, ale doświadczenie ma już ogromne. W Anglii może poczuć powiew świeżości, pierwszy raz na starcie w nowym klubie pracuje cały sezon z jednym menadżerem. Choć u Maurizio Sarriego rzadko spędza na boisku pełne 90 minut, to w większości meczów wychodzi w pierwszym składzie, a sezon puentuje wygraną w Lidze Europy. W końcu może mieć poczucie, że pełni wiodącą rolę – w finale przeciwko Arsenalowi gra od początku i ma udział przy trzech z czterech strzelonych przez The Blues goli.

Kovačić prezentujący złoty medal za zwycięstwo w Lidze Europy

Okres spędzony w Chelsea to jednak dla Kovačicia swego rodzaju piłkarski czyściec po zupełnie nieudanym pobycie w słabym Interze i bezbarwnym w mocnym Realu. W przeciwieństwie do Włoch – są trofea. I inaczej niż w Realu, tym razem dokłada więcej niż cegiełkę do ich zdobycia. Jednak tylko w jednym sezonie w trakcie pobytu w Londynie nieznacznie przekroczy pułap 2000 minut na boisku w meczach ligowych.

W triumfalnym marszu Chelsea po puchar Ligi Mistrzów ma swój udział, ale Chorwat wypada w kluczowym etapie sezonu przez kontuzję mięśniową. Choć zdąży wrócić na ostatnie tygodnie, nie będzie pierwszoplanowym aktorem najważniejszego spotkania. W wygranym finale z Manchesterem City pojawia się na murawie, ale dopiero na ostatnich 10 minut.

– Uwielbiam go. To bardzo proste, możesz obudzić tego gościa o 3 w nocy i będzie w Cobham o 3.15 gotowy aby dać z siebie wszystko, słuchać i zagrać z pełną energią. Musisz go stopować w treningu, bo za dużo pracuje. Jest niezawodny – rozpływał się nad pracowitością Chorwata Thomas Tuchel, a pod tym zdaniem pewnie podpisaliby pozostali szkoleniowcy Chelsea prowadzący Mateo.

Kovačić staje się symbolem idealnego uzupełnienia składu, jest w stanie wywiązać się z różnych zadań, zagrać na kilku pozycjach, ale nie jest zawodnikiem, który reżyseruje grę całej drużyny ani takim, który ma duże przełożenie na liczby w ofensywie. Po niemal dekadzie od wypowiedzenia tych słów, Nikky Vuksan znów mógłby powiedzieć, że trenerzy nie mają pojęcia jak nim grać. Chorwat również sam nie wykorzystuje swoich szans. Każdy kolejny szkoleniowiec docenia jego pracowitość, wszechstronność, doskonałą technikę i drybling, ale dla żadnego jest centralną postacią zespołu.

Ciężko uwierzyć, aby ten stan rzeczy miał się jeszcze zmienić. Kto bowiem miałby wydobyć z Chorwata pełnię piłkarskiego potencjału, jeśli nie Pep Guardiola? Przejście Kovačicia do Manchesteru City w ubiegłym sezonie dobrze oddaje jeden symboliczny obrazek – ostatni mecz Obywateli w sezonie. Sezonie, w którym Kovačić znów zebrał sporo minut, ale nie był kluczowym ogniwem. W ostatniej kolejce Manchester City ma już bezpieczny wynik w meczu z West Hamem i całkowicie kontroluje mecz. Tylko cud mógłby już odebrać tytuł The Citizens. Dopiero w tych okolicznościach Kovačić pojawia się na murawie, dostaje minutę. Ta scena jest jak podsumowanie jego dotychczasowej kariery. Kariery, którą można opisać słowami: „jesteś istotną częścią drużyny i doceniamy to, ale od najważniejszych meczów są inni”.

Gdzie, jeśli nie w kadrze?

Kariera Mateo w kadrze narodowej jest niczym innym jak refleksem jego dokonań klubowych. Mając już opinię dużego talentu, w 2013 roku Kovačić debiutuje w dorosłej reprezentacji Chorwacji. Od razu o stawkę, rozgrywa pełne spotkanie obok Luki Modricia w wygranym 2:0 meczu z Serbią w ramach eliminacji do mundialu w Brazylii. – Zdecydowałem wczoraj wieczorem, że muszę tworzyć przyszłość. Kovačić był dzisiaj wyjątkowy, dobrze sobie poradził – mówił wprowadzający młodego pomocnika do kadry, selekcjoner Igor Štimac.

Dowiedziałem się, że jestem w wyjściowej jedenastce kilka godzin przed meczem. Zaskoczyło mnie to i byłem nerwowy, ale trener przyszedł do mnie i powiedział ‘Przecież wiesz co robić’. Wyszedłem na boisko z tremą, ale skończyło się świetnie. – wspomniał swój debiut 17-letni pomocnik. Meczom Chorwacji z Serbią zawsze towarzyszy gorąca atmosfera. Rozegranie w takich okolicznościach 90 minut w swoim debiucie w wieku 17-lat robi wrażenie.

Chorwacja w tamtym czasie nie była drużyną, jaką znamy dziś. Choć zawsze pełna utalentowanych piłkarzy, sukcesy na wielkich turniejach w XXI wieku miała dopiero przed sobą. Zarówno na mundialu w 2014 roku, jak i na Euro we Francji dwa lata później, Chorwacja z Kovačiciem w składzie nie osiąga zadowalających wyników. Eksplozja formy drużyny z Bałkanów ma nastąpić dopiero na mundialu w Rosji. Choć traci sporą część eliminacji przez kontuzje, 24-letni pomocnik Realu jest jak zawsze ważną częścią swojej drużyny i jedzie na turniej. Tam schemat się powtarza, Mateo dostaje swoje minuty, ale decydujące mecze – półfinał i finał – w całości ogląda z poziomu ławki rezerwowych. W kadrze, tak jak w klubie zaledwie uzupełnia środek pola, tym razem tworzony przez tercet Modrić – Rakitić – Brozović.

Kovacic z tortem z okazji setnego występu w reprezentacji Chorwacji

Jednak to kadra stanie się miejscem, w którym z czasem zyska najmocniejszą pozycję. Ponad 100 występów zebranych w narodowych barwach nie upłynie wyłącznie w roli rezerwowego. Po zakończeniu reprezentacyjnej kariery przez Rakiticia, Kovačić staje się podstawowym zawodnikiem w drużynie Zlatko Dalicia i w końcu ma swój moment niekwestionowanej chwały. Brązowy medal mistrzostw Świata w Katarze nareszcie ma smak pełnoprawnego sukcesu. To w końcu nie nagroda za bycie istotnym aktorem drugiego planu. To świadectwo doskoczenia do największych postaci chorwackiej i światowej piłki. I szansa, że historia nie musi się na tym zakończyć.

Czytaj więcej o Chorwacji:

Fot. Newspix

Zainteresowany futbolem od kiedy jako 10-latek wziął wolne w szkole żeby zobaczyć pierwszy w życiu mecz reprezentacji Polski na mistrzostwach świata. Na szczęście później zobaczył też Ronaldo wygrywającego mundial, bo mógłby nie zapałać uczuciem do piłki. Niegdyś kibic ligi hiszpańskiej i angielskiej, dziś miłośnik Ekstraklasy i to takiej z gatunku Stal Mielec – Piast Gliwice w poniedziałkowy wieczór.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Komentarze

1 komentarz

Loading...