Reklama

Z getta na salony. Bayer stał się za mały dla Moussy Diaby’ego

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

16 kwietnia 2023, 08:48 • 6 min czytania 4 komentarze

Wychował się w paryskim getcie, które mogło go zniewolić. Nie pozwolił jednak na to, mimo że nie znał żadnego języka poza francuskim. Od czterech lat zachwyca w Niemczech. Teraz przyszła odpowiednia pora na jego sprzedaż. Bayer Leverkusen liczy, że Moussa Diaby pójdzie za co najmniej 75 mln euro, ale cena może wywindować nawet do stu milionów!

Z getta na salony. Bayer stał się za mały dla Moussy Diaby’ego

Strzelając gola w meczu z Eintrachtem Frankfurt, stał się samodzielnym liderem strzelców Bayeru Leverkusen. Łącznie w tym sezonie zdobył 13 bramek i zanotował dziewięć asyst. Choć w ekipie Die Werkself występują tacy piłkarze jak Patrik Schick, Florian Wirtz, Jonatan Tah czy Callum Hudson-Odoi, to Moussa Diaby jest niepodważalnie najlepszym piłkarzem swojego zespołu i już latem może odejść za grube miliony do Premier League. Jego sytuację bacznie obserwuje Arsenal, ale niewykluczone, że w ostatniej chwili ktoś włączy się w wyścig o niego, bowiem Francuz wciąż ma ogromny potencjał do rozwoju.

Moussa Diaby: sylwetka zawodnika

Mimo to, wciąż jest o nim dość cicho, choć notuje lepsze statystyki szybkościowe niż m.in. Kylian Mbappe. W tym sezonie pobiegł z maksymalną prędkością 36,52 km/h, natomiast jego były klubowy kolega z PSG o pół kilometra na godzinę mniej. Do tego w naszpikowanej gwiazdami reprezentacji Francji wystąpił już w dziewięciu meczach. Gra w niej, choć bardzo mocno zabiegała o niego kadra Mali. Jego matka pochodzi z tego afrykańskiego państwa. Sam zawodnik urodził się i wychował w Paryżu i to właśnie jego wychowanie wpłynęło na to, że nie posiada gwiazdorskich zapędów. Dorastał bowiem w jednym z wielu paryskich gett kulturowych.

Esperance znaczy mieć nadzieję

Urodziłem się w 19. dzielnicy Paryża. Nie było nas na wiele stać. W naszym domu często było wiele osób. Trzymaliśmy się jednak razem. Na podwórku zawsze graliśmy w piłkę do późnego wieczora. Wydaje mi się, że to dawało nam radość. Trzymaliśmy się blisko siebie. Byliśmy w ciągłym kontakcie – opowiada w dokumencie powstałym o nim zatytułowanym “Moussa Diaby. Nowe życie. Mały wielki człowiek”.

Reklama

Dzięki skromnemu wychowaniu Diaby zyskał wiele życiowych wartości. Życie w gettach ma jednak również swoje minusy jak przestępczość, narkotyki i izolacjonizm. Getta często potrafią zawładnąć człowiekiem, przywiązać go do lokalnej społeczności i stopniowo wysysać z niego ambicje. Podobnie mogło stać się z Diabym, ale z pomocą przyszedł futbol. Od najmłodszych lat tłukł w piłkę na podwórkach i skwerkach 19. dzielnicy Paryża. Szybko o jego talencie przekonali się trenerzy Esperance Paris, sprowadzając go do swojej szkółki. Słowo esperance z francuskiego oznacza “mieć nadzieję” i nadzieją na poważną karierę żył Diaby. Gdy w 2013 roku zgłosiło się po niego PSG, nie zamierzał dalej tkwić w swoim getcie, tylko wyruszył w świat wielkiego futbolu.

PSG nie było jednak miejscem, gdzie w pełni doceniono talent skrzydłowego. Co prawda na swojej drodze trafił na trenera Thomasa Tuchela, który zauważył w nim ogromny potencjał, ale 23-latek nie był w stanie na stałe przebić się do składu Les Parisiens, gdzie występowali Neymar czy wspomniany już Mbappe. Diaby wyciągnął jednak dobrą lekcję z gry w Paryżu, która oznaczała, że wyjście z własnej strefy komfortu może przynieść bardzo dobre skutki.

Pochwały od Tuchela

Tuchel uwierzył we mnie, dał mi szansę. Przekonał mnie do tego, że na to, jak wyglądasz w weekend, pracujesz każdego dnia i podczas każdego treningu. Nauczyłem się wiele od niego i gdy przechodziłem do Leverkusen, powiedział, że to bardzo dobry klub dla mnie – powiedział Diaby na łamach spox.com

Bardzo dobrze czułem się w Paryżu, ale dłużej nie mogłem tam zostać. Musiałem podjąć decyzję albo zostać z bliskimi w klubie, w którym nie dostawałem wielu szans, albo oddać się piłce i postawić na swój rozwój. Z perspektywy czasu uważam, że podjąłem bardzo dobrą decyzję. Dorosłem jako mężczyzna, a w nowym klubie poczułem rodzinną atmosferę. Wybrałem właściwie. Jestem bardzo szczęśliwy. Znalazłem się w miejscu, które stawia na młodych, daje im się rozwinąć – dodał w dokumencie o sobie.

Łącznie w PSG rozegrał 34 spotkania. W międzyczasie zdecydował się na wypożyczenie do Crotone. Włochy nie były jednak dla niego tak przyjacielskie, dostępne i swojskie. W słabiutkim Crotone wystąpił tylko w dwóch meczach i z podkulonym ogonem powrócił do Paryża. Ponownie znalazł się w swoim getcie. I tu jego kariera mogłaby się skończyć, gdyby nie Bayer Leverkusen. Skauci Die Werkself uważnie obserwowali rozwój Diaby’ego. Wiedzieli również o jego ograniczeniach. Skrzydłowy nie znał języka niemieckiego ani angielskiego, a mimo to Bayer dał mu szansę. Od początku miał na niego sposób. Stworzono dla niego rodzinną atmosferę, czego owoce klub z Leverkusen zbierze już niebawem.

Bez języka, ale z minutami

Pierwsze miesiące nie były łatwe. Miałem kilka problemów w treningu, ale niespodziewanie otrzymałem kilka szans na boisku. Trener powiedział do mnie, że muszę poprawić się w dwóch czy trzech obszarach. Pozostawałem zatem skupiony, ciężko pracowałem, aż w końcu otrzymałem swoją szansę. Szczególnie trudno było mi, kiedy nie mogłem porozmawiać ze swoimi kolegami. Nowy klub, język, miasto. Nie jest łatwo się w tym odnaleźć. Dodatkowo każdy wie, jak ciężko nauczyć się niemieckiego – opowiedział piłkarz na łamach oficjalnej strony Bayeru.

Reklama

Musimy poczekać, aż jego dni nadejdą. Ma dopiero 20 lat. Nie mówi po angielsku i niemiecku. Potrzebuje czasu, żeby się zadomowić. Nie ma sensu wprowadzać takiego chłopaka zbyt wcześnie. Wtedy mógłby zagrać źle i straciłby pewność siebie – uzupełnił jego ówczesny trener, Peter Bosz.

Szkoleniowiec wiedział, że musi poczekać na rozwój skrzydłowego. Wiedział również jednak, że wprowadzając go stopniowo, da mu większą pewność siebie. W końcu Tuchel nie mógł się aż tak pomylić, gdy mówił, że Moussa to bardzo szybki, chętny do nauki i asertywny zawodnik. Bosz pracował nad tym, by poprawić u Francuza przyjęcie piłki. Pierwszy kontakt był dużym mankamentem skrzydłowego. Szybko sobie z nim poradził, dzięki czemu jego rozwój postępował błyskawicznie, co widać po jego statystykach.

75 mln może być za mało

Już tylko jednej asysty brakuje Diaby’emu do zaliczenia trzeciego z rzędu sezonu z tzw. double-double, czyli dwucyfrową liczbą goli i asyst. A przecież w tym sezonie Bayerowi szło jak po grudzie i zawodziły wszystkie gwiazdy. Notoryczne problemy ze zdrowiem i skutecznością miał Patrik Schick. Dopiero w tym roku do gry po zerwanych więzadłach wrócił Florian Wirtz. A Francuz nadal robił swoje. Bayer poniósł porażkę tylko w dwóch meczach na szesnaście, w których skrzydłowy asystował bądź strzelał gola. Zabrakło go jednak w kadrze na mundial w Katarze, ale to tylko kolejna z niewielkich niedogodności w jego drodze na szczyt.

On stale się rozwija. Świetnie odnajduje się w półprzestrzeniach, co w połączeniu z eksplozywnością przynosi ogromne problemy defensywie. Ma dużo jakości, by napierać na bramkę. W ostatnich tygodniach jeszcze bardziej poprawił swoją skuteczności. Stale ma głód strzelania goli. Na początku sezonu cały Bayer mu nie pomagał, dlatego żałujemy, że nie otrzymał powołania do reprezentacji Francji. W każdej innej kadrze na świecie znalazłby się w kadrze, a nawet wychodziłby w podstawowym składzie. Francja ma jednak bardzo dużo jakości, szczególnie na skrzydłach. Dlatego nie powinien być to powód do wstydu, a motor napędowy do dalszej pracy – powiedział w zeszłym roku na łamach “Kickera” Simon Rolfes, dyrektor sportowy Bayeru.

Już w letnim oknie transferowym ustawi się po niego długa kolejkach chętnych z Arsenalem i Newcastle na czele. Bayer nie będzie w stanie go dłużej utrzymać w Leverkusen. Byłoby to niedobre dla rozwoju samego zawodnika, jak i klubowego budżetu. Die Werkself liczą na zarobek co najmniej 75 mln euro. O pięć milionów więcej Bayer zarobił jedynie na sprzedaży Kaia Havertza, a kto wie, czy Francuz nie pobije rekordu. Do końca sezonu pozostało jeszcze kilka spotkań, którymi może podbić swoją cenę.

WIĘCEJ O NIEMIECKIM FUTBOLU:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Komentarze

4 komentarze

Loading...