Reklama

Luzik, pełna kontrola. Universitatea nie miała szans z Rakowem Częstochowa

Przemysław Michalak

02 października 2025, 22:59 • 3 min czytania 19 komentarzy

Byliśmy świadkami rzeczy historycznych. Raków Częstochowa do dziś nie wygrał jeszcze w fazie ligowej/grupowej europejskiego pucharu jako gospodarz. Od teraz to już nieaktualne. Po topornym początku Medaliki się rozkręciły i nie dały szans Universitatei Craiova na inaugurację jesiennej rywalizacji w Lidze Konferencji. Wygrana 2:0 to i tak stosunkowo niski wymiar kary dla lidera rumuńskiej ekstraklasy. 

Luzik, pełna kontrola. Universitatea nie miała szans z Rakowem Częstochowa

W ten chłodny wieczór Raków dość długo opierał się, żeby rozgrzać swoich kibiców. Wystarczy wspomnieć, że gdy w 22. minucie doszło do wymuszonej zmiany Iviego Lopeza, częstochowski zespół nie miał na koncie ani jednego strzału, a jego xG wynosiło okrągłe zero. Do tego momentu najciekawszym wydarzeniem było znokautowanie nieudolnym dośrodkowaniem przez Iviego stojącego w pojedynczym murze Bancu.

Reklama

Wynikało to m.in. z faktu, iż na początku meczu goście, zgodnie z przewidywaniami, raczej nie próbowali grać tego co w lidze rumuńskiej, gdzie przeważnie mają dużą przewagę w posiadaniu piłki. To drużyna Marka Papszuna rozgrywała i musiała się martwić, jak przedostać się przez zasieki zastawione przez rywali. Efekt był wiadomy.

Raków Częstochowa – Universitatea Craiova 2:0. W pełni zasłużone zwycięstwo

Z czasem jednak Universitatea chyba się zorientowała, że może pozwolić sobie na więcej i… wpadła w pułapkę. Teraz to Raków mógł liczyć na wysokie odbiory i takie też miał, dzięki czemu po dwóch kwadransach wreszcie zaczęły się emocje. I trzeba tu oddać przyjezdnym z Rumunii, że w bronieniu dostępu do światła bramki byli znakomici. Strzały Brunesa, Racovitana, Ameyawa i Amorima były ofiarnie blokowane przez obrońców, czasami do spółki z bramkarzem. Przeważnie chodziło o to, że zawodnicy gospodarzy nie uderzali od razu, tylko najpierw przyjmowali piłkę. To robiło różnicę.

Na koniec tuż przed przerwą jeden jedyny raz naprawdę groźnie zaatakowała Universitatea. Na szczęście strzał Baiarama przeleciał tuż obok słupka.

Druga połowa zaczęła się w najlepszy możliwy sposób, no nie dałoby się wymyślić lepszego scenariusza. Niemal od razu po zmianie stron po akcji Ameyawa i zgraniu Struskiego zamykający wszystko Pieńko huknął i piłka jakoś przeszła przez Pavlo Isenkę. 1:0, dziękujemy.

A zaraz potem wychodzącego na czystą pozycję Brunesa przed polem karnym sfaulował Screciu. Sędzia po analizie VAR nie miał wątpliwości: czerwona kartka.

Nie musimy wam tłumaczyć, co taki komfort oznacza dla drużyny pokroju Rakowa, słynącej z dyscypliny taktycznej i trudnej do sforsowania obrony. Okej, na początku trwającego sezonu ten wizerunek został trochę nadszarpnięty, ale nie aż tak bardzo, żebyśmy mieli się mocniej obawiać, że piłkarze Papszuna to wypuszczą. Teraz już mogliśmy się głównie zastanawiać, czy skończy się na skromnej wygranej, czy może jednak uda się jeszcze podwyższyć prowadzenie.

Kolejnych okazji nie brakowało. Bramkarz z trudem zbił mocny strzał Ameyawa. Diaby Fadiga w zamieszaniu po rzucie rożnym był nieprecyzyjny. Brunes minął już Isenkę, ale kąt był zbyt ostry i trafił w boczną siatkę. Diaby Fadiga ładnie uderzył, bramkarz miał efektowną interwencję na notę. Aż wreszcie Marko Bulat wycofał piłkę do Oskara Repki, a ten z pomocą drobnego rykoszetu przywalił przy słupku jak należy i było po zawodach. Luzik, pełna kontrola. Szkoda jedynie, że w doliczonym czasie po kolejnym wysokim odbiorze fatalnie spudłował rezerwowy Mircetić.

Universitatea z przodu już nawet nie mrugnęła. Jeśli Rakowowi sporadycznie zdarzała się potencjalnie groźna strata, akcja była błyskawicznie kasowana. Kacper Trelowski marzł i patrzył, co robią koledzy. Po drugim golu gospodarze trochę się cofnęli, ale przyjezdni mimo to nic nie wykreowali.

Jeśli Raków tym meczem miał potwierdzić, że wygrzebuje się z dołka, to potwierdził. W europejskich pucharach jesteśmy bardziej wyrozumiali dla jego stylu gry, a i tak dziś udało się połączyć (od 30. minuty) przyjemne z pożytecznym. Takie Medaliki chcemy oglądać częściej.

Raków Częstochowa – Universitatea Craiova 2:0 (0:0)

  • 1:0 – Pieńko 47′
  • 2:0 – Repka 80′

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

19 komentarzy

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Liga Konferencji

Reklama
Reklama