Reklama

Od Baresiego i Costacurty do Kiwiora i Bednarka. Najlepsze duety stoperów z jednego klubu i reprezentacji

AbsurDB

Autor:AbsurDB

27 września 2025, 08:46 • 12 min czytania 17 komentarzy

Pary środkowych obrońców, które nie tylko występują u swojego boku w reprezentacji kraju, ale także na co dzień grają w jednym klubie, to dziś coraz większa rzadkość. Czasy Costacurty i Baresiego, Pique i Puyola, Bonucciego i Chieliniego już minęły. A jeżeli poszukamy duetów, które grają razem w jednym zespole poza swoją ojczyzną, jak Bednarek z Kiwiorem w Porto, to okaże się, że są oni właściwie… jedyni pod tym względem w europejskim futbolu. 

Od Baresiego i Costacurty do Kiwiora i Bednarka. Najlepsze duety stoperów z jednego klubu i reprezentacji

Duety środkowych obrońców, które grają razem w reprezentacji i zagranicznym klubie

W kadrze defensywny pomocnik może być z Ludogorca Razgrad, a ofensywny z Interu. Skrzydłowy może być z Pogoni Szczecin, a napastnik z Barcelony. To normalne. Niewielu kibiców wymaga, by zawodnicy z pola byli ze sobą zgrani dzięki codziennej grze w tym samym klubie, chyba że tworzą skład w grze EA Sports FC. Nieco inaczej jest ze stoperami. Mamy podskórnie poczucie, że dwaj środkowi obrońcy znający się jak łyse konie gwarantują znacznie wyższy poziom zdolności defensywnych reprezentacji. Dlatego dość ważna stała się dla fanów informacja o tym, że Jan Bednarek i Jakub Kiwior będą razem grać w FC Porto.

Reklama

Pierwszy w Anglii grał bardzo dużo, ale w najgorszym w lidze Southampton. Drugi był w kadrze potężnego Arsenalu, ale miewał problemy z występami w pierwszym składzie. Teraz obaj będą pomagać FC Porto w wyjściu z lekkiego kryzysu, a pierwsze mecze pokazują, że trener widzi w nich podpory defensywy.

Kto zatem ma i miał duety środkowych obrońców grających w tym samym zagranicznym klubie?

„Muralha polaca”, „absolutamente fantásticos” – eskscytują się portugalscy kibice

Idą w ślady Wałdocha i Hajty

W polskiej reprezentacji dwójka podstawowych środkowych obrońców z jednego klubu nie zdarzała się często, a tym bardziej jeżeli poszukamy takiego duetu z zespołu zagranicznego.

Arkadiuszowi Głowackiemu zdarzyło się dwadzieścia lat temu zagrać w parze klasycznych środkowych obrońców z Tomaszem Kłosem, gdy akurat robili sobie przerwę od dominacji w Ekstraklasie z Wisłą Kraków. W meczu z Grecją, w którym pokonaliśmy ekipę Rehhagela tuż przed wygranym przez nią Euro 2004, na boisku oprócz tamtej dwójki znalazł się jeszcze jeden wiślak: Mariusz Kukiełka. Rok wcześniej Głowacki zagrał na środku z innymi klubowymi kolegami: Mariuszem Jopem i Jackiem Kowalczykiem.

Jednak w występach na środku obrony dwóch zawodników grających w tym samym klubie w swojej ojczyźnie nie ma nic niesamowitego. Znacznie rzadszym przypadkiem są występy takiego duetu na co dzień występującego wspólnie zagranicą.

Ostatnią parą stoperów, która w biało-czerwonych barwach notorycznie grała razem, jednocześnie występując w mocnym klubie zagranicznym byli chyba Tomaszowie Wałdoch i Hajto. Do 1995 roku wspólnie tworzyli filary defensywy Górnika Zabrze. Wałdoch wyjechał do Niemiec jako pierwszy, ale ostatecznie w 2000 roku wylądowali razem w Schalke, gdzie spędzili cztery piękne lata. Aż dwadzieścia trzy razy wspólnie grali też w kadrze, głównie na środku obrony. Ostatni raz w meczu przegranym 0:4 z Portugalią na mundialu w Korei, podczas którego jeden z naszych stoperów został ośmieszony przez Pauletę.

Drogę przetarli wcześniej Piotr Czachowski i Marek Koźmiński, którzy reprezentowali Polskę grając w Udinese w 1992 roku, jednak nie zdarzyło się im wspólnie zagrać na środku obrony.

Nikt w Europie nie ma dziś takiego duetu

Sprawdziłem wszystkie reprezentacje europejskie, a także te spoza naszego kontynentu, które są klasyfikowane wyżej od Polski. Tylko w kilku choćby teoretycznie (biorąc pod uwagę graczy, którzy wystąpili przynajmniej raz w kadrze krajowej w tym roku) jest obecnie możliwy występ dwóch środkowych obrońców z tego samego klubu. A w praktyce jest ich jeszcze mniej.

W Olympique Marsylia grają Leonardo Balerdi i Facundo Medina. Drugi w tym roku rozegrał w kadrze Argentyny niecałe sto minut, a pierwszy wystąpił w niej w całej karierze tylko dwa razy, w tym w ostatnim meczu o nic z Ekwadorem. Jedyne wspólne mecze tych dwóch obrońców to mecze młodzieżówki pięć  lat temu i spotkanie Ligi Mistrzów z Realem dziesięć dni temu. Trudno tu zatem mówić o duecie podstawowych obrońców.

Marquinhos gra nieregularnie w PSG, ale od lat występuje w podstawowym składzie Canarinhos. Odwrotnie jest z młodym 21-letnim Lukasem Beraldo – częściej jest w pierwszym składzie klubu z Paryża, ale w kadrze Brazylii zagrał w tym roku tylko przez szesnaście minut. Ostatni raz razem na murawie znaleźli się w finale Klubowych Mistrzostw Świata przeciwko Chelsea.

Zatem trudno w przypadku tej pary mówić o duecie środkowych obrońców, który jest w tym momencie zarówno podporą klubu, jak i reprezentacji, ale i tak jest to para najbardziej zbliżona rolą do Kiwiora i Bednarka spośród wszystkich, które znalazłem.

W Panathinaikosie byli razem Islandczycy Sverrir Ingason i Hordur Magnusson, ale ten drugi cztery dni temu zmienił klub. W Werderze występują Austriacy Marco Friedl i Maximilian Wöber, jednak razem zagrali tylko w jednym meczu w Pucharze Niemiec, w dodatku Wöber na lewej obronie.

Interesująco jest w kadrze San Marino, bo pobliski włoski klub US Pietracuta sprowadził w ostatnich trzech latach połowę składu reprezentacji. Gra w nim też trzech stoperów La Serenissimy: Ceviolo, Valentini i Passolini. O pierwszych dwóch można w sumie powiedzieć, że są w podstawowym składzie zarówno kadry, jak i klubu. Jednak to europejska egzotyka, a Pietracuta leży trzy kilometry od granicy San Marino, więc nie można mówić ani o poważnej reprezentacji, ani o poważnej zagranicy.

Taka para daje dobre wyniki w eliminacjach mundialu

Jak to wygląda w przypadku naszego duetu? Jakub Kiwior zagrał 90 minut w dwóch meczach Porto po tym, jak dołączył do tej drużyny. Ostatni mecz kadry, którego nie rozegrał w pełni, to starcie z Portugalią na Narodowym rok temu. Jan Bednarek w klubie jest absolutnie podstawowym obrońcą, a ostatnim meczem reprezentacji o punkty, w którym nie zagrał (poza kontuzją przed spotkaniem ze Szkocją), był remis z Mołdawią dwa lata temu.

Mamy zatem obecnie jedyny w poważnym futbolowym świecie duet reprezentacyjnych środkowych obrońców grających w tym samym zagranicznym klubie!

Co ciekawe, jest coś, co łączy reprezentacje Austrii, Islandii, San Marino, Argentyny i Brazylii, czyli jedyne, które w tym roku miały dwóch środkowych obrońców z jednego zagranicznego klubu. Otóż całkiem nieźle, oczywiście w stosunku do potencjału, idzie im w eliminacjach mistrzostw świata.

Argentyna i Brazylia już awansowały, a Austria ma na koncie komplet zwycięstw. Islandia całkiem dzielnie postawiła się Francji, prowadząc przez pewien czas na Parc des Princes, oraz rozgromiła Azerbejdżan 5:0. Droga do baraży jeszcze daleka, ale narzekać nie mogą. San Marino? No cóż, w pięciu meczach straciło tylko osiemnaście goli, a Rumunii nawet strzeliło jedną bramkę. To postęp, bo w poprzednich eliminacjach straciło ich prawie pół setki.

Pary w rodzimym klubie

Par, które grają razem, ale w klubie w swojej ojczyźnie, a nie zagranicą, jest nieco więcej, ale wciąż mniej, niż by się można było spodziewać.

Można wspomnieć o Bardakcim i Ayhanie z Galatasaray. Pierwszy jest podstawowym zawodnikiem reprezentacji Turcji i swojego klubu. Obaj grali razem w finałach Euro 2024. Problem w tym, że Ayhan nie do końca i nie zawsze występuje jako środkowy obrońca, ostatnio bardziej jako defensywny pomocnik. Zarówno w kadrze, jak i klubie ma też ostatnio problem z łapaniem się do podstawowego składu. Choć w jego przypadku wymienność pozycji jest olbrzymia.

Travoh Chalobah z Chelsea zagrał w reprezentacji dopiero jeden mecz towarzyski z Senegalem. Zresztą razem z klubowym kolegą Levim Colwillem, który ma 22 lata i jeszcze pewnie w barwach Anglii wystąpi wiele razy. Jednak z pewnością nie mówimy tu o obecnych filarach defensywy Tuchela.

Polscy kibice mogą kojarzyć duet Holes-Zima ze Slavii, który zagrał przeciwko Polsce na Narodowym. David Zima ostatnio pomijany jest przez selekcjonera Czech, ale głównie przez kontuzje.

Dortmundzki duet Waldemar Anton i Nico Schlotterbeck też nie umywa się do Polaków, bo pierwszy nie jest podstawowym obrońcą Niemiec, a drugi dopiero wraca do kadry Borussii po kontuzji. Co ciekawe, Nagelsmann może też wystawić na środku inną parę klubową: Robina Kocha i Nnamdiego Collinsa z Eintrachtu. Koch zaczyna się mocno liczyć w kadrze, ale Collins zagrał w niej tylko raz i to w przegranym meczu ze Słowacja. Ma jednak dopiero 21 lat i jeszcze może wiele w niej namieszać.

Widać wyraźnie, jak dużym ewenementem jest zatem współpraca Bednarka i Kiwiora.

Pod względem zgrania duetu stoperów możemy znaleźć się zatem w ścisłej czołówce światowej. To nie żart. I niezależnie od tego, jak ocenimy obu naszych graczy, bo przecież nie możemy zapominać o wpadkach, które w biało-czerwonych barwach zdarzały się im nie raz, może to być duży atut kadry Jana Urbana.

Studzimy emocje

Żeby nie przesadzić z euforią: duet środkowych obrońców wycenianych na więcej niż Bednarek z Kiwiorem (37 milionów euro) mają aż dwadzieścia pięć krajów świata. I to nie tylko potęgi, ale nawet Ekwador (Pacho z PSG i Hincapie z Arsenalu), Wybrzeże Kości Słoniowej (Diomande ze Sportingu i Ndicka z Romy), Słowacja (Hancko z Atletico i Skirniar z Fenerbahce) czy Burkina Faso (Tapsoba z Bayeru i Djiga z Rangers). Żaden z nich nie gra jednak w tym samym klubie.

Jest tylko sześć par stoperów z tego samego kraju, w których obaj są wyceniani na co najmniej dziewięć milionów euro (na tyle wyceniany jest Bednarek) i obaj grają w tym samym klubie poza swoją ojczyzną.

Poza polską parą są to Argentyńczycy Medina i Balerdi z Marsylii, Brazylijczycy Marquinhos i Beraldo z PSG (o całej czwórce już pisałem), ich rodacy Murillo, Morato i Jair Cunha z Nottingham oraz Francuzi: Lukeba i Bitshiabu z Lipska, Bade i Belocian z Bayeru, a także tercet: Fofana, Disasi i Badiashile z Chelsea.

W każdym z tych zestawów jest przynajmniej jeden zawodnik, który nie występuje obecnie w reprezentacji. Dotyczy to nawet takich par grających w swojej ojczyźnie, jak Pau Cubarsi-Eric Garcia z Barcelony czy Dean Huijsen- Raúl Asencio z Realu. Choć jest wśród nich kilka młodych talentów, które pewnie będą w przyszłości podporą swoich kadr.

Jak było w przeszłości?

Podczas Euro 2024 Czesi mogli teoretycznie wystawić dwóch (Vitik i Krejci ze Sparty), a nawet trzech (Vlcek, Zima i Holes) środkowych obrońców z jednego klubu, ale w praktyce się to nie zdarzyło. Podobnie było na tym turnieju z Mykołą Matwijenko i Wałerijem Bondarem z Szachtara.

Z klubów zagranicznych pary stoperów nie było ani jednej, a najbliżej była kadra… Probierza z Walukiewiczem i Bereszyńskim (Empoli), ale zagrał tylko Bartosz, i to jedynie przez cztery minuty, a przede wszystkim nie jest środkowym obrońcą.

O Turkach Bardakcim i Ayhanie już wspominałem, a poza nimi w Niemczech zagrała tylko para Zeno Debast i Jan Vertonghen, czyli Belgowie z Anderlechtu. Byli jednak na boisku tylko przez trzynaście minut meczu z Rumunią – w sumie jedynego udanego meczu Czerwonych Diabłów podczas całego turnieju. Zresztą zaraz po wejściu Debasta, de Bruyne strzelił decydującą bramkę.

Mundial w Katarze

Obaj Belgowie byli też w Katarze, ale nie zagrali razem. Udało się to natomiast gospodarzom: Boualemowi Khoukhiemu i Pedro Miguelowi z miejscowego klubu Al-Sadd, a w końcówce meczu z Senegalem dołączył ich klubowy kolega Tarek Salman.

Brylowała w tym jednak nasza grupa. Mieliśmy duet Cash-Bednarek z Aston Villi, ale Matty nie gra oczywiście na środku. We wszystkich meczach (w tym przeciwko Kiwiorowi) dostępu do bramki Meksyku broniła para César Montes-Héctor Moreno z Monterrey. Te przykłady dotyczą jednak zawodników występujących w klubach ze swoich ojczyzn.

Katar i Meksyk nie wyszły jednak z grupy. Poza tym zagrali razem Pavard i Upamecano z Bayernu oraz Sule i Schlotterbeck z Borussii, ale pierwsi z wymienionych Francuzów i Niemców zagrali na prawej obronie, a nie jak to zwykle bywało w klubie – na środku.

Zatem na wielkich turniejach występy duetu klasycznych środkowych obrońców znających się z tego samego klubu są w ostatnich latach wielką rzadkością. Gdybyśmy awansowali na mundial, nic by pewnie (poza kontuzją) nie odebrało Kiwiorowi i Bednarkowi wyjazdu do Ameryki Północnej. Klubu pewnie do tego czasu zmienić nie zdążą, a więc ich ewentualna wspólna gra byłaby wydarzeniem naprawdę wyjątkowym w ostatnich latach. Czy kiedyś było inaczej?

Najlepsze duety stoperów w historii

Najlepsze pary stoperów przechodzą często do historii i zapadają w pamięć wielu kibiców. Hiszpanie Pique-Puyol w Barcelonie, Anglicy Keown-Adams z Arsenalu, Włosi Bonucci-Chielini z Juventusu, Nesta-Maldini z Milanu, a jeżeli Alessandro uznać za bocznego obrońcę, to niezrównani byli przecież Baresi i Costacurta. To zestawy, które budzą wspomnienia czasem mocniejsze niż duety napastników. To dziwne, bo przecież dziś nie ceni się defensorów. Liczą się bramki, ewentualnie asysty, a nie udane działania w destrukcji.

Spróbuj minąć Baresiego i Costacurtę!

Jednak współpraca dwóch stoperów, którzy rozumieją się bez słów, stanowiąc przeszkodę nie do przejścia, zawsze budziła wielki szacunek kibiców na całym świecie. Przy zachowaniu całej właściwej proporcji i pamiętając, że to tylko (i aż) FC Porto, możemy mieć przynajmniej przez najbliższy rok zestaw na wybitnym poziomie, co w połączeniu z mocnym bramkarzem może zatrzymać Holandię i rywali w barażach.

W zestawieniu trzydziestu najlepszych par środkowych obrońców, które nasz partnerski portal FourFourTwo przygotował przed rokiem, nie ma ani jednego, który grałby razem w lidze innej niż ojczyzna obu graczy!

Jakie zatem były najsłynniejsze duety grające zagranicą?

Urugwajczycy i Brazylijczycy w Europie

Brazylijczycy Aldair i Ricardo Gomes spotkali się w 1990 roku w Benfice. Ten pierwszy grał też z Antonio Carlosem Zago w Romie dziesięć lat później. Ale to nie są nazwiska pobudzające wyobraźnię. Marcel Desailly z Laurentem Blankiem minęli się w Marsylii, ale ten pierwszy przeżył wiele dobrego w Chelsea u boku Franca Leboeufa.

Wspominany już Verthongen zagrał z Alderweireldem ponad sto meczów w reprezentacji, ku rozpaczy Dariusza Szpakowskiego. Grali oni razem nie tylko w Tottenhamnie, ale też w Ajaxie, a więc poza Belgią.

Jose Maria Gimenez wystąpił na środku obrony z Diego Godinem dwieście razy, z czego prawie połowa to spotkania reprezentacji Urugwaju, a reszta – mecze Atletico. Także poza ojczyzną grali wspólnie w PSG Brazylijczycy. Thiago Silva najpierw za partnera miał tam Davida Luiza, a potem Marquinhosa.

Czy będziemy coś z tego mieli?

Bednarek i Kiwior zagrali kiedyś przeciwko sobie: przez kilkadziesiąt sekund w meczu Arsenal-Southampton rok temu. Wspólnie mają na koncie już 28 meczów w reprezentacji i trzy w Porto. Biegali u swojego boku na zielonej murawie łącznie już przez prawie czterdzieści dwie godziny. To najwięcej z obecnych par reprezentacyjno-klubowych środkowych obrońców.

Graczem czwartkowego meczu Ligi Europy z Salzburgiem został Jakub Kiwior. Recenzje po występie obu Polaków są w portugalskich mediach wprost entuzjastyczne.

Jak zauważył Wojciech Papuga, był to… pierwszy mecz Bednarka w europejskich pucharach w karierze:

Jedenaście lat temu przesiedział na ławce spotkania Lecha z Nomme Kalju i Stjarnanem.

W żadnym meczu podczas wspólnego pobytu Kiwiora i Bednarka na boisku ich drużyna nie straciła więcej niż trzech goli. Portugalia rok temu strzeliła nam ich pięć w Porto, ale wszystkie po zejściu Bednarka z boiska.

Mamy więc do czynienia z całkiem ciekawą i historyczną sytuacją na środku polskiej defensywy, której pozazdrościć może nam wiele krajów. Jednak polscy kibice nic z niej nie będą mieli, jeśli nie uda się pod wodzą Jana Urbana przekuć tego w coś większego – najlepiej w Ameryce Północnej w przyszłym roku. Byle nie skończyło się, jak z Wałdochem i Hajtą…

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZLO:

 

Fot. Newspix.pl

17 komentarzy

Kocha sport, a w nim uwielbia wyliczenia, statystki, rankingi bieżące i historyczne, którymi się nałogowo zajmuje. Kibic Górnika Wałbrzych.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Inne ligi zagraniczne

Reklama
Reklama