Reklama

Samobój uratował Barcelonę przed wpadką. Lewandowski znów na boisku

Michał Kołkowski

24 sierpnia 2025, 00:14 • 5 min czytania 11 komentarzy

Robert Lewandowski powrócił na boisko, a Barcelona powróciła z dalekiej podróży – tak można podsumować dzisiejsze wyjazdowe starcie Blaugrany z Levante. Mistrzowie Hiszpanii na przerwę schodzili przy wyniku 0:2 i wyglądało na to, że już w drugiej kolejce mogą zanotować pierwsze potknięcie w sezonie 2025/26. Tak się jednak ostatecznie nie stało. Nie wiemy, czy Hansi Flick po pierwszej połowie urządził swoim podopiecznym solidną suszarkę w szatni, ale jedno jest pewne – Katalończycy po zmianie stron zagrali szybciej, skuteczniej i w ogóle pod każdym względem lepiej. Stłamszone Levante nie przetrwało tej ofensywnej nawałnicy.

Samobój uratował Barcelonę przed wpadką. Lewandowski znów na boisku

I trudno się dziwić. Niewiele drużyn w Europie jest przecież w stanie przetrzymać tak miażdżący napór Barcelony.

Reklama

Levante – Barcelona 2:3. Robert Lewandowski wrócił na boisko

Pierwsza połowa była w wykonaniu Levante – bez cienia przesady – świetna.

Niby nie jest wielkim sekretem, że Barcelona gra bardzo wysoko ustawioną linią obrony, ale w sumie niewielu przeciwnikom w LaLiga udaje się skutecznie obnażyć słabości tego rozwiązania taktycznego. Tymczasem podopieczni Juliana Calero byli w tym względzie po prostu bezlitośni.

Od samego początku spotkania właściwie w każdej akcji szukali natychmiastowego dogrania na wolne pole, za plecy defensorów Blaugrany, którzy w fazie ataku grali niemalże na linii środkowej boiska. Raz, drugi, trzeci – nic z tego nie wyszło, Katalończycy łapali swoich oponentów na ofsajdach. Ale za czwartą próbą gospodarzom udała się wreszcie akcja-marzenie, zakończona w kapitalnym stylu przez Ivana Romero, który przed oddaniem strzału ograł jeszcze Pau Cubarsiego jak juniora. Parę chwil później mogło być zresztą 2:0 dla Levante, lecz tym razem obrońcy Barcelony zdołali w ostatniej chwili zażegnać zagrożenie.

Jasne, goście przed przerwą też mieli swoje okazje strzeleckie. Lamine Yamal jak zwykle szalał w dryblingach, Ferran Torres spartolił stu, czy wręcz dwustuprocentową sytuację po pięknym podaniu Pedriego. Ale i tak widać było, że to spotkanie totalnie nie układa się po myśli ekipy Hansiego Flicka. Że Barcelona w ofensywie jest zbyt jednowymiarowa, za bardzo skupiona wokół Yamala. Rashford, Raphinha, Casado – każdy z nich zagrał grubo poniżej oczekiwań.

Jak gdyby tego było mało, tuż przed końcem pierwszej połowy Katalończycy znowu dali się zaskoczyć błyskawiczną kontrą, tym razem po własnym stałym fragmencie gry. Efekt? Rzut karny dla Levante, podyktowany za zagranie ręką Alejandro Balde i zamieniony na bramkę przez Jose Moralesa.

Comeback Barcelony. Samobój dał zwycięstwo Blaugranie

Co tu dużo gadać, mistrzowie Hiszpanii znaleźli się bardzo w poważnych opałach.

Trzeba im jednak oddać, że wyszli z niełatwej sytuacji w spektakularnym stylu. Po przerwie obejrzeliśmy bowiem zupełnie odmienioną Barcelonę. Hansi Flick przed startem drugiej odsłony spotkania dokonał dwóch korekt w składzie (Dani Olmo zmienił Rashforda, Gavi pojawił się na boisku w miejsce Casado) co pozwoliło jego drużynie na odzyskanie balansu w grze ofensywnej. No i natychmiast zaowocowało to konkretami pod bramką Levante. Już w 49. minucie kontaktową bramkę zapisał na swoim koncie Pedri, zresztą po naprawdę przepięknym uderzeniu, a zaraz potem wyrównujące trafienie zanotował Ferran Torres.

No i z przewagi Levante, wypracowywanej z takim trudem w ciągu pierwszych 45 minut, nie zostało nic. Gospodarze nie tylko rozsypali się w obronie, ale kompletnie wytracili też ofensywny impet. Po prostu oddali piłkę Blaugranie w nadziei, że uda im się dotrwać do końcowego gwizdka arbitra z remisem. A Barcelonie taki rozwój wypadków rzecz jasna odpowiadał. Podopieczni Flicka z każdą minutą spychali swoich oponentów do coraz to głębszej defensywy. Nękali ich dryblingami, dośrodkowaniami, strzałami z różnych pozycji. Aż w końcu Levante pękło i… samo siebie wypunktowało. Konkretnie – uczynił to Unai Elgezabal, który w pierwszej minucie doliczonego czasu strzelił dość efektownego swojaka po dośrodkowaniu niezmordowanego Lamine’a Yamala.

Perfekcyjny strzał, bez dwóch zdań. Tylko nie do tej bramki co trzeba.

Mecz jeszcze przez chwilę potrwał, ale emocje skończyły się wraz z trzecim golem dla gości. Levante nie miało już ani pomysłu, ani energii do przeprowadzenia jakiegoś desperackiego zrywu w końcówce. Wszystko to, co najlepsze, gospodarze zademonstrowali dziś w pierwszej połowie. Potem już tylko walczyli o przetrwanie.

Na oddzielny akapit zasługuje jednak powrót na boisko w wykonaniu Roberta Lewandowskiego. Kapitan reprezentacji Polski zameldował się na murawie w 76. minucie rywalizacji, a zatem w momencie, gdy Katalończycy intensywnie szukali trzeciego trafienia. Raz „Lewy” był nawet blisko wywalczenia rzutu karnego, został nieprzepisowo powstrzymany w szesnastce, ale wcześniej sam faulował, więc o jedenastce mowy być nie mogło. Poza tą akcją Polak nie miał za wiele okazji do wykazania się. Zanotował tylko osiem kontaktów z piłką, zaledwie dwa celne podania. Ot, typowy występ na zrzucenie rdzy po kontuzji.

Niemniej, Hansiego Flicka z pewnością cieszy powrót Lewandowskiego do zdrowia. Owszem, Ferran Torres zdobył dziś ważnego gola, ale sknocił też kilka okazji z gatunku tych, jakie „Lewy” zwykł wykorzystywać z zamkniętymi oczami.

LEVANTE UD – FC BARCELONA 2:3 (2:0)

  • 1:0 – Romero 15′
  • 2:0 – Morales 45+7′ (rzut karny)
  • 2:1 – Pedri 49′
  • 2:2 – Torres 52′
  • 2:3 – Elgezabal 90+1 (samobój)

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. NewsPix.pl

11 komentarzy

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Hiszpania

Reklama
Reklama