To początek brudnej gry w PZPN-ie? Zbigniew Boniek ujawnił niedawno, że obóz Cezarego Kuleszy chciałby utrudnić ewentualnemu kontrkandydatowi sam start w wyborach. Jak? Przez przekazanie rekomendacji wyborczej tylko obecnemu prezesowi, a wyrzucenie drugiej do kosza (a potrzeba ich 15, by wystartować). Dzwonimy więc i pytamy, jaka jest polityka związków i klubów. – Widzew nie będzie głosował na zasadzie: ktoś zadzwonił, więc tak będziemy robić – słyszymy od prezesa Michała Rydza. – Na pewno poprzemy Kuleszę. Raczej damy jedną rekomendację – to z kolei słowa prezesa Puszczy. Najbliżsi współpracownicy Kuleszy nie odbierali telefonów, poza Mieczysławem Golbą, który gdy tylko usłyszał w jakiej sprawie dzwonimy odpowiedział: – Przechodzę przez bramkę, wie pan, muszę się rozłączyć…
Na trzy miesiące przed wyborami na prezesa PZPN gra wyborcza zaczęła wchodzić w decydującą fazę. Choć oficjalnych kandydatów jeszcze brak, to tajemnicą poliszynela jest to, iż do startu przymierzają się urzędujący prezes Cezary Kulesza oraz Paweł Wojtala, który z gigantycznym poparciem wygrał niedawno wybory na szefa Wielkopolskiego ZPN.
Koalicja zwiera szyki przeciwko Kuleszy. W PZPN zrobiło się nerwowo
Tu warto wyjaśnić: aby formalnie spełnić wymogi kandydata na fotel prezesa, każdy chętny musi zebrać co najmniej 15 rekomendacji wystawianych przez przedstawicieli klubów Ekstraklasy i 1. Ligi oraz związków wojewódzkich. Te są odpowiednikiem 100 tysięcy podpisów w wyborach prezydenckich, a więc przepustką do tego, by móc startować. Każdy uprawniony podmiot może przekazać ewentualnym kandydatom dwie rekomendacje. Nie są one równoznaczne z oddaniem głosu, a jedynie umożliwiają wzięcie udziału w wyścigu.
W praktyce wygląda to tak: kluby oraz związki dostają dwa papierowe blankiety, o których wypełnienie proszą ich ewentualni kandydaci. Przed każdym z podmiotów tworzą się następujące opcje:
- Przekazanie dwóch rekomendacji na dwóch różnych kandydatów,
- Przekazanie jednej rekomendacji na jednego kandydata, a pozostawienie drugiej niewykorzystanej,
- Brak przekazania jakiejkolwiek rekomendacji.
Ostatnia opcja w praktyce nie występuje. Druga byłaby równoznaczna z udzieleniem poparcia jednemu kandydatowi i próbą zablokowania drugiego. W teorii nie ma możliwości przekazania dwóch rekomendacji w kierunku jednego kandydata, ale opcja numer dwa ma w istocie właśnie taki skutek.
Wybory w PZPN. Trwa walka o rekomendacje
Jeśli dobrze przyłożyć ucho – usłyszymy, że kultura wodzowska w polskiej piłce jest mocno zakorzeniona. Bo w niej nawet przekazanie rekomendacji wyborczemu rywalowi może być odebrane jako nielojalność. W ostatnim czasie mówił o tym były prezes Zbigniew Boniek.
– Doszło do takiej sytuacji, o której słyszałem, bo byłem na meczu z Litwą i o tym się głośno mówiło, że najlepszym sposobem byłoby oddanie jednej rekomendacji obecnemu prezesowi, a drugiej wyrzucenie do kosza, bo to jest pokazanie, jakie jest przywiązanie do nowego-starego prezesa – ujawnił niedawno w programie Meczyków wiceprezydent UEFA.
Powiedzieliśmy więc: sprawdzam. I zadzwoniliśmy do przedstawicieli wojewódzkich związków oraz klubów, by zadać im kilka prostych pytań. Czy zamierzają przekazać obie rekomendacje Kuleszy? Oraz czy blokowanie w ten sposób startu w wyborach ewentualnego kontrkandydata uważają za uczciwe i zgodne z demokratycznymi normami?
Golba: Przechodzę przez bramkę, muszę się rozłączyć
Sam proceder, choć – umówmy się – kontrowersyjny, niestety nie byłby w realiach polskiej piłki nożnej czymś nowym. Spójrzmy choćby na Lubuski ZPN. Tam wybory odbędą się dopiero 5 kwietnia, ale już wiadomo, że na czwartą kadencję zostanie wybrany urzędujący prezes Robert Skowron. Nie żeby nie było chętnych, by stanąć z nim w szranki, ale szef LZPN wykazał się sprytem i zwycięstwo załatwił sobie kilka miesięcy temu. Już pod koniec stycznia Skowron pochwalił się, że zebrał aż 246 z 252 z dostępnych rekomendacji. A więc… 98% wszystkich możliwych. Tym samym skutecznie zamknął drogę do kandydowania swoim konkurentom.
Dlatego też zaczęliśmy od wybrania numeru prezesa Skowrona. Ten, niestety, nie odebrał. Podobnie było zresztą w przypadku twardych sojuszników Cezarego Kuleszy: Zbigniewa Bartnika, prezesa Lubelskiego ZPN czy szefa Śląskiego ZPN i wiceprezesa PZPN Henryka Kuli, który – jak słyszymy z kilku źródeł – jest najbardziej aktywnym w próbach betonowania wyborów działaczem. Niestety Bartnik oraz Kula także nie odbierali naszych telefonów.
Słuchawkę podniósł za to Mieczysław Golba, baron z Podkarpacia oraz wiceprezes PZPN. Początkowo był chętny do rozmowy, ale gdy powiedzieliśmy o co chodzi, usłyszeliśmy tylko:
– Przechodzę przez bramkę, wie pan, muszę się rozłączyć…
Kolejnych trzech połączeń senator Golba już nie odebrał.
Czajkowski: Jedna rekomendacja dla jednego kandydata
Na dłuższą wypowiedź dał się namówić Maciej Mateńko. Nowy-stary szef Zachodniopomorskiego ZPN był w dobrym humorze, po tym jak w piątek zwyciężył w wyborach. I nie ukrywał, że rekomendację zamierza przekazać tylko jednemu kandydatowi.
– Cztery lata temu spotkałem się zarówno z Markiem Koźmińskim, jak i prezesem Kuleszą. Byłem świeży w tym towarzystwie, nikogo nie znałem. Wysłuchałem jednej strony, drugiej strony i swoją rekomendację przekazałem prezesowi Kuleszy, bo uznałem jego argumenty oraz wizję prowadzenia związku za bardzo interesującą – wytłumaczył nam Mateńko.
Pytany, jak odbiera zarzuty Bońka o brak demokratyzmu w takim działaniu, odpowiedział:
– To pokazanie, że idę w tym kierunku. Dla mnie to logiczne.
Całkiem inne stanowisko zajął Łukasz Czajkowski, wybrany niedawno na prezesa Dolnośląskiego ZPN, czyli jednego z największych wojewódzkich związków w kraju. Młody działacz wprost zapewnił nas, że celem jego federacji jest debata nad stanem polskiej piłki.
– Sytuacja, w której ktoś przekazuje jednej osobie dwie rekomendacje, zamyka drogę do dyskusji, a jeśli któryś kandydat chciałby ograniczyć możliwość startu innego właśnie takimi metodami, to jest to sytuacja nie do przyjęcia. Jeśli więc zgłoszą się do nas potencjalni kandydaci po rekomendacje, to my takich udzielimy. Właśnie po to, żeby móc o piłce dyskutować.
Czajkowski zwrócił też uwagę na istotną kwestię:
– Jeśli organ, który określa ramy działania PZPN, czyli Walne Zgromadzenie uchwala statut, w który mówi, że każdy podmiot może przekazać dwie rekomendacje, to znaczy, że należy przez to rozumieć fakt, że udziela się rekomendacji dwóm różnym kandydatom.
Prezes Miedzi: Kandydaci powinni przedstawić program
Optyka klubów Ekstraklasy i 1. Ligi jest zupełnie inna niż niektórych działaczy. I pokrywa się w dużej mierze z tym, co mówił Czajkowski. Oczywiście nikt wprost nie chce przyznać, że otrzymał już telefon sugerujący, że obecna władza oczekuje oddania jej jednej rekomendacji, a drugiej wyrzucenia do kosza. Ale gdy drążymy, czuć, że coś jest na rzeczy.
– Uważam, że struktura tych mandatów, działaczy, delegatów, otwiera niestety furtkę, żeby takie działania być może podejmować – przyznaje w rozmowie z nami Michał Rydz, prezes Widzewa. – Uważam, że PZPN zasługuje na jak najlepszego prezesa, a wszystko powinno decydować się w wyborach. I tak bym chciał, żeby się odbywało – dodaje.
Rydz stawia jednak sprawę jasno.
– Widzew nie będzie działał na zasadzie: ktoś zadzwonił, więc tak będziemy robić. Takie zachowanie nie jest ani w moim stylu zarządzania klubem, ani Widzewa.
W podobnym tonie wypowiada się Piotr Sadczuk, prezes Wisły Płock.
– Nie podjęliśmy jeszcze decyzji, ale nie sądzę, żeby była taka możliwość, by Wisła Płock przekazała dwie rekomendacje jednemu kandydatowi, niezależnie od tego, kto to będzie.
Prezesi klubów zwracają też uwagę, że na trzy miesiące przed wyborami nikt nie przedstawił im jeszcze swojego programu wyborczego. Mówi nam o tym Tomasz Brusiło, szef Miedzi Legnica. Działacz deklaruje też, że dwóch rekomendacji jednemu kandydatowi nie odda.
– Chciałbym, żeby wybory polegały na tym, że jest dyskusja wokół piłki. Kandydaci powinni przedstawić programy, pokazać, jak piłka powinna wyglądać, co zmienić na lepsze. Tak to sobie wyobrażam. To dziwna sytuacja, by jednemu kandydatowi dawać dwie rekomendacje.
Jakubas: Nie wiem kto będzie kandydował
Większość prezesów i właścicieli klubów przyjęła ostrożną taktykę i na temat rekomendacji wypowiadała się wyjątkowo lakonicznie. Dało się wyczuć, że dzwonimy z dość delikatnym tematem. Choć czasem można było się i uśmiechnąć, gdy Zbigniew Jakubas, jeszcze niedawno ścierający się z Kuleszą w Jachrance, przyjął pozę: „Wybory? Jakie wybory?”.
– Nawet nie wiem, kto będzie kandydował i dlaczego. Nie wiem, jakie są zasady wyboru. Na czym się nie znam, to się nie wypowiadam – usłyszeliśmy.
Dyplomatycznie zareagował też nowy właściciel Korony Kielce, Łukasz Maciejczyk.
– Mam jakieś swoje przemyślenia, ale na razie niech to zostanie w mojej głowie.
– Dopiero zastanawiamy się, kogo poprzeć. Nie mamy jeszcze stanowiska – to z kolei reakcja Rafała Kalisza, prezesa Stali Rzeszów, spytanego, czy odda obie rekomendacje Kuleszy.
Tylko nieliczni bez wahania zadeklarowali, że zrobią po myśli obecnego prezesa. Jedynym przedstawicielem klubów, który zajął takie stanowisko, jest Jarosław Pieprzyca, prezes Puszczy Niepołomice, który nie widzi nic złego w wyrzuceniu drugiej rekomendacji do kosza.
– Na pewno poprzemy Kuleszę – odpowiedział już na początku rozmowy. – Nie słyszałem o praktyce, by ktoś dawał dwie rekomendacje… To asekuranctwo. My raczej damy jedną.
Pytamy więc, czy zdaniem Puszczy zagrywka, polegająca na zablokowaniu drogi jednemu z kandydatów do startu jest uczciwa. Po tym pytaniu Pieprzyca był już wyraźnie zmieszany.
– Nie wiem, ile trzeba mieć rekomendacji, żeby startować… – zaczął kluczyć. Gdy mu to wyjaśniliśmy, dodał niepewnym głosem: – Z tego co się orientuje, to mówi się, że będzie kandydował prezes Cezary Kulesza i w mediach pojawia się nazwisko pana Pawła Wojtali. Myślę, że jeden i drugi uzbierają te piętnaście rekomendacji – kończy.