Reklama

Przestańmy nabierać się na Frankowskiego [KOMENTARZ]

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

25 marca 2025, 13:56 • 6 min czytania 23 komentarzy

Kiedy masz prawie 50 występów w barwach reprezentacji Polski, raczej nie możesz być słaby. Taką liczbę zbiera się przez lata, w meczach o punkty i o stawkę, z selekcjonerem A, B i C. Naprawdę trudno w takich okolicznościach o pomyłkę, zwłaszcza że kadra ciągle podlega jakimś zmianom i teoretycznie na pokładzie wciąż utrzymują się najlepsi. Ale problem zaczyna robić się wtedy, gdy rzeczywistość zaczyna uciekać logice. Tak jak w przypadku Przemysława Frankowskiego.

Przestańmy nabierać się na Frankowskiego [KOMENTARZ]

Zerkamy w klasyfikację meczową reprezentantów i widzimy rzecz, która jest idealnym uzupełnieniem tego tematu. Pamiętacie jeszcze Karola Linettego? No pewnie, że pamiętacie, bo kto by zapomniał jednego z najbardziej przezroczystych piłkarzy tej kadry. Daliśmy sobie z nim spokój w 2023 roku, przy okazji przegranego meczu z Albanią na wyjeździe. Zrzędliwa mina Fernando Santosa była ostatnią rzeczą, jaką pomocnik Torino mógł zapamiętać, bo Michał Probierz postawił na nim krzyżyk. I dobrze – 47 występów z orzełkiem na piersi to i tak zdecydowanie za dużo jak na zawodnika, który tak niewiele dawał tej reprezentacji.

Z kolei Frankowskiemu wybiło 48 spotkań dla kadry i cóż…

Przemysław Frankowski nowym Karolem Linettym?

Wspominamy Linettego nie bez powodu, bo to symbol bylejakości, która przeczy tezie, że liczba występów daje tytuł elitarnego reprezentanta. Nic z tych rzeczy, choć za 20 lat może wypaść z pamięci fakt, że na prawie 50 meczów może 10 miał rzeczywiście dobrych. Ale my jesteśmy po to, żeby to przypominać i podkreślać. A akurat Linetty, mimo że raczej by sobie tego nie życzył, stał się punktem odniesienia dla innych kadrowiczów z podobnymi problemami.

Przy okazji marcowego zgrupowania Frankowski, który na papierze powinien gwarantować większą jakość jako reprezentant, zaczął nam przypominać właśnie Linettego. Nie stricte piłkarsko, ale pod względem procesu, jakiego staje się przykładem. Wczoraj z Maltą przegonił swojego kolegę z tego samego rocznika pod względem występów, choć zadebiutował w kadrze dopiero w 2018 roku, nie w 2014 jak Linetty. To pokazuje od razu, że jest ważniejszym punktem kadry, pomimo zmieniających się selekcjonerów. Właściwie mógł i może liczyć na przychylność każdego z nich, ale zaczęliśmy się zastanawiać, czy aby na pewno tak to powinno wyglądać?

Reklama

Przemysław Frankowski z Litwą, dane Hudl WyScout:

  • 2/7 udanych dryblingów
  • 3/10 udanych dośrodkowań
  • 19 strat

Przemysław Frankowski z Maltą, dane Hudl WyScout:

  • pierwszy i jedyny udany drybling, brawo!
  • 2/5 udanych dośrodkowań
  • 13 strat

Jasne, że nie możemy sobie pozwolić na rezygnację z gościa grającego w czubie lidze francuskiej i tureckiej, a do tego od dłuższego czasu pojawiającego się na arenie europejskiej. Ale jeśli z CV nie wynika nic ekstra dla kadry, nie oszukujmy się, że to piłkarz nieodzowny w wyjściowym składzie. Prawda jest taka, że wahadłowy Galatasaray nie ma prawa grać w reprezentacji tak słabo jak w ostatnich meczach. Rozumiemy pojedyncze występy, jakieś momenty słabości, ale cała jego przygoda z reprezentacją to połączenie słabości, przeciętności i od święta meczu na czwórkę z plusem w ocenie szkolnej. No ale raz na jakiś czas dobre dośrodkowanie może rzucić Mateusz Żukowski ze Śląska albo Krystian Getinger ze Stali, a z jakiegoś powodu żaden nie jest powoływany.

Jak na klubowy status, Frankowski za rzadko daje coś ekstra

Frankowski jest powoływany dlatego, że sprawdził się na wysokim poziomie w Europie. Ale gdyby na jego miejsce podstawić niezłego wahadłowego z Ekstraklasy, na takie mecze jak z Litwą czy Maltą, nie mielibyśmy szoku poznawczego. Nie zastanawialibyśmy się, o co tu chodzi, że prawie każda wrzutka ląduje na nogach obrońcy albo hen, daleko nad głową napastnika. Nie wymagalibyśmy też regularnego robienia różnicy dryblingiem, szybkością, ogólnie ponadprzeciętną motoryką. Po prostu wiedzielibyśmy od razu, że poprzeczki nie można zawieszać wysoko.

Przypatrzcie się dobrze. Oto nasi czarodzieje dryblingu!

Ale Frankowski to nie wcześniej wspomniany Żukowski, a przynajmniej w teorii, bo praktyka od dłuższego już okresu pokazuje coś innego. Futbol może się zmieniać, może potrzebować bardziej inteligentnych piłkarzy taktycznie, lepiej wybieganych i motorycznie wybijających się w statystykach intensywną zielenią. Ale ten sam futbol nigdy nie zmieni się pod jednym względem – na skrzydle potrzebujesz kogoś, kto jakimkolwiek zagraniem, chociaż kilka razy na mecz, będzie umiał zaskoczyć rywala i da w ten sposób przewagę w ataku.

Reklama

Frankowski ma z tym problem właściwie od zawsze. Przestańmy się na niego nabierać i szukajmy innych rozwiązań.

Oczywiście to nie jest tak, że rozwiązań brakuje. Michał Probierz ma pod nosem Matty’ego Casha, którego jednak z jakiegoś powodu nie ceni tak samo jak trenerzy podejmujący decyzje na boiskach Premier League i Ligi Mistrzów. Być może nasz wizjoner za sterami kadry zna się na piłce trochę lepiej niż człowiek, który zdobył kilkanaście trofeów w swoim życiu. Nie wiemy, jest taka szansa, choć na razie pokusimy się o dużą kontrowersję, że Emery jest bardziej godny zaufania.

Jakub Kamiński dał cień nadziei, że jeszcze coś z niego będzie

Mówimy to od dawna: wartościowy piłkarz, ale tylko w dobrym otoczeniu

Nie chcemy zaraz uderzać w tony, że Frankowski to przebieraniec i w końcu trzeba dać sobie z nim spokój. Ale chyba tylko ślepy nie dostrzegłby, jak bardzo w jego przypadku rozmijają się oczekiwania względem rzeczywistości. Powtórzymy: równie dobrze na wahadle na Maltę i Litwę Probierz mógłby wystawić Żukowskiego, a efekt byłby podobny. Na kadrę przyjeżdżał piłkarz Lens, a teraz Galatasaray, ale już na boisku – nie po raz pierwszy – widzimy zawodnika z przypadkowej ekipy, który nie wzbogaca zespołu europejską jakością. Ba, w części meczów wręcz ją zaniża i to nie tak, że mamy wygórowane oczekiwania.

Status statusem, zasługi zasługami, jednak warto byłoby zredefiniować hierarchię na tej pozycji w składzie. Frankowski nie okazał się zbawieniem jednego z naszych boków i opcji optymalnej trzeba szukać dalej. Czasami się zdawało, że obsadził ją na stałe, że mamy wahadłowego na lata. Ale, no właśnie, to chyba było wrażenie często podparte nędzą, z jakiej łatwiej o wybicie.

Nie zachęcamy selekcjonera do tego, żeby zupełnie odstawił Frankowskiego. Nie chodzi o to, żeby on skończył jak Linetty. Ale nie bez pewnej szkody ciąży fakt, że może eksponować swoje atuty dopiero w chwili, gdy zespół jest świetny poukładany. Wtedy jest fajnie, wtedy Frankowski zyskuje i jest tej kadrze potrzebny. A że w naszym przypadku to często wiąże się z wyczekiwaniem cudu, akurat z tego reprezentanta – nomen omen – za często nie ma większego pożytku. Niestety. Mimo sympatii do niego i podziwu, że potrafi wyciskać z kariery klubowej więcej, niż się spodziewaliśmy.

Dajmy mu pewne miejsce rezerwowego, takiego człowieka od zadań specjalnych, bo na to zasługuje na pewno. Ale nie dajmy się już zwodzić, że na Frankowskim – niezależnie od klasy rywala – można liczyć od 1. minuty. Zwłaszcza że chcemy bardziej ofensywnej, progresywnej piłki. Szukajmy do tego kolejnych Zalewskich, nie Frankowskich.

CZYTAJ WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI NA WESZŁO:

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Mistrzostwa Świata 2026