Poza walką o punkty w eliminacjach mistrzostw świata trwała też inna batalia. Sebastian Szymański i Przemysław Frankowski walczyli, by przez 180 minut gry z Litwą i Maltą przedryblować JAKIEGOKOLWIEK przeciwnika. Niestety, mamy remis. Jeden poległ, drugi bohatersko wykonał skuteczny drybling (w stronę własnej bramki).
Patrząc na skład reprezentacji Polski, pod nieobecność Nicoli Zalewskiego i Piotra Zielińskiego, niektórzy przed zgrupowaniem wskazaliby duet Sebastian Szymański – Przemysław Frankowski jako ten, na którym może być warto zawiesić oko. Niektórzy powiedzieliby nawet, że to piłkarze kreatywni. Mogący z niżej notowanymi przeciwnikami wejść w drybling, a potem celnie dograć do napastnika.
Jak to się w życiu można pomylić…
Szymański i Frankowski. Zatrważające statystyki dryblingu
Po meczu z Litwą spojrzeliśmy w statystyki. Sebastian Szymański:
- 0/0 dryblingów,
- 1/11 dośrodkowań,
- 24 straty.
Przemysław Frankowski:
- 0/0 dryblingów,
- 1/10 dośrodkowań,
- 22 straty.
Dla pewności sprawdziliśmy na innych portalach. Niestety, wszystko się zgadzało: duet Szymański – Frankowski nie spróbował nawet raz wejść w drybling z zawsze-groźnymi-Litwinami. Zresztą, patrząc całościowo, wcale nie było lepiej. Na dziesięć prób wszystkich naszych reprezentantów tylko cztery zakończyły się sukcesem, a nikt nie zdołał przedryblować przeciwnika więcej niż raz. Ta sztuka po razie udała się Cashowi, Piotrowskiemu, Kamińskiemu i Świderskiemu.
Po meczu zapytaliśmy więc o to Michała Probierza.
– Akurat zachęcaliśmy zawodników do wchodzenia w dryblingi – odpowiedział selekcjoner. Przeciwko Litwie nie zostało nam więc nic innego jak tylko przypatrzeć się, czy zachęty selekcjonera przyniosą skutek.
Do przerwy: zero udanych dryblingów, jeden nieudany!
I trzeba przyznać, że była to zabawa fascynująca. Za każdym razem, kiedy Przemysław Frankowski dostawał piłkę na skrzydło, zastanawialiśmy się, czy to ten moment, w którym ruszy, rozbuja się, puści piłkę obok przeciwnika lub minie go efektownym zwodem, zdobywając przewagę. Ot, wzorem Jakuba Kamińskiego, który skuteczny drybling zanotował już w pierwszej akcji, a przed upływem kwadransa miał ich na koncie trzy.
Ale nie – za każdym razem, kiedy Frankowski miał piłkę, przyjmował ją i wycofywał. Albo próbował wrzutki. Tutaj na przykład piłka zatrzymała się już na pierwszym obrońcy:
Dryblingu w przypływie brawury spróbował za to Szymański, podejmując bohaterską próbę w 26. minucie. Niestety, Maltańczyk zabrał mu piłkę, więc 25-latek zamknął się w sobie i chyba zniechęcił.
Na przerwę schodziliśmy więc z bilansem zeru prób Frankowskiego i jedną nieudaną Szymańskiego. I już zacieraliśmy ręce na drugą część: czekała nas pasjonująca walka, by podstawowi piłkarze Galatasaray i Fenerbahce przedryblowali gracza Hamrun, ósmego zespołu maltańskiej ekstraklasy (tam występuje grający na stronie Frankowskiego Ryan Camenzuli), po tym jak nie udało im się to z piłkarzami grający choćby w litewskim Hegelmann (jak grający na Szymańskiego Domantas Antanavicius).
Po przerwie: jeden udany drybling, zero nieudanych!
Nie wiemy, co w przerwie powiedział swoim piłkarzom Michał Probierz, nie wiemy, jakimi słowami ich zachęcił, ale faktem jest, że Przemysław Frankowski na drugą połowę wyszedł odmieniony. Nie, inaczej: zachęcony.
Co prawda przez pierwszych osiem minut jeszcze się krępował, jeszcze się trochę wstydził, ale w końcu zobaczyliśmy to, na co wszyscy czekaliśmy: drybling naszego skrzydłowego przeciwko reprezentantom 168. kraju w rankingu FIFA. Drybling, podkreślmy to, UDANY.
Może i historyczną akcję z 54. minuty zapoczątkowało złe przyjęcie Frankowskiego, może i wygonił się nim z powrotem na własną połowę, może i doskoczył do niego rywal, ale właśnie dzięki temu 29-latek nie pozostawił sobie wyboru: i okiwał rywala. Może i kierując się w stronę własnej bramki, ale zawsze. Po 144 minutach gry z Litwą i Maltą doczekaliśmy się skutecznego dryblingu piłkarza, mającego na koncie ponad 100 meczów w Ligue 1, a do tego doświadczenie z Ligi Mistrzów i Ligi Europy.
W tej sytuacji Przemysław Frankowski zanotował jedyny skuteczny drybling, co prawda w stronę własnej bramki, ale zawsze
Heroiczną walkę swojego podopiecznego musiał docenić Michał Probierz, bo chwilę później zdjął Frankowskiego z boiska, jasno dając do zrozumienia, że on swoją robotę już wykonał.
Skupiliśmy się więc na Szymańskim, czekając kiedy i on przełamie się w starciu z potężnymi Maltańczykami. Probierz też wierzył w niego do końca, ufał, dawał kolejne minuty, by żołnierz Jose Mourinho pokazał, że i on potrafi kiwnąć Maltańczyka. Szymański na boisku walczył do końca, do ostatniego gwizdka, do ostatniej kropli potu i krwi.
Ale poległ. Niestety: w ciągu 180 minut nie zdołał przedryblować choć jednego Litwina czy półamatora z Malty. Podjął całą jedną próbę. Nieskuteczną. Już nie możemy doczekać się śledzenia, jak pójdzie mu w rewanżach.
WIĘCEJ O MECZU REPREZENTACJI POLSKI NA WESZŁO:
- Przypatrzcie się dobrze. Oto nasi czarodzieje dryblingu!
- Imponujący Kamiński i odmieniony Moder. A Piątek był jak duch [NOTY]
- Jan de Zeeuw: Gra Polski to wstyd. Probierz to nie jest trener na ten poziom
Fot. Newspix.pl