Reklama

Barcelona przepędziła Nietoperze. Szczęsny talizmanem, “Lewy” z golem

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

26 stycznia 2025, 22:54 • 6 min czytania 64 komentarzy

Po ostatnich “popisach” w meczach z Realem Madryt i Benfiką Wojciech Szczęsny znalazł się na cenzurowanym. Mimo to Hansi Flick wystawił go w podstawowym składzie Barcelony na mecz z Valencią. Nic więc dziwnego, że znalazł się pod czujnym okiem wszystkich kibiców. Nie miał prawie w ogóle pracy, ale i tak popełnił błąd, choć tym razem bez konsekwencji ze względu na interwencję systemu VAR. Ponownie przyniósł jednak szczęście Dumie Katalonii, która rozniosła Nietoperze 7:1, kompletując manitę już w pierwszej połowie.

Barcelona przepędziła Nietoperze. Szczęsny talizmanem, “Lewy” z golem

Przed meczem żadna hiszpańska gazeta nie wytypowała prawidłowego składu Barcelony na starcie z Valencią. Wszystkie zgodnie wystawiały Inakiego Penę, po tym, jakie błędy popełnił Wojciech Szczęsny w spotkaniach z Realem Madryt, którego nie dokończył, i Benfiką. Na taki ruch zdecydowaliby się również kibice. W głosowaniu na jednym z fanowskich portali 3/4 sympatyków Dumy Katalonii postawiłoby na młodszego z tej dwójki jako podstawowego bramkarza do końca sezonu. Trener Hansi Flick postąpił jednak wbrew wszystkim napływającym sygnałom i postawił na Polaka. Dlaczego?

Nie zawsze Szczęsny talizman

Z nim w bramce jeszcze nie przegraliśmy – argumentował niemiecki szkoleniowiec, który zdawał sobie sprawę, w jak trudnej sytuacji znajduje się jego zespół w lidze. W dwudziestu kolejkach zgromadził 39 punktów, co pozostawało najsłabszym wynikiem od sezonu 2021/22. Dodatkowo Blaugrana notowała serię czterech meczów bez zwycięstwa. Gdyby z Valencią Barcy powinęłaby się noga, wyrównałaby niechlubny wynik pięciu spotkań bez wygranej z 2008 roku, gdy katalońską drużynę prowadził Frank Rijkaard.

Flick potrzebował zatem zwycięstwa za wszelką cenę. A jeśli wierzył w to, że Szczęsny jest jego symbolem, wystawił go w podstawowym składzie. Bo akurat z tym faktem nie można dyskutować. Z każdego spotkania, w którym wystąpił polski bramkarz, Barcelona schodziła z tarczą. Na rozkładzie “Szczena” miał UD Barbastro, Athletic Bilbao, Real Madryt i Benfikę. Teraz do tej listy dołączyła Valencia.

Beznadziejna Valencia, by być bardziej słownym.

Reklama

Szczęsny nie miał bowiem za wiele pracy, choć raz, gdy goście wyprowadzili kontrę, do polskiego golkipera wróciły demony z poprzednich meczów. Sprokurował rzut karny, faulując Hugo Duro, za co otrzymał żółtą kartkę, lecz po interwencji systemu VAR obie te akcje zostały anulowane ze względu na wcześniejsze przewinienie na Julesie Kounde.

Kolejne błędy Gasiorowskiego

Równie dobrze w pierwszej połowie między słupkami mógł zostać postawiony pachołek, o ile przynosiłby tyle szczęścia Flickowi, co Szczęsny, a Valencia i tak nie zdobyłaby bramki. Nietoperze zostały bowiem rozpędzone przez Barcelonę na cztery wiatry.

Pogrom przyjezdnej ekipy rozpoczął się już w trzeciej minucie. Lamine Yamal dośrodkował miękko w pole karne. Pełniący w niedzielę funkcję kapitana Frenkie de Jong przyjął efektownie piłkę z obrotem w polu karnym i z trudnej pozycji oddał sprytny strzał, którym pokonał Giorgiego Mamardaszwiliego. Dla Gruzina był to dopiero początek koszmaru, choć w podobnym tonie mógł się wypowiedzieć również Yarek Gasiorowski. Mający polskie korzenie obrońca był zamieszany we wszystkie stracone gole przez Valencię.

Przy pierwszym dał się wyciągnąć ze swojej strefy i to z niej padła bramka. Przy drugiej całkowicie zgubił krycie Ferrana Torresa, który doskonale obsłużony przez Alejandro Balde nie zmarnował okazji. Chwilę później Yamal założył siatkę Gasiorowskiemu. Piłka po zagraniu najlepszego piłkarza do lat 21 dotarła do Fermina Lopeza, który fantastycznym podaniem otworzył drogę do bramki Raphinhy. Brazylijczyk miał ułatwioną sprawę, bo Mamardaszwili zabawił się w Szczęsnego z meczów z Realem i Benfiką, notując fatalne wyjście z własnego pola karnego. Gruzin zostawił pustą bramkę, w której Raphinha umieścił futbolówkę, podwyższając prowadzenie Barcelony na 3:0.

Reklama

Manita do przerwy

Mieliśmy 14. minutę i w zasadzie moglibyśmy się już rozejść do domów. Ale Barcelonie było mało.

Doskonałym przeglądem pola i perfekcyjnym podaniem popisał się Pau Cubarsi. Młody obrońca obsłużył nim Fermina, który wbiegł między Gasiorowskiego oraz Gayę i efektownie umieścił piłkę w okienku bramki Valencii. Przy piątym trafieniu obrońca z polskimi korzeniami złamał linię spalonego, dzięki czemu Raphinha znalazł się w sytuacji sam na sam po świetnym podaniu Yamala. Brazylijczyk oddał mocny strzał, ale w słupek. Piłka po odbiciu od niego trafiła jednak do Fermina, który z łatwością umieścił ją w siatce, przypieczętowując manitę Barcelony do przerwy.

Duma Katalonii po raz pierwszy od kwietnia 2015 roku i meczu z Getafe zdobyła pięć bramek w pierwszej połowie. Dzięki temu na drugą mogła już wyjść zdecydowanie bardziej rozluźniona. I tak się stało. Tempo spotkania spadło, a szyki między formacjami wyraźnie się poluzowały, co wykorzystała Valencia. Jedno proste zagranie do Diego Lopeza na lewe skrzydło i spóźnienie w kryciu Cubarsiego doprowadziło do gola Hugo Duro, który strzałem z bliska pokonał Szczęsnego.

Lewandowski przypieczętował wygraną

“Szczena” nie zachował czystego konta w debiucie w LaLiga, ale polscy kibice i tak mieli powody do dumy. By utrzymać mecz w ryzach po stracie gola, Flick zdecydował się na wprowadzenie Roberta Lewandowskiego, który nieoczekiwanie zaczął mecz na ławce. Błyskawicznie po wejściu kapitan naszej kadry wykorzystał słabość defensywy Valencii. Fermin minął podaniem Gasiorowskiego, “Lewy” ułożył sobie piłkę do strzału i uderzeniem w kierunku dalszego słupka podwyższył wynik meczu na 6:1. Przy okazji był to gol nr 100 Barcelony pod wodzą Flicka. Do osiągnięcia tej granicy maszynka niemieckiego szkoleniowca potrzebowała 32 spotkań. Lepszy pod tym względem był tylko trener Helenio Herrera w 1959 roku.

Nie był to jednak koniec. Beznadziejność defensywy Nietoperzy przypieczętował Cesar Tarrega, strzelając samobójczego gola. Na koniec Gasiorowski z dwóch metrów nie trafił na pustą bramkę Barcy.

Dla Szczęsnego to efektowne zwycięstwo to natomiast utrzymanie statusu talizmanu przy wygranych Barcelony. Ciekawe, jak często Flick będzie z niego korzystał. Kolejny mecz już w środę z Atalantą w Lidze Mistrzów. A te kluczowe dopiero w marcu, kiedy Duma Katalonii rozpocznie zmagania w 1/8 finału Champions League i skonfrontuje się z Atletico Madryt w arcyważnym dla losów mistrzostwa Hiszpanii spotkaniu.

FC Barcelona – Valencia 7:1 (5:0)

  • 1:0 De Jong 3′
  • 2:0 Ferran 8′
  • 3:0 Raphinha 14′
  • 4:0 Fermin 24′
  • 5:0 Fermin 45+4′
  • 5:1 Duro 59′
  • 6:1 Lewandowski 66′
  • 7:1 Tarrega 75′ (sam.)

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Komentarze

64 komentarzy

Loading...