Reklama

Taka historia się nie zdarza. Z A-klasy do Premier League

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

08 stycznia 2025, 08:39 • 9 min czytania 12 komentarzy

W ostatnim miesiącu zaliczył mecze przeciwko Liverpoolowi, Manchesterowi City czy Aston Villi, choć pochodzi z miasta, w którym nie ma już nawet seniorskiego klubu. Jego droga od A-klasy do Premier League może być inspiracją, choć pozostaje nie do powtórzenia. Jakub Stolarczyk coraz odważniej poczyna sobie w Anglii, dlatego warto przedstawić jego niestandardową historię, która zaprowadziła piłkarza do podstawowego składu Leicester City.

Taka historia się nie zdarza. Z A-klasy do Premier League

Z jednej strony nieistniejący już na poziomie seniorskim Piast Chęciny, a także Dunfermline Athletic, Fleetwood Town, w którym grywał sporadycznie, i Hartlepool United. Z drugiej Arsenal, Swansea City, Lipsk i Leicester City, w którym pozostaje do dzisiaj. CV Jakuba Stolarczyka wygląda i smętnie, i imponująco. Do grudnia traktowano go jednak w kategoriach zagadki. Nikt na poważnie nie brał pod uwagę tego, że 24-letni polski bramkarz będzie w stanie bronić na poziomie Premier League, nie mając za sobą ani jednego występu na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Gdziekolwiek. Jego kariera seniorska w tym wieku również nie wygląda imponująco. To nadal raptem 49 meczów i 62 stracone gole. A mimo to są to występy godne uwagi.

Wyjątkowy nie tylko w Polsce

Czułem dużą dumę, kiedy zadebiutował w Premier League. Jednak już wcześniej zaliczył występy z mocnymi drużynami w pucharach, choćby z Chelsea czy Liverpoolem. Wiedziałem zatem, że jest na to przygotowany, ale mówiąc nieco górnolotnie, to po prostu zapisał się w historii. Już na zawsze pozostanie szóstym polskim bramkarzem w Premier League. Tego nikt mu nie zabierze – zaczyna snuć nam historię o Stolarczyku Wojciech Śmiech – człowiek, który poznał się na talencie Polaka. Obecny szef skautingu Widzewa Łódź szybko jednak dodaje:

Osiem lat minęło od jego transferu na wyspy. Kuba był przekonany, że obrana ścieżka jest dobra. Miał za sobą kilka trudnych momentów. Doznawał kontuzji, w Fleetwood nie grał tyle, ile by chciał. Za każdym razem przy podejmowanych decyzjach było jednak od niego czuć pewność, że wie, że ten krok i kolejne doprowadzą go do pierwszej drużyny Leicester. Bardzo się cieszę, że tak się stało. Bo nie ma co się oszukiwać – historia Kuby jest wyjątkowa nie tylko w skali ogólnopolskiej.

Co jest takiego wyjątkowego w historii aktualnej “jedynki” Leicester? Ano choćby to, że nigdy nie biegał po boiskach w Ekstraklasy. A tam Ekstraklasa – A-klasa to najwyższy poziom w Polsce, na jakim występował! Grał w juniorskich drużynach Piasta Chęciny, po czym otrzymał kilka szans w amatorskiej ekipie seniorów, której nie ma już nawet na piłkarskiej mapie Polski, po tym jak wycofała się z rozgrywek z końcem 2017 roku. To właśnie w tym roku Stolarczyk powędrował do Leicester City.

Reklama

250 zł za najlepszy Dzień Dziecka

Wszystko zaczęło się jednak 10 lat temu. Dzień Dziecka 2014 roku zostanie zapamiętany przez 24-latka do końca życia. Rodzice kupili mu bowiem prezent w postaci zaproszenia na test-mecz, gdzie młodym adeptom futbolu przyglądali się skauci z różnych stron Polski. Dla państwa Stolarczyków było to najlepiej zainwestowane 250 złotych w życiu.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Jakub Stolarczyk (@j.stolarczyk)

Wszystko zaczęło się podczas test-meczu w Nowinach organizowanego przez stowarzyszenie Football Trials. Kuba występował z zawodnikami trzy, cztery lata starszymi, nie mając ukończonych nawet czternastu, aczkolwiek jego warunki fizyczne w tamtym okresie były obiecujące. Mierzył ok. 184-185 centymetrów. Jego dodatkowym atutem pozostawała gra nogami, w szczególności dobry poziom lewej nogi – wraca pamięcią Śmiech i szybko kontynuuje opowieść.

Najważniejszym aspektem, który wyróżniał Kubę, była mentalność. Dało się u niego zauważyć cechy lidera, pewność siebie pomimo niekorzystnego wyniku, bo należy zaznaczyć, że w tego typu spotkaniach zawodnicy grają w takim składzie osobowym pierwszy i ostatni raz, więc ocenia się ich typowo indywidualnie, a nie zespołowo. Widać było u niego większą dojrzałość oraz chęć dążenia do zwycięstwa niż u starszych kolegów. To rzuciło mi się w oczy, a poparte dużym potencjałem dawało nadzieję, choć wtedy nikt nie rozmawiał o gotowym produkcie. W tak młodym wieku nie da się ocenić czy baza, na której będziemy budować, zaprowadzi zawodnika na poziom Premier League.

Trening, trening i jeszcze raz nauka

Tak Stolarczyk został wypatrzony przez agencję menadżerską Sport-IMA, którą wtedy reprezentował Śmiech. Jednocześnie młody golkiper nie ograniczał się jedynie do treningów w A-klasowym Piaście Chęciny. Próbował swoich sił w akademii Korony, ale tam nie miał wiele pracy, bo kielczanie rozbijali wszystkie zespoły w okolicy. Sam natomiast narzucił sobie wysoki reżim indywidualnych zajęć.

Reklama

Raz trenował pod okiem byłego bramkarza Marka Bębna. Innym razem jeździł z jednego końca Lublina na drugi z treningów bramkarskich na gimnastyczne, a przy tym cały czas pilnie się uczył. Właśnie dlatego po wyjeździe na Wyspy Brytyjskie nie tylko był oklaskiwany w Swansea za to, że potrafił zrobić mostek i chodzić na rękach, ale również dlatego, że osiągał świetne wyniki w nauce. W 2019 roku otrzymał nagrodę Scholar of the Year, którą przyznaje się na gali Premier League za szczególne osiągnięcia w nauce i sporcie. Samą angielską szkołę skończył z bardzo dobrymi wynikami.

Kuba Stolarczyk zdobywał nagrody nie tylko za osiągnięcia sportowe. Z archiwum prywatnego Wojciecha Śmiecha.

Dziś zbiera tego plony, grając w Premier League, choć droga do angielskiej elity wiodła go przez różne mniejsze i większe przygody. Jako pierwszy na testy zaprosił go Leicester City, gdzie zrobił dobre wrażenie i wieść o nim rozeszła się w środowisku, za co otrzymywał nawet powołania do młodzieżowej reprezentacji Polski, wciąż będąc piłkarzem A-klasowego klubu. W zespole Lisów dużo czasu spędzał z Kasprem Schmeichelem, który stał się jego inspiracją, ale Polak chciał napisać własną opowieść.

Historia o Łabędziach, Bykach i Kanonierach rozgoniona przez Lisy

Myślę, że każdy bramkarz ma inną historię do opowiedzenia. Można spojrzeć na Kaspra i liczbę wypożyczeń, przez które musiał przejść. Golkiperzy są różni, dlatego nie można używać jednego jako przykładu – próbował to wyjaśnić na łamach “Leicester Mercury”.

Jego droga wiodła od Piasta Chęciny po testy w kolejno Leicester City, Swansea City, Arsenalu i RB Lipsk, by finalnie wylądować na stałe w mistrzowskim zespole Lisów. Trafił bowiem do niego w lutym 2017 roku, gdy klub bronił zdobytego rok wcześniej pucharu Premier League.

W wieku 16 lat podpisał kontrakt w Leicester City, zaledwie po kilku występach w seniorach A-klasowego Piasta Chęciny. Ale zanim to się wydarzyło, przeżył jeszcze wiele innych przygód. Już na pierwszych testach w Leicester zrobił dobre wrażenie, więc informacja o nim rozeszła się po środowisku i dostawał kolejne zaproszenia. Następnie odbył testy w Swansea City, w którym występował Łukasz Fabiański. Otrzymał szansę treningów z pierwszą drużyną, ale z Łukaszem się nie spotkał, bo akurat dostał wolne przed Euro 2016. Liczba polskich golkiperów na treningach Swansea się jednak zgadzała – zaczął opowiadanie anegdot Śmiech, którymi sypał jak z rękawa.

Później przyszło zaproszenie od Arsenalu, gdzie Kuba trenował z rocznikami U-18 i U-23. Wykonał tak kapitalną pracę, że Kanonierzy poprosili, żeby został kilka dni dłużej i pojechał na sparing z Bayernem Monachium. Zgodziliśmy się. Kuba zagrał 45 minut z Bayernem, zachował czyste konto, uratował zespół przed stratą gola w samej końcówce i zebrał dobre recenzje. W tym samym czasie o angaż w Arsenalu walczył podstawowy bramkarz reprezentacji Rumunii i po jednym z treningów, na którym Kuba popisał się obroną piłki uderzonej w okienko, jego agent przyszedł do mnie i powiedział, że ten Polak jest naprawdę dobry – wylicza szef skautingu Widzewa.

W Londynie bardzo dobrze zaopiekował się nim Krystian Bielik. Przez kilka dni do czasu wylotu do Monachium mieszkali wspólnie u jednej rodziny. Oprócz wspomnianych wcześniej klubów Kuba odbył również testy w RB Lipsk. W tamtym momencie już jednak wiedział, gdzie chce kontynuować karierę. Od początku najbliżej było mu do Leicester, co okazało się strzałem w dziesiątkę – kończy wyraźnie podekscytowany Śmiech, który z bliska oglądał wszystkie etapy rozwoju kariery polskiego bramkarza.

Wojciech Śmiech starał się być obecny we wszystkich ważnych momentach budowy kariery Kuby Stolarczyka. Z archiwum prywatnego Wojciecha Śmiecha.

Przebijanie sufitu na wypożyczeniach

To wszystko jednak przyjemne historie o juniorskich przygodach zdolnego piłkarza. Wiele znaliśmy już podobnych opowieści. Wystarczy przytoczyć tu choćby tę pokroju Kamila Wojtkowskiego w Lipsku. Zwykle kończyły się twardym zderzeniem, gdy przyszło do rywalizacji na poziomie seniorskim. I nie inaczej było tutaj. Stolarczyk musiał sześć lat pracować, by otrzymać szansę debiutu w Leicester, trzykrotnie walcząc o swoje na wypożyczeniach w nikomu nieznanych klubach z niższych lig.

Każdy starszy bramkarz, z którym miałem okazję pracować lub trenować, mówił: „Zawsze bądź otwarty na wypożyczenie”. Może na początku tego nie rozumiałem. Ale po kilku tygodniach, szczególnie w Dunfermline, od razu poczułem, o co chodzi. Nawet wypożyczenie do Fleetwood, w którym nie grałem, i tak było ruchem, który pomógł mi lepiej zrozumieć, czym jest seniorski futbol. W Hartlepool długo nie mogłem się podnieść po spadku. Każde wypożyczenie przyczyniło się do mojego awansu do pierwszego zespołu i pomogło mi psychicznie przygotować się na debiut. Nie żałuję żadnej decyzji ani wypożyczenia, na które poszedłem – stwierdził Stolarczyk, który problemy z grą z Fletwood i tak nie wspomina tak źle, jak złamania nogi, do którego doszło w lipcu zeszłego roku.

– Pogodzenie się z tym zajęło mi tydzień. Pomogło mi to, że po operacji byli przy mnie przyjaciele i rodzina.

Idealny prezent na Gwiazdkę

Do zdrowia wrócił dość niedawno – zaledwie kilka tygodni temu, ale wszystko zostało mu wynagrodzone 26 grudnia zeszłego roku. Niedługo po swoich 24. urodzinach i tuż po Gwiazdce zadebiutował w Premier League w meczu przeciwko Liverpoolowi. To po tym spotkaniu spełniło się jedno z jego marzeń.

W Leicester City Stolarczyk ma mnóstwo pracy. W trzech rozegranych meczach w Premier League wpuścił już siedem goli, choć aż dziesięciokrotnie skutecznie interweniował po uderzeniach piłkarzy Liverpoolu, Manchesteru City czy Aston Villi.

Od dziecka marzyłem o tym dniu. Dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierają i pomogli mi do tego dążyć. Marzenia się spełniają – napisał Stolarczyk w mediach społecznościowych. 

– Do debiutu w Premier League Kubę zaprowadziła ciężka praca i niezłomna mentalność. Od początku wierzył, że prędzej czy później przebije się do pierwszego składu. Tę samoświadomość miał też na innych płaszczyznach. Z mojej perspektywy jest dzisiaj gotowy, żeby być jedynką w Premier League. Pokazał to w dwóch spotkaniach, z Liverpoolem i City. Dzisiaj należy już odciąć się od zamieszania, które wywołał swoim debiutem w Boxing Day, skupić się na przyszłości, dalszej ciężkiej pracy i realizacji kolejnych celów. Jego marzeniem jest zadebiutowanie w pierwszej reprezentacji Polski i trzymam za nie mocno kciuki – podsumował Śmiech.

Na tę chwilę Stolarczyk pracował ostatnią dekadę i choć niewiele osób mogło to obserwować, wykonał kawał dobrej roboty. Za darmo miejsce w bramce klubu Premier League nie otrzymał, ale żeby je utrzymać, musi udowodnić pod nieobecność kontuzjowanego Madsa Hermansena, że niekiedy w pojedynkę będzie w stanie utrzymać Lisy na powierzchni. Ta historia może mieć bowiem spektakularny happy end, choć i tak wydaje się nie do powtórzenia.

WIĘCEJ O ANGIELSKIM FUTBOLU:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Komentarze

12 komentarzy

Loading...