Reklama

Angielsko-niemiecki drenaż mózgów

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

03 stycznia 2025, 10:33 • 10 min czytania 25 komentarzy

Selekcjonerem reprezentacji Anglii jest Niemiec. Najskuteczniejszy angielski napastnik w historii gra w Niemczech. Najlepszy angielski pomocnik stawiał pierwsze kroki w Niemczech. Najlepszy niemiecki zawodnik grał w angielskiej reprezentacji młodzieżowej. Niemiecki trener przywrócił świetność angielskiemu Liverpoolowi, który ma taki sam hymn jak niemiecka Borussia Dortmund. Angielsko-niemiecki drenaż mózgów trwa od niedawna z powodzeniem dla obu nacji, choć zawiść między oboma narodami ma długoletnią tradycję. 

Angielsko-niemiecki drenaż mózgów

Moglibyśmy napisać, że wzajemna angielsko-niemiecka sympatia zaczęła się już 90 lat temu, gdy król Wielkiej Brytanii Edward VIII Windsor utrzymywał zażyłe relacje z ambasadorem III Rzeszy w Londynie – Joachimem von Ribbentropem, lub gdy w 1938 roku angielscy piłkarze wykonali nazistowski salut podczas odgrywania niemieckiego hymnu, czym korona legitymizowała megalomańskie zapędy Adolfa Hitlera. Nie będziemy cofać się jednak do czasów przedwojennych i skupimy się na tym, co działo się już w drugiej połowie XX wieku. Bo to właśnie po początkowym ochłodzeniu spowodowanym złymi wspomnieniami II wojny światowej, w latach 70. doszło do odwilży.

Angielscy piłkarze wykonujący nazistowski salut w 1938 roku (fot. British Movietone)

Two World Wars and One World Cup

Było jednak wiele lodu do skucia, by rozbić wzajemną niechęć obu nacji. Historia angielsko-niemieckiej zawziętej rywalizacji na piłkarskiej arenie międzynarodowej sięga bowiem 1966 roku, gdy w finale mistrzostw świata spotkały się obie reprezentacje. Regulaminowy czas gry nie przyniósł rozstrzygnięcia, dlatego do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka. W niej gola-widmo strzelił Geoff Hurst. Piłka po odbiciu się od poprzeczki spadła w okolicach linii bramkowej. Sędzia główny Gottfried Dienst nie był przekonany co do trafienia, dlatego decyzję skonsultował z arbitrem liniowym Tofiqiem Bahramowem. Azer uznał, że futbolówka wylądowała w siatce, choć po późniejszych analizach, okazało się, że nie była to prawda.

Reklama

Z tego też powodu, gdy Synowie Albionu trafili na Azerbejdżan w eliminacjach mistrzostw świata w 2004 roku, angielscy kibice złożyli dziękczynne kwiaty na jego grobie. Ich kadra wygrała bowiem finał z 1966 roku 4:2 – czwartego gola, po którym fani Lwów zalali murawę na Wembley, dołożył Hurst – odnosząc największy sukces w historii reprezentacyjnej piłki. To z tego okresu pochodzi kpiąca z Niemców przyśpiewka na nutę “Camptown Races”: “Two World Wars and One World Cup. England! England!”, z której powstała m.in. taka osobliwa reklama.

Do dziś ta przyśpiewka jest tak znana z powodu stopniowego przebiegunowania w rywalizacji angielsko-niemieckiej. To Die Mannschaft zaczęli wygrywać kluczowe spotkania na dużych turniejach. W 1970 pokonali po dogrywce Synów Albionu w ćwierćfinale mistrzostw świata. Ten mecz przez wyspiarzy zostanie zapamiętany z powodu kontuzji Bobby’ego Charltona i nieobecności z racji choroby bramkarza Gordona Banksa. W 1972 roku reprezentacja RFN pozbawiła po dwumeczu awansu Anglików na Euro. Od tego momentu, jak napisał dla “Der Observer” Hugh McIlvanney, żaden Anglik nie może ogrzewać się już myślą, że Niemcy są na boisku gorszą rasą.

Łzy Gazzy, złotousty Lineker, skandaliczna okładka i ofiara z Southgate’a

Mundial w 1990 roku to natomiast obraz płaczącego Paula Gascoigne’a, który otrzymał kartkę eliminującą go z gry w finale. Tam Anglicy i tak się nie znaleźli, bo wcześniej wyeliminowali ich Niemcy, późniejsi mistrzowie świata. To z tego turnieju pochodzi ponadczasowy cytat Gary’ego Linekera. – Piłka nożna to taka gra, w której 22 mężczyzn biega za piłką, a na końcu i tak wygrywają Niemcy.

Dlatego nikogo nie zdziwiło, gdy sześć lat później Anglicy znowu przegrali na Euro z Niemcami – tym razem po rzutach karny. Skala tej klęski była jednak nieporównywalnie większa do pozostałych. Już przed spotkaniem “Daily Mirror” podjudził rodaków, publikując kontrowersyjną okładkę swojego dziennika z tytułem “Achtung! Surrender!”, co znaczy “Uwaga! Poddaj się!” i było jedną z przyczyn zamieszek na Trafalgar Square po porażce na Wembley. A na wieloletni publiczny ostracyzm skazany został Gareth Southgate, który przestrzelił jedyną jedenastkę półfinale angielskich mistrzostw Europy.

Podczas gry Anglicy dopisywali kolejne kartki historii swojej niemieckiej martyrologii, nad Renem w zasadzie tylko raz doszło do jakichkolwiek wojennych nawiązań. W 2001 roku po porażce 1:5 z Synami Albionu w eliminacjach mistrzostw świata Karl-Heinz Rummenigge wypalił, że ta klęska jest dla kadry “drugim Waterloo”. Niemcy cieszyli się bowiem z możliwości obcowania z brytyjską kulturą. Do 1990 roku dla ludzi z NRD marzeniem było się dostać na wyspy. Natomiast ci z RFN od lat 70. chłonęli tamtejszą popkulturę jak własną. I ta zależność przetrwała dziesiątki lat.

Reklama

Od Beatlesów, przez YNWA po Harry’ego Pottera

Niemcy bardziej interesują się nami niż my nimi. Dwa lata temu muzeum Domu Historii w Bonn zorganizowało wystawę Very British na temat tego, co nazwano „specjalną relacją” między dwoma krajami (i być może nie zawsze czyniąc rozróżnienia między „brytyjskim” i „angielskim”, na co mogliby narzekać fani Walii i Szkocji). Był to wielki hit. Niemcy chłonęli brytyjską kulturę popularną – od Beatlesów po Harry’ego Pottera – którą uwielbiali przez dziesięciolecia – opisał w 2021 roku na łamach “Guardiana” Jonathan Freedland.

Gdy kibice Borussii Dortmund po raz pierwszy usłyszeli w 1966 roku “You’ll Never Walk Alone” przed finałem Pucharu Zdobywców Pucharów z Liverpoolem, pokochali piosenkę jak swoją. 30 lat później YNWA już na stałe zawitało na “Die Gelbe Wand”, czyli “Żółtą Ścianę” jak zwyczajowo mawia się na największe trybunę Westfalenstadion, gdzie mieści się 25 tys. kibiców, po tym jak cover piosenki Rogers & Hammerstein wykonał dortmundzki zespół Pur Harmony.

Na Gelbe Wand YNWA jest obecne od blisko 30 lat.

Jesteśmy chłopakami z Dortmundu i wielkimi fanami Borussii, więc przekazałem nagranie „You’ll Never Walk Alone” naszemu spikerowi na stadionie, a on powiedział „bardzo fajne, spróbujemy tego”. Norbert Dickel [spiker BVB przyp. red.] próbował wykorzystać wersję Gerry’ego i Pacemakersów, ale fanom bardziej spodobała się nasza piosenka – powiedział na łamach “Goal.pl” wokalista Pur Harmony, Matthias Kartner, po czym dodał:

Dla mnie i wielu innych fanów Dortmundu, ulubionym klubem w Anglii jest Liverpool. Jego mentalność jest taka sama jak nasza, dortmundzka.

Kibicowska awangarda hoolsów

YNWA szybko trafiło też na inne niemieckie stadiony. Pieśń można usłyszeć w Mainz, Kaiserslautern czy St. Pauli. Podróże z różnych miast Wysp Brytyjskich na mecze klubów Bundesligi stały się zatem dużo przyjemniejsze dla bardziej nieroztropnych kibiców, którzy niechętnie podporządkowywali się nowym restrykcyjnym przepisom na brytyjskich stadionach. Horrendalnie wysokie kary za wybryki na trybunach skutecznie odstraszyły “hooligansów” z nowoczesnych obiektów. Niskie koszty, niedługa podróż samolotem, dobra atmosfera i wrażenia znacznie lepsze niż w ojczyźnie – z powodu zmniejszonego dopingu mecze stawały się niemymi spektaklami – stały się realną alternatywą dla wielu angielskich fanów.

Wypady do Zagłębia Ruhry, Berlina czy Hamburga przestały być traktowane w kategoriach narodowej zdrady, a zaczęto ją przyjmować jako kibicowską awangardę. Tacy globtroterzy mogli się z dumą nazywać piłkarskimi hipsterami, wyznaczając nowy trend w dopingowaniu. Wyjazdami do Niemiec podtrzymywali sobie dreszczyk emocji bez obaw o otrzymanie astronomicznej kary finansowej za złamanie stadionowego BHP.

Piłkarze utorowali drogę trenerom

Z każdym rokiem podobnych wyjazdów przybywało za sprawą kolejnych niemieckich sukcesów na Wyspach Brytyjskich. Odnosili je zarówno piłkarze jak i trenerzy. Od powstania Premier League w 1992 roku na boiskach angielskiej elity biegało 91 piłkarzy znad Renu – więcej niż m.in. Argentyńczyków, ale zdecydowanie mniej niż Francuzów (251) czy Hiszpanów (182). Wszystko dlatego, że niechęć do Niemców malała stopniowo. W latach 90. zadebiutowało ich jedynie 17. A tylko w ostatnich czterech latach aż 13.

Dużą rolę odegrały małe historie poszczególnych piłkarzy. Jens Lehmann został gwiazdą Arsenalu. Na taki status w zespole Kanonierów zapracował również Mesut Özil, a nieopodal w Chelsea – Michael Ballack. Były kapitan reprezentacji Niemiec Ilkay Gündogan zdobył mistrzostwo Anglii z Manchesterem City, a Pascalowi Grossowi kibice Brighton mogą niedługo postawić pomnik pod stadionem. Trochę czasu na Wyspach spędzili również Lucas Podolski, Bastian Schweinsteiger czy Per Mertersacker, stanowiący o sile niemieckiej reprezentacji.

Jeszcze większy postęp dokonał się w stawianiu na niemieckich trenerów. W ostatniej dekadzie kluby Premier League i Championship poprowadziło 11 szkoleniowców znad Renu. Wcześniej tylko dwóch: Felix Magath, który zadebiutował w 2014 roku, i Uwe Rösler – rok wcześniej. Do drugiej dekady XXI wieku nie istniała taka instytucja, jak niemiecki menedżer w Wielkiej Brytanii. Dziś w zasadzie nie można sobie bez niej wyobrazić brytyjskiej piłki.

Niemiec dobry, Niemiec zły

Jürgen Klopp podniósł Liverpool z nędzy. To z nim na ławce zdobył pierwsze w erze Premier League mistrzostwo Anglii, a także wygrał Ligę Mistrzów. Wprost mówi się o nim jako człowieku, dzięki któremu Liverpool pokochał Niemcy, a Dortmund czy Moguncja stały się miejscami pielgrzymek fanów The Reds.

Thomas Tuchel również sięgnął po Puchar Europy, co zapoczątkowało modę na niemieckich szkoleniowców. Zaczęto rozpatrywać coraz hipsterskie rozwiązania na ławkach, dlatego Norwich zatrudnił trenera rezerw BVB Daniela Farkego, podobnie zrobił Huddersfield z Janem Siewertem, natomiast Brighton wykupiło Fabiana Hürzelera, który z St. Pauli awansował do Bundesligi.

Trela: Nagelsmann alert. Najmłodszy trener w Niemczech bije wszelkie rekordy

Thomas Tuchel aż 19 razy mierzył się z zespołami Jürgena Kloppa. Z nikim innym nie rywalizował tak często.

Anglicy tak mocno uwierzyli w niemiecką myśl szkoleniową, że na stanowisko selekcjonera powołali Niemca, co wywołało ogromny skandal w kraju. Częściej w wątpliwość podawano nie fakt, że Thomas Tuchel jest zagranicznym trenerem, a fatalny stan posiadania rodzimego futbolu, skoro władze FA zdecydowały się na taki niepopularny ruch. Oczywiście, znalazły się również wojenne porównania, a na konferencji prasowej były menedżer Chelsea przeprosił za to, że… ma wyłącznie niemiecki paszport.

“Czarny dzień dla Anglii”. Wielka kłótnia o Thomasa Tuchela

Tylko Musiali żal

Widząc, że Niemcy lepiej szkolą, coraz częściej młodzi angielscy piłkarze wybierali Bundesligę jako pierwszy krok w poważnej przygodzie z piłką. Nie są to już bowiem jednostkowe wyskoki takich indywiduów jak Kevin Keegan, Tony Woodcock czy Owen Hargreaves, którzy trochę z ciekawości, poniekąd dla kontrowersji przenieśli się do Niemiec. A utarty schemat działania.

Na taki ruch zdecydowali się w ostatnim czasie 16-letni Jamie Gittens, rok starsi Jadon Sancho i Jude Bellingham oraz 19-letni Reece Oxford czy Reiss Nelson. To tam zbudowali – lub wciąż budują – swoje kariery. A zyskuje na tym tylko reprezentacja Anglii. Gittens będzie prawdopodobnie pierwszym z odkryć Tuchela. Bellingham już jako piłkarz BVB był liderem środka pola reprezentacji. A Sancho rozegrał dotychczas 23 mecze dla Synów Albionu.

Taka piłkarska wymiana nie odbyła się jednak bez strat dla angielskiej piłki. Synowie Albionu stracili bowiem epokowy talent, jakim pozostaje Jamal Musiala. Pomimo gry w młodzieżowych drużynach reprezentacji Anglii obok takich zawodników jak Bellingham czy Cole Palmer, zakładania opaski kapitańskiej kadry do lat 17, zdecydował się na grę dla Niemiec, po tym jak wcześniej Bayern Monachium wykupił go z Chelsea, a następnie postawił na niego w pierwszym zespole.

Zdjęcia Jamala Musiali w koszulce angielskiej reprezentacji obiega Internet za każdym razem, kiedy zawodnik Bayernu Monachium zrobi coś wielkiego w rywalizacji z Wyspiarzami. 

Bawarczycy podobnie uczynili z Serge’em Gnabrym, który wyszkolił się w Arsenalu, ale największe sukcesy święcił w Monachium. Bayern bez większych ceregieli wyciągnął też najlepszego strzelca w historii angielskiego futbolu. Zamiast śrubować swoje rekordy w Premier League, Harry Kane mierzy się obecnie z legendą Roberta Lewandowskiego. Mimo to relatywnie niewielu piłkarzy z wysp wybiera Bundesligę do gry. 29 zawodników w ponad 60-letniej historii to mało, szczególnie gdy porównamy to z innymi podobnymi nacjami jak Australia (27), Słowacja (30), Bułgaria (32) czy Kamerun (34).

Zakopany topór wojenny

Pomimo ochłodzenia stosunków międzynarodowych między Wielką Brytanią a Niemcami po wyjściu tej pierwszej z Unii Europejskiej, piłkarski drenaż mózgów między tymi krajami będzie trwał w najlepsze. Borussia Dortmund już zagięła parol na kolejną perełkę z Manchesteru City – Jamesa McAtee. Bayern zamierza sprowadzić z Chelsea Leviego Colwilla. Z drugiej strony za moment swoją kadencję na ławce reprezentacji Anglii zacznie Tuchel. Wcześniej do pracy w The Blues przymierzany był Julian Nagelsmann. I jedynie angielskich szkoleniowców w Niemczech brak, bo w całej historii 1. i 2. Bundesligi było ich tylko dwóch (Steve McClaren w Wolfsburgu i Tony Woodcock w Fortunie Koln i VfB Lipsk).

Wymiana kibiców, piłkarzy i trenerów cały czas będzie się rozwijać. Angielsko-niemieckim transferom daleko jeszcze do takiej kooperacji, jak z Francuzami czy Hiszpanami, ale widać znaczny postęp w ostatnich latach. Dlatego podczas przyszłotygodniowej inauguracji rundy wiosennej w Bundeslidze na stadionie BVB zostanie zaśpiewany “You’ll Never Walk Alone”, w składzie Borussii wystąpi Gittens, a Bayeru Nathan Tella, który urodził się w Anglii, ale zmienił reprezentację na nigeryjską.

Nie wszystko wyszło idealnie, ale brytyjsko-niemiecki drenaż mózgów spokojnie można dawać jako przykład skutecznego zakopywania topora wojennego. W pół wieku oba te narody przeszły drogę od wielkiej nienawiści do piłkarskiej przyjaźni, mającej wiele wymiarów.

WIĘCEJ TEKSTÓW AUTORA:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Polecane

Aleksandra Mirosław Sportowcem Roku 2024! Niskie miejsca Świątek i Lewego

Kacper Marciniak
76
Aleksandra Mirosław Sportowcem Roku 2024! Niskie miejsca Świątek i Lewego

Komentarze

25 komentarzy

Loading...