Dzisiaj we Wrocławiu odbyła się konferencja prasowa z udziałem najważniejszych przedstawicieli Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej. Ważna nie tylko z perspektywy lokalnej, ale ogólnopolskiej, bo ku zaskoczeniu ogromnej części środowiska piłkarskiego Andrzej Padewski, zasłużony prezes DZPN, mocno zasugerował swoją kandydaturę w nadchodzących wyborach na nowego szefa PZPN. Byliśmy tam i porozmawialiśmy z potencjalnym rywalem Cezarego Kuleszy.
Konferencja zaczęła się od rzeczy przełomowej dla piłki nożnej na Dolnym Śląsku – Padewski zapowiedział, że nie będzie ubiegał się o kolejną kadencję na stołku prezesa. Nie musiałby nawet kiwnąć palcem, żeby przedłużyć okres swojej władzy, ale stwierdził, że na 25 latach pracy dla DZPN czas zakończyć przygodę. Teraz prezes – pół żartem, pół serio – będzie mógł bardziej poświęcić się nietypowej pasji, którą są… poszukiwania z detektorem.
Padewski zapewnił, że oddaje DZPN w świetne ręce. W ostatnim roku więcej obowiązków dostali Kamil Wieliczko, dyrektor biura DZPN w Jeleniej Górze, Adam Michalik, dyrektor biura w Legnicy, i Łukasz Czajkowski, do tej pory wiceprezes związku, który został namaszczony przez szefa na następcę. Z ciekawszych pomysłów, jakie zostały zapowiedziane w nowym rozdaniu, warto wyróżnić:
- plan dotarcia do każdej szkoły na Dolnym Śląsku – np. poprzez pokazowe zajęcia wysyłanych trenerów-koordynatorów w klasach 1-3. “Pierwszy taki program w Polsce, chcemy iść w masowość”
- jeszcze większa promocja piłki na niższych szczeblach i rozgrywkach dzieci w materiałach wideo, co w 2024 roku okazało się strzałem w dziesiątkę
- współpraca transgraniczna, np. z klubami czeskiej ekstraklasy, które mają współpracować z klubami Dolnego Śląska w zakresie szkolenia młodzieży. Na to zdobyto 250 tys. zł (na rok 2025)
Zmiany zmianami w DZPN, ale Andrzej Padewski odpalił bombę
Okazało się, że ludzie z DZPN, tak jak zapowiadali w zakulisowych rozmowach przed konferencją, wypuszczą bombę. A więc nie doszło tylko do symbolicznego przekazania pałeczki, ale też poruszenia świata baronów. W pewnym momencie Padewski, odpowiadając na pytanie jednego z dziennikarzy, czy nie wyklucza ataku na stołek prezesa PZPN, wypalił “Nie wykluczam”. Gdy został pociągnięty za język, dodał “Mam na dziś co najmniej 11 szabelek, to 1/6. Dlaczego miałbym nie spróbować? Warto powalczyć”.
Nie od dziś wiadomo, że Padewski to człowiek Zbigniewa Bońka. Nie poparł Cezarego Kuleszy, kiedy ten szedł po wygraną kilka lat temu, mimo że miał oferowany stołek wiceprezesa. Padewski pozostał lojalny i – co bardzo ważne – daleko mu do zachowań w obecnej świcie Kuleszy. Nie jest typowym baronem, który może “sprzedać się za wódeczkę”, nie podoba mu się wiele działań grupy prezesów, punktuje braki profesjonalizmu i bierność w kluczowych tematach. Jak sam przyznał, na zjazdach PZPN przedstawiciele DZPN próbują narzucić merytoryczne dyskusje o problemach polskiej piłki, ale ze średnim skutkiem. Pod tym względem ogółem na Dolnym Śląsku istnieje irytacja, że centrala po prostu nie wypełnia swoich obowiązków tak, jak powinna. Zamiast świecić przykładem, jest zupełnie odwrotnie.
Dlatego wstępna deklaracja Padewskiego może okazać się tak znacząca. DZPN znany jest z wprowadzania innowacji do piłki nożnej i realnie działa nad jej poprawą od wielu lat. Licząc od szczebla amatorskiego, przez szkolenie dzieci i młodzieży, po kluby profesjonalne. Padewski nie jest postacią kontrowersyjną i naturalnie mogłaby stać się antagonistą Cezarego Kuleszy, który przede wszystkim traci poparcie klubów, a jego otoczenie kompromituje się średnio co kilka miesięcy. Zmęczenie obecnym prezesem, o którym mówi się w kuluarach od wielu miesięcy, realnie istnieje.
Padewski, który w wielu kwestiach jest przeciwieństwem Kuleszy i w dodatku daje powiew bardziej profesjonalnej działalności Bońka, mógłby na tym wyłącznie zyskać. Zwłaszcza że nie boi się mediów, zawsze jest otwarty na rozmowy i lubi dawać cięte riposty, kiedy ktoś faktycznie na to zasługuje (patrz: nawet Kulesza, którego mimo długiej znajomości potrafi otwarcie skrytykować, zamiast go głaskać i na coś liczyć).
Jeśli nie Andrzej Padewski, może Padewski+Cygan vs Kulesza?
Jeżeli Andrzej Padewski po oddaniu stołka w DZPN oficjalnie, już na pełnej pompie, zadeklaruje start w wyborach, możemy spodziewać się bardzo ciekawej rozgrywki. Ostatnio podczas nich 64-latek stanął w imieniu DZPN po stronie Marka Koźmińskiego, ale przegrał razem z nim. Teraz, w pewnym sensie jako następny kontynuator wizji Bońka, a nie Laty, sam mógłby pokazać, na ile w praktyce byłby w stanie skruszyć “kuleszowski beton”.
Czekamy też na odważniejsze deklaracje ze stronny innych. Padewski zaśmiał się, że na kilka dni wyłącza telefon, a ciekawi jesteśmy, czy już dobija się do niego Wojciech Cygan, kolejny potencjalny i mocny kandydat na prezesa PZPN. Co ciekawe, w otoczeniu DZPN usłyszeliśmy, że istnieje scenariusz, wedle którego obaj panowie łączą siły i pokonują Kuleszę. No, ale zobaczymy. Nikt jeszcze nie chce się bardziej wychylać.
“Czy miałem rację nie popierając Kuleszy? Osądzą to delegaci”
Kamil Warzocha: Jakie ma prezes wnioski po 25 latach pracy w DZPN? Zarówno jeśli chodzi współpracę z PZPN-em, jak i rozwój piłki nożnej.
Andrzej Padewski: W PZPN-ie byłem dziewięć lat. Przez cztery byłem członkiem zarządu i odpowiadałem m.in. za piłkę kobiecą. Później, w przedłużonej kadencji, byłem wiceprezesem ds. zagranicznych. Dzięki temu nauczyłem się wielu rzeczy, ale chciałem przypomnieć, że w pierwszej próbie Zbigniewa Bońka przegraliśmy. Nie robiłem jednak z tego żadnej tragedii. Tak samo byłem przegraną stroną z Markiem Koźmińskim. Dla mnie i mojego związku nie miało to większego znaczenia, bo i tak starałem się rozwijać dolnośląską piłkę na wielu płaszczyznach. Robiłem to najlepiej, jak potrafię.
Unormowaliśmy piłkę amatorską, zasady awansów i spadków, do tego stworzyliśmy jedną grupę IV ligi. Jedną, ale bardzo mocną, w której grają zawodnicy z przeszłością ligową. Unormowaliśmy też rozgrywki dzieci i młodzieży, stworzyliśmy cały system turniejów dla młodzieży… Generalnie w czasie ostatniej kadencji otoczyłem się dużą grupą młodych ludzi, dobrych i sprawnych w działaniu. Uznałem, że ta ćwiartka wieku jest dobrym momentem, żeby tę władzę w swoim związku im spokojnie oddać. Jestem chyba pierwszym baronem, który robi to w sposób pokojowy. Sprawdziłem swoich ludzi i wiem, że są gotowi na wyzwania. Jeżeli delegaci na zjeździe DZPN darzą ich zaufaniem, jestem pewien, że kluby będą zadowolone.
W środowisku piłkarskim jest prezes uznawany za człowieka Zbigniewa Bońka. Czy to aby nie jest dzisiaj potencjalny atut, który można wykorzystać do budowania antagonizmu względem Cezarego Kuleszy?
Jestem człowiekiem Zbigniewa Bońka i nie będę tego ukrywał. Utrzymujemy ze sobą kontakt, zdzwaniamy się kilka razy w miesiącu. Byłem nawet u niego w Rzymie. Natomiast z Cezarym Kuleszą byłem w jednej ławce przez 9 lat. Byliśmy członkami zarządu, znamy się bardzo dobrze, ale on doskonale wiedział, że nie poprę jego kandydatury w ostatnich wyborach. A mogłem to zrobić i być dzisiaj w zarządzie PZPN. Uważałem jednak, że nie poradzi sobie jako szef związku. Czy miałem rację? Nie wiem. Delegaci osądzą go po tej kadencji. Na zjeździe wszystko zostanie ocenione i Czarek zobaczy albo czerwoną kartkę, albo żółtą, która pozwoli mu jeszcze wygrać wybory na drugą kadencję. Ja też powalczę o mandat na zjazd PZPN, bo chciałbym zobaczyć na własne oczy, jak to będzie się odbywało.
Powiedział prezes, że nie widział Kuleszy w roli prezesa PZPN. Co w takim razie mógłby zaoferować Andrzej Padewski, żeby z kolei sobie poradzić?
Nie powiedziałem, że mógłbym sobie poradzić jako prezes PZPN, tylko że rozważam taką możliwość.
Ale skoro już prezes coś mocno zasugerował, zakładam, że czuje się wystarczająco mocny.
Zacznijmy od tego, że w polskiej piłce nic się nie dzieje. Już powinna być jakaś kampania wyborcza, już powinni być kandydaci, którzy się ujawniają i przedstawiają swój program. Powinni jeździć po klubach i po związkach, opowiadać o pomysłach, mankamentach, PJS i przepisie o młodzieżowcu. Nie ma tego, a nie chcę znowu takiej kampanii, jaka była cztery lata temu. To była tzw. milcząca kampania. Nikt nie miał nic ciekawego do powiedzenia. Dziwię się, że delegaci przyjmują taką formułę i nie oczekują od osoby, która chce startować na prezesa PZPN, informacji, co i kiedy będzie chciała robić. Jaki pomysł na piłkę profesjonalną, jaki na amatorską, jaki na piłkę kobiecą i futsal.
Musi być kampania, rozmowy, dyskusje. Ja nie chcę jeździć na zjazdy, na których nikt się nie odzywa. W tych dyskusjach o polskiej piłce głos zabiera tylko DZPN, co jest niezrozumiałe. Moja droga do bycia kandydatem na prezesa PZPN nie jest krótka, trochę rzeczy trzeba by zrobić, ale to, czego oczekuję tu i teraz, to większa dynamika kampanii wyborczej.
WIĘCEJ O PZPN:
- Prezydent gra do jednej bramki z PZPN. Pomogło spotkanie z Čeferinem?
- KULESZA VS KLUBY. BĘDZIE NOWY PREZES? KULISY WALKI O WŁADZĘ W PZPN
- Szkolenia, Gen Z i wyborcze gierki. Co naprawdę dzieje się w Jachrance? [REPORTAŻ]
Fot. Newspix