Reklama

Staliśmy nad przepaścią i zrobiliśmy krok do przodu. Spadliśmy tam, gdzie nasze miejsce

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

19 listopada 2024, 09:18 • 5 min czytania 28 komentarzy

Choć powstało pięć filmów z serii “Oszukać przeznaczenie”, to polska edycja w Lidze Narodów dorobiła się tylko czterech. Właśnie w czwartym sezonie, po golu w ostatniej minucie nie udało się oszukać przeznaczenia i nasza reprezentacja spadła z dywizji A, choć powinna zrobić to już w pierwszej odsłonie rozgrywek. Po sześciu latach znajdziemy się tam, gdzie nasze miejsce.

Staliśmy nad przepaścią i zrobiliśmy krok do przodu. Spadliśmy tam, gdzie nasze miejsce

Idziemy w dobrym kierunku – wypalił kilka minut po spadnięciu z Ligi Narodów Michał Probierz. Ta wypowiedź jest równie absurdalna, co słowa Władysława Gomułki, który na jednym z komunistycznych wieców stwierdził, że jako Polacy staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy krok do przodu. Nasza reprezentacja też taki wykonała – wprost do dywizji B.

Selekcjoner prawie wszystko przerżnął, ale idzie w dobrym kierunku

Swoją drogą ostatnie konferencje i wywiady Probierza mają coś z komunistycznego pustosłowia. Te same wypowiedzi są bowiem wałkowane wzdłuż i wszerz, byle tylko odpowiedzieć wymijająco na pytanie. Na domiar złego, przeszło to na reprezentantów Polski.

Teraz przed nami są już tylko bardzo ważne mecze – wystrzelił po przegranej ze Szkocją Piotr Zieliński.

Reklama

Po co było zatem grać w tej Lidze Narodów, skoro jest ona nieważna? Najwyraźniej z podobnego założenia, co Zieliński wyszedł Robert Lewandowski, o czym dosadnie dał do zrozumienia Zbigniew Boniek, i na listopadowe zgrupowanie w ogóle nie przyjechał. Jeśli jednak jest jeszcze ktoś, kto w tej reprezentacji uważa, że Liga Narodów była nieważna, to albo ma krótką pamięć, albo po prostu jest głupi.

To dzięki niej dostaliśmy się na Euro 2024, bo jako jedna z dwóch ekip z dywizji A nie wywalczyliśmy sobie awansu przez eliminacje. Mimo to LN otworzyła nam furtkę do baraży, które skutecznie zremisowaliśmy. Do tego marketingowo otworzyła nam się możliwość do regularnej gry z takimi europejskimi tuzami jak Portugalia, Belgia, Holandia, Chorwacja czy Włochy, co jak widać po ostatnich meczach, działa na Stadion Narodowy jak magnes. A w to graj PZPN-owi.

Łącznie Polska utrzymała się w Lidze Narodów przez cztery edycje, co rozłożyło się na sześć lat. I trzeba przyznać, że wycisnęliśmy z tego okresu bardzo dużo. Wygraliśmy bowiem tylko pięć z 22 meczów w tym czasie. Raz już nawet spadliśmy, ale po pierwszej edycji UEFA zdecydowała się stworzyć jeszcze mniej ekskluzywną dywizję A na wzór Euro i zamiast spaść z trzeciego miejsca, utrzymaliśmy się, a w kolejnym sezonie dołączyła czwarta drużyna do grupy.

Wtedy przez trzy edycje Polacy uskuteczniali poszukiwania gorszego od siebie frajera. Udało się z Bośnią i Hercegowiną oraz Walią. Nie poszło ze Szkocją, dlatego lecimy tam, gdzie nasze miejsce, co w wywiadzie pomeczowym zauważył Probierz.

Na pytanie o to, co się popsuło w reprezentacji, że wygrała tylko jeden z ostatnich dziewięciu meczów, odpowiedział: – Zmiana przeciwników. A na jego ustach zawitał przelotny uśmiech. – Dużo nam jeszcze brakuje do najwyższej półki – dodał jeszcze, po czym znowu wrócił do swojego komunistycznego pustosłowia o kontuzjach i poprawie gry.

Chwilę później wywiad się zakończył, a on mógł na chwilę odetchnąć, bo wiedział, że etap rywalizacji z europejską czołówką ma już za sobą. Nasza reprezentacja w zestawieniu z Francją, Holandią, Chorwacją czy Portugalią wygląda bowiem jak uczeń ósmej klasy podstawówki, który swoją przyszłość wiążę z zawodówką, a obok z niego siedzą w ławce goście, snujący plany o zagranicznych studiach MBA.

Reklama

Piłkarsko jesteśmy bowiem za głupi, by utrzymywać się na takim poziomie, choć i tak udawało nam się zakłamywać rzeczywistość. Kilka razy powiodło się nam ściąganie od prymusów jak Włochy, Portugalia czy Chorwacja. Innym do ławki dokooptowano nam gościa, który nie zdał do kolejnej klasy i radził sobie jeszcze gorzej, pod koniec zupełnie olewając sobie lekcje. A my, pomimo że z każdym rokiem radziliśmy sobie coraz słabiej (nasze miejsca w Lidze Narodów to odpowiednio 10., 10., 11. i teraz prawdopodobnie 13.), jakoś graliśmy dalej, próbując zrównywać się z dużo lepszymi od nas.

Nie udało nam się to jednak ani razu. Spośród wszystkich drużyn, które wystąpiły w tej edycji Ligi Narodów i nie były beniaminkami, po raz ostatni kogokolwiek w meczu o punkty pokonaliśmy osiem lat temu. Była to Dania w eliminacjach mistrzostw świata za kadencji Adama Nawałki.

Tak wygląda nasza lista hańby, czyli ostatnie wygrane mecze o punkty z drużynami z TOP 12 Ligi Narodów sprzed startu obecnej edycji.

  • Hiszpania: nigdy
  • Chorwacja: nigdy
  • Włochy: czerwiec 1974
  • Holandia: maj 1979
  • Dania: październik 2016
  • Portugalia: październik 2006
  • Belgia: listopad 2007
  • Węgry: październik 2003
  • Szwajcaria: wrzesień 1979
  • Niemcy: październik 2014
  • Francja: lipiec 1982

Kto potrafił ogrywać wyżej wymienione ekipy w ostatnich dwóch latach? Naturalnie reprezentacje bliskie nam poziomem jak Szkocja (Hiszpania 2:0, Chorwacja 1:0), Walia (Chorwacja 2:1), Gruzja (Portugalia 2:0) czy Izrael (Belgia 1:0). Ale również zupełne robaczki europejskiego futbolu jak Macedonia Północna (Włochy 1:0), Kazachstan (Dania 3:2) i Irlandia Północna (Dania 2:0). Swoje małe sukcesy odnosiły też Słowacja czy Słowenia, a my nic.

Więc może i lepiej, że spadamy do dywizji, w której nie będziemy musieli się specjalnie wysilać na pokaz, że jesteśmy w stanie dotrzymać tempa najlepszym. Będziemy mozolnie dokonywać wymiany pokoleniowej, o której trąbi się od mundialu w 2018 roku. Wygrane bądź przegrane nie będą miały większego znaczenia. W końcu będziemy rywalizować z drużynami podobnymi do nas, dlatego dużo będzie zależało od formy dnia – argumentu dawno już niestosowanego w pomeczowych wywiadach, a który na okoliczność degradacji warto odświeżyć.

Patrząc jedynie przez pryzmat rankingu FIFA, w którym najwyżej rozstawiona drużyna z dywizji B – Anglia – zajmuje czwarte miejsce, a najsłabszy Kazachstan – 107. lokatę, Polska z 31. pozycją wcale nie wygląda tak źle. Znajdzie się zatem sposobność i okoliczności, by forsować ofensywną grę, nie zważając przesadnie na obronę, eksperymentować ze składem i stawiać na kolejnych nieznanych zawodników bądź powoływać ich, by obejrzeli sobie spotkania z Islandią czy Irlandią. Może nawet uda nam się wygrać więcej niż dwa mecze w jednej edycji! Ależ to będzie bal. Liga Narodów może będzie jeszcze dla nas piękna.

WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:

Fot. FotoPyk

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Narodów

Komentarze

28 komentarzy

Loading...