O Wiśle Płock, choć ta przyzwoicie sobie radzi w walce o awans z 1. ligi do Ekstraklasy, głośniej ostatnio z powodu kontrowersji wokół klubu niż wyczynów boiskowych. Podczas niedawnego meczu z Wisłą Kraków kibice gospodarzy odpalili na trybunach pirotechnikę, która wymknęła się spod kontroli, a oprócz tego sporo uwagi poświęca się kibicowi Wisły – i przy okazji płockiemu radnemu – Michałowi Sosnowskiemu, który w rozmowie z kibicem krakowskiej drużyny chwalił się kradzieżą klubowej odzieży rywala. Między innymi do tych tematów ustosunkował się samorządowiec w programie „Patoliga” na WeszłoTV.
Przyznał on, że wyciągnięto wnioski ze zdarzenia z ubiegłego tygodnia, a fajerwerki na trybunach w Płocku to już przeszłość.
– Nie bronię nikogo, bo zachowanie jest karygodne. Takie sprawy załatwiamy wewnętrznie, bo jesteśmy jedną wielką rodziną. Mogę powiedzieć, że więcej tego typu elementu oprawy nie będzie na tym stadionie, bo stwarza to zagrożenie. Race, ognie wrocławskie, stroboskopy – tak. Wszystkiego tego, co ultrasi trzymają obok siebie niech używają, bo moim zdaniem jest to potrzebna rzecz. Oprawy muszą być na stadionach, zawsze były i zawsze będą, choć dziennikarze czasami robią krucjatę wobec tego. Natomiast nie wybielałem samego wypadku, tylko starałem się odwrócić narrację, jakoby to miało być celowe działanie, bo to totalna bzdura – wyjaśnił Sosnowski, który incydent nazwał wypadkiem.
– Pamiętajmy, że zawsze może się zdarzyć, że materiał pirotechniczny jest wadliwy. Materiałów było dużo, to był jeden, który okazał się wadliwy, a może osoba, która go obsługiwała nie miała wystarczająco sił, żeby utrzymać wyrzutnię w odpowiedniej trajektorii. Ale generalnie stwarza to zagrożenie, to już drugi raz u nas, bo wcześniej oberwał dach, a teraz trybuna VIP. To był jednostkowy przypadek, nie było to celowe. Przypomnę, że to kibice Wisły Kraków ostrzelali kiedyś swój stadion. Może nie ci sami ludzie, ale grupa kibiców tego klubu celowo ostrzelała stadion dla swoich ciemnych interesów. U nas nigdy pirotechnika nie stwarzała żadnego zagrożenia – tłumaczył radny.
Sosnowski odniósł się również do ujawnionych w mediach wiadomości, jakie samorządowiec wysłał do kibica Wisły Kraków. Chwalił się w nich, że ukradł kamizelkę z symbolem rywala.
– Środowisko kibicowskie rządzi się swoimi prawami. Jak przyjeżdżają tu grupy kibiców i śpiewają o, powiedzmy, stosunkach płciowych z naszymi matkami, to nie znaczy, że chwilę wcześniej mieli randkę z naszymi mamami, tylko robią to po to, żeby zabolało. I tu było podobnie. Ktoś mnie wyzywał, więc wymyśliłem taką historyjkę. Poza tym, wcześniej dziennikarze ulegali prowokacjom i wrzucali niesprawdzone informacje na mój temat. Wiedziałem, że to wypłynie i chciałem to obśmiać. Niektórzy dziennikarze się złapali – stwierdził płocki radny i przyznał, że zdarzenie w rzeczywistości nigdy nie miało miejsca.
– Umówmy się, siedzimy na trybunie na której miało się to stać. Jest tu mnóstwo kamer, ochroniarze, policjanci po cywilnemu, mecenasi. Jestem tu rozpoznawalny. Czy redaktor wierzy, że po takim incydencie nie zostałbym zatrzymany? Nie rozmawialibyśmy tu dzisiaj po rozboju, bo to poważny artykuł. Nigdy nie skroiłem żadnego kibica, a tej kamizelki ze zdjęcia nie trzymałem nigdy w ręku – wyjaśnił Sosnowski.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO: