Kibice w Gdyni mają prawo czuć się oszukani. Dziś wieczorem kupili bilety na mecz, w którym zamierzali obejrzeć rywalizujących piłkarzy Arki i Wisły Płock. Tymczasem po boisku biegało tylko jedenastu zawodników. Trudno stwierdzić, czy trener Mariusz Misiura narzucił na swoich podopiecznych peleryny-niewidki, czy był to jakiś halloweenowy happening, czy po prostu goście do Gdyni nie dojechali.
7 października Arka ogłosiła, że trener Tomasz Grzegorczyk poprowadzi gdynian wyłącznie do grudnia. Kilka godzin wcześniej jego drużyna pokonała Odrę Opole 6:0, co – wliczając pucharowy awans po rzutach karnych – było szóstym zwycięstwem z rzędu.
Od tamtego czasu żółto-niebiescy rozegrali trzy mecze. Bilans? Zwycięstwo i dwie porażki. Nad morzem rozgorzała dyskusja, a kibice podzielili się na dwa obozy. Jedni powtarzają, że wystarczyło spojrzeć na terminarz, żeby przewidzieć nadejście gorszych wyników. Drudzy, że gra posypała się po ogłoszeniu decyzji o zatrudnieniu Dawida Szwargi.
Trudniejszy terminarz jest bezdyskusyjnym faktem. Tydzień temu arkowcy przegrali w Niecieczy, w tygodniu (po 120 minutach kopaniny) awans wywiózł znad morza Piast Gliwice, a dziś do Gdyni przyjechała Wisła Płock – zdawać się mogło, że podrażniona po porażce 1:3 z krakowską imienniczką i wypoczęta, bo z Pucharu Polski odpadła już w poprzedniej rundzie.
Spoiler: ani świeżości ani podrażnienia w grze płocczan widać nie było. W ogóle ich nie było.
W grze gospodarzy też można było dostrzec niewiele dobrego, szczególnie w pierwszej połowie, ale przynajmniej pojawili się na murawie. Miło z ich strony. Arkowcy utrzymywali się przy piłce i nie wpuszczali gości we własne pole karne, co nie znaczy, że sami często gościli pod bramką Wisły. Tragicznie nudną pierwszą połowę tylko trzykrotnie zakłócono czymkolwiek ciekawym.
Po raz pierwszy w 20. minucie, kiedy Maciej Gostomski instynktownie obronił strzał Szymona Sobczaka z kilku metrów (było to pierwsze zagrożenie z którejkolwiek ze stron).
Po raz drugi 10 minut później, gdy Marcus Sangre odpowiedział groźnym strzałem, który minimalnie minął bramkę strzeżoną przez Damiana Węglarza (kolejny spoiler: była to jedyna groźna sytuacja gości).
I wreszcie po raz trzeci, kiedy Tornike Gaprindaszwili uderzył płasko z kilkunastu metrów, a Gostomski odbił piłkę końcówkami palców. Dobitka Gruzina poszybowała nad poprzeczką. Chwilę później bramkarz Wisły obronił również strzał Hide Vitalucciego.
Na słabą grę, a właściwie brak jakiejkolwiek gry, trener Misiura zareagował zmianą w przerwie. Piotra Krawczyka zastąpił Iban Salvador. Ten impuls lub – co bardziej prawdopodobne – bliska zera temperatura nieco rozruszały grę gości, o co nie było trudno w porównaniu z pierwszą częścią spotkania. Na co – o ironio – gospodarze odpowiedzieli golem.
Vitalucci zabrał się pod pole karne, po czym zagrał do Sidibe. Wydawało się, że Iworyjczyk nie ma szans dojść do piłki, ale pomocną dłoń wyciągnął Gostomski do spółki z Andriasem Edmundssonem, który tak pilnował futbolówki, że pomocnik Arki zdążył trącić ją czubkiem buta, po czym wpadł na bramkarza Wisły. Frajerskie zachowanie Farera. Sędzia Marcin Szczerbowicz nie miał wątpliwości – rzut karny. Do piłki podszedł Sobczak i pewnym strzałem dał Arce prowadzenie.
Ostatni kwadrans płocczanie zmuszeni byli grać w dziesiątkę (żadna różnica). Tym razem „popisał się” Jakub Szymański, który piłkę zmierzającą do wychodzącego sam na sam Karola Czubaka zatrzymał ręką. To ostatecznie pogrążyło przyjezdnych. Zniknęli na dobre. Potem mignęli tylko na kilka sekund, gdy rozpoczęli grę od środka po trafieniu Vitalucciego na 2:0. Kilka chwil później sędzia zagwizdał po raz ostatni.
Gospodarzom po prostu nie wypadało nie wygrać z duchami. W nagrodę gdynianie wskoczyli na drugie miejsce w tabeli. Tymczasem trener Misiura po raz trzeci z rzędu będzie tłumaczyć stratę punktów. To może być bardzo ciekawa konferencja.
Arka Gdynia – Wisła Płock 2:0 (0:0)
Sobczak 53’ (z rzutu karnego), Vitalucci 85’
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Krytyka, gwizdy, brak występów, marne liczby. Reprezentanci Polski mają poważne kłopoty
- Wielcy sportu, których już z nami nie ma. Oni odeszli w ostatnim roku
- Przywrócił chwałę Sportingowi, dokona tego samego w Manchesterze United?
- Przemiana Afonso Sousy. Od wyśmiewanego flopa do najlepszego pomocnika w lidze
- MLS czyli Messi Lubi Strzelać
Fot. Newspix