100 minut w Ekstraklasie i Manchester United w CV – tyle wystarczyło Maxiemu Oyedele, by zapracować na powołanie do reprezentacji Polski. To powód, by załamać ręce, kogo do kadry wciąga Michał Pobierz? Nie, to powód, by załamać ręce nad stanem naszej piłki. To nie wina selekcjonera, że nasz system szkolenia nie jest w stanie – w 36-milionowym kraju – wyprodukować zawodnika, który choć trochę zbliżyłby się poziomem do Grzegorza Krychowiaka z 2016 roku. Probierz szuka reprezentacyjnej szóstki, choć coraz bardziej desperacko.
Nie będziemy ściemniać – powołanie Maxiego Oyedele mocno podgrzało atmosferę także w naszej redakcji. No bo jak to? Co takiego zrobił Oyedele, by zasłużyć na powołanie do dorosłej reprezentacji?
W seniorskiej piłce rozegrał dotychczas 22 minuty przeciwko Pogoni Szczecin (0:1) i 78 minut przeciwko Górnikowi Zabrze (1:1). Wcześniej zaliczył niespełna tysiąc minut na 4. i 5. poziomie rozgrywkowym w Anglii. I tyle. Jak dobry przez ten czas musiał być, skoro Michał Probierz zaprasza go do gry z Robertem Lewandowskim i Piotrem Zielińskim? Jak świetne oko musi mieć selekcjoner, by na podstawie tak skromnego materiału dostrzec w nim potencjał reprezentacyjny?
Przed nami przecież mecze z poważnymi rywalami: Portugalią i Chorwacją. To nie Puchar Tajlandii, ani zimowe zgrupowanie kadry ligowców. Mówimy o drużynie, która lada moment zmierzy się z Diogo Jotą, Cristiano Ronaldo, Luką Modriciem i Josko Gvardiolem.
Powołania Probierza. Są Skrzypczak i Ameyaw, niespodzianka z Legii
Czy jest sens, by Oyedele jechał na wycieczkę? Czy, podobnie jak Bartosz Mrozek, ma być zawodnikiem przewidzianym do treningów? A może Probierz chciał po prostu uprzedzić Anglię, tak na wypadek, gdyby chłopak okazał się generacyjnym talentem?
Jasne, z powołania zawodnika, który rozegrał ledwie 100 minut w Ekstraklasie, można łatwo kpić. Ale – już bez ironii – ja decyzję selekcjonera całkiem nieźle rozumiem.
Gdyby wziął Oyedele do kadry kosztem jakiegoś kozaka, mógłbym go krytykować. Ale Probierz piłkarza Legii zaprosił w miejsce Bartosza Slisza, który pokazał, że z poważnym rywalem boiskowo „nie dojedzie”. A wśród kontrkandydatów nikogo, kto jednoznacznie prezentowałby lepszy poziom od zawodnika z MLS, niestety, w polskiej piłce nie ma.
Mamy więc do czynienia z sytuacją, w której selekcjoner woli kota w worku, niż dobrze znaną, stuprocentową przeciętność. A to najlepszy dowód, jak źle wygląda system szkolenia piłkarzy w naszym kraju.
Szóstka is the new lewy obrońca
„Jestem zmiennikiem piłkarza, którego nie ma” – mówił o sobie Jakub Wawrzyniak. Problem z odwiecznym brakiem lewego obrońcy rozwiązaliśmy w końcu prostą metodą: rezygnując z ustawienia z lewym defensorem. Ostatnio ze stricte defensywnego pomocnika próbował też zrezygnować Probierz, ale opcja z przesuniętym Zielińskim nie okazała się zbawienna.
Stan „szóstki” od dłuższego czasu jest zmorą gorszą od obsady lewej obrony. Tu nie ma nawet zmiennika piłkarza, który nie istnieje.
Bo, zanim skrytykujemy selekcjonera za powołanie Oyedele, musimy zadać sobie fundamentalne pytanie: jakie inne opcje miał Michał Probierz?
W porównaniu do wrześniowego zgrupowania zmiany są jasne. Mateusz Skrzypczak został powołany w miejsce Mateusza Wieteski, Bartosz Kapustka w miejsce Mateusza Kowalczyka, Kacper Kozłowski (rozpisany w oficjalnej grafice jako napastnik) za Adama Buksę, a Maxi Oyedele – za Bartosza Slisza. 19-latek wchodzi więc do kadry w miejsce piłkarza w realiach Ekstraklasy, w której grał niedawno, solidnego. W realiach reprezentacyjnych – co najwyżej do bólu przeciętnego. W meczach z najlepszymi przeciwnikami: zweryfikowanego już negatywnie.
Dotychczas Slisz cieszył się dużym zaufaniem Probierza. Selekcjoner mocno wierzył, że gracz Atlanty United wskoczy na poziom zapewniający drużynie stabilizację w drugiej linii. To pierwszy raz, kiedy pominął go przy rozsyłaniu powołań. A pominął go, jak mniemam dlatego, że zyskał przekonanie, iż w meczach z przeciwnikami klasy Chorwacji, Holandii, a nawet Austrii, Slisz nie gwarantuje jednak wymaganej w kadrze jakości.
Poszukiwania przez Probierza „szóstki” wyglądają następująco. Oto piłkarze, którzy dotychczas rozpoczynali mecze pod jego wodzą na tej pozycji:
- Wyspy Owcze: Slisz i Dziczek,
- Mołdawia: Dziczek,
- Czechy: Slisz,
- Łotwa: Damian Szymański,
- Estonia: Slisz,
- Walia: Slisz,
- Ukraina: Romanczuk,
- Turcja: Slisz,
- Holandia: Romanczuk,
- Austria: Slisz,
- Francja: Moder,
- Szkocja: Zieliński,
- Chorwacja: Zieliński.
Czy którykolwiek z nich swoją grą przekonał Was na tyle, by uznać, że wreszcie znaleźliśmy podstawową „szóstkę” do reprezentacji Polski? Pytanie retoryczne.
W oczekiwaniu na Modera
Problem z obsadą tej pozycji jest następujący: nominalnym „szóstkom” (Sliszowi, Dziczkowi, D. Szymańskiemu, Romanczukowi) brakuje jakości. Pozostali sprawdzani piłkarze – nie czują się najlepiej na tej pozycji.
Podczas Euro 2024 Probierz zdradził zresztą, którego z obecnie dostępnych piłkarzy najchętniej widziałby na newralgicznej dla nas pozycji.
– Namówiliśmy Jakuba Modera, żeby zagrał na „szóstce”. Sztab ciągle z nim rozmawiał, pokazywał, jak ma grać – mówił. Moder na tej pozycji wystąpił w meczu z Francją, z Austrią nie mógł, bo miał uraz.
Postawienie na tego zawodnika jest o tyle logicznym ruchem, że:
a) będąc w formie jest piłkarzem klasy reprezentacyjnej,
b) stylem gry bardziej przypomina „szóstkę” od Zielińskiego, czy Sebastiana Szymańskiego.
To myślenie selekcjonera nawet nie tyle życzeniowe (bo przecież gdyby mógł, wymarzyłby sobie szóstkę, grającą jak Rodri lub choćby Javier Mascherano), ale do bólu pragmatyczne. Z obecnego materiału ludzkiego na tej pozycji najlepszy byłby zdrowy, będący w pełni formy Moder.
Niestety, żeby skorzystać z tej opcji, spełniony musiałby zostać także kolejny podpunkt:
c) regularna gra w klubie.
Tego nie ma, dlatego też trudno spodziewać się, by to piłkarz Brighton zaczynał najbliższe mecze w wyjściowym składzie. Kolejne powołanie Modera, choć też znajdzie się grupa krytykująca za nie Probierza, świadczy z kolei tylko o tym, że w długofalowej wizji, to właśnie temu piłkarzowi chciałby, przy braku innych opcji, zaufać.
Kto za Oyedele? Linetty? A może Bielik?
Nie można natomiast krytykować selekcjonera za to, że szuka nowych rozwiązań. No bo, realnie, kto, poza wspomnianymi wyżej zawodnikami, mógłby znaleźć się na liście w miejscu Oyedele? Tysięczny raz Karol Linetty? Czy Krystian Bielik, grający w trzeciej lidze angielskiej?
On zresztą na miejscu Oyedele już był, tyle że blisko dekadę temu.
Jeśli selekcjoner już szukał, jedyną sensowną alternatywą mogło być powołanie Antoniego Kozubala. Probierz wybrał Oyedelego. To jego prawo.
Probierz szuka, bo musi
Skoro jednak Oyedele został zaproszony w miejsce Bartosza Slisza rozważmy dwa scenariusze. Takie, które musiał analizować też Probierz, stając przed dylematem, którego z nich zaprosić na zgrupowanie.
- Wersja skrajnie pesymistyczna: Maxi Oyedele okazuje się piłkarzem absolutnie beznadziejnym. Oba mecze ogląda z trybun, a do kadry nie wraca już nigdy. Co wtedy się stanie? Odpowiedź brzmi: nic. Absolutnie nic. To, czy na trybunach w październiku znajdzie się Slisz, Linetty, Dziczek, czy akurat Oyedele, nie będzie miało absolutnie żadnego znaczenia.
- Wersja optymistyczna: Maxi Oyedele okazuje się piłkarzem przyzwoitym. Pokazuje, że powołanie nie było na wyrost. Co wtedy się stanie? Polska reprezentacja zyska kolejną opcję w środku pola. W miejscu, w którym tak bardzo jej potrzebuje.
To naprawdę nie wina selekcjonera, że polska myśl szkoleniowa nie potrafi stworzyć piłkarza klasy europejskiej nawet na tak – wydawałoby się – topornej (w porównaniu do innych) pozycji defensywnego pomocnika. Bo wyobraźmy sobie, że Grzegorz Krychowiak nie osiąga piku formy w latach 2014-2016. Wówczas klasowego defensywnego pomocnika nie mielibyśmy w kadrze od czasów Mariusza Lewandowskiego.
O wieloletnich problemach z obsadą tej pozycji najlepiej świadczy zresztą fakt, jak długo Krychowiak, będący cieniem samego siebie, nie miał żadnej, nawet najmniejszej, konkurencji na swojej pozycji. Późniejsze sprawdzanie Bielika i Góralskiego kończyło się tym, że Krychowiak musiał do kadry wracać.
Powołanie Maxiego Oyedele jest oczywiście w tym momencie powołaniem na wyrost. Być może Oyedele okaże się Freddym Adu polskiej reprezentacji. Być może nie zagra w niej nigdy.
Ale nie krytykujmy Probierza za to, że szuka. Szuka, bo musi.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Lider Legii nagrodzony. Zasłużona nagroda dla Bartosza Kapustki
- Powołania Probierza. Są Skrzypczak i Ameyaw, sensacyjne nazwisko z Legii
Fot. FotoPyk