Reklama

Ciekawy przypadek Kamila Grabary. Chwalony zewsząd, pomijany w kadrze

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

04 września 2024, 08:03 • 9 min czytania 77 komentarzy

Po debiucie w Bundeslidze przeciwko Bayernowi Monachium trafił do najlepszej jedenastki kolejki według „Kickera”. W drugim ligowym meczu zachował czyste konto, dzięki czemu pozostaje drugim najlepiej ocenianym piłkarzem w niemieckiej elicie. Na swojego następcę namaścił go Wojciech Szczęsny, wróżąc mu również wielką klubową karierę. Mimo to Kamila Grabary nie ma wśród powołanych bramkarzy na wrześniową Ligę Narodów. Michał Probierz od początku swojej kadencji pomija golkipera Wolfsburga, choć żadnych jednoznacznych powodów znów nie podał.

Ciekawy przypadek Kamila Grabary. Chwalony zewsząd, pomijany w kadrze

Pierwszy raz od 14 lat mamy w reprezentacji sytuację, w której podstawowy bramkarz odchodzi. Przez to w składzie posiadamy golkiperów, którzy mają małe doświadczenie – zaliczyli odpowiednio: Łukasz Skorupski 11 meczów, Bartek Drągowski dwa, Kamil Grabara jeden i Marcin Bułka jeden. To dla nas nowość. Taką decyzję podjęliśmy – uargumentował Michał Probierz na konferencji prasowej brak powołania Kamil Grabary. Selekcjoner szybko jednak dodał: – Oglądam wasze programy i czasem mówicie, że trener powinien powołać tego np. obrońcę, a nie innego, a przy innych pozycjach zostawiacie pole, tłumacząc, że takie jest prawo trenera. I z takiego prawa skorzystaliśmy teraz po konsultacjach z trenerem bramkarzy.

I to samo mógł powiedzieć w czerwcu, marcu, listopadzie i październiku. Prawo trenera albo używając bardziej legislacyjnego sformułowania rodem z łaciny: casus Grabary. Za kadencji Probierza ani razu nie znalazło się dla niego miejsce w reprezentacji, a powoływanie w październiku otrzymał natomiast Bartłomiej Drągowski, choć występował jesienią zeszłego roku w Serie B. Na zgrupowanie jednak nie przyjechał z powodu kontuzji. Później w listopadzie i czerwcu znajdował się w orbicie zainteresowań trenera, ale przytrafiały mu się problemy zdrowotne. Dopiero gdy wywalczył sobie pewną pozycję, potwierdzoną kilkoma solidnymi występami w Panathinaikosie, i w obliczu końca kariery przez Wojciecha Szczęsnego, urazy ustąpiły i stanie w szranki o bluzę z numerem jeden reprezentacji Polski.

Namaszczony przez Szczęsnego

Probierz zapowiedział bowiem, że nie dokonał jeszcze wyboru i rywalizacja jest otwarta, choć wielokrotnie dawał do zrozumienia, że liczy na powrót do gry Szczęsnego. A przecież sam Szczęsny namaścił Grabarę na swojego następcę i potwierdził już dwukrotnie, że golkiper Wolfsburga zapowiada się na zawodnika najwyższej klasy.

Nie chcę stawiać selekcjonera w niezręcznej sytuacji, ale uważam, że najlepszy polski bramkarz nie został powołany. Ma potencjał, by być bramkarzem światowej klasy – powiedział kilka dni temu w wywiadzie z „Meczykami” były już golkiper reprezentacji Polski, autoryzując swoje słowa z mistrzostw Europy, gdy porozmawiał na ten temat w „Foot Trucku”.

Reklama

Potencjał na największe granie z tych bramkarzy [Szczęsny wymienił jeszcze Skorupskiego i Bułkę, pomijając Drągowskiego wyj. red.] ma Kamil. Ona ma coś ekstra, co sprawia, że patrząc na niego, mówisz, że to genialny bramkarz, a nie dobry – wyjaśnił Szczęsny, który zdradził również, że o aktualnego piłkarza Wolfsburga zabiegał Juventus, a zakochany w nim jest były już trener bramkarzy Starej Damy Claudio Filippi. – Był jeden ze scenariuszy, w którym Kamil Grabara od przyszłego roku byłby numerem jeden w Juventusie. 

Selekcja trwa do końca roku

Ten scenariusz się już raczej nie sprawdzi, choć jest nieco bardziej prawdopodobny niż to, że Szczęsny wznowi karierę, co mocno zaklinał Probierz. Na pewno nie dojdzie do tego teraz, dlatego selekcjoner na Szkocję i Chorwację będzie musiał wybrać kogoś z trójki: Skorupski, Drągowski, Bułka.

Poprzez Ligę Narodów chcemy przygotować bramkarzy numer jeden i dwa, którzy na lata, a przede wszystkim eliminacje mistrzostw świata, będą gotowi stanąć między słupkami, o ile przyjadą zdrowi i po grze w klubie. Nie chcemy ponownie doprowadzić do sytuacji, w której nie mamy ogranego rezerwowego – wyjaśnił Probierz.

Naturalnie Grabarze odpadły co najmniej dwa mecze, w których mógłby się pokazać. A do końca roku, czyli de facto startu eliminacji mistrzostw świata, w których selekcja zostanie zakończona na dwa pierwsze miejsca, Polacy rozegrają łącznie sześć spotkań w Lidze Narodów, w tym te najbliższe ze Szkocją i Chorwacją. Już na starcie golkiper Wolfsburga pozostaje na gorszej pozycji. Ale czy w ogóle można spodziewać się dla niego powołania?

Grabara zna już smak dużego turnieju, choć tylko z ławki. Od mundialu w Katarze czeka jednak na kolejne powołanie.

Bez kontaktu z selekcjonerem

Jak wspominaliśmy, odkąd Probierz przyszedł do reprezentacji, Grabara nie otrzymał ani jednego zaproszenia na zgrupowanie. W kadrze znaleźli się natomiast tacy zawodnicy jak Mateusz Kowalczyk, Patryk Peda, Adrian Benedyczak, Karol Struski, Jakub Kałuziński czy Paweł Wszołek. Prezentujemy to w ramach ciekawostki, bo mowa o piłkarzach z pola, natomiast na kadrę przyjeżdżali też bramkarze do treningów, jak Bartosz Mrozek i Mateusz Kochalski. Blisko niej był też Oliwier Zych, ale wypadł z powodu kontuzji. Pokazuje to jednak jedno – przez ostatnie półtora roku podczas konsultacji składu ani Probierz, ani Fernando Santos nie otrzymali wystarczającej, by nie pisać żadnej, informacji od trenera bramkarzy Andrzeja Dawidziuka o potrzebie powołania Grabary. Bo w końcu Probierz kontaktu z Grabarą nie ma, a i Portugalczyka o to nie posądzamy.

Reklama

 Kiedy ostatni raz miałem kontakt z trenerem Probierzem? Bodajże w 2018 roku rozmawialiśmy przez telefon. Prowadził Cracovię i był sondowany temat mojego wypożyczenia. I to właściwie tyle – powiedział w „Kanale Sportowym” golkiper, po czym dodał: – Jeżeli nie jestem powoływany na kadrę, to znaczy, że nie jestem wystarczająco dobry i życzyłbym sobie, żeby to był powód. Przynajmniej wtedy wiem, na czym stoję i wiem, że muszę stać się lepszym bramkarzem, żeby do tej kadry trafić. Słyszałem też wypowiedzi, że Kamil Grabara nie godzi się z byciem numerem dwa, trzy… No to są przecież jawne jaja. Ja tego nie rozumiem.

O to, czy teraz bądź w przyszłości 25-latek przyjąłby rolę choćby trzeciego bramkarza, Dawidziuk został zapytany na łamach „TVP Sport”. – Na dziś Kamil jest w grupie bramkarzy, których regularnie obserwujemy. Zawodnik między zgrupowaniami pracuje w klubie i w ten sposób przemawia do selekcjonera. ″Zobaczcie, gram dobrze, jestem gotowy″. Latem zmienia klub, więc przed nim nowe wyzwanie. Z zaciekawieniem czekam na start Bundesligi, by zobaczyć, jak Kamil odnajduje się w nowym zespole. 

Świetny start w Wolfsburgu

Skoro trener zapowiadał, że będzie przyglądał się Grabarze w pierwszych meczach w Wolfsburgu, to albo skłamał, albo celowo podjął inną decyzję, niż rekomendacja jego powołania do kadry. Obecnie 25-latek jest najlepszym piłkarzem Wilków. W trzech spotkaniach (dwa w lidze i pucharze) zachował dwa czyste konta i obronił 12 uderzeń na bramkę, notując wartość powstrzymanych bramek (prevented goals) na poziomie 1,06. Po pierwszej kolejce, w której spisał się fenomenalnie przeciwko Bayernowi Monachium (2:3), otrzymał notę 1,5 od „Kickera” i trafił do jedenastki kolejki. Łącznie po dwóch ligowych starciach plasuje się na drugim miejscu, za Andrejem Kramariciem, w klasyfikacji najlepszych piłkarzy Bundesligi.

Dla porównania prezentujemy statystyki innych powołanych zawodników:

  • Łukasz Skorupski: 3 mecze, 5 wpuszczonych goli 0 czystych kont, 4 obronione strzały, -1,42 prevented goals
  • Marcin Bułka: 3 mecze, 4 wpuszczone gole, 0 czystych kont, 13 obronionych strzałów, 1,14 prevented goals
  • Bartłomiej Drągowski: 8 meczów, 6 wpuszczonych goli, 4 czyste konta, 36 obronionych strzałów, 7,02 prevented goals

Na papierze najsłabiej sezon rozpoczął najbardziej doświadczony bramkarz w kadrze, czyli Skorupski. Statystyki Bułki i Grabary są zbliżone, choć nieco słabsze golkipera Nicei. Drągowski natomiast pokazał się kilka razy z fenomenalnej strony, m.in. w dwumeczu z Ajaksem Amsterdam w Lidze Europy i rywalizacji z Lens w Lidze Konferencji. I to zapewne on wskoczył w miejsce zawodnika Wilków, jak miało to miejsce w przeszłości, choć jeszcze raz odwołamy się do słów Dawidziuka, mając w pamięci wilczą przysługę, jaką Szczęsny sprawił wypowiedzią o Grabarze Probierzowi.

Trener bramkarzy opowiedział o modelu, jaki ma przyświecać w wyborze podstawowego bramkarza: – Chcemy nadal iść w tym kierunku, żeby konkurencja na tej pozycji cały czas była tak wyrównana. Że ze trzech, czterech bardzo dobrych bramkarzy będziemy wybierać tego wybitnego.

Albo Drągowski, albo Grabara?

Na razie takim wybitnym bramkarzem Grabara był jedynie w oczach Czesława Michniewicza. 25-latek ostatni raz na kadrze znalazł się podczas mistrzostw świata w Katarze. Wskoczył w miejsce kontuzjowanego, a jakże, Drągowskiego. Michniewicz jako ostatni starał się budować piłkarza Wolfsburga w reprezentacji. Nie ma w tym też przypadku. To w jego młodzieżówce golkiper rozegrał 19 meczów, a pod koniec był nawet jej kapitanem. Od roku w dorosłej kadrze również można doszukiwać się resentymentów, gdy oglądaliśmy kolejne niczym nieuzasadnione powołania dla Drągowskiego.

Gdyby selekcjonerem reprezentacji Polski był Michniewicz, zerkałby przychylniejszym okiem na Grabarę niż na Skorupskiego czy Drągowskiego?

Tak bowiem przedstawia się lista bramkarzy z największą liczbą występów klubowych u Michała Probierza:

  • Michal Peskovic: 84
  • Grzegorz Sandomierski: 73
  • Bartłomiej Drągowski: 69

Sentymenty odkładamy jednak na bok, bo żyjemy w przeświadczeniu, że w reprezentacji Polski powinni grać najlepsi piłkarze. Ktoś wychodząc z tego założenia, mógłby spytać, że skoro i Grabara, i Drągowski w formie, a Skorupski po występie z Francją jest nie do ruszenia, to może Bułka nie jest tak bardzo potrzebny? I mógłby mieć rację, ale tutaj dochodzą sprawy pozaboiskowe.

Grabara i Drągowski mają mocne charaktery. Mówiąc dość sarkastycznie, we freakfightowym zestawieniu mogliby otrzymać pseudonimy „niewyparzona gęba” i „fak na Legii”. Obaj nie darzą się bowiem przesadną sympatią. Zaszłości między nimi sięgać mają aż młodzieżówki, w której młodszy z bramkarzy przejął po starszym bluzę z numerem jeden i już jej nie oddał. Później zawodnicy spotykali się jeszcze kilka razy i ich relacje były co najwyżej oschłe, co nie pomaga w budowie zdrowej rywalizacji podczas treningów.

Lex retro non agit

Nie będziemy roztrząsać, czy Grabara i Drągowski na zgrupowaniu żyliby ze sobą jak pies z kotem, ale możliwe, że Probierz prewencyjnie chce temu zapobiec. Pytanie, czy selekcjoner stawia na właściwego konia.

Skorupski na dłuższą metę kadry nie zbawi. W trakcie eliminacji mistrzostw świata skończy 34 lata, czyli będzie w takim wieku, w jakim Szczęsny zakończył karierę. Na mundialu w USA, Kanadzie i Meksyku, na który docelowo chcemy się dostać, „Skorup” miałby już więcej niż 35 lat. W kadrze po tej granicy bramkarze bronili już tylko na pożegnanie lub towarzysko: Jerzy Dudek (Słowacja w ostatnim meczu eliminacji mistrzostw świata i Liechtenstein w sparingu), Artur Boruc (Grecja, Czechy, Litwa, Finlandia, Słowenia, Urugwaj wszystkie towarzyskie) i Łukasz Fabiański (Bośnia i Hercegowina, Włochy, Holandia w Lidze Narodów, Rosja w sparingu, San Marino w el. Euro 2024).

Jeśli budować bramkarza na lata, to kogoś młodszego. Drągowski ma 27 lat. Bułka i Grabara są równolatakami o dwie wiosny młodszymi – obaj urodzili się w 1999 roku. Ale pomimo że wszyscy zagrali dotychczas niemal tyle samo meczów w kadrze, to równej rywalizacji między nimi nie ma. Grabara startuje bowiem z dalszej pozycji u Probierza, który ma takie prawo wyboru. Miejmy nadzieję, że po latach nie będziemy musieli mówić „lex retro non agit”. Prawo nie działa bowiem wstecz, a dzisiejsze wybory obsady bramki reprezentacji Polski będą rzutowały na kolejne miesiące kadry.

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. FotoPyk

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Fura szczęścia Realu Madryt. A później dwa karne i zwycięstwo w San Sebastian

Jakub Radomski
5
Fura szczęścia Realu Madryt. A później dwa karne i zwycięstwo w San Sebastian

Piłka nożna

Hiszpania

Fura szczęścia Realu Madryt. A później dwa karne i zwycięstwo w San Sebastian

Jakub Radomski
5
Fura szczęścia Realu Madryt. A później dwa karne i zwycięstwo w San Sebastian

Komentarze

77 komentarzy

Loading...