Besiktas nie zdawał się dziś na los. Nie czekaliśmy nawet pół minuty na pierwszą bramkę, a poza nią Galatasaray przyjęło później jeszcze cztery. Czerwona kartka, rzut karny, dwa trafienia w doliczonym czasie gry – nie był to z całą pewnością nudny mecz.
Besiktas mierzył się w sobotę z Galatasaray w finale Superpucharu Turcji na stadionie olimpijskim w Stambule. Na pierwszą bramkę w tym starciu trzeba było poczekać… około dwadzieścia sekund, co samo w sobie zwiastowało już, jak może przebiegać dalsza część spotkania. Wynik otworzył Ciro Immobile, który wykorzystał stracenie równowagi przez Nelssona i nie zostawił szans bramkarzowi.
𝐂𝐢𝐫𝐨 𝐈𝐦𝐦𝐨𝐛𝐢𝐥𝐞 💪
— Beşiktaş JK (@Besiktas) August 3, 2024
11 minut później strzelił jeszcze Icardi, lecz bramka została ostatecznie anulowana z powodu spalonego. Prawidłowego już gola na 2:0 zdobył w drugiej połowie Jonas Svensson i taki wynik utrzymał się do 81. minuty. Wówczas w polu karnym faulował Abdulkerim Bardakci, zapewniając rywalom “jedenastkę”. Na bramkę zamienił ją Ciro Immobile, pewnie strzelając w lewe okienko.
To nie była jedyna decyzja sędziego, która znacząco osłabiła Galatasaray, bowiem sześć minut później za ostry wślizg z boiska wyleciał Victor Nelsson. To dodało gazu Besiktasowi, który dołożył jeszcze dwa trafienia w doliczonym czasie gry. Bramkę na 4:0 zdobył Rafa Silva, trafiając do siatki w stylowy sposób piętą. Dzieła zniszczenia dopełnił Mustafa Erhan Hekimoglu. 17-latek wykorzystał bardzo dobre podanie Silvy i pokonał bramkarza strzałem w dolny róg bramki.
Więcej goli nie zobaczyliśmy. Besiktas zwyciężył 5:0 z Galatasaray i stał się zdobywcą Superpucharu Turcji.
Boğazın efendisi kupanın sahibi. 😎🏆#KupaBizim
— Beşiktaş JK (@Besiktas) August 3, 2024
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Ranking największych polskich szans na złoto w Paryżu. Kto może dać nam najcenniejszy medal?
- Problem Murraya. Czy kiedykolwiek istniała tenisowa Wielka Czwórka? [KOMENTARZ]
- II liga bankrutów. Nie masz kasy, piłkarzy i… nie przegrywasz
Fot. Newspix