Reklama

Sztuka rozwiewania wątpliwości. Siedem meczów, które ukształtowały Jordana Pickforda

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

14 lipca 2024, 15:38 • 12 min czytania 10 komentarzy

Jordan Pickford nigdy nie grał w topowym klubie. Rzadko bywa też wymieniany w gronie najlepszych bramkarzy świata, jednym tchem z – dajmy na to – Thibaut Courtois, Alissonem, Edersonem czy Janem Oblakiem. Nie otacza go niezwykła aura, rzadko nazywa się go geniuszem, czarodziejem, cudotwórcą. Jednak gdy nadchodzi czas imprez rangi mistrzowskiej, Anglik na ogół nie zawodzi. Wręcz przeciwnie – pozostając w cieniu największych gwiazd, potrafi wyratować „Synów Albionu” z opresji albo zrobić różnicę w konkursie jedenastek. Dziś po raz drugi wystąpi w finale mistrzostw Europy, ma też na koncie awans do półfinału i ćwierćfinału mundialu. A więc chyba już czas, by zacząć wymieniać Pickforda w ścisłym gronie najwybitniejszych bramkarzy w historii reprezentacji Anglii, prawda?

Sztuka rozwiewania wątpliwości. Siedem meczów, które ukształtowały Jordana Pickforda

Przed dzisiejszym finałem EURO 2024 przypominamy siedem meczów, które ukształtowały Jordana Pickforda. Od kopaniny na piątym poziomie rozgrywkowym w Anglii po obronione karne na mistrzostwach świata i Europy. Długo powątpiewano, czy Pickford to właściwy kandydat na bramkarza numer jeden w drużynie narodowej, ale dziś klasę 30-latka publicznie doceniają nawet ci, którzy rywalizują z nim o miejsce w składzie.

Anglik wytrzymał presję i rozwiał krążące wokół siebie wątpliwości.

***

Anglia 1:1 (k. 4:3) Kolumbia

  • 3 lipca 2018 roku; 1/8 finału mistrzostw świata

Kiedy Jordan Pickford w listopadzie 2017 roku debiutował w seniorskiej reprezentacji Anglii, pewnie sam się nie spodziewał, jak szybko rozwinie się jego kariera w drużynie narodowej. Zaczęło się od czystego konta w towarzyskim starciu z Niemcami, potem nadeszły kolejne powołania i kolejne występy w sparingach. Aż wreszcie selekcjoner Gareth Southgate zdecydował, że to właśnie Pickford – a nie Jack Butland czy Nick Pope – będzie strzegł dostępu do angielskiej bramki podczas mistrzostw świata w Rosji. Pierwszy mecz fazy grupowej mundialu był zarazem czwartym występem Pickforda w reprezentacji kraju. Tryb ekspresowy.

Reklama

Wielu angielskich kibiców pukało się wówczas w czoło. No bo jak to, tak niedoświadczony bramkarz w pierwszym składzie na mistrzostwach świata? Jednak Pickford szybciutko uciszył krytyków i niedowiarków – przede wszystkim interwencją, która otworzyła Anglii drogę do triumfu w rzutach karnych nad Kolumbią w 1/8 finału turnieju. Carlos Bacca nie zdołał wówczas pokonać „Picky’ego”, a angielska ekipa zajęła ostatecznie w Rosji czwartą lokatę, co potraktowano na wyspach jako wielki sukces. Trzeba bowiem pamiętać, że Anglicy przystępowali do tego mundialu po całej serii rozczarowujących występów na wielkich imprezach. Cztery lata wcześniej nie wyszli z grupy w Brazylii, a mistrzostwa Europy we Francji zakończyły się dla nich kompromitującą klęską w starciu z reprezentacją Islandii.

Mistrzostwa z 2018 roku potraktowano więc jako koniec wielkiej smuty, będący zarazem początkiem nowej, znacznie piękniejszej epoki. Co się zresztą potwierdziło, bo „Synowie Albionu” rzeczywiście powrócili do gry o najwyższą stawkę. Z Pickfordem między słupkami.

Southgate zaufał Jordanowi niemal bezgranicznie. Uczynił zeń swego żołnierza.

Choć dziennikarze wielokrotnie podsuwali mu inne kandydatury, jeśli chodzi o obsadę bramki w reprezentacji Anglii, selekcjoner pozostawał głuchy na tego rodzaju sugestie. Uparcie powtarzał, że Pickford nigdy go nie zawiódł, więc nie ma żadnego prawdziwego powodu, by dokonywać zmiany w bramce.

Przed meczem z Kolumbią sprawdziłem z naszym analitykiem to, jak rywale wykonują jedenastki. Byłem pewny swego. Tylko Radamel Falcao zaskoczył mnie kierunkiem strzału. Poza tym, byłem gotowy – musiałem jedynie zareagować odpowiednio szybko. Nie obchodzi mnie to, że nie jestem najwyższym bramkarzem. Mam moc i zwinność, która pozwala mi bronić rzuty karne. Jestem w tym świetny – stwierdził Pickford po wyeliminowaniu Kolumbijczyków.

Darlington 0:1 Fleetwood Town

  • 21 stycznia 2012 roku; 29. kolejka Conference Premier (5. liga)

Wyczyny Pickforda na mundialu w Rosji były tym bardziej imponujące, że ledwie kilka lat wcześniej Anglik pałętał się jeszcze po niższych ligach, przebywając na kolejnych wypożyczeniach z Sunderlandu, którego był kibicem i wychowankiem. Seniorską karierę zaczął zimą 2012 roku na piątym poziomie rozgrywkowym, w barwach Darlington. Do klubu po raz pierwszy zawiozła go mama – 17-latek zadebiutował kilka godzin po podpisaniu kontraktu. Wypadł naprawdę nieźle, ale już w drugim meczu popełnił kilka katastrofalnych błędów i – co tu dużo gadać – w pojedynkę przegrał swojemu zespołowi mecz. Szybko się zresztą okazało, że podobne wahania formy są u nastolatka normą. Lokalni dziennikarze, przygotowujący krótkie notki prasowe na temat meczów Darlington, nie mogli uwierzyć, że Pickford jednego dnia potrafi fruwać między słupkami niczym Iker Casillas u szczytu formy, by tydzień później robić jednego klopsa za drugim. I tak w kółko.

Reklama

Trener Darlington, Craig Liddle, był jednak dla Pickforda bardzo wyrozumiały. Podobała mu się odwaga nastolatka. Choć Liddle jednocześnie przyznaje, że gdyby klubowa kasa nie świeciła pustkami, to poszukałby bramkarza gwarantującego większą stabilizację. – Co najbardziej cenię u Pickforda? Oprócz umiejętności, szczególnie sprężystości na linii bramkowej, na pewno ten brak strachu. Do piłki seniorskiej wszedł bez tremy – wspominał po latach szkoleniowiec.

Jordan Pickford w barwach Darlington (źródło: oficjalny portal klubu)

Po epizodzie w Darlington przyszła pora na wypożyczenie do Alfreton Town. A następnie do Burton Albion, Carlisle United, Bradford City i Preston North End. To ostatnie przetarcie było szczególnie istotne, bo ekipa z Deepdale w sezonie 2015/16 występowała na zapleczu Premier League. Czyli – wreszcie naprawdę duża piłka.

– Jordan był grzecznym, trochę wycofanym chłopcem. Ale wszystko się zmieniało po pierwszym gwizdku sędziego. Wtedy przeistaczał się w prawdziwego przywódcę, twardo rządził w polu karnym – opowiadał Wayne Bradley, były prezes Alfreton. Z kolei cytowany już Craig Liddle dodaje: – Jordan od razu ustawiał starszych kolegów. Nie bał się dwa razy starszych od siebie, potrafił ich srogo opieprzyć, kiedy popełnili błąd w okolicach jego bramki.

W jednym z pierwszych meczów Jordan wyskakiwał do dośrodkowania i wyglądał tak, jakby się za długo zastanawiał, co chce zrobić z piłką w następnym ruchu. Nie złapał jej, straciliśmy bramkę. Pomyślałem sobie „okej, zobaczmy, jak na to zareaguje”. Pięć minut później widzę to samo dośrodkowanie i tę samą interwencję Pickforda. Pewną, na luzie. Ten chłopak miał niewyobrażalny spokój, błędy nie wyprowadzały go z równowagi

Tony Caig, trener bramkarzy Carlisle United, na łamach „PlanetFootball”

Cieszę się, że futbolu uczyłem się w półamatorskich rozgrywkach. Wielokrotnie oberwałem tam łokciem w twarz, a sędziowie właściwie nigdy nie odgwizdywali fauli na bramkarzu, ale te doświadczenia uczyniły mnie twardszym. Nieważne, że w Darlington dostawaliśmy po dupie właściwie co tydzień – mówi sam Pickford, cytowany przez „The Independent”. – Szkoda tylko, że klub upadł. Tak czy inaczej, nie zamieniłbym tych doświadczeń na nic innego. […] W miejscach takich jak Wrexham czy Southport na mecze nie przychodzi zbyt wiele osób. Słyszysz każdy okrzyk z trybun. Mnie, jako młodego chłopaka, kibice natychmiast brali na cel. Jechali ze mną od pierwszej do ostatniej minuty. Dzisiaj się z tego śmieję, ale to też była cenna lekcja. Pomogło mi to dorosnąć.

Southampton 1:1 Sunderland

  • 27 sierpnia 2016 roku; 3. kolejka Premier League 2016/17

W 2016 roku Sunderland uczynił w końcu z Pickforda – wtedy już 22-letniego – bramkarza numer jeden. Choć z kronikarskiego obowiązku wypada zaznaczyć, że Anglik zaczął zmagania w Premier League jako drugi golkiper w układance trenera Davida Moyesa. Tak się jednak złożyło, że na samym początku sezonu poważnego urazu nabawił się Vito Mannone, no i Moyes z konieczności postawił na dotychczasowego zmiennika. Pickford zaczął w swoim stylu, czyli wzbudzając mieszane uczucia. Z jednej strony – w meczu wyjazdowym z Southampton wykonał kilka znakomitych robinsonach. Z drugiej – zawalił przy golu na 1:1 w końcówce.

Ostatecznie „Picky” uzbierał w sezonie 2016/17 aż 29 występów w Premier League. Czyste konto zachował jednak tylko czterokrotnie, no i wpuścił aż 50 goli. „Czarne Koty” z hukiem spadły wówczas z angielskiej ekstraklasy. Aczkolwiek, parafrazując klasyka, akurat Pickforda winilibyśmy za to najmniej.

David Moyes miał wszelako do młodego bramkarza trochę zastrzeżeń. Przede wszystkim nie podobało mu się to, że Pickford lubił stołować się w fast foodach. – Dotarły do mnie ostatnio informacje o tym, co Jordan jada. Musimy ustalić mu program żywieniowy, który pomoże mu w optymalnym rozwoju. Jordan musi zrozumieć, że kariera piłkarza jest krótka. Jeśli chcesz osiągnąć topowy poziom, musisz zadbać o każdy szczegół – podkreślał Szkot. Pickford miał do swojego managera trochę pretensji o tę wypowiedź. Uważał, że Moyes niepotrzebne stworzył wrażenie, jak gdyby jego bramkarz codziennie obżerał się w McDonald’s.

Moyes zaznaczał również, że jest dla Pickforda za wcześnie na transfer, zwłaszcza gdyby w nowym klubie nie miał pewne miejsca w wyjściowej jedenastce. Te przestrogi straciły jednak na znaczeniu po tym, jak Sunderland spadł z Premier League, a Everton wyłożył za Anglika 25 milionów funtów.

Do dziś Pickford łapie się grona dziesięciu najdroższych bramkarzy w historii futbolu.

– Spełniłem swoje marzenie jako młody chłopiec z Washington, fan Sunderlandu. Byłem tutaj od ósmego roku życia i trochę żałuję, że bardziej nie zapisałem się w historii tego klubu. Ale czasami masz w życiu tylko jedną szansę na zrobienie czegoś fajnego. Musimy je wykorzystywać, a ja to robiłem zawsze, dlatego dotarłem do tego miejsca. Dawałem z siebie wszystko. Kiedy zgłosił się Everton, nie mogłem odmówić – przyznał Pickford.

Everton 2:2 Liverpool

  • 17 października 2020 roku; 5. kolejka Premier League 2020/21

Przeprowadzki Pickforda na Goodison Park nie mógł odżałować Chris Kirkland. Były bramkarz Liverpoolu natknął się na młodszego rodaka w Preston North End i natychmiast zaczął przekonywać swoich znajomych z ekipy „The Reds”, że Pickforda trzeba jak najszybciej ściągnąć na Anfield. Zachwycałem się nim w rozmowach z trenerami, mówiąc, że ten chłopak jest najlepszym, z jakim miałem okazję pracować. Powiedziałem w Liverpoolu, że Pickford będzie kimś wyjątkowym, ale, szczerze mówiąc, niewiele osób zwracało uwagę na moją opinię. No i to Everton zrobił kluczowy krok – gderał Kirkland, cytowany przez Goal.com.

Wtedy w bramce Liverpoolu stali jeszcze Loris Karius albo Simon Mignolet, więc narzekania Kirklanda teoretycznie mogły paść na podatny grunt.

Ale w 2018 roku The Reds postawili na Alissona, a tymczasem Pickford – już po swoim mundialowym błysku – wpadł w spiralę rozmaitych kłopotów. Przede wszystkim zawalił gola w… derbach, na dodatek w 96. minucie spotkania, pozwalając Virgilowi van Dijkowi na zdobycie zwycięskiego trafienia. Dwa lata później Anglik doprowadził zaś tego samego van Dijka do bardzo poważnej kontuzji, atakując go zupełnie nieodpowiedzialnym i bezpardonowym wślizgiem.

Jordan Pickford w bluzie Evertonu

Dodajmy do tego incydent z 2019 roku, który opisywaliśmy na Weszło tak:

– Sunderland późną nocą, pub, trochę procentów we krwi i odpowiedź na wyzwiska w postaci ciosów pięścią. Idealna pożywka dla angielskich brukowców, choć niektórzy słuszności w działaniach angielskiemu bramkarzowi nie odmawiali. Najpierw na żarciki w kierunku swojej narzeczonej „Picky” odpowiadał śmiechem, ale gdy zaczęło się robić ostrzej, nie był już miejsca na pozytywną atmosferę. Pickford stanął w obronie kobiety, z którą, tak swoją drogą, jest od szesnastego roku życia. Włączył mu się wtedy tryb berserkera, Anglik był tak rozsierdzony, że z miejsca zdarzenia wprost do taksówki musiało zabierać go kilku ludzi.

Trudno mieć w sumie pretensje do Pickforda, że pękł po długotrwałych prowokacjach, na dodatek dotykających najbliższej mu osoby. Ale wszystkie te kontrowersyjne sytuacje z jego udziałem, gdy zostały zebrane do kupy, wpłynęły negatywnie na reputację Anglika. Przypięto mu łatkę gościa niestabilnego emocjonalnie.

Typowego, brytyjskiego chłopka-roztropka.

Everton 1:0 Chelsea

  • 1 maja 2022 roku; 33. kolejka Premier League 2021/22

Czy zasłużenie?

Cóż, jednak trudno nazwać „niestabilnym” gracza, który od sześciu lat utrzymuje miejsce w wyjściowym składzie reprezentacji, a od siedmiu strzeże dostępu do bramki Evertonu, gdzie czterokrotnie wybrano go najlepszym zawodnikiem sezonu. Ostatnie lata są akurat dla „The Toffees” kiepskie, drużyna nieustannie zmaga się z trudnościami organizacyjno-finansowymi i z trudem utrzymuje się w Premier League, ale gwiazda Pickforda świeci na Goodison Park jasno i nieprzerwanie.

W sezonie 2021/22 Anglik odebrał nawet nagrodę za najlepszą interwencję sezonu ligowego.

Skoro jest jednak tak dobrze, to dlaczego po Anglika nie zgłaszają się mocniejsze kluby?

Jestem tu szczęśliwy. Chcę dalej ciężko pracować i notować jak najlepsze występy w barwach Evertonu. Jesteśmy w mało komfortowej sytuacji, ale możemy się poprawiać z sezonu na sezon – skwitował niedawno Pickford, przedłużając umowę z klubem do 2027 roku.

Anglia 1:1 (k. 5:3) Szwajcaria

  • 6 lipca 2024 roku, ćwierćfinał mistrzostw Europy

Pewnie gdyby Pickford występował na co dzień w Manchesterze United, Arsenalu czy Liverpoolu, jego pozycja w kadrze byłaby kwestionowana znacznie radziej. Jednak golkiper Evertonu i tak bardzo sprawnie radzi sobie z konkurentami w drużynie narodowej. I to bynajmniej nie dlatego, że jest pupilkiem selekcjonera, jak to próbują przedstawiać niektórzy brytyjscy publicyści. Gdyby bowiem Gareth Southgate rzeczywiście traktował pozostałych bramkarzy niesprawiedliwie, raczej nie oglądalibyśmy takich obrazków, jak te po triumfie Anglii w rzutach karnych nad Szwajcarią w ćwierćfinale EURO 2024.

Pickford obronił wówczas strzał Manuela Akanjiego (miał zapisane na ściągawce przyklejonej do bidonu, w którą stronę należy się rzucić) i został bohaterem „Synów Albionu”, a jego sukces szaleńczo celebrowali Aaron Ramsdale i Dean Henderson – dwaj rezerwowi bramkarze.

Nie ma zatem mowy o złej krwi.

Jordan Pickford i Aaron Ramsdale

– Angielscy bramkarze tworzą zwartą grupę. Są rywalami i przyjaciółmi zarazem. Ramsdale i Henderson otwarcie mówili o tym, że chcą odebrać Pickfordowi pierwsze miejsce w hierarchii selekcjonera, ale dynamika w ich relacjach się zmienia wraz ze startem turnieju, gdy nie ma już wątpliwości co do tego, kto będzie bronił. Zadaniem Ramsdale’a i Hendersona jest nie tylko ubezpieczać Pickforda, ale również nakręcać go i wspierać. Obaj z entuzjazmem odgrywają tę rolę – opisuje Oliver Kay z „The Athletic”. Sam Ramsdale stwierdził przed mistrzostwami: – Bluza z numerem jeden należy do Jordana. Desperacko staraliśmy się mu ją odebrać, ale to trudne zadanie, bo w ostatnich latach spisywał się wspaniale. Teraz mogę mu tylko życzyć kolejnego znakomitego turnieju. Bo jeśli taki rozegra i zdobędziemy mistrzostwo Europy, będzie to najszczęśliwszy dzień mojego życia. Choćbym sam nie zagrał ani minuty.

To ważne słowa, bo podkreślające klasę samego Pickforda.

Wbrew pozorom nie jest on bowiem bramkarzem, na którego Southgate stawia z braku laku albo z przyzwyczajenia. „Picky” ma z kim przegrać wewnętrzną rywalizację o miejsce w składzie. Po prostu od lat nie dał żadnego powodu, by usunąć go z wyjściowej jedenastki, a wielkie turnieje to jego żywioł. Czego nie można było powiedzieć na temat, dajmy na to, Joe Harta czy Davida Seamana, mimo że obaj na arenie klubowej byli zawodnikami znacznie bardziej utytułowanymi.

Włochy 1:1 (k. 3:2) Anglia

  • 11 lipca 2021 roku; finał mistrzostw Europy

Przez całe lata Anglicy mieli kłopoty z obsadą bramki. Dopiero Pickford zapewnił im całkowity spokój w tej kwestii. Brakuje już tylko kropki nad i w postaci długo wyczekiwanego triumfu „Synów Albionu” na wielkiej imprezie. Blisko było przed trzema laty, gdy dotarli do finału mistrzostw Europy, a Pickford w serii jedenastek obronił strzały Andrei Belottiego oraz Jorginho. Problem w tym, że jego koledzy wykonywali jedenastki jeszcze gorzej od przeciwników. „Picky’ego” i tak chwalono za postawę kulminacyjnym momencie, niewątpliwie stanął na wysokości zadania, no ale nie da się być bohaterem rzutów karnych, jeśli twoja drużyna przegrała.

Pozostało mu zatem przekonanie, że to jeszcze nie było ostatnie słowo tego zespołu. Z Southgate’em na ławce trenerskiej, z nim między słupkami. I rzeczywiście, dziś Anglicy po raz drugi z rzędu stają przed szansą na wywalczenie tytułu najlepszej drużyny Starego Kontynentu. Podczas turnieju w Niemczech nie zachwycali, byli ostro krytykowani. W stronę selekcjonera frunęły puste kubki po piwie, w Harry’ego Kane’a walono jak w bęben. Obrywali też inni gwiazdorzy. Ale nie Pickford. On jest, jak zawsze w turniejowych realiach, niemalże bezbłędny, pewny siebie i odporny na presję, która pęta nogi niektórym z jego partnerów.

Zwycięstwo nad Hiszpanią uczyni go jednym z dwóch bramkarzy – obok legendarnego Gordona Banksa – którzy sięgnęli z Anglią po triumf na imprezie rangi mistrzowskiej. A to by chyba oznaczało, że za kilkadziesiąt lat Jordana Pickforda również będzie się określać mianem „legendy”. Nawet jeśli skończy karierę w Evertonie i nigdy nie zapisze na swoim koncie mistrzostwa Anglii. Zresztą – przecież Banks także go nie zdobył.

CZYTAJ WIĘCEJ O EURO 2024: 

fot. FotoPyk / NewsPix.pl

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Trzeba to przyznać: Sabalenka była w Nowym Jorku najlepsza na świecie

Kacper Marciniak
1
Trzeba to przyznać: Sabalenka była w Nowym Jorku najlepsza na świecie

Anglia

Polecane

Trzeba to przyznać: Sabalenka była w Nowym Jorku najlepsza na świecie

Kacper Marciniak
1
Trzeba to przyznać: Sabalenka była w Nowym Jorku najlepsza na świecie

Komentarze

10 komentarzy

Loading...