Reklama

Istnieje życie bez Bale’a. Jak (nie)zmieniła się reprezentacja Walii

Patryk Fabisiak

Autor:Patryk Fabisiak

22 marca 2024, 10:27 • 11 min czytania 24 komentarzy

Walijczycy roznieśli w półfinale baraży Finlandię i w decydującym starciu o awans na Euro 2024 przyjdzie im się zmierzyć z Polską. Z ich perspektywy nie są to dobre wiadomości, bo wbrew pozorom, „Biało-Czerwoni” jawią im się jako niezwykle trudny i niewygodny rywal, z którym zawsze mają spore problemy. Nie ma się co dziwić, w końcu nasz bilans w starciach ze „Smokami” jest wyjątkowo korzystny. Ostatnie dwa mecze, to dwa zwycięstwa. I to nie w spotkaniach o „pietruszkę”, a w Lidze Narodów, czyli prawie o „pietruszkę”. Co od tamtej pory zmieniło się w drużynie Roberta Page’a? Niby wszystko, bo przecież odszedł Gareth Bale’a, ale tak naprawdę to nie zmieniło się nic.

Istnieje życie bez Bale’a. Jak (nie)zmieniła się reprezentacja Walii

I wcale nie muszą to być dla nas dobre wiadomości. Nie ma to nic wspólnego z Walijczykami, a z nami samymi, bo to u nas od tamtej pory zmieniło się sporo. Od 25 września 2022 roku, czyli naszego ostatniego starcia ze „Smokami”, dwukrotnie zdążyliśmy już zmienić selekcjonera. W tamtym spotkaniu „Biało-Czerwonych” prowadził jeszcze Czesław Michniewicz, cztery miesiące później już go nie było, bo zastąpił go Fernando Santos, a we wtorkowym finale baraży, tuż przed pierwszym gwizdkiem, Robert Page będzie miał przyjemność przywitać Michała Probierza.

Stabilizacja na ławce trenerskiej

W przeciwieństwie do naszych najbliższych przeciwników, my nie możemy mówić o jakiejkolwiek stabilizacji. Właśnie ta ciągłość i stałość w podejmowaniu decyzji jest jednym z największych atutów Walijczyków. Tam od trzech lat wszyscy idą w tym samym kierunku i nikt nie zamierza go zmieniać. Choć nie jest też tak, że wokół Page’a nie pojawiają się żadne wątpliwości.

Obecny selekcjoner reprezentacji Walii przejął ją dość przypadkowo, bo w wyniku pewnych problemów prawnych swojego poprzednika, Ryana Giggsa. Jak wszyscy doskonale wiemy, legendarny zawodnik Manchesteru United został przed trzema laty oskarżony przez swoją byłą partnerkę o stosowanie wobec niej przemocy fizycznej. Przez pewien czas wywiązywał się ze swoich obowiązków, pomimo tego, że zbierały się nad nim ciemne chmury, ale w końcu musiał ustąpić. I to właśnie wtedy postawione pod ścianą władze walijskiej federacji postawiły na Roberta Page’a, czyli dotychczasowego asystenta Giggsa.

Page, w przeciwieństwie do Giggsa, nie miał wcześniej kontaktu z wielkim futbolem. Kiedy Walijczycy, wówczas pod wodzą Chrisa Colemana, dochodzili do półfinału Euro 2016, obecny selekcjoner obejmował posadę trenera w trzecioligowym Northampton. Raczej do głowy by mu więc nie przyszło, że pięć lat później poprowadzi swoją drużynę narodową na mistrzostwach Europy, sześć lat później na mistrzostwach świata, a osiem lat później będzie o krok od kolejnego awansu na Euro.

Reklama

Odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu

Robert Page radził sobie z zawodnikami reprezentacji znacznie lepiej niż poprzednik, dlatego też nikt nawet nie myślał o przywracaniu Giggsa do pracy po tym, jak został oczyszczony z zarzutów na początku 2022 roku. 49-latek zapracował sobie na zaufanie dobrym wynikiem na Euro 2020, na którym Walijczycy doszli do 1/8 finału (w przeciwieństwie do niektórych). Nie udałoby się to, gdyby nie zdobycie zaufania zawodników i stworzenie ze swojej drużyny jednej wielkiej rodziny, gdzie każdy pójdzie za drugiego w ogień.

„Smoki” są ekipą, która w zasadzie od zawsze bazuje przede wszystkim na zaangażowaniu i dobrej organizacji gry, szczególnie w defensywie. Tak było już podczas Euro 2016, tak było później i tak też jest teraz. Walijczycy w każdym meczu robią to samo, nie starają się za wszelką cenę dominować. Raczej wręcz przeciwnie – umyślnie oddają piłkę przeciwnikowi i ustawiają się nisko w obronie, licząc na błąd lub po prostu odbiór. A kiedy już piłka trafi w ich ręce, to wtedy uruchamiają swoich niezwykle dynamicznych zawodników ofensywnych, którzy specjalizują się w kontrataku. Zawsze grają podobnym ustawieniem, głównie z trzema środkowymi obrońcami.

Prosty, ale niezwykle skuteczny sposób na grę przynosi Walijczykom kolejne sukcesy. Z czterech ostatnich wielkich turniejów nie awansowali tylko na jeden – mundial w 2018 roku. W eliminacjach zwykle zawodzą, o czym może świadczyć udział w barażach zarówno teraz, jak i dwa lata temu, przed mistrzostwami świata w Katarze. Trzeba im jednak przyznać, że kiedy należy dać z siebie maksa i powalczyć o awans, to zwyczajnie to robią. Tracą regularnie punkty w tych wszystkich rankingach Elo i innych podobnych zestawieniach, ale koniec końców regularnie biorą udział w najważniejszych turniejach.

Odpowiednia mobilizacja na najważniejsze mecze

W eliminacjach mundialu 2022 zajęli drugie miejsce w swojej grupie. Prześcignęła ich tylko niezwykle mocna Belgia, ale wpadek i tak nie uniknęli. Niby potrafili urwać punkty „Czerwonym Diabłom”, ale też zremisować z beznadziejną Estonią. Mimo wszystko, ich udział co najmniej w barażach był przesądzony jeszcze przed startem eliminacji, bo oprócz Estonii mieli w grupie jeszcze jednego outsidera – Białoruś. A tylko dwie ostatnie drużyny w tabeli traciły szansę na grę o awans.

Reklama

Trudno powiedzieć, że w barażach szczęście się do nich uśmiechnęło. W przeciwieństwie do Polaków, choć mowa o szczęściu, zważywszy na okoliczności, może nie jest na miejscu. W każdym razie Walijczycy, aby awansować na katarski mundial, musieli najpierw uporać się z Austrią, a następnie z Ukrainą. Szczęście chciało, podobnie jak obecnie, że oba te mecze rozegrali przed własnymi trybunami. Austriaków ograli dość pewnie 2:1 po dwóch bramkach Bale’a. Z Ukraińcami było już nieco trudniej, ale i tym razem udało im się wyjść obronną ręką. A przecież ich przeciwnicy, mimo że zapewne mieli głowy zaprzątnięte znacznie ważniejszymi sprawami, byli w niezłej dyspozycji. Pokazali to w półfinałowym starciu ze Szkocją, które wygrali jeszcze pewniej niż Walijczycy z Austrią.

Stadion-twierdza

„Smoki” doskonale znają więc smak baraży i to przed własnymi trybunami. To jest zresztą kolejny niezwykle ważny element sukcesów Walii. Na Cardiff City Stadium jest niemal niepokonana. Jeśli już zdarzy jej się wpadka, to raczej z silniejszym rywalem, takim jak Holandia czy… Polska. Choć faktem jest też, że nawet dość niedawno, bo w eliminacjach Euro 2024, potrafiła przegrać w stolicy z Armenią 2:4. Mimo wszystko, ostatnie 20 spotkań na własnym stadionie to 10 zwycięstw, siedem remisów i trzy porażki.

O tym, że wstydliwa porażka z Armenią to tylko anomalia, mogliśmy przekonać się w czwartkowym starciu z Finlandią. Atmosfera na stadionie w Cardiff od samego początku była fantastyczna. Trybuny niosły zawodników Roberta Page’a od pierwszej minuty, a szybko zdobyta bramka tylko zmotywowała kibiców. Atmosfera tam wygląda szczególnie efektownie, kiedy porównamy ją z tą panującą na Stadionie Narodowym podczas meczu z Estonią. Tu niby również głównie reaguje się na wydarzenia boiskowe, ale z werwą podobną do tej, z którą estońscy zawodnicy zabierają się za akcje ofensywne. Niestety nietrudno sobie wyobrazić, że aura Cardiff City Stadium nieco splącze we wtorek nogi naszym reprezentantom. Część z nich już tam była i w dodatku odniosła zwycięstwo, ale umówmy się, że mecz w Lidze Narodów to był zupełnie inny ciężar gatunkowy.

Brak osłabień

Skoro przywołany został wątek naszego ostatniego meczu z Walią, to przypomnijmy sobie, w jakich składach zagrały wówczas obie drużyny.

Walia: Hennessey – Cabango, Rodon, Norrington- Davies – Roberts, Morrell, Levitt, N. Williams – Johnson, James – Bale

Polska: Szczęsny – Bednarek, Glik, Kiwior – Bereszyński, Żurkowski, Krychowiak, Zieliński, Zalewski – Świderski, Lewandowski

I porównajmy je z tymi z półfinałowych meczów barażowych.

Walia: Ward – Mepham, Rodon, B. Davies – Roberts, James, Ampadu, N. Williams – Brooks, Wilson – Johnson

Polska: Szczęsny – Bednarek, Dawidowicz, Kiwior – Frankowski, Slisz, Piotrowski, Zalewski – Zieliński – Świderski, Lewandowski

Widzimy, że wbrew pozorom, to u Walijczyków zaszło więcej zmian niż w reprezentacji Polski i to pomimo tego, że u nas doszło już do dwóch roszad na stanowisku trenera.

Należy jednak zauważyć, że tamten okres gry w Lidze Narodów był dla drużyny Roberta Page’a wyjątkowo trudny, bo spora grupa zawodników zmagała się z problemami zdrowotnymi lub miała kłopoty z regularną grą w klubach. I mowa tutaj o zawodnikach odgrywających wówczas bardzo ważną rolę, takich jak Joe Allen czy Aaron Ramsey. Ten pierwszy zakończył już zresztą karierę reprezentacyjną, a drugi wciąż zmaga się z kontuzjami i rzadko jest dostępny. A przecież nie zapominajmy, że przejął niedawno opaskę kapitańską od Garetha Bale’a.

Świeżość po odejściu lidera

Bale zakończył karierę zawodniczą na początku ubiegłego roku. I właśnie to jest największa zmiana, jaka zaszła w reprezentacji Walii od ostatnich meczów z Polską. Ta decyzja zmieniła bowiem niemal wszystko. W końcu odszedł najlepszy zawodnik w historii walijskiej piłki, najlepszy strzelec i piłkarz z największą liczbą występów w barwach narodowych. Można to sobie w pewien sposób zobrazować, zastanawiając się nad tym, co by było, gdyby z naszej kadry wyciągnąć Roberta Lewandowskiego. Chociaż być może jest to dość karkołomna myśl, skoro jeszcze kilka miesięcy temu część opinii publicznej domagała się odstawienia naszego kapitana.

Mimo wszystko, nawet jeśli jednak uznamy, że Lewandowski jest dla nas niezastąpiony, to wciąż nie mogłoby się to równać z tym, ile dla Walijczyków znaczył Gareth Bale. Był dla nich w zasadzie Bogiem. Człowiekiem, który poprowadził ich do pierwszego w historii awansu na mistrzostwa Europy, na których doszli aż do półfinału. Później potrafił ten manewr powtórzyć, ale to nie wszystko, bo przecież w końcu zdołał także zapewnić grę na mundialu. Po raz drugi w historii i po 64 latach przerwy. Przy tych wszystkich awansach zawsze miał swój wymierny udział. Nieważne, czy akurat doskwierały mu problemy zdrowotne albo kibice Realu Madryt wyzywali go od golfisty. W kadrze zawsze był najlepszy.

Tym bardziej ciekawe jest więc to, że odejście Bale’a nie zachwiało wcale drużyną Roberta Page’a, W Polsce obgryzamy już paznokcie na myśl o erze po Robercie Lewandowskim, a w Walii pokazują właśnie, że nawet odejście kogoś o takim statusie, nie musi oznaczać katastrofy. O ile oczywiście rozsądnie się na to przygotujesz. A czego, jak czego, ale akurat rozsądku to w naszej piłce często brakuje.

Niezła sytuacja klubowa

Przed wtorkowym meczem nurtować nas będzie zapewne kilka pytań. Na przykład: Czy reprezentacja Walii jest silniejsza od tej sprzed dwóch lat? Odpowiedź nie jest prosta, ale wydaje się, że tak. Walijczycy są dziś silniejsi, choć nie jakoś znacznie. Przede wszystkim jednak to Polacy są po prostu słabsi. Nasze wyniki od mundialu w Katarze są katastrofalne.

W dodatku „Smoki” mogą tym razem w końcu wystąpić w swoim galowym składzie. Spoglądając na ich jedenastkę w meczu z Finlandią, możnaby się było zastanawiać jedynie nad wstawieniem do niej Ramseya, tylko że zmaga się on obecnie z urazem, więc grać nie za bardzo może. Jakakolwiek rywalizacja toczy się w zasadzie tylko w bramce. Pozostałe miejsca są już obsadzone.

Nieco inaczej wygląda też sytuacja klubowa poszczególnych zawodników. Grają więcej i często w lepszych klubach niż dwa lata temu. Tak, jak choćby Brennan Johnson, który zamienił Nottingham na Tottenham. Wartością dodaną jest niewątpliwie David Brooks, który w ostatnich meczach z Polską grać nie mógł, ponieważ zmagał się z chłoniakiem.

Jak wiadomo, lubimy też porównywać jedenastki klubów, w których grają poszczególni zawodnicy. Spójrzmy więc, jak to wygląda w przypadku Polski i Walii na podstawie składów z czwartkowych spotkań.

Walia: Leicester – Bournemouth, Tottenham, Leeds – Leeds, Birmingham, Leeds, Nottingham – Southampton, Fulham, Tottenham

Polska: Juventus – Hellas, Southampton, Arsenal – Lens, Napoli, Atlanta, Łudogorec, Roma – Hellas, Barcelona.

Reprezentacja Walii standardowo została zdominowana przez kluby angielskie, ale tym razem w sporej mierze są to te grające w Premier League. A przecież nie zawsze tak było. Pamiętamy choćby, kto strzelił nam bramkę w tym pierwszym meczu z 2022 roku. Był to Jonatham Williams, grający wówczas w czwartoligowym Swindon Town.

Porównując obie drużyny, niemal jak zawsze w naszym przypadku, można dojść do wniosku, że u Polaków wygląda to nieco bardziej okazale. W końcu u nas jest Juventus, Napoli, Arsenal, Barcelona, a po przeciwnej stronie najsilniejsza ekipa to Tottenham. Oczywiście nie ma to większego znaczenia. Wystarczy zrobić sobie porównanie składów klubowych z pewnego meczu rozgrywanego w Kiszyniowie…

Drużyna kompletna?

Niestety dla wszystkich sympatyków reprezentacji Polski, Walia wydaje się być drużyną zdecydowanie bardziej kompletną. U naszych najbliższych rywali zgadza się znacznie więcej elementów. Są stabilniejsi, od lat pracują z tym samym trenerem, konsekwentnie posuwają się do przodu. Dzieje się tam więc dokładnie to, czego bardzo chcielibyśmy u nas, ale od czasów Adama Nawałki wprowadzenie odpowiednich zmian w życie idzie nam bardzo ciężko.

Na papierze składy obu drużyn wydają się być porównywalne. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że ten polski jest niewiele mocniejszy. Problem w tym, że nasi przeciwnicy zwyczajnie tworzą zespół, a my dopiero próbujemy do tego etapu dojść. Od tych meczów w Lidze Narodów sprzed dwóch lat oni zrobili krok do przodu, a my niestety do tyłu i obecnie staramy się jakoś odbudować.

Na dodatek Walijczycy będą mieli jeszcze przewagę własnego stadionu. A to często okazuje się kluczowe, szczególnie w tych decydujących starciach, kiedy walka toczy się na śmierć i życie. Patrząc na to, jak Walia grała z Finlandią, ile w tym było dynamiki, pewności siebie i przede wszystkim pomysłu, to naprawdę trudno o optymizm, będąc kibicem polskiej piłki.

U nas niby też obejrzeliśmy zalążek czegoś podobnego, ale mimo wszystko tylko z Estonią. My rozbiliśmy 123. drużynę rankingu FIFA, oni rozbili 60. drużynę rankingu FIFA. Jest to pewna różnica, jak byśmy nie chcieli zaklinać rzeczywistości.

Czytaj więcej na Weszło:

Fot. Newspix

Urodzony w 1998 roku. Warszawiak z wyboru i zamiłowania, kaliszanin z urodzenia. Wierny kibic potężnego KKS-u Kalisz, który w niedalekiej przyszłości zagra w Ekstraklasie. Brytyjska dusza i fanatyk wyspiarskiego futbolu na każdym poziomie. Nieśmiało spogląda w kierunku polskiej piłki, ale to jednak nie to samo, co chłodny, deszczowy wieczór w Stoke. Nie ogranicza się jednak tylko do futbolu. Charakteryzuje go nieograniczona miłość do boksu i żużla. Sporo podróżuje, a przynajmniej bardzo by chciał. Poza sportem interesuje się w zasadzie wszystkim. Polityka go irytuje, ale i tak wciąż się jej przygląda. Fascynuje go… Polska. Kocha polskie kino, polską literaturę i polską muzykę. Kiedyś napisze powieść – długą, ale nie nudną. I oczywiście z fabułą osadzoną w polskich realiach.

Rozwiń

Najnowsze

Inne kraje

Komentarze

24 komentarzy

Loading...