Reklama

Cracovia zaczęła wiosnę od 6:0, a potem nie wygrała już ani razu

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

16 marca 2024, 14:55 • 3 min czytania 4 komentarze

Jest takie wyświechtane piłkarskie powiedzonko, że lepiej wygrać kilka razy po 1:0, niż raz zaliczyć wysoki wynik pokroju 6:0. Jeśli piłkarze Cracovii szukają jakiegoś frazesu, którym mogą po meczu zaskoczyć dziennikarzy, to proponujemy użyć właśnie tego. „Pasy” rozpoczęły wiosnę od spektakularnego 6:0 z Radomiakiem, by później nie wygrać już ani jednego spotkania. Dzisiaj z Widzewem mogły się podobać, ale podniosły z własnego boiska jedynie punkt, który musiały wyszarpywać w samej końcówce.

Cracovia zaczęła wiosnę od 6:0, a potem nie wygrała już ani razu

To wszystko sprawia, że zespół z Krakowa może jeszcze – nawet jeśli aktualna tabela na to szczególnie nie wskazuje – zamieszać się w tak zwaną walkę o spadek. W ostatnich pięciu meczach miał na rozkładzie drużyny, które były przecież spokojnie do opędzlowania – Zagłębie (wyjazd), Piasta (wyjazd), Wartę (dom), Koronę (wyjazd) i Widzew (dom). Dzisiejszy przeciwnik to akurat najpoważniejsza przeszkoda z tego grona (patrzymy na aktualną formę) i dzisiaj też chyba „Pasy” rozegrały najlepszy mecz spośród tych pięciu ostatnich. To tak w formie pocieszenia.

Trochę nie rozumiemy Jacka Zielińskiego, który posadził dziś Michała Rakoczego na ławce rezerwowych. Powodów jest kilka i nie chcemy już nawet wchodzić w potencjał sprzedażowy tego chłopaka lub uderzać w populizmy typu „młodzi Polacy”. Jego rywal, Maigaard, jest po prostu słaby (a przynajmniej tak wygląda w swoich pierwszych meczach). Przed tygodniem może miał i asystę, ale też zmarnował patelnię z kilku metrów. I w nagrodę grał dalej, a kapitan zespołu usiadł na ławce. 

Kiedy już Rakoczy pojawił się na boisku na dwa ostatnie kwadranse, rozruszał spotkanie, które stawało się nieco senne. To on wpakował gola na 2:2 – fajnie, precyzyjnie przymierzył z narożnika pola karnego. Rozprowadzał piłki, podawał prostopadle, straszył Gikiewicza próbami… Te trzydzieści minut wystarczyło, żebyśmy uznali go najlepszym piłkarzem meczu. Trudno nam powiedzieć, co miał w głowie Jacek Zieliński. Z perspektywy boiska decyzja ta w żaden sposób się nie obroniła (choć może być też tak, że Rakoczy właśnie takiego kopa akurat potrzebował).

Wiele dzisiaj w Cracovii funkcjonowało. Po Bitrim od razu widać, że to środkowy obrońca pokroju Rodina czy Jablonsky’ego (czyli niezły). Atanasov rozdawał ciekawe piłki w środku pola. Kallman wyglądał jak czołg. Olafsson znowu posyłał precyzyjne wrzutki i może sobie dopisać asystę. Dwie pierwsze bramki w meczu są w ogóle do siebie bliźniaczo podobne. Obie padły po rogach, przy obu dośrodkowujący (Olafsson i Nunes) podawali mniej więcej na piąty metr, przy obu źle swoje możliwości ocenili bramkarze (Gikiewicz i Madejski), niepotrzebnie wychodząc do piłki.

Reklama

Niżej oceniamy jednak Madejskiego, bo mógł lepiej zachować się także przy drugim trafieniu Widzewa – może i obronił intuicyjne uderzenie Hanouska piętą, lecz wyłożył tym samym Pawłowskiemu piłkę do niemalże pustej bramki. Zdajemy sobie sprawę, że załatwienie tej sprawy w bardziej bezpieczny dla Cracovii sposób stało na całkiem wysokim poziomie trudności, niemniej – naprawdę dało się to zrobić. Nisko oceniamy także wejście Knapa, który w kilkanaście minut zdążył zawalić przy golu (źle wybijał piłkę i podał ją tym samym do rywala) i zmarnować dogodną okazję po podaniu Jaroszyńskiego.

Widzew chciał sobie rozgrywać powoli i w taki sposób budować ataki, Cracovia z kolei preferowała bardzo bezpośrednią piłkę. Tym razem RTS nie zaliczył tak piorunującej końcówki jak w poprzednich meczach, choć był ku temu na dobrej drodze, bo przecież strzelił drugiego gola w 85. minucie (ale później dał sobie wydrzeć zwycięstwo).

Zwycięstwo łodzian byłoby jednak pewną niesprawiedliwością. „Pasy” wyglądały naprawdę OK. Zupełnie nie OK jest jednak ich dorobek w meczach z Zagłębiem, Piastem, Wartą, Koroną i Widzewem. Klub z siedzibą przy Kałuży powinien mieć już przyklepane spokojne utrzymanie.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE

Fot. FotoPyK

Reklama

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Francja

Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Piotr Rzepecki
0
Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Ekstraklasa

Francja

Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Piotr Rzepecki
0
Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Komentarze

4 komentarze

Loading...