Reklama

Uśmiech Simeone. Opowieść o człowieku, w którym pasja nigdy nie gaśnie

Dominik Piechota

Autor:Dominik Piechota

14 marca 2024, 09:07 • 5 min czytania 7 komentarzy

Był o krok od przegrania całego sezonu, ale jeszcze jest w grze i dalej rozkochuje tłumy na Metropolitano. Trzynaście lat w jednym klubie to wystarczający czas, by rozmawiać o wypaleniu zawodowym, lecz Cholo dalej kładzie się na murawę, rzuca do sędziów i wyprawia rytuały przy linii. Pewnie nie skończy tego sezonu z żadnym trofeum, ale pod pewnym względem jest przykładem dla innych – przywiązanie, tożsamość i miłość do klubu cementuje się nie tylko trofeami.

Uśmiech Simeone. Opowieść o człowieku, w którym pasja nigdy nie gaśnie

Spójrzmy ze spokojem na cały sezon Atletico:

– 4. miejsce w LaLiga i to raczej maksimum, bo perspektywy są większe na obronę tej pozycji przed Athletikiem niż atak wyżej;

– stracona szansa na Puchar Króla, odpadli w półfinale ze wspomnianym Athletikiem (0:4), mimo że byli faworytem;

– Superpuchar przegrany w półfinale po dogrywce z Realem Madryt;

Reklama

– ćwierćfinał Champions League po tym, jak jego zawodnicy lepiej strzelali rzuty karne z Interem.

Wątpliwe, by Diego Simeone dołożył jakikolwiek puchar do gabloty, bo skład ćwierćfinalistów jest cholernie silny. Aby myśleć o półfinale, musieliby wylosować Borussię Dortmund. Nie skreślamy Atleti, ale staramy się na to spojrzeć ze spokojem. Ani nie mają takiego potencjału ofensywnego, jak potencjalni przeciwnicy, ani nie są tak stabilni w defensywie jak kiedyś. Ale cały czas są w transformacji, by odrywać stare łatki.

Pucharu pewnie nie będzie, chociaż ten awans z Interem jest potężnym zastrzykiem pewności siebie, ale to nie przeszkadzało nikomu, aby przedłużyć kontrakt z Argentyńczykiem do 2027 roku. Bez względu na wszystko, już w listopadzie. Atleti czasem jest oskarżane o minimalizm, lecz dokonuje przemiany pokoleniowej i zmiany tożsamości. Chce bardziej cieszyć oko i tańczyć z piłką jak Antoine Griezmann. Przede wszystkim ma przygotować się na nową erę, dlatego coraz większe role odgrywają 24-letni Samuel Lino, 23-letni Rodrigo Riquelme czy 20-letni Pablo Barrios. Zaraz z wypożyczenia wróci młody, rokujący snajper Samu Omorodion, a zimą wykosztowali się za potencjalnego następcę Koke, Arthura Vermeerena. Chociaż takimi meczami kapitan Atleti pokazuje, że nigdzie się nie wybiera.

Inter w pierwszym spotkaniu wyglądał na drużynę, która taktyczną organizacją mogłaby powalczyć z każdym w stawce Champions League. I pewnie tak jest, ale akurat przy magii Metropolitano madrytczykom udało się odrobić dwubramkową stratę (0:1 z pierwszego meczu i 0:1 w rewanżu po trafieniu Federico Dimarco). Memphis Depay miał chyba wejście życia, Griezmann prowadził drużynę, Koke naprawdę był szefem operacji, Oblak utrzymywał ich w grze, a Witsel zostawiał resztę zdrowia, by było o co rywalizować.

Reklama

Z perspektywy kibica LaLiga to zaskakujące obrazki, bo przed chwilą przegrywali z absolutnie beznadziejnym Cadizem (18. miejsce w lidze i strefa spadkowa). Rozdawali punkty ostatniej Almerii czy przyjmowali trójkę od Athletiku. A jednak w Lidze Mistrzów się podnieśli. I chyba cała historia Diego Simeone z Atletico jest właśnie o tym, że upadki ciągle się zdarzają, ale trzeba się podnosić, otrzepywać i walczyć po raz kolejny.

Nie ma współcześnie trenera, który tak długo pracowałby w elicie z jednym klubem. Przemiał jest potężny, Juergen Klopp potrzebuje odpoczynku, aby nabrać trochę dystansu i poświęcić się rodzinie, Xavi też nie wytrzymuje presji w Barcelonie, w zasadzie po dwóch przegranych meczach już polują na twoje stanowisko, a karuzela nazwisk kręci się w nieskończoność. A Cholo w Madrycie doszedł do takiego statusu, że odejdzie tylko wtedy, kiedy sam powie: hasta luego. Do zobaczenia, bo przy jego szalonej, argentyńskiej pasji trudno uwierzyć, że jeszcze kiedyś nie wróciłby do Atletico.

Przyjemne były te obrazki całego Metropolitano skandującego jego nazwisko, na stojąco, z włączonymi latarkami w telefonie. Jedna, wielka, wszechobecna celebracja. I ten wreszcie uśmiechnięty Simeone, z którego schodzi całe ciśnienie. Podczas meczów rzadko widzimy go w takich ujęciach, bo nawet jak wygra, to zaraz po ostatnim gwizdku zbiega na sprincie do szatni. Dzieli się z nami emocjami, ale przede wszystkim tymi, gdy wymachuje rękami do publiczności, by poprosić o większy doping albo gdy chce wbiec na boisko jako dwunasty zawodnik, bo roznosi go w środku z emocji.

Chyba wszyscy z czasem stają się nieco bardziej stonowani, ale w 53-letnim Cholo żar nie gaśnie. Nie ma co dorabiać ideologii, że był lepszy od Simeone Inzaghiego albo rozbroił Inter Mediolan, bo to kwestia lepiej wykonywanych rzutów karnych w bardzo emocjonującym, niezwykle wyrównanym dwumeczu. Równie dobrze mediolańczycy mogli grać w ćwierćfinale. Lecz rozgrywając takie 210 minut z Interem, Cholo pokazał, że nie odstaje i cały czas znajduje pomysł na tę drużynę. Ciągle domena jest jedna – ma jej nie brakować charakteru, ale też z czasem ma dostawać coraz więcej polotu i odwagi z piłką.

Mam potężny szacunek i uznanie dla naszych kibiców. Dzisiaj kiedy przyjechaliśmy na stadion, to po prostu bardzo emocjonujące zobaczyć ich zaangażowanie i poświęcenie. Zagraliśmy brzydki mecz z Cadizem. Zostaliśmy wyeliminowani po słabym meczu w Bilbao. Szczerze mówiąc, mówiłem piłkarzom, że jesteśmy w takim momencie, że nie możemy ich prosić o więcej, prosić o wsparcie, tylko sami musimy im oddać za to naszą postawą. Nie chciałem prosić fanów o zaangażowanie, tylko naszych zawodników. To się udało, ale kibice ciągle byli z nami i pchali nas do przodu. Nie musieliśmy ich o nic prosić. Nasi gracze rosną w takich warunkach. Mierzyliśmy się z niesamowitym przeciwnikiem, oni mają wszystko, ale zagraliśmy cudownie. Koke zostawił życie na boisku, Griezmann biegał do ostatniego tchu, aż sam poprosił o zmianę, nasi zmiennicy dali nam wszystko, czego potrzebowaliśmy. Powrót do najlepszej ósemki Ligi Mistrzów wydaje się łatwy, ale uwierzcie mi… to były męczarnie i wyszarpaliśmy to, dzięki wam – powiedział w bardzo emocjonującej przemowie Diego Simeone na konferencji prasowej.

Jego pomnik już stoi pod Metropolitano. Jeszcze nie fizycznie, ale to kwestia czasu. Po prostu nie stawia się takich monumentów w trakcie pracy. I pewnie jeszcze nie raz, nie dwa będzie słuchał narzekania na swój temat, również od samych kibiców Atletico. Jeszcze nie raz upadnie. Ale otrzepie kurz, podniesie się, będzie zarażał pasją i znów opowiadał, że tylko pasja, ciężka praca i poświęcenie mogą zaprowadzić do sukcesu. Ojciec wszystkich sukcesów nowoczesnego Atleti wraca do najlepszej ósemki Europy. I trzeba to traktować jako dużą rzecz, nawet jeśli jeszcze kibice naczekają się na odkurzenie gabloty. Ich relacja z Simeone jest czymś niespotykanym we współczesnej piłce.

Dlatego doceniajmy takie wieczory Cholo, bo po trzynastu latach w Atleti widzieć tyle pasji w oczach, to naprawdę wyjątkowa sprawa.

Czytaj więcej na Weszło:

Fot. Newspix

Kiedy tylko może, ucieka do Ameryki Południowej, żeby złapać trochę fantazji i przypomnieć sobie, w jak cywilizowanym, ułożonym świecie żyjemy. Zaczarowany futbolem z krajów Messiego i Neymara, ale ciągnie go wszędzie, gdzie mówią po hiszpańsku albo portugalsku. Mimo że w każdym tygodniu wysłuchuje na przemian o faworyzowaniu Barcelony albo Realu, od dziecka i niezmiennie jest sympatykiem wielkiej Valencii. Wierzy, że piłka to jedynie pretekst, aby porozmawiać o ważniejszych sprawach dla świata, wsiąknąć w nową kulturę i po prostu ruszyć na miejsce, aby namacalnie dotknąć tego klimatu. Przed ołtarzem liga hiszpańska, hobbystycznie romansuje z polskim futbolem.

Rozwiń

Najnowsze

EURO 2024

Raport kadrowiczów na pięćdziesiąt dni przed meczem Polaków na Euro [ANALIZA]

Piotr Rzepecki
0
Raport kadrowiczów na pięćdziesiąt dni przed meczem Polaków na Euro [ANALIZA]

Hiszpania

EURO 2024

Raport kadrowiczów na pięćdziesiąt dni przed meczem Polaków na Euro [ANALIZA]

Piotr Rzepecki
0
Raport kadrowiczów na pięćdziesiąt dni przed meczem Polaków na Euro [ANALIZA]

Komentarze

7 komentarzy

Loading...