Manchester United po raz kolejny popełnił mnóstwo błędów, ale tym razem wyszedł zwycięsko z ligowego starcia. I mimo że stracił gola na 3:3 w 95. minucie, to i tak wygrał 4:3 po trafieniu 18-letniego Kobbiego Mainoo.
Tego wieczoru można się było spodziewać problemów Manchesteru United – w końcu to Manchester United, czyli drużyna, która jak żadna inna potrafi stworzyć sobie problemy na własne życzenie. Tym bardziej że mierzyła się dzisiaj z ekipą Wolves, a ta potrafi sprawiać problemy lepszym od siebie.
Początkowo wszystko szło zgodnie z planem. Już w 5. minucie spotkania do bramkę zdobył Marcus Rashford, o którym ostatnio było wyjątkowo głośno, ale niestety nie ze względu na jego wyczyny boiskowe. Anglik bez zgody Erika ten Haga udał się bowiem do Belfastu, gdzie ostro imprezował, a po powrocie zgłosił, że jest chory i nie wziął udziału w treningu. Skończyło się na dotkliwej karze finansowej, która ewidentnie podziałała motywująco na zawodnika. Pomimo tego występku holenderski menedżer postawił na niego od pierwszej minuty i szybko okazało się, że była to dobra decyzja.
Mimo wszystko w tym momencie United nie mogło być niczego pewne, bo 1:0 o niczym jeszcze nie świadczy, ale w 22. minucie do siatki po raz trzeci w tym sezonie Premier League trafił Rasmus Hojlund. W tym momencie można było podejrzewać, że sprawa jest załatwiona, ale kim by byli podopieczni Erika ten Haga, gdyby nie wpadli w poważne kłopoty.
Do przerwy było spokojnie, ale w drugiej połowie zaczęło się robić gorąco. Zaczęło się w 71. minucie, kiedy do siatki z rzutu karnego trafił Pablo Sarabia. „Jedenastkę” w głupi sposób sprokurował Casemiro. Gospodarze dostali skrzydeł, ale szybko zostali sprowadzeni na ziemię – tym razem przez Scotta McTominaya. To ważne trafienie w ogóle jednak nie podcięło skrzydeł ekipie Wolves. Dziesięć minut później do siatki trafił Kilman, a w doliczonym czasie gry do wyrównania doprowadził Pedro Neto.
Wszystko wskazywało więc, że United znów się skompromituje. Ale „Czerwone Diabły” mają jeszcze w rękawie nieoczywistych bohaterów. Kiedy sędzia Jarred Gillett miał już w ręku gwizdek, żeby zakończyć mecz, sprawy w swoje ręce wziął Kobbie Mainoo. Wychowanek United zgarnął piłkę na skraju pola karnego, ustawił sobie pozycję do strzału i precyzyjnym uderzeniem pokonał Jose Sa.
Dzięki młodziutkiemu Anglikowi „Czerwone Diabły” uniknęły kolejnej w tym sezonie kompromitacji. Cieszyć jest się z czego, ale było naprawdę blisko kolejnej głupiej straty punktów. Mimo wszystko wypada odnotować, że podopieczni Ten Haga po raz kolejny w tym sezonie zdołali uciec spod topora.
Wolverhampton – Manchester United 3:4 (0:2)
Sarabia 71′, Kilman 85′, Neto 90+5′ – Rashford 5′, Hojlund 22′, McTominay 75′, Mainoo 90+7′
WIĘCEJ O ANGIELSKIM FUTBOLU:
- Po odejściu Kloppa czuję się, jakbym stracił kogoś z najbliższej rodziny
- Zastał Liverpool sponiewierany, zostawi potężny. Dziedzictwo Juergena Kloppa
- Mocarstwo na piłkarskiej mapie świata. Jak działa City Football Group?
- Przywrócili uśmiechy, rozwinęli miasto. Reynolds, McElhenney i Hollywood w Wrexham od kulis [REPORTAŻ]
Fot. Newspix