Legia Warszawa wiosną nie powinna mieć problemu z napiętym terminarzem. Daty związane z Pucharem Polski zdobywcy tego trofeum z ubiegłego sezonu już nie dotyczą. Korona Kielce sprawiła niespodziankę i pokonała podopiecznych Kosty Runjaica w sposób iście filmowy: po golu w ostatniej minucie dogrywki.
W obu ekipach szykowali się już do rozpiski dotyczącej rzutów karnych, gdy gospodarze na lewej stronie stworzyli sobie miejsce, piłkę dostał Dawid Błanik, a jego płaskie zagranie idealnie wykończył wbiegający Martin Remacle. Belg wchodząc z ławki pogrążył w poprzedniej rundzie rezerwy Legii i dziś powtórzył ten schemat z pierwszym zespołem stołecznego klubu.
Korona Kielce – Legia Warszawa 2:1. Wynik nieprzypadkowy
Korona rozegrała świetny mecz. Nie wygrała dlatego, że wyszły jej dwie akcje i miała mnóstwo szczęścia podczas murowania dostępu do własnej bramki. Nie, piłkarze Kamila Kuzery od początku grali z faworytem jak równy z równym, chętnie stosowali wysoki pressing i nie zamierzali jedynie czekać, co zrobi rywal.
Legia też mogła to wygrać, sytuacji nadających się do skrótu chyba stworzyła nieco więcej. Tomas Pekhart wreszcie się przełamał i tuż przed przerwą po efektownej akcji z Gualem i Rosołkiem trafił na 1:1, ale już na początku spotkania zmarnował sam na sam po “ciasteczku” od Elitima. W dogrywce natomiast nie wycisnął wszystkiego z dobrego dośrodkowania Josue. Swoje szanse mieli również Gil Dias, Gual czy Muci. Nic więcej już jednak nie wpadło, a im dalej w las, tym więcej wskazywało na to, że większe pokłady energii na końcówkę mają złocisto-krwiści.
Rezerwowi dali Kuzerze do myślenia
W Koronie kilku zawodników wykorzystało swoją szansę. Adrian Dalmau dał prowadzenie, dobijając strzał Deaconu, a już wcześniej ładnie uderzył z woleja, ale wtedy jeszcze Tobiasz stanął na wysokości zadania. Niezwykle precyzyjnie dogrywał mu wtedy Jakub Konstantyn, który miał też duży udział w akcji bramkowej, a w drugiej połowie omal samemu nie zdobył bramki, gdy z gracją przyjął dalekie podanie i natychmiast strzelił. Na lewej obronie nie zawiódł Marcus Briceag. W bramce pewność dawał Konrad Forenc. Nawet Bartosz Kwiecień, którego fanami – delikatnie mówiąc – nie jesteśmy, generalnie sprostał wyzwaniu, choć przy straconym golu to akurat jemu uciekł Pekhart. Kamil Kuzera po tym spotkaniu może mówić wyłącznie o pozytywach.
Wydawało się, że Runjaic nieźle to sobie wykombinował. Po godzinie wpuścił na boisko Josue, Slisza i Muciego, którzy mieli dać dodatkową jakość, lecz w praktyce ten plan nie za bardzo wypalił. Rozczarował zwłaszcza Muci.
W Legii pojawiła się groźba zakończenia roku z poczuciem olbrzymiego rozczarowania. Puchar Polski przegrany, a za chwilę to samo może dotyczyć fazy grupowej Ligi Konferencji. Do pełni szczęścia wystarczy remis z AZ Alkmaar, ale z taką grą będzie o niego naprawdę trudno. Korona natomiast mocno podbudowała morale przed wyjazdem do Wrocławia.
Korona Kielce – Legia Warszawa 2:1 (1:1) po dogrywce
- 1:0 – Dalmau 17′
- 1:1 – Pekhart 42′
- 2:1 – Remacle 120′
WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE:
- Widzew wraca na salony
- Encyklopedia z Gent. Kim jest Samuel Cardenas, nowy dyrektor sportowy Rakowa?
- Plotka i brak zaufania. Wyjaśniamy, dlaczego Jakub Kwiatkowski odchodzi z PZPN
Fot. 400mm.pl