Reklama

Jak nie budować zawodnika? Przykład Mateusza Wieteski

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

11 września 2023, 15:31 • 6 min czytania 49 komentarzy

Ma 26 lat, nigdy wielkim stoperem nie będzie i wczoraj nie pomógł w meczu z Albanią. O kim mowa? O Mateuszu Wietesce. Obrońcy, którego rzucono na głęboką wodę i utonął, ale czy przypadkiem nie dało się temu zapobiec?

Jak nie budować zawodnika? Przykład Mateusza Wieteski

Nie zamierzamy nikogo wybielać po żenującym zgrupowaniu, ale zaciekawił nas przypadek Mateusza Wieteski. Jego sytuacja pokazuje jaki rozgardiasz panuje w reprezentacji. Stale pomijany gość miał ratować naszą drużynę. Ha, coś tu ewidentnie nie zagrało. I to otwiera oczy jeszcze szerzej. Gdzie tu hierarchia, gdzie budowanie zawodnika, gdzie myślenie o przyszłości? Pytania się kłębią i można sypać nimi jak z rękawa. I nawet trzeba, bo z takich klęsk trzeba wyciągać lekcje, a nie tylko o tym mówić.

Jak nie budować zawodnika? Przykład Mateusza Wieteski

Nie oszukujmy się: Wieteska nie jest i nie będzie nowym Bonuccim, Puyolem, Ramosem czy kimkolwiek z grona piłkarzy, którzy przychodzą nam do głowy, gdy pada hasło stoper. Ot, przeciętniak. A taki piłkarz tym bardziej potrzebuje odpowiedniego wprowadzenia do kadry, obudowania go dobrymi zawodnikami, ale przede wszystkim czasu i ogrania. Nie jest to odosobniony przypadek, nasi piłkarze często potrzebują lekkiego prowadzenia za rączkę. A podczas obsadzania kluczowej pozycji wypada szczególnie uważać, by nie przedobrzyć.

Wieteska nigdy nie był wielkim talentem. Większość zdolnych piłkarzy wyjeżdża z Polski przy pierwszej możliwej okazji mając 20, 21 czy 22 lata. Wieteska odszedł w drugim rzucie. Miał już 25 lat na karku, mleko pod nosem już dawno wyschło. W samej Ekstraklasie uzbierał około 150 spotkań. Miał doświadczenie w europejskich pucharach, mnóstwo spotkań w kadrach młodzieżowych. Słowem: swoje już na boiskach zobaczył.

Późny transfer też pokazuje, że przez lata nie był zbyt wysoko ceniony przez zachodni rynek. A w naszej lidze często wystarczy kopnąć dwa razy prosto piłkę, żeby znaleźć zagranicznego pracodawcę. Mimo to Wieteska nie cieszył się dużym wzięciem. Natomiast koniec końców i tak wyjechał do topowej ligi.

Reklama

Pierwszy transfer? Clermont, czyli wzięła go drużyna, której wówczas udało się uniknąć spadku do Ligue 2. Kwota? Mniej więcej 1/8 transferu Kamińskiego, 1/5 Skórasia, 1/4 Piątkowskiego i tak dalej, więc drobne.

We Francji nieco uporządkowano grę Wieteski. Przykryto część jego wad. Poprawił wyprowadzenie piłki. Rzadziej szedł na raz. Nabrał ogłady. Skorzystał z tego też klub. Clermont dość niespodziewanie skończyło rozgrywki w pierwszej części stawki. Sezon in plus dla drużyny i rok dobrze wykorzystany przez Polaka. Brawo.

Pod koniec lata sprzedano go do beniaminka Serie A, który na gwałt potrzebował kogokolwiek. Trafił do Cagliari i już tam gra. Wprowadził się nawet do nowego zespołu asystą, więc dał się już z czegoś fajnego zapamiętać. I oby tak dalej.

Takie jest zaplecze klubowe Wieteski. Bez szału, ale stabilny progres, który może zapewnić mu lata gry w średniakach z topowych lig. Zatem w poważnej piłce zbudował już sobie markę gościa, który co nieco potrafi.

Jednak wciąż w kadrze jest postacią marginalną. Niby od jakiegoś czas był powoływany, ale nie cieszył się dużym zaufaniem. W ostatnich latach było mnóstwo gości, którzy last minute lądowali na zgrupowaniach i dostawali swoje szanse, a Wieteska musiał uczyć się cierpliwości.

Wczoraj został rzucony na bardzo głęboką wodę w betonowych butach, bo nikt go wcześniej nie próbował zbudować dla kadry. Za Czesława Michniewicza rozegrał 95 minut, a pozostałe mecze śledził z ławki. Debiut u Fernando Santosa zaliczył dopiero w najważniejszym dla nas meczu. Trochę późno. Absurd.

Reklama

Reprezentacja Strachu potrzebuje innego typu selekcjonera

Portugalczyk bardziej liczył choćby na Tomasza Kędziorę, który od lat występuje na boku obrony. Selekcjoner uznał, że prawy obrońca lepiej spisze się na nominalnej pozycji Wieteski, co tylko pokazuje jak nisko cenił i ceni przydatność piłkarza Cagliari.

A pamiętacie mecz Wyspami Owczymi? Kto dostał brutalną lekcję futbolu, gdy położono go na dupie? Właśnie Kędziora, który wraz z Bednarkiem miał zapewnić nam bezpieczeństwo w tyłach. Co by nie mówić: pomysł ryzykowny. Kędziora to jedno, jego partner ze środka obrony drugie.

Bo z czym kojarzy nam się Bednarek w ostatnich latach? Z solidnymi występami? Wolne żarty. Raczej z bezradnością, apatią i szukaniem wzrokiem potencjalnych winnych po straconych golach. Ani to lider, ani stoper, na którego można liczyć. Gość, który od lat leci na tym, że uzbierał mnóstwo meczów w Premier League i niektórzy starali się nam wmówić, że będzie nowym Virgilem van Dijkiem (zaśmiane). Teraz gra sobie w Championship. Nikt z najlepszej ligi świata nie próbował go nawet podkraść po spadku, więc rynek angielski brutalnie go zweryfikował.

Nie trzeba być geniuszem, żeby stwierdzić, że tworzenie egzotycznego duetu Bednarek — Kędziora nie było genialnym posunięciem. Co więcej, Santos na koniec i tak musiał awaryjnie wrzucić Wieteskę, gdy Bednarek doznał kontuzji i zaczęły wychodzić zaniedbania. No bo ten Wieteska to wcześniej nie grał, więc o zgraniu nie było mowy.

I oczywiście Wieteska dołożył swoje trzy grosze do porażki w Tiranie. Kiepsko zachował się przy golu na 2:0 dla Albańczyków. Niby cały czas stał blisko Daku, gdy ten pakował piłkę do siatki, ale jednak w żadnym momencie nie przerwał akcji. Pozwolił na przyjęcie piłki. Pozwolił na ucieczkę z nią. Potem próbował ratować sytuację rozpaczliwym zablokowaniem uderzenia, ale tylko zmylił Szczęsnego. Mina naszego bramkarza była wymowna. Komunikacja – a właściwie jej brak – z pewnością nie pomogły.

Dziś łatwo zrobić z Wieteski kozła ofiarnego, bo nie pomógł, ale patrzmy na sprawę szerzej. Santos ostatnimi czasy budował środek defensywy na prawym obrońcy i spadkowiczu z Premier League, a reszta stoperów średnio go interesowała. I przed nimi rzucił jeszcze Krychowiaka. Na litość boską, sami wpakowaliśmy się w bagno…

Ale przyjmijmy perspektywę kolejnych miesięcy, pomyślmy chwilę o najbliższej przyszłości. Jakub Kiwior nie ma mocnej pozycji w Arsenalu, więc teraz gra u nas na boku. Sytuacja Pawła Dawidowicza w kadrze jest jeszcze gorsza niż Wieteski. Michał Helik jest pomijany nawet przy powołaniach. O istnieniu Kamila Piątkowskiego i Sebastiana Walukiewicza kibice mogli już zapomnieć, bo w piłce klubowej średnio im się wiedzie. Bartosz Salamon wypadł z wiadomych względów.

To oznacza, że hierarchia prezentuje się mniej więcej tak, że są sobie Bednarek i Kędziora, i jedynie kontuzja jednego z nich może sprawić, że tyłek z ławki podniosą Wieteska i Dawidowicz. O ile w ogóle znajdą się w kadrze na mecz, bo z tym też bywa różnie. I to jeden z miliona powodów, dla których Santos oblał egzamin, bo jednak zabrakło zbudowania zmiennika dla galowego duetu.

Upadliśmy tak nisko, że dostajemy lanie od Albanii, bo nawet w tyłach wyglądamy kiepsko. Jeśli Santos już teraz zostanie zwolniony, to kolejny selekcjoner nie dostanie w spadku nawet solidnej defensywy. A co powiedzieć o reszcie pozycji?

Zespołowo nie bronimy i nie strzelamy.

Indywidualnie nikt nie został zbudowany. Nikt nie został odkryty na nowo.

Wszyscy stają się coraz bardziej bojaźliwi i nijacy.

Ręce opadają. Ależ my zmarnowaliśmy ostatnie miesiące…

CZYTAJ WIĘCEJ O MECZU ALBANIA – POLSKA:

Fot. FotoPyK

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”

Błażej Gołębiewski
0
Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”
Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
15
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Piłka nożna

Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Hiszpania

Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Jakub Radomski
56
Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Komentarze

49 komentarzy

Loading...