W jednym meczu, Barça może ograć każdego. Ale dla Xaviego to za mało. Barça „low-cost” i uciekający czas. Czy Laporta spełni żądania Xaviego?. Sezon w LaLiga startuje za niespełna dwa tygodnie. W kadrze Barçy, 32 piłkarzy. Zarejestrowanych do gry, 13. Na wylocie, co najmniej 7, bo do LaLiga możesz zgłosić maksymalnie 25, oczywiście jeśli cię na to stać. A Barcelona ma dwa kłopoty – nie dość, że przez niewypłacalność partnerów musiała znów kombinować z dźwigniami, to jeszcze nikt nie chce jej opuszczać.
Piłkarze Barçy są na amerykańskim tournée. Humory są całkiem niezłe, bo zespół ograł Real 3:0, a za trzy występy klub zarobi około 10 milionów euro. Ekipa Xaviego Hernándeza w pocie czoła pracuje nad przygotowaniem drużyny do sezonu, ale niemniej pracy wykonują Mateu Alemany, Deco i inni członkowie dyrekcji sportowej, którzy głowią się, jak w trudnych finansowo realiach doprowadzić do realizacji marzeń trenera – transferów prawego obrońcy i ofensywnego pomocnika.
SUPER PROMOCJA W FUKSIARZ.PL! MOŻESZ ODEBRAĆ 100% DO 300 ZŁ
Sytuacja kadrowa Barcelony: „low-cost”
Alemany zapowiadał, że Barçę czeka „ciekawe” lato, ale gdy wypowiadał te słowa, to nie spodziewał się, że i on będzie bliski odejścia do Aston Villi. Na Camp Nou doszło do zmian w strukturze sportowej. „Nie” powiedział Leo Messi, na którym zależało Xaviemu, a na Martína Zubimendiego Katalończyków nie było stać. Cięcia dotykają jednak nie tylko sekcji piłkarskiej. Klub rozstał się z liderami sekcji koszykarskiej (Nikola Mirotić) i piłki ręcznej (Ludovic Fabregas). Dziennik „El País” nie bez powodu określa kadrę Blaugrany mianem „niskokosztowej”.
– Zobaczymy, co uda nam się zrobić w ramach ograniczeń ekonomicznych – te słowa zna na pamięć już każdy fan Barcelony. Gdy Real, mający według trenera Barçy „najlepszy fizycznie skład na świecie”, sprowadza młodziutkich zawodników (średnia wieku ostatnich 30 transferów to 22,05 roku), to Katalończykom pozostają przede wszystkim weterani (średnia wieku 25,78). Z ostatnich sześćdziesięciu graczy sprowadzonych przez hiszpańskich gigantów, Los Blancos sprowadzili siedmiu z dziesięciu najmłodszych; Barça – dziewięciu z dziesięciu najstarszych.
Xavi wywiera presję
– Spadek po rządach Josepa Marii Bartomeu był tak zły, że musieliśmy obciąć koszty – rozkładali ręce szefowie Blaugrany. Za potencjał płaci się dziś kolosalne pieniądze, o czym Barça zresztą dobrze wie (Vitor Roque). Katalończycy sprowadzają przede wszystkim weteranów i źle na tym nie wychodzą. Działają krótkoterminowo, jednak sportowo ta filozofia się broni i teraz uznano, że należy ponownie z niej skorzystać. Doświadczeni Oriol Romeu, İlkay Gündoğan i Iñigo Martínez natychmiastowo wniosą jakość potrzebną do realizacji celów – zdobycia mistrzostwa i powrotu do bycia poważnym kandydatem do zdobycia Ligi Mistrzów.
I jako piłkarz, i jako trener Xavi jest perfekcjonistą. Nieustannie wywiera presję na swoich szefów czy to za pośrednictwem wypowiedzi na konferencjach prasowych, czy to przez zaprzyjaźnionego dziennikarza Javiera Miguela z dziennika „AS”. Pierwszy pełny sezon z Creusem na ławce był dla Blaugrany niezmiernie udany. Przed drugim, szkoleniowiec podkreśla: – Mam nadzieję, że będziemy mogli się wzmocnić. W pewnych miejscach brakuje nam jakości. Wiedzą o tym i prezes, i członkowie dyrekcji sportowej. Aby walczyć o najwyższe cele, potrzebujemy więcej.
Trzynastu zarejestrowanych piłkarzy
Ale i Xavi wie, że aby ktoś przyszedł, ktoś musi odejść. Tu pojawia się problem – nikt nie chce Barçy opuszczać, co też szczególnie nie dziwi. Nie dość, że Barcelona to rewelacyjne miasto do życia, to jeszcze zawodnicy mają podpisane znakomite kontrakty z czasów Josepa Marii Bartomeu i nie chcą rezygnować z pensji, a potencjalnie zainteresowane kluby nie chcą spełniać niewygórowanych oczekiwań Katalończyków, którym pętlę na szyi zaciskają reguły LaLiga.
Dziś, Barcelona ma zarejestrowanych trzynastu piłkarzy. Teoretycznie, w jej składzie na pierwszy mecz w LaLiga nie mogliby znaleźć się sprowadzeni latem Gündogan, Romeu i Iñigo Martínez czy też Ronald Araújo lub Gavi, z którymi przedłużono umowy. Klub z dwóch powodów nie spieszy się z rejestrowaniem nowych zawodników. Po pierwsze dlatego, że cały proces zgłaszania piłkarzy trwa chwilę i można go przeprowadzić nawet na dobę przed pierwszym gwizdkiem arbitra. Po drugie, raz zarejestrowanego gracza niemożna wyrejestrować. Może się okazać, że w przypadku np. fali kontuzji w defensywie na inaugurującą kolejkę bardziej potrzebny byłby np. Iñigo aniżeli Gündogan.
Na niespełna dwa tygodnie przed startem LaLiga, Barça ma ograniczone możliwości finansowe. W związku z problemami firm Socios.com i Orpheus, które nie wypłaciły 60 mln euro zawartych w ubiegłorocznych – słynnych już – dźwigniach, Katalończycy musieli znów szukać gotówki i znaleźli ją w jednym z niemieckich funduszy inwestycyjnych, który wykupi 16 proc. akcji w Barça Studios (firma zajmująca się produkcją treści audiowizualnych i marketingiem), za które nie zapłacili partnerzy poznani przed rokiem. Dzięki temu rozwiązaniu, Barcelona opuści oddział intensywnej terapii i powinna móc zarejestrować (tryb przypuszczający, bo w LaLiga nigdy nic nie wiadomo) zarówno piłkarzy, których sprowadziła latem, jak i tych, z którymi przedłużono kontrakty.
Ostatni krok
No dobrze, ale co z kolejnymi transferami? – zapytacie. Barcelonie udało się sprzedać Nico Gonzáleza do FC Porto. Szeroko otwarte drzwi do zmiany barw mają Clément Lenglet, Sergiño Dest czy Franck Kessié, jednak piłkarzom nie pali się do przenosin. Zainteresowane kluby wiedzą, że mogą czekać, bo im bliżej końca okna, tym pod większą presją będzie Blaugrana, a sami zawodnicy zdają sobie sprawę, że część z „zaoszczędzonych” w ten sposób pieniędzy będzie mogła trafić do ich kieszeni. Dla Xaviego to frustrująca sytuacja. Ma na tournée piłkarzy, których nie potrzebuje i których musi wystawiać do gry, bo trzeba pokazywać potencjalnym chętnym, iż Dest czy Lenglet dalej potrafią grać w piłkę. I trzeba ich przygotowywać na wypadek, gdyby do transferu nie doszło, bo wówczas żal będzie ich nie wykorzystywać, nawet w trzeciorzędnych meczach.
Dwa rozegrane przez Barçę sparingi, z Arsenalem (3:5) i Realem, pokazują, że formacji defensywnej daleko do ideału. Kanonierzy oddali 19 strzałów i strzelili pięć goli. Królewscy uderzali 27 razy i do siatki nie trafili, ale w obramowanie bramki trafili pięciokrotnie. Barcelona miała najlepszą formację defensywną w poprzednim sezonie w LaLiga, ale teraz ona przecieka, nie tylko ze względu na spadek formy Araújo, ale też przez brak bocznych defensorów – Alejandro Baldé nie ma zmiennika, a na prawej obronie Xavi ma do dyspozycji Julesa Koundé, który czuje się stoperem, kapitana Sergiego Roberto, który jest niezły we wszystkim, ale w niczym nie jest znakomity, a także Desta, który każdą minutą rozegraną w bordowo-granatowej koszulce udowadnia, że nie nadaje się do gry na oczekiwanym przez Blaugranę poziomie.
Xavi dobrze wie, że w pojedynczych meczach jego ekipa potrafi postawić się dowolnej drużynie i pokazywała to w starciach np. z Realem – wygrała sześć z dziewięciu spotkań za kadencji szkoleniowca z Terrasy. Ale sezon jest długi. Barça potrzebuje szerokiej, równej kadry, której na dziś – zdaniem swojego trenera – nie ma. Katalończyk chce rozwijać system z czwórką pomocników, jednak ma w składzie zaledwie pięciu graczy do środka pola i niedobór kreatywności. To sprawiło, że szansę dostał 20-letni Fermín López, jeden z bohaterów rywalizacji z Królewskimi. Creus uważa, że ma nadmiar napastników (sześciu na dwie pozycje) i liczy na sprowadzenie Giovaniego Lo Celso czy wahadłowego (João Cancelo), jednak o wzmocnienia tej klasy łatwo nie będzie. Xavi stawia jednak sprawę jasno. Jeśli prezes Joan Laporta chce trofeów, musi zapewnić gwiazdy, które pomogą Barcelonie zrobić ostatni krok: z zespołu znakomitego stać się elitarnym.
JAKUB KRĘCIDŁO, Canal+ Sport
WIĘCEJ O BARCELONIE:
- FC Barcelona ograła w sparingu Real Madryt. Błysnął Fermin Lopez [WIDEO]
- Oficjalnie: Nico Gonzalez odszedł z Barcelony do Porto
- UEFA dała tymczasową zgodę Barcelonie na występy w Lidze Mistrzów
Fot. Newspix