Reklama

Alexander Gorgon: – Śmiało mogę powiedzieć, że miałem mentalne problemy

Arek Dobruchowski

Autor:Arek Dobruchowski

04 maja 2023, 23:30 • 3 min czytania 7 komentarzy

Piłkarz Pogoni Szczecin Alexander Gorgon w 2021 roku doznał kontuzji kolana i dopiero po czternastu miesiącach wrócił do pełni zdrowia. Dopiero od kilku tygodni regularnie występuje w Ekstraklasie. W rozmowie z portalem „Goal.pl” opowiedział o swoich problemach mentalnych, jakie miał podczas rekonwalescencji. 

Alexander Gorgon: – Śmiało mogę powiedzieć, że miałem mentalne problemy

34-letni Austriak trafił do Pogoni latem 2020 roku. Od tego czasu rozegrał 43 spotkania dla „Portowców”, w których strzelił 8 goli i zaliczył trzy asysty. Tych spotkań z pewnością byłoby więcej, gdyby nie kontuzja, która wykluczyła z gry na długi czas. Na początku tego roku Gorgon wchodził na boisko na ostatnie kilka lub kilkanaście minut. Dziś można powiedzieć, że jest podstawowym zawodnikiem Pogoni, choć w ostatniej kolejce rozpoczął mecz na ławce rezerwowych.

– Jestem zadowolony, jak ta historia się dla mnie skończyła. To były ciężkie czasy. Szczególnie na początku, gdy nie widziałem żadnego postępu w rehabilitacji. W głowie pojawiały się pytania: czy stanę jeszcze na boisku? A sytuacja rozwinęła się w ten sposób, że od grania końcówek błyskawicznie wskoczyłem do podstawowego składu i strzelam bramki. Gdy było naprawdę źle, tworzyłem w głowie dokładnie takie filmy, jakie teraz dzieją się w rzeczywistości. Kto wie, może to pomogło wrócić? – zaznaczał Gorgon.

W dalszej części rozmowy Gorgon wyznał, że lekarz, który przeprowadził jego operację w 2021 roku, popełnił błąd, który sprawił, że był bliski kalectwa i dlatego tak długo dochodził do pełnego zdrowia. – Takiemu doświadczonemu lekarzowi nie powinna się przytrafić historia, w której zaszywa główny nerw. Trudno opowiedzieć to w kilku zdaniach. Zaczęło się od tego, że naderwałem poboczne więzadło w kolanie. Później do blizny tego więzadła przykleił się nerw, który nie miał odpowiedniego poślizgu. To był nerw odpowiedzialny za podnoszenie nogi. Oczekiwałem, że po operacji będzie poprawa, ale lekarz nie wyciągnął tego nerwu i nie wsadził go z powrotem do kolana, tylko zostawił go tak, jak zastał – mówił Austriak.

– W konsekwencji tego go zaszył, przez co on nerw stracił swoje właściwości. Nerw został uwolniony dopiero po kilku badań już gdzieś indziej. Ale był na tyle długo zaszyty, że włókienka nerwowe się urwały i dopiero musiały odrosnąć. A w ciele nic tak wolno się nie odbudowuje, jak włókna nerwowe. Musiałem długo czekać, aż sygnały z nerwu zaczną dochodzić do stopy. Wpadłem w intensywną rehabilitację, a pierwsze efekty pojawiły się dopiero po dziesięciu tygodniach – dodał.

Reklama

O problemach mentalnych. – Nie byłem u żadnego psychologa, który by stwierdził, że mam depresję, ale myślę, że to szło w tym kierunku. Czułem się postawiony pod ścianą. Do tego nakładałem sam na siebie presję, z którą nie wiedziałem do końca, jak się obchodzić. Ląd zobaczyłem dopiero po jakimś czasie. Śmiało mogę powiedzieć, że miałem mentalne problemy. Jestem wdzięczny za rozmowy z żoną, z tatą, z ludźmi w klubie, bo one dodawały wiatru w żagle. Dodawały motywacji, która nie pozwoli się poddać. Bo takie momenty też się pojawiały, gdy myślałem, że najłatwiej byłoby powiedzieć: OK, kończę to. Rozwiążę kontrakt w klubie, by nie mieć z tej strony presji. Że może to czas, by zainteresować się czymś innym, odświeżyć głowę. Dzięki ludziom wokół takie myśli szybko wyrzucałem. Nie mogłem im pokazać, że nie dam rady. Dałem sobie czas, do którego uznałem, że warto walczyć. Wytrzymałem, pojawiła się poprawa i od tego momentu było już z górki – zaznaczył.

Czytaj więcej o Ekstraklasie:

Fot. Newspix

Entuzjasta młodzieżowego futbolu. Jest na tym punkcie tak walnięty, że woli oglądać Centralną Ligę Juniorów niż Ekstraklasę. Większą frajdę sprawia mu odkrywanie nowych talentów niż obserwowanie cały czas tych samych twarzy, o których mówi się, że są „solidnymi ligowcami”. Twierdzi, że szkolenie dzieci i młodzieży w Polsce z roku na rok się prężnie rozwija, ale niestety w Ekstraklasie dalej są trenerzy, którzy boją się stawiać na zdolnych młodych chłopaków. Aczkolwiek nie samą juniorską piłką człowiek żyje - masowo pochłania również mecze Premier League, a w jego żyłach płynie niebieska krew sympatyka londyńskiej Chelsea.

Rozwiń

Najnowsze

Suche Info

Komentarze

7 komentarzy

Loading...