W Neapolu już czuć atmosferę wielkiego święta. Kibice wystroili ulice barwami swojego ukochanego klubu i powywieszali zdjęcia ulubionych piłkarzy. Dziś Napoli staje przed szansą historycznego awansu do półfinału Ligi Mistrzów. Mimo że podopieczni Spallettiego przegrali pierwszy mecz z Milanem i będą musieli radzić sobie w rewanżu bez dwóch kluczowych piłkarzy, to buduje ich informacja, że Victor Osimhen jest zdrowy i gotowy na to spotkanie. Nigeryjczyk był tym brakującym ogniwem?
Zapowiada nam się kapitalne widowisko na Stadio Diego Armando Maradona, gdzie sprawa awansu do półfinału jest jak najbardziej otwarta. Milan u siebie wygrał tylko 1:0. Zupełnie inaczej miewają się sprawy w Londynie. Chelsea, która nie bryluje w tym sezonie, musi odrobić dwubramkową stratę z Madrytu, żeby wyeliminować Real. Wydaje się, że ten mecz na Stamford Bridge to tylko formalność dla „Królewskich”.
W Neapolu modły w stylu „Osimhen ufam tobie”
Czy jeden piłkarz jest w stanie zmienić oblicze całej drużyny? Gdy wyjmiesz ze składu tylko jednego zawodnika, to od razu zespół traci połowę wartości? Takie wrażenie odnoszą sympatycy Napoli. Kontuzję złapał Osimhen i od razu wszystko się posypało. Najpierw były bęcki 0:4 na Stadio Diego Armando Maradona od Milanu i chwilę później porażka z tym samym rywalem 0:1, ale już w Lidze Mistrzów. Wszystkim w oczy rzucała się nieobecność najlepszego snajpera Serie A, który w tych rozgrywkach huknął już 21 goli.
Tylko czy gdyby był, to na pewno Napoli wygrałoby te spotkania? I czy Nigeryjczyk obecnie jest w takiej formie fizycznej, żeby pociągnąć drużynę do półfinału Ligi Mistrzów? Wydaje się, że to na nim będzie ciążyła teraz wielka presja. Wszystkie oczy skierowane na Osimhena. To on ma zbawić Napoli. Zapomina się o tym, że Neapolitańczycy zagrają dziś bez Anguissy i Kim Min-Jae, którzy pauzują za kartki. Kameruńczyk czyścił wszystko, jak leci w środku pola, a Koreańczyk to pan profesor i generał środka obrony. Tych dwóch filarów dzisiaj nie zobaczymy, co Milan będzie chciał skrzętnie wykorzystać. Ale ogólnie to humor gitówa, bo wraca Osimhen i nic więcej do szczęścia nie jest potrzebne. Mocno zastanawiające jest to podejście.
Nawet sam Luciano Spalletti podkreślał na konferencji prasowej, że teraz będzie inaczej, bo wraca ten 24-letni napastnik. – Milan gra nowoczesną, ofensywną piłkę nożną z wysokim pressingiem. W pełni zasłużył na zdobycie mistrzostwa Włoch w zeszłym sezonie, a teraz przyjadą tutaj, aby przejąć inicjatywę. Będą jednak mieli do czynienia z Osimhenem, a to muszą traktować jako zmartwienie – zaznaczał.
Napoli fans under the hotel where Milan are staying right nowpic.twitter.com/lUSnusSJ5p
— Milan Eye (@MilanEye) April 17, 2023
Napoli w pierwszym meczu z Milanem przeważało przez większość spotkania, tworząc wiele sytuacji bramkowych. Mike Maignan bramkarz Rossonerich wyprawiał cuda w bramce. Brakowało wykończenia w drużynie z Neapolu i zawodnika w ataku, który przytrzyma piłkę i powalczy fizycznie z rosłymi defensorami gospodarzy. Elif Ełmas jako fałszywa „dziewiątką” to był niewypał. Ten mały Macedończyk był bezradny w starciach z Kjaerem czy Tomorim.
Jednak czy ledwie postawiony na nogi Osimhen będzie w stanie wygrywać pojedynki z tymi obrońcami? Nie trzeba być omnibusem piłkarskim, żeby przewidzieć taktykę Milanu na to spotkanie – pilnowanie jak oczka w głowie i ciągłe przeszkadzanie Nigeryjczykowi. Do tego dochodzą jeszcze szybkie kontry, które pokazał już Milan w pierwszym meczu. Cierpliwie się bronił i nagle wypalał z kontratakiem. Przewidujemy podobny scenariusz. Napoli od pierwszych minut rzuci się na rywala, będzie chciało oblec ich twierdzę, a Rossoneri cierpliwie poczekają na swój moment.
Spalletti zapewnia, że Napoli przystępuje do tego meczu bez większej presji, ale raczej jest to psychologiczne zagranie, żeby jeszcze bardziej nie pompować tego balonika. W Neapolu kibice czują, że w tym sezonie ich ukochany klub sięgnie po mistrzostwo Włoch i może też wygrać Ligę Mistrzów. Nakręcają się na sukces. Gdy przyszła porażka 0:4 z Milanem, która niewiele zmieniła w układzie tabeli, to fani mocno okazywali swoją frustrację i oburzenie. Wychodzili ze stadionu przed końcowym gwizdkiem, śpiewali niepochlebne pieśni, obrażali piłkarzy itp.
– W tym meczu nie ma żadnej presji. Jedynym ryzykiem jest osiągnięcie nieskończonej radości, ponieważ nigdy nie zaszliśmy tak daleko, a jeśli wygramy, zajdziemy jeszcze dalej. Będę szczęśliwy, jeśli awansujemy do półfinału, w przeciwnym razie jakikolwiek świetny występ będzie nikłym pocieszeniem. Musimy zagrać tak, jak w pierwszym meczu, kiedy wyszliśmy z lekką przewagą od początku. Ogólnie oczekuję takiego występu – podkreślał włoski szkoleniowiec Napoli.
🇮🇹🎇 In the early hours of the morning, Napoli fans were outside the Milan hotel with fireworks, chants & car horns. Huge game tonight in the UCL! pic.twitter.com/tOG6tQkVLN
— EuroFoot (@eurofootcom) April 18, 2023
Rozjemcą tego meczu będzie polski arbiter Szymon Marciniak. W pierwszym składzie raczej na pewno zobaczymy Piotra Zielińskiego, a Bartosz Bereszyński zasiądzie na ławce rezerwowych.
Dla Realu to tylko formalność?
Kolejny dzień w biurze? Przybicie pieczątki i jedziemy dalej? Czy w taki sposób można zapowiedzieć to spotkanie? Real jest w komfortowej sytuacji przed rewanżem. U siebie wygrał 2:0 i do Londynu może lecieć z przeświadczeniem, że tylko kataklizm może sprawić, że odpadną z Ligi Mistrzów. Tym bardziej że są świadomi tego, jak wyglądał dwumecz z Chelsea w poprzedniej edycji LM, wtedy „Królewscy” wygrali 3:1 na Stamford Bridge w pierwszym spotkaniu i o mały włos nie odpadli, grając rewanż u siebie.
The Blues odrobili straty na Santiago Bernabeu, prowadzili w pewnym momencie już 3:0, przeważali, dążyli do zdobycia kolejnych goli. Real był bezradny. Jednak w końcówce Luka Modrić odpalił tryb geniusz i posłał przepiękne podanie do Rodrygo, który z kilku metrów pokonał Mendy’ego. Ten gol Brazylijczyka doprowadził do dogrywki, w której Benzema postawił kropkę na „i”.
Real na pewno nie chce powtórki z rozrywki, a Chelsea nie jest taka mocna jak rok temu. Londyńczycy są w rozsypce. W ataku są do bólu nieskuteczni, a w obronie odwalają manianę za manianą. Ten zespół jest rozbity mentalnie. Frank Lampard jest trzecim trenerem, który w tym sezonie prowadzi The Blues. Legenda tego klubu przyszła ponownie do tego klubu, żeby zaszczepić w zawodnikach wiarę w sukces. Bo Chelsea przecież nie ma nic do stracenia, liga przegrana, krajowe puchary również, została tylko Liga Mistrzów. Aczkolwiek ta drużyna od dłuższego czasu nie wygląda na jedność. To zbiór przypadkowych i przepłaconych ludzi, którzy ciągle chodzą sfrustrowani.
Odwrócenie losów dwumeczu i awans do półfinału to byłaby wielka rzecz – kamień milowy do dalszej odbudowy zespołu. To może być taka iskierka, która napędzi drużynę. Wleję więcej wiary i pewności siebie, której obecnie nie widać. Tylko czy Chelsea na to stać? Wydaje się, że nie. Czy Real, który ma świadomość, że już przegrał ligę, a może ponownie sięgnąć po Ligę Mistrzów, rozkojarzy się i wywróci w kluczowym momencie? Do tej pory znaliśmy Carlo Ancelottiego z tej strony, gdzie w tych najważniejszych chwilach nie zawodził. Nie wypuszczał wróbla z garści mimo różnych problemów, co dobitnie pokazał poprzedni sezon. – Musimy zagrać dobry mecz, bo wciąż mamy 90 minut i w tego typu rozgrywkach wszystko może się wydarzyć. Jesteśmy gotowi, by zagrać na miarę swoich możliwości – zaznacza włoski szkoleniowiec.
WIĘCEJ O LIDZE MISTRZÓW:
- Pięć meczów, które ukształtowały Luciano Spallettiego
- Cierpliwy Milan ugotował 1:0. Napoli zgubiła chęć zemsty za wszelką cenę
Fot. Newspix