W czwartkowej prasie w dalszym ciągu trwają sądy nad selekcjonerem. Tym razem głos zabrali Tomasz Kłos i… Zdzisław Kręcina.
Sport
Hubert Kostka o Górniku Zabrze.
Pana zdaniem letnia zmiana na trenerskiej ławce – zastąpienie Jana Urbana nowym szkoleniowcem Bartoschem Gaulem – była zasadna?
– Dla mnie nie. To był błąd. Jestem z w o l e n n i k i e mtego, by trenerzy w klubach pracowali jak najdłużej. To też daje stabilizację, bo zawodnicy przyzwyczajają się do sposobu prowadzenia zespołu. Jasiu Urban wykonał właściwą robotę. Jednak teraz jestem daleko od Górnika i nie znam przyczyn takiego czy innego działania.
Górnik jak tracił wiele bramek, tak wciąż traci ich sporo. To wina między innymi braku stabilizacji, o której pan wspomina?
– Z obroną Górnik ma duże problemy, ale też trzeba pamiętać, że w całości w ostatnim czasie się zmieniła. Grę w defensywie można jednak stosunkowo najszybci e j poprawić. To kwestia treningów, dobrego przygotowania obrońców. Pamiętam, jak było to w czasach węgierskiego szkoleniowca Górnika, Gezy Kalocsaya. Szczególnie zwracał on uwagę na grę w tyłach, sporo czasu poświęcaliśmy na ten element gry. To potem dawało efekty, a przecież byliśmy wtedy niezłą drużyną. Na pewno na tym powinni się w dużej mierze skoncentrować.
Ruch Chorzów prosi o zwiększenie dotacji.
„Nasz Klub, dysponując jednym z najniższych budżetów w lidze, zakończył rundę jesienną Fortuna 1. Ligi na wysokim 3. miejscu z zaledwie dwoma punktami straty do miejsca premiowanego bezpośrednim awansem do Ekstraklasy” – czytamy w piśmie do radnych. „Runda wiosenna będzie dużo trudniejsza – ze względu na markę i historię Klubu każdy będzie chciał z Ruchem wygrać, każdy będzie chciał go zatrzymać w drodze do celu. Ponadto wielu ligowych rywali – dysponujących dużo większymi możliwościami finansowymi – jasno deklaruje chęć walki o awans i będzie się zbroić przed decydującą fazą rozgrywek. Dlatego, by móc realnie myśleć o walce o awans, nasza drużyna potrzebuje wzmocnień, a to właśnie najbliższe dni i tygodnie będą w tym aspekcie kluczowe. Już teraz toczą się rozmowy z wyselekcjonowanymi zawodnikami, którzy potencjalnie mogliby zasilić nasz zespół i podnieść jego wartość sportową. Trudno jednak prowadzić negocjacje kontraktowe nie mając jasności co do ram finansowych, w jakich przyjdzie nam się poruszać w nowym roku. Dlatego zwracamy się do Państwa z apelem o finalizację rozmów, jakie toczą się od kilku tygodni między Ruchem Chorzów a Miastem Chorzów w temacie wsparcia Klubu w 2023 r. (…). Od wyniku naszych rozmów i zrozumienia sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy, będzie zależeć, czy walka o powrót Ruchu do Ekstraklasy, o czym wszyscy marzymy, stanie się realna już teraz, czy też będziemy ją musieli odłożyć na bliżej nieokreśloną przyszłość. Nie zmarnujmy tej okazji”.
Super Express
Nic ciekawego.
Fakt
Wszyscy na to czekaliśmy. Selekcjonera ocena Zdzisław Kręcina.
Po poniedziałkowym spotkaniu prezesa PZPN Cezarego Kuleszy z Czesławem Michniewiczem opublikowano komunikat, że związek nie skorzysta z opcji jednostronnego przedłużenia umowyz trenerem. To oznacza koniec Michniewicza jako selekcjonera kadry?
Sytuacja z obiecanymi przez premiera premiami, do której doszło przed mistrzostwami, a która miała swój dalszy ciąg przed meczem z Francją, w mojej ocenie dyskredytuje trenera. Zawodnicy i szkoleniowiec, pomijając w trakcie rozmów kierownictwo PZPN, zrobili rzecz niedopuszczalną. Dziwię się, że po tym jest jeszcze temat przedłużenia umowy z Czesławem Michniewiczem. Dla mnie to sytuacja niepojętna. Michniewicz sam się skreślił, bo jawnie wystąpił przeciwko władzom związku. Dlatego uważam, że nawet gdyby reprezentacja miała grać bez trenera, to obecny trener nie powinien być brany pod uwagę.
Rafał Zaborowski zamiast robić się na bóstwo, zrobił się na Messiego. Chociaż w Bangladeszu to jedno i to samo.
– Kiedyś Argentyna grała w Bangladeszu sparing z Nigerią. I przez to, że Messi tam był, pomachał im i wtedy się w nim zakochali. Każde dziecko, każdy dorosły, wszyscy chodzą w koszulkach Messiego – mówi Polak. Zaborowski sam miał przygody związane z wielkim Lionelem. — W Bangladeszu mówili, że jestem podobny do Messiego, chociaż ja tego nie widzę. Było śmiesznie. Agent, który prowadził mój t r a n s f e r, prosił, żebym ufarbował włosy na blond, bo takie miał Messi. Miałem do tego brodę jak Argentyńczyk i na meczach dzieciaki wołały za mną Messi i robiły sobie ze mną zdjęcia. To dużo mówi o tym, jak oni kochają Arg e n t y n ę i samego Lionela, który w Bangladeszu jest chyba na tym samym poziomie co Bóg – opowiada Zaborowski.
Przegląd Sportowy
Luka Modrić nie może pogodzić się z porażką Chorwatów. To jednak i tak ogromny sukces.
Drugi z rzędu występ Chorwacji w półfi nale mistrzostw świata i tak jest gigantycznym sukcesem. Ten liczący niespełna cztery miliony mieszkańców kraj niepodległość uzyskał dopiero w 1991 roku. Już na swoim pierwszym mundialu (we Francji w 1998 roku) Chorwaci zadziwili świat i wrócili do ojczyzny z brązowymi medalami po pokonaniu 2:1 Holandii w przedostatnim meczu turnieju. Modrić miał wtedy 13 lat i dopiero marzył o wielkiej karierze. Dwa lata później trafi ł do HNK Zadar, a po kolejnych 12 miesiącach dołączył do słynnej szkółki Dinama Zagrzeb, której dziś jest bez wątpienia najwybitniejszym absolwentem, a to nie lada wyróżnienie. W Chorwacji nie brakuje zdolnych piłkarzy, co widać choćby po fi nałach Ligi Mistrzów w ostatnich latach. Od 2013 roku tylko raz w tych meczach zabrakło Chorwata (w 2019, gdy tytuł zdobył Liverpool). – To nie jest przypadek. Pamiętam dobrze, że w 1998 roku, po pożegnaniu z reprezentacją Zvonimira Bobana, który był wspaniałym piłkarzem i prawdziwym liderem, wszyscy mówili, że nigdy nie urodzi się już piłkarski „szef” tej klasy i nie będzie już tak silnej reprezentacji, jak w tamtych czasach. Widać, że tak się nie stało – mówił niedawno w rozmowie z „PS” Robert Matteoni, autor biografii Luki Modricia.
Czy można obejrzeć mecz za darmo w Katarze?
Chciałem się przekonać, czy plotki o tym, że organizatorzy mistrzostw rozdają darmowe bilety przypadkowym ludziom, są prawdą. […] Mija kilka minut i podchodzi do mnie nastolatek. – Też chcesz się dostać na mecz? – zagaja z szelmowskim uśmiechem. – Może się uda. Koledzy ze szkoły mówili, że weszli za darmo w fazie grupowej. Na jaki mecz? Przepraszam, nie wiem – odpowiada. Widząc mój pytający wzrok, dodaje: – To nie jest moja ulubiona dyscyplina sportu. Nigdy nie byłem na meczu piłkarskim, ale słyszałem, że to ciekawe doświadczenie. Skoro mundial jest pod nosem, to czemu nie skorzystać? – pyta retorycznie. Ishaan jest z Indii, nic więc dziwnego, że nie ma w domu plakatów Cristiano Ronaldo czy Leo Messiego. W jego rodzinnych stronach sportem numer 1 jest krykiet. Aczkolwiek nastoletni Hindus może wiedzieć to tylko z przekazów medialnych czy opowieści rodaków. Jako mały chłopiec wyjechał z rodzicami do Kataru za chlebem. I będzie mieszkał tu nadal, bo planuje pójść na studia w Katarze. – Żyjemy jak normalna rodzina. Ojciec ma dobre wykształcenie, pracuje w administracji, ostatnio dostał awans. Ja też szkolę się w tym kierunku – mówi, nie ukrywając dumy z taty. I na chwilę się oddala. Odnajduję go po chwili przed barierkami. – Dadzą nam jeden bilet. Przynajmniej na razie jeden. Mój kolega jest niepełnosprawny, dostanie bilet dla inwalidów – mówi, pokazując na nogę kumpla. Ten stoi z trudem, podtrzymując się barierki.
Tomasz Kłos o reprezentacji Polski.
Czy prezes Kulesza wstrzymuje się z decyzją w sprawie selekcjonera z powodu kontrowersji związanych z podziałem premii?
Może gdyby tematu nagród finansowych z państwowej kasy nie było, to prezes, patrząc na osiągnięty cel, czyli wyjście z grupy, przedłużyłby umowę z Michniewiczem? To dla mnie dziwna sytuacja z tym wszystkim. Myślę, że prezes Kulesza jest zawiedziony. Jeśli wypowiedział się, że nic niew i e d z i a ło premiach i okazuje się, że faktycznie tak było, nie jest to miłe. Jeśli kwestia premii nie była konsultowana z prezesem PZPN, to wbijanie sobie noża w plecy. Reprezentacja Polski jest pod patronatem związku i o takich sprawach federacja musi być poinformowana. Przecież prędzej czy później temat i tak wyszedłby na jaw.
Michniewicz jest uznawany za trenera pragmatycznego. Jeśli zostanie, będzie w stanie zmienić taktykę, a kadra grać ofensywniej?
Wróćmy do słów krytyki. Uważam, że w tym przypadku trener Michniewicz działa nie fair. Rozumiem, że od początku swojej pracy z kadrą był atakowany, wypominano mu przeszłość, pojawiły się różne znaki zapytania. Jeśli jednak prezes Kulesza podpisał kontrakt z selekcjonerem, to powinien zapewnić mu przestrzeń i spokój w pracy. Zatrudniając Michniewicza, prezes był świadomy, że taka reakcja może się pojawić, ale też powinien zdawać sobie z tego sprawę sam selekcjoner. Michniewicz musiał wiedzieć, że prędzej czy później dziennikarze zaczną szukać i pytać. Próby kontr w wykonaniu trenera nie były dobre. Jak każdy człowiek Michniewicz może się zdenerwować, gdy jest atakowany. Bywają momenty, w których każdy – w bezsilności – musi coś powiedzieć bardzo dosadnie, jeśli uważa, że granice są przekraczane. Michniewicz się na to zdecydował, a jest wizytówką reprezentacji i odpowiada również za jej wizerunek. Pewne zachowania nie są odpowiednie, kiedy jest się selekcjonerem kadry narodowej. Mundial to spora nauczka dla Michniewicza. Być może to impuls, by zmienić swoją taktykę i grać inaczej. Jak nie teraz, to kiedy? Nawet dobrze, że pojawiła się ta dyskusja o stylu gry kadry, ale ona powinna być rozpatrywana dużo wcześniej. Odmundialu w Rosji nasza gra pod względem jakości wygląda coraz słabiej. Parę dobrych spotkań przez te cztery lata to za mało, żeby twierdzić, że gramy ładnie.
Roman Leitner, jeden z bohaterów polskiej piłki sprzed lat, zmaga się z poważną chorobą.
W niedzielne południe chorzowski stutysięcznik pękał w szwach. Wiara w polskim narodzie była wielka, choć przeczyła logicznym prognozom. Starcie z ruską kamandą oznaczało coś więcej niż tylko piłkarską konfrontację. Polska była uzależniona od Sowietów gospodarczo, politycznie i militarnie, doznawała od nich wielu krzywd, dopiero co skończył się stalinizm. I właśnie na boisku Polacy chcieli zamanifestować narodowy charakter, waleczność i niezależność. Jeżeli nawet mieliby przegrać, chcieli pokazać twardą niezłomność. Chyba nikt wtedy jeszcze nie używał określenia „wojna futbolowa”, ale starcie Polski ze Związkiem Radzieckim z grudnia 1957 roku spełniało jej defi nicję. No i najważniejsze, że Biało-Czerwoni po dwóch golach Gerarda Cieślika wygrali 2:1 […] Roman Lentner od kilku lat choruje. Miał problemy z sercem, dwa razy przeszedł zawał, potem pojawiły się inne poważne choroby. – Mąż czuje się bardzo źle, od maja większość czasu spędził w szpitalu. Na parę dni wracał do domu, a potem znowu do szpitala i tak w kółko. Spadło na niego tyle nieszczęść, a przecież zdrowie ma się tylko jedno… – mówi zatroskana pani Celestyna, żona wielkiego polskiego piłkarza. Od dawna mieszkają w Berlinie, przenieśli się tam w 1988 roku, jeszcze przed upadkiem muru berlińskiego. Wielka historia Europy działa się na ich oczach. Za chwilę Berlin stał się stolicą zjednoczonych Niemiec, żyją w nim już 34 lata. Pani Celestyna opiekuje się chorym mężem, który nie podnosi się z łóżka. Nawet niewiele mówi, bo to dla niego duży wysiłek. On i mieszkający w Warszawie legendarny as Legii Lucjan Brychczy są jedynymi żyjącymi bohaterami meczu z ZSRR z 1957 roku.
fot. FotoPyK